Co się zmieni po uruchomieniu tramwajów na Pieczewo

11 12 2023

Start tramwajów na Pieczewo oczywiście spowoduje zmiany w całym układzie olsztyńskiej komunikacji miejskiej. Uruchomienie transportu szynowego na nowym odcinku musi się wiązać ze zmianą tras, a nawet likwidacją części linii autobusowych, bo zapewnienie nowej grupie pasażerów szybkiego, wygodnego dojazdu tramwajem miało też za zadanie uwolnić autobusy dla obsługi innych części Olsztyna, które komunikacji tramwajowej (jeszcze?) nie posiadają.

Dawny budynek socjalny dla kierowców i wiatą typu gdańskiego na pętli Osiedle Mazurskie (30 sierpnia 2018)

Dawny budynek socjalny dla kierowców i wiata typu gdańskiego na pętli Osiedle Mazurskie (30 sierpnia 2018) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Wbrew pozorom skala zmian, jakie zostaną wprowadzone od 1 stycznia 2024 roku, nie będzie duża – dotknie zaledwie sześciu linii autobusowych. Na czterech innych zmiany wchodzące w życie od nowego roku nie będą miały związku z uruchomieniem tramwajów – po prostu zbiegną się w czasie ze startem „czwórki”i „piątki”.

W pochodzącej z 2015 roku, ale wciąż obowiązującej strategii rozwoju olsztyńskiej komunikacji miejskiej („Strategia rozwoju publicznego transportu zbiorowego w Olsztynie do 2027 r.”) zaproponowany został układ linii tramwajowych po drugim etapie jej rozwoju – zakładał on jednak budowę nie tylko linii na Pieczewo, ale także torowisko w ulicy Wilczyńskiego (bez odcinka na Osiedle Generałów, o którym zaczęto mówić później) i krótki odcinek wzdłuż ulicy Płoskiego do dzisiejszej pętli Tęczowy Las (później z tego pomysłu zrezygnowano, by w zamian zacząć planować wspomnianą odnogę na Osiedle Generałów), a także wydłużenie linii kortowskiej – już dwutorowe – przez aleję Warszawską i ulicę Dybowskiego do wysokości Centrum Humanistycznego Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Gotowe miało też być torowisko w ulicy Dworcowej między placem Inwalidów Wojennych a Dworcem Głównym. Sieć tramwajowa przy takim układzie miała liczyć sześć lub siedem linii.

1 PIECZEWO – Wilczyńskiego – al. Sikorskiego – Obiegowa (dziś Mazowieckiego) – Żołnierska – Kościuszki – al. Piłsudskiego – 11 Listopada – WYSOKA BRAMA

2 KANTA – Witosa – Płoskiego – al. Sikorskiego – Obiegowa (dziś Mazowieckiego) – Żołnierska – Kościuszki – DWORZEC GŁÓWNY

3 DWORZEC GŁÓWNY – Kościuszki – Żołnierska – Obiegowa (dziś Mazowieckiego) – al. Sikorskiego – Tuwima – al. Warszawska – Dybowskiego – UNIWERSYTET-CENTRUM KONFERENCYJNE

4 TĘCZOWY LAS – Płoskiego – Wilczyńskiego – Krasickiego – Synów Pułku – Wyszyńskiego – al. Piłsudskiego – Dworcowa – DWORZEC GŁÓWNY

5 PIECZEWO – Wilczyńskiego – Krasickiego – Synów Pułku – Wyszyńskiego – al. Piłsudskiego – 11 Listopada – WYSOKA BRAMA

6 PIECZEWO – Wilczyńskiego – al. Sikorskiego – Tuwima – al. Warszawska – Dybowskiego – UNIWERSYTET-CENTRUM KONFERENCYJNE

Jeśli okazałoby się to uzasadnione ekonomicznie, rozważano także uruchomienie siódmej linii, która wykorzystywałaby torowisko techniczne w ulicy Towarowej, dziś służące wyłącznie do wyjazdów i zjazdów do zajezdni.

7 KANTA – Witosa – Płoskiego – al. Sikorskiego – Obiegowa (dziś Mazowieckiego) – Żołnierska – Kościuszki – al. Piłsudskiego – Dworcowa – Towarowa – ZAJEZDNIA TRAMWAJOWA

(Pełny układ ze „Strategii…” wraz ze schematem można znaleźć w naszym wpisie „Ile linii po rozbudowie sieci” z 26 lipca 2016 roku)

Ponieważ zrealizowano tylko część planów i na razie nie powstało kluczowe połączenie w ulicy Wilczyńskiego między obiema liniami południkowymi, trzeba było zaplanować układ na nowo, zaczynając od nowych linii tramwajowych, a następnie dopasować do nich autobusowe. Wiadomo było, że aby właściwie obsłużyć dość długą, bo ponad 6-kilometrową trasę, potrzebna będzie odpowiednia częstotliwość. W Olsztynie tą podstawową jest 15-minutowa – co tyle kursują przez większość dnia linie 1 i 2. Ewidentnie zaniedbywana „trójka” jeździ o połowę rzadziej – co pół godziny, z kolei zagęszczenie kursów „jedynki” w godzinach szczytu to częstotliwość także o połowę, ale wyższa – 7,5 minuty. Służy to temu, żeby można było układać rozkłady linii na wspólnych odcinkach w równe takty i planować regularne przesiadki. Na wspólnym odcinku „jedynki” i „dwójki” tak się właśnie dzieje – tramwaje jeżdżą tam zazwyczaj co 7,5 minuty. Naturalne było więc, że ten sam takt zostanie zastosowany na trasie pieczewskiej i też nie będzie to jedna linia tramwajowa, lecz dwie, bo po pierwsze równie ważnym celem podróży pasażerów korzystających z nowego odcinka będą Śródmieście i Stare Miasto (czyli krańcówka Wysoka Brama), jak i Dworzec Główny, a po drugie żaden z istniejących przystanków końcowych – nawet rozbudowany do pięciu torów odstawczych przy dworcu – nie byłby w stanie obsłużyć dodatkowej linii kursującej z tak wysoką częstotliwością. Najprawdopodobniej w ten sposób zdecydowano, że z Pieczewa będą kursowały linie do Wysokiej Bramy i Dworca Głównego – numery pewnie zachowano z pierwotnego projektu układu sieci ze „Strategii…”.

Schemat przebiegu linii tramwajowej 4

Schemat przebiegu linii tramwajowej 4

Podstawowym taktem „czwórki” będzie 15 minut. Tak kursować będzie w dni robocze od 6:00 do 21:00 i w soboty od 9:00 do 15:00. Od poniedziałku do piątku między 6:30 a 8:00 i 14:00 a 16:00 pojawią się dodatkowe kursy szczytowe, co zwiększy średnią częstotliwość do 7,5 minuty, choć w rzeczywistości nie będą to tak regularne odjazdy. W soboty od 5:00 do 9:00 i od 15:00 do 21:00 oraz w niedziele od 15:00 do 21:00 linia 4 będzie kursować co 20 minut. Każdego dnia do 6:00 (w niedziele do 15:00) i po 21:00 na „czwórkę” poczekamy pół godziny.

Pierwszy kurs z Dworca Głównego w kierunku Pieczewa w dzień roboczy będzie ruszał już o 3:55, w sobotę o 4:45, a w niedzielę o 4:34. Z Pieczewa pierwsza „czwórka” ruszać będzie w dzień roboczy o 4:27, w sobotę o 5:17, a w niedzielę o 5:09. Na pierwszy pociąg do Warszawy i Krakowa o 4:48 trzeba będzie dostać się jakoś inaczej.

Ostatni tramwaj na linii 4 będzie odjeżdżał z Dworca Głównego zawsze o 22:44. Pasażerowie ostatnich przyjeżdżających do naszego miasta pociągów (według obecnego rozkładu jazdy – z Krakowa i Warszawy o 22:17, ze Szczecina i Trójmiasta o 22:29, z Wrocławia, Poznania i Torunia o 22:33) będą tradycyjnie modlić się o brak opóźnienia… Ostatnie kursy do Dworca Głównego będą oczywiście późniejsze – jako „czwórka” będą zjeżdżać do zajezdni przez dworzec także ostatnie „piątki”. W dni robocze i niedziele ostatni tramwaj linii 4 ruszy z Pieczewa o 23:29, a w soboty minutę przed północą.

Schemat przebiegu linii tramwajowej 5

Schemat przebiegu linii tramwajowej 5

„Piątka” kursować będzie w zasadzie identycznie jak „czwórka” – w dni robocze od 6:00 do 21:00 i w soboty od 9:00 do 15:00 co kwadrans, w soboty od 5:00 do 9:00 i od 15:00 do 21:00 oraz w niedziele od 15:00 do 21:00 co 20 minut, a każdego dnia do 6:00 (w niedziele do 15:00) i po 21:00 co pół godziny. Jedyną różnicą będzie to, że nie będzie miała dodatkowych kursów w godzinach szczytu.

Przyczyną jest oczywiście odcinek jednotorowy w ulicy 11 Listopada i tylko dwa tory na nowej krańcówce Wysoka Brama na placu Jedności Słowiańskiej. Ponieważ więcej tramwajów wpuścić się tam nie da, a kursować będą tam dwie linie – 1 i 5, częściej jeździć nie mogą. „Jedynka” straci nawet po uruchomieniu nowych linii dodatkowe kursy w porannym i popołudniowym szczycie – przejmie je „dwójka”, bo tory odstawcze przy Dworcu Głównym na to pozwalają. Mści się niestety brak decyzji o dobudowie drugiego toru w ulicy 11 Listopada, gdzie jak najbardziej jest na niego miejsce (problematyczny mógłby być jedynie łuk przy pozostałościach archeologicznych przed Wysoką Bramą, ale na pewno znalazłoby się rozwiązanie). Przy dwutorze na 11 Listopada mógłby znaleźć się przystanek rezerwowy, pełniący rolę przystanku dla wysiadających, gdzie tramwaj mógłby oczekiwać na zwolnienie toru na właściwej krańcówce. Zmarnowana okazja, ale miejmy nadzieję, że w przyszłości uda się ten błąd naprawić.

Pierwsza „piątka” będzie ruszała z Pieczewa do Wysokiej Bramy w dni robocze o 5:07, w soboty o 5:27, a w niedziele o 5:24. W przeciwnym kierunku najwcześniejsze kursy zaplanowano na 5:41 w dni robocze, 6:01 w soboty i 6:00 w niedziele.

Ostatnie kursy linii 5 będą odjeżdżały z Pieczewa w dni robocze i niedziele o 22:24, a w soboty pół godziny później – o 22:54. Kursy spod Wysokiej Bramy będą późniejsze – ostatni odjazd na Pieczewo w dni robocze i niedziele będzie punktualnie o 23:00, a w soboty o 23:30. Jak wspominaliśmy, ostatnie „piątki” po dojeździe na Pieczewo będą zmieniały się w „czwórki”, by po kursie do Dworca Głównego zjechać do zajezdni. To znany już mechanizm – tak samo „jedynka” zjeżdża do zajezdni ostatnim kursem jako dwójka. Działa to też w drugą stronę: wyjazdy linii 1 i 5 z zajezdni to kursy „dwójki” i „czwórki”, a „właściwe” numery” tramwaje przyjmują odpowiednio dopiero na krańcówce Kanta i Pieczewie.

Solaris Urbino IV 12 #A816 na linii 130, MAN A23 #2036 na linii 113 i MAN A23 #2044 na linii 113 na pętli Pieczewo (25 lipca 2021)

Solaris Urbino IV 12 #A816 na linii 130, MAN A23 #2036 na linii 113 i MAN A23 #2044 na linii 113 na pętli Pieczewo (25 lipca 2021) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Zmiany tras związane bezpośrednio z uruchomieniem tramwajów na Pieczewo dotkną sześć linii autobusowych.

105 – jak niegdyś jej kursująca wtedy z Dworca Głównego poprzedniczka, czyli „piątka” – będzie kursowała ponownie przez ulicę Żołnierską, a nie aleję Piłsudskiego. Poza tym nic się nie zmieni – nadal łączyć będzie Podgrodzie, czyli pętlę Borkowskiego, z Osiedlem Mazurskim.

Skrócona zostanie linia 113 – by nie dublowała tramwaju z Wyszyńskiego skręci w Pstrowskiego i pojedzie na Kolonię Mazurską (tak mawiają starzy olsztyniacy – formalnie to Osiedle Mazurskie). Co ważne, zachowana zostanie dotychczasowa wysoka częstotliwość kursowania, co znacznie poprawi jakość obsługi tej części miasta, gdzie do tej pory kursują dość rzadko linie 105 i 116. Linia 113, na której jeżdżą autobusy przegubowe, ma też perspektywę rozwoju – kiedy wybudują się nowe osiedla na tzw. nowym Pieczewie, czyli w okolicy masztu telewizyjnego, będzie można ją wydłużyć ulicami Szymborskiej i Kruka do gotowej już od lat pętli autobusowej przy granicy miasta, w pobliżu węzła Olsztyn Pieczewo przy obwodnicy. Aż prosi się, by zaplanować tam parking Parkuj i jedź. Zresztą przedłużenie tam tramwajów z Pieczewa też jest możliwe.

Linia 116 od ulicy Żołnierskiej pojedzie dotychczasową trasą linii 120 – przy Szpitalu Dziecięcym skręci w Dworcową, potem w Pstrowskiego, by dalej wzdłuż trasy tramwaju, czyli ulicami Synów Pułku, Krasickiego i Wilczyńskiego dojechać do Pieczewa. Przy okazji na jej trasie zostanie wprowadzona jeszcze jedna zmiana – zajazd na Dworzec Główny. W kierunku Tracka 116 z placu Bema pojedzie ulicą Partyzantów, zawróci na placu Konstytucji 3 Maja, zatrzyma na przystanku najbliższym dworca, po czym ponownie ulicą Partyzantów i przez wiadukt Powstańców Węgierskich skieruje się na Zatorze. W drugą stronę 116 z Zatorza skręci na placu Bema w Partyzantów, po nawrocie zatrzyma się na innym peronie (bliżej przystanku tramwajowego), by następnie ulicami Kościuszki i Kętrzyńskiego (to pierwszy od kilkudziesięciu lat liniowy kurs po tej drugiej ulicy) wrócić przez plac Bema na trasę w kierunku Śródmieścia przez Partyzantów. To kolejna pętla na trasie tej linii, ale wiele to już nie zmieni, bo 116 ma chyba najbardziej skomplikowaną trasę w Olsztynie. Ma też chyba najdłuższe na terenie miasta odcinki, gdzie jest jedyną linią. „Kryterium dworcowe” będzie miało spore znaczenie – to pierwsze połączenie wielu rejonów Zatorza (gdzie w wielu miejscach intensywnie budują się nowe bloki), a także Zielonej Górki i Tracka z dworcem oraz dworca z cmentarzem komunalnym przy ulicy Poprzecznej (maksymalnie kilkunastu kursów 131 nie liczymy).

Zniknie linia 120, bo w dużej części dublowałaby trasę tramwaju. Podobnie stało się przy reaktywacji tramwajów w grudniu 2015 roku, kiedy to zniknęły linie 24, 25 i 34, o których już prawie nikt dziś nie pamięta i – co więcej – specjalnie za nimi nie tęskni. To nie pierwsze zniknięcie dawnej „dwudziestki”. W latach 80. XX wieku, kiedy nowo powstającym linom autobusowym nadawano kolejne numery, jako dwudziesta powstała ta łącząca Olsztyn ze Stawigudą. Linia 20 ruszała wówczas z pętli Knosały, gdzie początek trasy miały też „szesnastka” na Track i sezonowa „osiemnastka” na Wójtową Rolę. „Dwudziestka” też jeździła tylko w ciepłych miesiącach w połowie wspomnianych lat 80., ale po dwóch czy trzech sezonach zniknęła, by odrodzić się jako linia na Pieczewo, gdy pod koniec tejże dekady to osiedle zaczęło powstawać. Zaczęła kursować jeszcze przed upadkiem komunizmu, więc przez pierwsze lata pętla „dwudziestki” znajdowała się przy ulicy Władysława Gomułki – dopiero później komunistycznego polityka zastąpił pierwszy po wojnie polski biskup warmiński (choć formalnie tego tytułu nie nosił) Tomasz Wilczyński.

Uruchomienie tramwajów na Pieczewie spowoduje zmianę pętli linii 131 kursującej do Indykpolu. Zamiast z Pieczewa ruszać będzie ona z Osiedla Generałów i kursować ulicami Wilczyńskiego i Krasickiego. Na tej drugiej będzie można się z niej przesiąść na tramwaj.

Pieczewo jedną linię autobusową zyska – sezonowe 307 do pętli Plaża Miejska będzie teraz kursowało stąd, a nie z pętli Witosa.

Start trasy tramwajowej na Pieczewo zaowocuje też zmianami przystankowymi. Powstanie nowy zespół przystankowy Murzynowskiego – przy skrzyżowaniu ulicy Krasickiego z Murzynowskiego właśnie. Tu zatrzymają się tylko tramwaje 4 i 5. Drugi nowy zespół przystankowy – Żołnierska – będzie już obsługiwał i tramwaje, i autobusy. Powstanie przy skrzyżowaniu ulic Wyszyńskiego, Żołnierskiej i Augustowskiej. Niestety, zabraknie tu przystanku na Żołnierskiej dla autobusów jadących w stronę Dworcowej. W zespole przystankowym Pstrowskiego powstanie przystanek na ulicy o tej nazwie dla linii 116 w kierunku Dworcowej, ale w przeciwnym kierunku już niestety autobus się tu nie zatrzyma, przez co odległość między dwoma kolejnymi przystankami (Dworcowa i Synów Pułku) pozostanie ogromna.

Jelcz 120M #868 na linii 16 na ulicy Jagiellońskiej (31 sierpnia 2005)

Linia 116 krążąca licznymi ulicami Zatorza w 2024 roku po raz pierwszy dotrze na Dworzec Główny. Na zdjęciu: Jelcz 120M #868 na linii 16 na ulicy Jagiellońskiej (31 sierpnia 2005) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Od 1 stycznia 2024 roku wejdą w życie także inne modyfikacje tras linii autobusowych, choć nie mają one już związku z uruchomieniem trasy tramwajowej na Pieczewo.

Linia 106 pojedzie Dworcową aż do Dworca Głównego, gdzie kończyć się będzie większość jej kursów. Te wydłużone pojadą Lubelską, Składową, Towarową i ponownie Lubelską do Cementowej. Oznacza to, że po kilkudziesięciu latach przestanie funkcjonować w ruchu liniowym pętla OZGraf (ostatnio występująca pod pełną nazwą Olsztyńskie Zakłady Graficzne). Od zawsze kończyła tu część kursów „szóstka” – poprzedniczka 106. Te dłuższe prowadziły do pętli Chłodnia (dziś nieistniejącej), a ostatnio do Cementowej. Od nowego roku 106 w okolicach placu Ofiar Katynia, gdzie pętla OZGraf się znajduje, nawet się nie zatrzyma, ale podobno w planach jest tu utworzenie przystanków także na ulicy Dworcowej, a nie tylko Towarowej jak obecnie.

Linia 110 powiększy swoją paletę kursów wariantowych, pod którym to względem jest już w Olsztynie rekordzistką. W jej rozkładzie pojawią się dodatkowe kursy do Kieźlin – dokładnie do przystanku Kieźliny-Kościół, który technicznie jest pętlą i wreszcie zacznie tę właściwość wykorzystywać. To pomysł gminy Dywity, która zresztą za kursowanie 110 do Kieźlin zapłaci. Poprawi to też obsługę komunikacyjną znajdującego się na granicy Olsztyna i Dywit, ale już poza miastem, Osiedla Sterowców.

Popularna linia 126, na której pojawiało się coraz więcej kursów skróconych do przystanku Borowa, oficjalnie zyska trasę podstawową do pętli Osiedla Podleśna, który jest w zasadzie tożsamy ze wspomnianym przystankiem Borowa. Kursy przedłużone pozostaną, ale tylko do Jagiellońskiej-Ogrodów – na pętli Jagiellońska-Szpital 126 kończyć już biegu nie będzie.

Ostatnia zmiana jest już naprawdę niszowa – niedzielne kursy linii 128 wydłużone z Brzezin do kościoła w Kortowie II skręcą z ulicy Dybowskiego w Obitza i nie objeżdżając Jeziora Starodworskiego wrócą na Brzeziny krótszą drogą.

Życzenia wielkanocne na tablicy informacji pasażerskiej w autobusie linii 120

Życzenia wielkanocne na tablicy informacji pasażerskiej w autobusie linii 120 © OlsztyńskieTramwaje.pl

Przy okazji uruchomienia linii 4 i 5 i towarzyszącej temu zmianie rozkładów jazdy wprowadzone zostaną modyfikacje w czasach przejazdów istniejących linii. Zostaną one urealnione, czyli mówiąc wprost: wydłużą się. Zarząd Dróg, Zieleni i Transportu pododaje po minucie do niektórych odcinków – np. podjazd ulicą Mazowieckiego do przystanku Szpital Wojewódzki zajmie już rozkładowo nie minutę, lecz dwie, do dwóch minut wzrośnie też czas przejazdu między przystankami Wysoka Brama i Centrum z powodu oddalenia nowego przystanku końcowego przy Starym Mieście, a konkretnie przeniesienia go na plac Jedności Słowiańskiej. Także o minutę, czyli do dwóch, zostanie też wydłużony rozkładowy czas przejazdu między przystankiem Witosa a krańcówką Kanta. Co ciekawe, w przeciwnym kierunku na tym odcinku tak się nie stanie, pozostanie to rozkładowo jedna minuta – można przypuszczać, że wjazd na krańcówkę trwa dłużej niż wyjazd z niej. Spowoduje to, że o dwie minuty (z 21′ do 23′) wzrośnie rozkładowy czas przejazdu „jedynki” w kierunku południowym, a o minutę (do 22′) w kierunku Starego Miasta. O dwie minuty dłużej swoją trasę pokonywać będzie „dwójka” (wzrost z 23′ do 25′). Linia 3 zamiast planowych 17 minut w obu kierunkach ma pokonywać swoją trasę według rozkładu w 19 (w kierunku Kortowa) lub 20 minut (do Dworca Głównego). Dla porządku dodajmy, że przejazd całej trasy nowych linii tramwajowych będzie zajmował 25 (linia 4) lub 23 minuty (linia 3).

Po raz pierwszy przy okazji zmian w układzie linii komunikacji miejskiej ZDZiT przygotował film wideo na ten temat. Pewnie można by było mieć do niego uwagi, ale doceńmy sięgnięcie po nowe medium i przekazywanie informacji w popularnej, dostępnej formie.

Jak na razie miasto nie wspomina o planach uroczystego otwarcia nowego odcinka. Przypuszczamy, że to się zmieni i spowodowane jest to oczekiwaniem na oficjalne zakończenie wszystkich odbiorów i testów. Byłoby dziwne, gdyby finalizacja tak dużej i istotnej dla Olsztyna inwestycji nie została uświetniona jakąś imprezą. W Toruniu, gdzie niedawno otwarto nowy odcinek sieci tramwajowej na osiedle Jar, zrobiono to z wielką pompą, a mieszkańcy przez cały dzień mogli za darmo testować oddaną właśnie do użytku trasę. W Olsztynie byłoby to tym bardziej uzasadnione, że debiut trasy na Pieczewo zaplanowano na Nowy Rok, czyli dzień wolny, idealny na świętowanie.

Gdyby jednak rzeczywiście nie było fety i nowe linie miały po prostu wyjechać z zajezdni i ruszyć na trasy, to zgodnie z rozkładem jazdy wyglądałoby to następująco. O 4:34 w Nowy Rok z Dworca Głównego wyruszy pierwszy kurs „czwórki” na Pieczewo. 10 minut później, o 4:44 w trasę wyjedzie kolejna „czwórka”, która po dotarciu na Pieczewo zamieni się w „piątkę”, by ruszyć do Wysokiej Bramy. Dojeżdżając do krańcówki na Pieczewie powinna minąć się z pierwszą „czwórką” w kierunku Dworca Głównego, bo jej kurs jest zaplanowany na godzinę 5:09. Pierwsza „piątka” do Wysokiej Bramy ruszy z Pieczewa o 5:24, w drogę powrotną pierwotną pierwszym kursem na Pieczewo wyruszy punkt szósta.

Schemat linii dziennych w Olsztynie od 1 stycznia 2024

Schemat linii dziennych w Olsztynie od 1 stycznia 2024





Czekanie na dofinansowanie

19 10 2019

Od nieudanego przetargu na budowę linii tramwajowej na Pieczewo minął już ponad rok, a kolejnego wciąż nie ogłoszono. Miasto liczyło, że przez ten czas spadną ceny na rynku budowlanym – co jednak, jak podejrzewaliśmy, nie nastąpiło – więc uruchomiono plan awaryjny. Olsztyn stara się o dodatkowe dofinansowanie dla tej inwestycji.

Pętla Pieczewo (13 maja 2018)

Pętla Pieczewo (13 maja 2018) Fot. Paweł Bukowski

Projekt linii pieczewskiej przekwalifikowano na tzw. duży projekt, którym to statusem mogły się dotąd pochwalić w programie operacyjnym Polska Wschodnia (z którego dofinansowywana zostanie budowa) jedynie inwestycje kolejowe – w naszym województwie: przebudowa linii z Olsztyna do Działdowa. Cały projekt wraz z zakupem dwóch tramwajów i rozbudową systemu inteligentnego sterowania ruchem (ITS) kosztować ma 255 140 223,36 zł. Wydatki kwalifikowalne, czyli te podlegające dofinansowaniu (pozostałe miasto musi pokryć w całości samo), wyniosą 208 182 750,23 zł. Początkowo Ministerstwo Rozwoju przyznało Olsztynowi 70-procentowe dofinansowanie – 28 lutego 2017 roku prezydent Piotr Grzymowicz podpisał w Warszawie umowę, która gwarantowała nam ok. 145 mln zł na projekt rozbudowy sieci. 16 października 2017 roku resort rozwoju poinformował, że zwiększa naszemu miastu dofinansowanie do maksymalnego poziomu 85%, co oznacza dokładnie 176 955 337,69 zł. To jednak nie wystarczyło – górka cenowa na rynku budowlanym wywindowała koszty do niebotycznych rozmiarów. W przetargu z lipca 2018 roku miasto było gotowe zapłacić 246 mln zł, a najtańszy wykonawca zażądał aż o 62,5% więcej (więcej o tym przetargu w naszym wpisie z ubiegłego roku).

Projekt rozbudowy sieci jako tzw. duży projekt (czyli taki, którego wartość przekracza 50 mln euro, a w przypadku promowania zrównoważonego transportu, który to warunek linia na Pieczewo spełnia – 75 mln euro) podlega eksperckiej analizie Jaspers (Joint Assistance to Support Projects in European Regions, czyli Wspólna Pomoc dla Wsparcia Projektów w Regionach Europejskich). To inicjatywa Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Inwestycyjnego oraz Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju – eksperci pomagają przygotować wniosek tak, aby spełniał wymagania niezbędne do zdobycia dofinansowania. Olsztyński projekt powiększenia sieci tramwajowej taką procedurę już przeszedł i w połowie września otrzymał pozytywną ocenę Jaspers. Teraz, po przeskoczeniu do wyższej kategorii dużego projektu miasto czeka na decyzję o przyznaniu następnego dofinansowania i ma nadzieję na kolejne 170-180 mln zł, co oznaczałoby, że całkowita wartość inwestycji wyniosłaby ponad 400 mln zł. To dawałoby szansę na zmieszczenie się przez wykonawców w zaplanowanym budżecie, a może nawet pozwoliłoby skorzystać z opcji na zakup dodatkowych tramwajów (zamówionych zostało 12, a umowa pozwala tę liczbę nawet podwoić). Wydawać byłoby zresztą na co, bo trzeba pamiętać, że do uruchomienia linii z Pieczewa do centrum konieczna jest rozbudowa krańcówki przy Wysokiej Bramie – zamiast jednego toru na ulicy 11 Listopada mamy mieć dwa na placu Jedności Słowiańskiej, a problemem pozostaje także brak miejsca w zajezdni. W hali postojowej miejsce jest na 18 wozów, obecnie mamy ich 15. Dostawa nowych tramwajów wiosną i latem 2020 roku spowoduje, że przestaną się one mieścić i konieczna stanie się budowa drugiej hali. Jeśli się to nie uda, część wozów będzie musiała nocować pod chmurką – na terenie zajezdni, a nawet poza nią, np. na torach przy ulicy Towarowej.

Kozły oporowe na końcu torowiska w ulicy Towarowej (18 października 2015)

Kozły oporowe na końcu torowiska w ulicy Towarowej (18 października 2015)

Niedawne wybory parlamentarne spowolniły procesy decyzyjne w ministerstwach, więc Olsztyn wciąż czeka na informację o przyznaniu dofinansowania. Niedawno „Gazeta Wyborcza Olsztyn” napisała, że miasto stara się także przygotować na czarny scenariusz, w którym dodatkowych pieniędzy unijnych rząd nie przyzna. Opcją na taki wypadek miałoby być wybudowanie torowiska wzdłuż całej ulicy Wilczyńskiego. Zamiast przez Krasickiego, Synów Pułku, Wyszyńskiego i aleję Piłsudskiego tramwaje z Pieczewa pojechałyby do centrum i Dworca Głównego główną ulicą Jarot. Tory połączyłyby się z istniejącą siecią przy skrzyżowaniu z aleją Sikorskiego i ulicą Płoskiego. Powstałby też wówczas najprawdopodobniej krótki odcinek w kierunku zachodnim – na Osiedle Generałów, które zyskałoby dostęp do tramwaju bez przesiadki.

Oznaczałoby to, że wybudujemy o ponad połowę mniej torów – od dzisiejszej pętli Pieczewo do Osiedla Generałów jest ok. 2,7-2,8 km, podczas gdy planowana trasa przez Nagórki i Kormoran ma mieć ok. 6 km. Według miasta zdobycie dodatkowych pieniędzy jest bardzo prawdopodobne, ale trzeba powiedzieć, że proponowany plan awaryjny nie oznaczałby tragedii, bo akurat linia na Wilczyńskiego to jeden z najbardziej potrzebnych w Olsztynie odcinków. Jej wybudowanie spowodowałoby – w połączeniu z istniejącym torowiskiem na Witosa – że niemal każdy mieszkaniec Jarot miałby do tramwaju nie dłużej niż 5-7 minut piechotą. Ponieważ całe osiedle liczy blisko 25 tysięcy mieszkańców, należy szacować, że co najmniej kilka tysięcy nowych, potencjalnych pasażerów znalazłoby się w tzw. strefie oddziaływania przystanków tramwaju, czyli nie dalej niż 400-500 metrów od nich. Wilczyńskiego jest też główną ulicą handlową południowych sypialni Olsztyna – w tej części miasta w zasadzie tylko tu są budynki z lokalami handlowymi i usługowymi w parterach, więc ruch generowałyby nie tylko dojazdy do szkoły i pracy, ale także handel i usługi właśnie. Budowa linii tramwajowej byłaby tu także okazją do uspokojenia i ucywilizowania ruchu, uporządkowania parkowania, stworzenia pasów czy dróg dla rowerów, których wzdłuż tej będącej kręgosłupem osiedla ulicy brakuje. Gdyby udało się pociągnąć linię na Osiedle Generałów, to kolejne tysiące olsztynian zyskałyby bezpośredni szybki dojazd do centrum, o takim drobiazgu jak lepsze wypełnienie wozów nie wspominając. Przepustowość głównej trasy tramwajowej wzdłuż alei Sikorskiego oraz ulic Obiegowej, Żołnierskiej i Kościuszki ma jeszcze rezerwy, więc takie dowiązanie kolejnych odnóg na wysokości Jarot nie powinno spowodować jeszcze problemów.

Wizualizacja Durmazlara Panorama dla Olsztyna (styczeń 2019)

Którykolwiek z wariantów miałby zostać zrealizowany, łączy je jedno – koniec prac zaplanowano na jesień 2022 roku. Jeśli przetarg uda się ogłosić jeszcze w tym roku, a sfinalizować umową na wiosnę 2020 roku, to w przyszłym roku mielibyśmy do czynienia pewnie głównie z pracami przygotowawczymi, a właściwa budowa trwałaby w latach 2021-2022.

Oznacza to, że powstające już powoli dla Olsztyna w tureckiej Bursie tramwaje Durmazlar Panorama swój debiut i pierwsze lata służby liniowej odbywać będą na istniejących trasach. Termin dostawy pierwszych dwóch wozów to 17 kwietnia 2020 roku, później przez pięć miesięcy, do 17 września, trafiać mają do stolicy Warmii po dwa tramwaje miesięcznie. Według deklaracji producenta prace nad olsztyńskimi Panoramami przebiegają zgodnie z harmonogramem, a nawet być może nieco go wyprzedzają. We wrześniu w fabryce przeprowadzane były badania wytrzymałościowe pudła pojazdu, w pierwszej połowie grudnia powinna być już montowana informacja pasażerska w pierwszym tramwaju (odpowiada za nią olsztyńska firma informatyczna Sprint), jeszcze w tym roku ma też do Turcji udać się ekipa operatora, czyli MPK Olsztyn, by dokonywać pierwszych, cząstkowych odbiorów technicznych. Tureckie pojazdy dla Olsztyna mają być nieco „spolonizowane” – oprócz Sprintu swoje komponenty dostarczy Durmazlarowi np. krakowska firma EC Engineering, która wyprodukuje pantografy dla olsztyńskich Panoram. Jak przypomina serwis TransportPubliczny.pl, EC Engineering brał udział także przy produkcji poprzedniego tramwaju dla naszego miasta – to jej inżynierowie zaprojektowali dla Solarisa olsztyńskie Tramino.





Kropla drąży skałę, czyli mozolne projektów poprawianie

6 01 2017

Miasto opublikowało kolejne wersje projektów drugiego etapu budowy sieci tramwajowej. Tym razem są to projekty tylko pierwszego podetapu obejmującego trasę z Pieczewa do Śródmieścia biegnącą ulicami Wilczyńskiego, Krasickiego, Synów Pułku, Wyszyńskiego i aleją Piłsudskiego. 23 grudnia 2016 roku Olsztyn złożył w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości wniosek o dofinansowanie tej części inwestycji ze środków Unii Europejskiej.

Solaris Tramino Olsztyn S111O #3013 na ulicy Kościuszki (27 czerwca 2016)

Skrzyżowanie ulicy Kościuszki z aleją Piłsudskiego będzie miejscem, w którym nowo budowany odcinek połączy się z istniejącą siecią. Na zdjęciu: Solaris Tramino Olsztyn S111O #3013 (27 czerwca 2016) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Ta część projektu kosztować ma ok. 208 mln zł, a miasto chciałoby, by jak największą część dało się sfinansować z funduszy unijnych. Ideałem byłoby 85%, ale o taki udział będzie z pewnością trudno. Przedstawiciele Urzędu Miasta w wypowiedziach dla mediów mówili o poziomie ok. 70%. Tym razem – w przeciwieństwie do etapu pierwszego – dużo mniejsza ma być skala inwestycji drogowych towarzyszących budowie tramwaju. W zasadzie obejmą one głównie aleję Piłsudskiego i fragment ulicy Wilczyńskiego, gdzie torowisko zostanie poprowadzone w jezdni. Tam, gdzie tramwaj pojedzie obok jezdni, czyli na Krasickiego, Synów Pułku i Wyszyńskiego, prace drogowe obejmą w praktyce miejsca przecięcia z torowiskiem i pasy bezpośrednio z nim sąsiadujące. Zmniejszy to z pewnością uciążliwości w czasie budowy, ale co ważniejsze – inwestycja tramwajowa już w dużo mniejszym stopniu jest pretekstem do remontu czy budowy nowych ulic, a coraz bardziej tym, czym być powinna, czyli postawieniem na transport publiczny i miasto przyjazne wszystkim uczestnikom ruchu, nie tylko kierowcom.

Przyjrzyjmy się zatem szczegółowym rozwiązaniom w nowych wersjach projektów – do pierwszych wersji mieliśmy dużo zastrzeżeń. Nie wszystkie złe rozwiązania usunięto, ale skala poprawek jest istotna. Trasa zacznie się na pętli Pieczewo. Dla olsztyńskich dwukierunkowych tramwajów będzie to oczywiście nie pętla, lecz krańcówka – z czterema torami i dwoma peronami. Będą to dwa perony wewnętrzne obsługujące po dwa tory – dwa tory środkowe znajdą się obok siebie. Cały węzeł przesiadkowy, bo oprócz tramwajów będą tu kończyły bieg autobusy, a zaplanowano też parkingi Parkuj i jedź dla samochodów (P+R) i rowerów (B+R), zajmie więcej miejsca niż dzisiejsza pętla autobusowa, bo wchłonie także znajdujący się obok niej skwer. Końcowe przystanki tramwaju, będące jednocześnie torami odstawczymi, umieszczone zostaną między jezdniami ulicy Wilczyńskiego, która w tym miejscu się rozwidli. Taki układ wraz ze zmianą lokalizacji budynku socjalnego dla motorniczych i kierowców (znajdzie się nie w osi torowiska, lecz po boku, w pobliżu miejsc odstawczych dla autobusów) pozwoli na ewentualne przedłużenie i ulicy, i torów w kierunku osiedli planowanych na tzw. nowym Pieczewie. Uproszczony w stosunku do pierwotnych pomysłów układ drogowy pozwalający na rozbudowę ulicy i parking P+R to rozwiązania przyszłościowe – dziś trudno wskazać, kto miałby korzystać z miejsc postojowych, by przesiadać się na tramwaj, wszak niemal całe Pieczewo znajdzie się w strefie pieszego dojścia do przystanków. Mieszkańcy osiedla tak krótkiego dystansu raczej nie będą pokonywać samochodem. Póki co parking P+R służyć będzie więc najprawdopodobniej jako dodatkowe miejsca postojowe dla mieszkańców. Przystanek autobusowy znajdzie się pod laskiem po północnej stronie ulicy, będzie nieco odsunięty od miejsca wsiadania do tramwajów, ale to nie stanowi na razie problemu, bo akurat nikt tu przesiadać się nie będzie, skoro taka możliwość będzie przystanek czy dwa wcześniej – pamiętajmy, że mówimy o odcinku ślepo kończącym się na granicy lasu.

Projekt autobusowo-tramwajowej pętli Pieczewo (grudzień 2016)

Projekt autobusowo-tramwajowej pętli Pieczewo (grudzień 2016)

Sporo miejsca na nowej pętli na Pieczewie będą miały nie tylko samochody, ale i autobusy. Powstaną tu miejsca odstawcze dla nawet 10 pojazdów, czyli znaczniej większej liczby niż obecnie. Zapewne nie będą one intensywnie wykorzystywane w ruchu liniowym, bo wraz z dotarciem na Pieczewo tramwaju znikną stąd linie 113, 202 i 204, a po dalszej rozbudowie także 130 i pozostanie tam jedna, niezbyt często kursująca linia 120. Być może jednak operatorzy będą planować w tym miejscu postoje autobusów pozostających w rezerwie – w ten sposób tak duża pętla będzie mogła być przydatna.

Od krańcówki na Pieczewie torowisko pobiegnie środkiem ulicy Wilczyńskiego na zachód. Będzie ono jednocześnie pasem dla autobusów, więc będzie miało nawierzchnię betonową. Inaczej jednak niż na trambuspasie istniejącym w alei Piłsudskiego tory nie będą bezpośrednio sąsiadowały z jezdnią, lecz zostaną od niej oddzielone pasem zieleni. Na Wilczyńskiego będzie na to miejsce dzięki planowaniu osiedla sięgającym lat 80. XX wieku. PRL-owska urbanistyka miała wiele wad, których na Jarotach i Pieczewie doświadczamy na co dzień – niektóre z nich jednak jak przeskalowane ulice pozwalają na działania cywilizujące bez problemu braku przestrzeni na nie. Ulicę noszącą w dawnych czasach imię Władysława Gomułki i znajdującą się przez jakiś czas częściowo poza granicami Olsztyna zaplanowano z szerokimi pasami zieleni, oddzielającymi jezdnię od chodników. Dziś najczęściej na tych terenach zielonych powstają miejsca parkingowe, ale wzdłuż pieczewskiego odcinka tramwaju pozwolą na przesunięcie jezdni (będą sąsiadowały bezpośrednio z chodnikami), nie znikając jednak całkowicie – trawniki przeniosą się właśnie między tory a jezdnie. Posadzenie tam odpowiedniej roślinności, czyli żywopłotów, pozwoli dodatkowo zmniejszyć – i tak niewysoki – poziom hałasu. Mamy nadzieję, że ogrodnik miejski już to planuje.

Solaris Urbino 18 IV #2018 na linii 130 na pętli Pieczewo (29 lutego 2016)

Solaris Urbino 18 IV #2018 na linii 130 na pętli Pieczewo (29 lutego 2016) – po wybudowaniu linii tramwajowej zniknie tu tradycyjna pętla „łezka” wyłożona trylinką, a pojawi się rozbudowany węzeł komunikacji miejskiej © OlsztyńskieTramwaje.pl

Na Wilczyńskiego wzdłuż tramwaju, czyli na razie do ulicy Krasickiego, wprowadzona zostanie strefa 30, czyli ograniczenie prędkości do 30 km/h. To z pewnością poprawi bezpieczeństwo na tej osiedlowej ulicy, która jest dziś zdecydowanie za szeroka, co powoduje, że kierowcy nagminnie przekraczają tam dozwolone 50 km/h, a przejście przez jezdnię jest nierzadko grą o życie (a obok znajduje się duża szkoła). Przybędzie tam przejść dla pieszych, głównie dzięki przystankowi na skrzyżowaniu z Gębika i Żurawskiego, gdzie perony przystankowe znajdą się po przeciwnych stronach krzyżówki (przed nią), a na każdy z nich poprowadzą po dwie zebry przez całą szerokość ulicy. Istniejące przejścia – m.in. na wysokości wspomnianej szkoły, przy skrzyżowaniu z Panasa – zostaną zachowane.

Na skrzyżowaniu Wilczyńskiego i Krasickiego powstanie rozjazd w kształcie litery T – na razie zabraknie torów w kierunku południowym w ulicy Krasickiego. Odcinek łączący to miejsce z istniejącą krańcówką Kanta wypadł nawet z listy rezerwowej, więc w przewidywalnej perspektywie nie nastąpi domknięcie „dużej pętli” („małą” zapewni planowane torowisko na całej długości ulicy Wilczyńskiego). Aby po raz kolejny nie zamykać skrzyżowania przy kładzeniu torów na Wilczyńskiego w kierunku zachodnim do Osiedla Generałów, zamiast łuku powstanie od razu rozjazd. To wiąże się z wybudowaniem peronu przystankowego (w tym miejscu powstaną one w każdym z kierunków za skrzyżowaniem) i ułożeniem fragmentu torowiska (będącego jednocześnie buspasem) na krótkim odcinku także na zachód od skrzyżowania. Oprócz wspomnianego przystanku powstanie ok. 100 metrów ślepego toru po stronie Jarot, które w razie potrzeby można będzie wykorzystywać do zmiany kierunku jazdy jako trójkąt torowy. Po takim też odcinku, na wysokości ulicy Burskiego skończy się trambuspas. Przy przystankach wokół skrzyżowania Krasickiego i Wilczyńskiego powstaną nowe przejścia dla pieszych – na początkach peronów lub nieco dalej.

Za przystankiem w kierunku centrum, na skrzyżowaniu z ulicami Sobocińskiego i Boenigka tramwaj zjedzie z pasa między jezdniami na zachodnią stronę ulicy Krasickiego, by dalej biec obok niej. Tu zacznie się też odcinek torowiska pokrytego trawą. Wspomniane skrzyżowanie zostanie przy tej okazji przebudowane. Dziś nie umożliwia ono przejazdu w poprzek Krasickiego – w zamian funkcjonują dwie, nieco oddalone od niego zawrotki. Po zmianach stanie tu sygnalizacja świetlna, a jazda będzie możliwa we wszystkich relacjach – także z Sobocińskiego w Boenigka i odwrotnie.

Torowisko trawiaste na Vörösvári út w Budapeszcie (12 lipca 2014)

Torowisko trawiaste na Vörösvári út w Budapeszcie (12 lipca 2014) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Po trawie tramwaj sobie niestety długo nie pojedzie, bo według projektu zaledwie około… 100 metrów, do przystanku Boenigka, znajdującego się w miejscu dzisiejszego przystanku autobusowego o tej samej nazwie. Trudno to nawet komentować, bo znów wygląda na to, że ów fragment powstaje jako alibi – proszę, mamy zielone torowisko – ale tak naprawdę znów decydują wyłącznie koszty późniejszej eksploatacji i opinia służb miejskich, które te koszty chcą redukować i oszczędzać sobie pracy. Gospodarskie podejście jest zasadniczo chwalebne, ale w tym przypadku zupełnie zignorowano koszty społeczne, estetyki nie wspominając. Powtarzaliśmy niejednokrotnie, że obsiewanie torów trawą to przede wszystkim rozwiązanie tłumiące hałas. Fakt, mamy najcichsze tramwaje w Polsce, ale skoro jest okazja w pobliżu bloków mieszkalnych jeszcze poziom hałasu obniżyć stosunkowo niewielkim kosztem i nieinwazyjną metodą, to grzech z tego nie skorzystać. Technologia poszła już do przodu i dostępne są elementy prefabrykowane ułatwiające budowę zielonych torowisk. Wiemy też, że niełatwo mówić o estetyce wobec argumentu kosztów, ale w końcu podejmujemy w mieście mnóstwo działań tylko po to, żeby żyć w przyjaźniejszej, ładniejszej przestrzeni, więc dlaczego w przypadku tramwajów nie zaplanować tego od początku? Rozumiemy, że trzeba iść na kompromisy – niech zielone torowiska będą tylko na Krasickiego od Jarot do początku estakady na Nagórkach i wzdłuż Wyszyńskiego, Synów Pułku i oczywiście estakadę wysypmy tłuczniem – ale obecna propozycja to nie kompromis, tylko kapitulacja.

Tuż za przystankiem Boenigka, obok osiedlowych parkingów stanie pierwsza z dwóch stacji prostownikowych, popularnie określanych mianem podstacji trakcyjnych. W tym też miejscu rozpocznie się jeden z bardzo istotnych odcinków trasy – zjazd w kierunku Nagórek. Według projektu nachylenia wyniosą tu maksymalnie 5% – to wartość graniczna, która pozwoli wykorzystać na tej trasie już posiadane przez olsztyńskie MPK Solarisy Tramino, bez konieczności zamawiania specjalnego taboru ze wzmocnionymi silnikami i hamulcami tylko na tę trasę. Najprawdopodobniej potrzebna będzie pewna niwelacja terenu, czyli po prostu lekkie zagłębienie torowiska w wykopie, by uniknąć zbyt stromego spadku i podjazdu. Trasa wypłaszczy się na chwilę przy skrzyżowaniu z ulicą Barcza, gdzie znajdzie się kolejny przystanek – w obu kierunkach po południowej stronie skrzyżowania, co jest zmianą w stosunku do pierwotnych pomysłów. Podjazd ulicą Krasickiego na masyw Nagórek także zaplanowano z 5-procentowym nachyleniem. Tramwaj kolejny raz zatrzyma się przy ulicy Wańkowicza – tam, gdzie stają dziś autobusy. Tu także przystanek w obu kierunkach znajdzie się po jednej, południowej stronie skrzyżowania.

Projekt estakady tramwajowej na Nagórkach

Projekt estakady tramwajowej na Nagórkach

Linia tramwajowa zagęści nieco sieć przystanków na Nagórkach – powstanie nowy przy skrzyżowaniu Krasickiego i Murzynowskiego (po południowej stronie). Zatrzymają się tu też autobusy, choć niestety – to w Olsztynie plaga – tylko jadące w jednym kierunku – Jarot. Niedaleko za tym miejscem tramwaj wjedzie na największy w całej sieci obiekt inżynieryjny, czyli estakadę. Ostatecznie zdecydowano się na nią, bo wykorzystując naturalne ukształtowanie terenu – nachylenie estakady nie przekroczy w żadnym miejscu 1% – pozwoli ona ominąć ruchliwe skrzyżowanie ulic Krasickiego i Synów Pułku. W stosunku do pierwotnych projektów i wizualizacji zmieniono przebieg estakady – nie będzie ona biegła dokładnie wzdłuż ulic, co oznaczałoby bardzo ciasny łuk i bardzo niską na nim prędkość, lecz przetnie ona obie wspomniane ulice w miejscu dogodniejszym. Estakada, nie licząc łuków wjazdowych, będzie prowadzić prosto, w układzie południkowym, przechodząc między innymi nad przystankiem autobusowym Synów Pułku w kierunku centrum. Jej długość wyniesie około 400 metrów, zakończy się na wysokości polnej drogi prowadzącej dziś do ogrodów działkowych, kończąc się naturalnie na wzniesieniu. Na samej estakadzie tramwaj będzie poruszał się z prędkością 35 km/h, na wjazdach wolno mu będzie osiągać 45 km/h. Prędkości na pierwszy rzut oka mogą nie sprawiać wrażenia oszałamiających, ale to złudne – przejazd z taką stałą szybkością daje na pewno krótszy czas przejazdu niż pędzenie nawet 70 km/h, by potem oczekiwać na pokonanie skrzyżowania i zwalniać na łuku. Pomysł z estakadą należy więc uznać za udany: sądząc po projektach nie będzie budowla bardzo mocno ingerująca w krajobraz, a raczej wykorzystująca pofałdowanie terenu, a na dodatek zadowoleni będą z niej i pasażerowie, i kierowcy samochodów.

Solaris Urbino 12 III #106 skręca z ulicy Wyszyńskiego w aleję Piłsudskiego (29 lutego 2016)

Solaris Urbino 12 III #106 na linii 113 skręca z ulicy Wyszyńskiego w aleję Piłsudskiego (29 lutego 2016) – po wybudowaniu tu linii tramwajowej wjedzie już na wspólny pas autobusowo-tramwajowy poprowadzony środkiem jezdni, po torowisku © OlsztyńskieTramwaje.pl

Dobre zmiany dotyczą też lokalizacji przystanków przy Wyszyńskiego. Przy skrzyżowaniu z Pstrowskiego przystanki tramwajowe w obu kierunkach znajdą się po północnej stronie, a nie – jak pierwotnie planowano – po dwóch przeciwnych stronach ulicy Pstrowskiego. Ten krok oznacza dla zdecydowanej większości pasażerów, którzy pochodzić będą najprawdopodobniej z bloków przy Pstrowskiego i Wyszyńskiego, brak konieczności przekraczania dużego, ruchliwego skrzyżowania i oczekiwania – wyjątkowo tu długiego – na zielone światło. Dodatkowo przystanek autobusowy w kierunku Nagórek i Osiedla Mazurskiego znajdzie się w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca, w którym zatrzymają się tramwaje, co ułatwi ewentualne przesiadki. Jak wspominaliśmy w jednym ze wcześniejszych wpisów, budowa linii tramwajowej wzdłuż Wyszyńskiego zaowocuje utworzeniem nowego przystanku przy skrzyżowaniu z Żołnierską i Augustowską. Przystanki tramwajowe powstaną tu po przeciwnych stronach skrzyżowania – przed nim, novum jest natomiast, że autobusy zatrzymają się tu jadąc w obu kierunkach, a nie – jak planowano wcześniej – w jednym (przystanku w kierunku centrum miało tu nie być). Poprawiono też lokalizację przystanku tramwajowego Piłsudskiego, który znajdzie się rzeczywiście przy samym skrzyżowaniu z aleją Piłsudskiego, a nie w pewnym oddaleniu, jak zatrzymują się dziś autobusy. Przesunięcie tego przystanku to realizacja postulatu zbliżenia tramwaju do fabryki Michelin i zachęcenia tym samym jej pracowników do korzystania z komunikacji miejskiej. Choć będzie to trudne bez działań samej fabryki opon, która przed swoim głównym budynkiem ma gigantyczne parkingi dla pracowników, to jednak właściwy krok ze strony miasta został wykonany. Przy wspomnianym przystanku stanie też stacja prostownikowa – druga i ostatnia na planowanej trasie.

Przy okazji budowy torowiska wzdłuż Wyszyńskiego zyskają też piesi, bo wyremontowane, a w zasadzie wybudowane na nowo, zostaną tu chodniki. Rowerzyści, którzy nie chcą być rozjeżdżani na drodze krajowej (do ukończenia budowy południowej obwodnicy Olsztyna ulicą Wyszyńskiego przebiega DK16), będą mogli zdecydować się na przejazd drogą dla nich przeznaczoną, ale ze względu na szczupłość miejsca powstanie ona tylko po jednej stronie: wschodniej, przeciwnej do tej, którą pobiegnie torowisko.

MAN A23 #1118 odjeżdża z przystanku Stadion Stomil

MAN A23 #1118 na linii 128 odjeżdża z przystanku Stadion Stomil (4 stycznia 2017) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Z Wyszyńskiego tramwaj skręci w aleję Piłsudskiego i przeniesie się jednocześnie na środek ulicy. Torowisko będzie tu także pasem dla autobusów. Samochody na odcinku od skrzyżowania z ulicami Leonharda i Wyszyńskiego do placu Inwalidów Wojennych będą miały dla siebie generalnie po jednym pasie, dodatkowe będą pojawiać się przy skrzyżowaniach i zawrotkach – tych ostatnich będą dwie pary: na wysokości wjazdu w równoległą do Wyszyńskiego drogę wewnętrzną, nieoficjalnie nazywaną ulicą Parkingową oraz tuż przed placem Inwalidów Wojennych, na wysokości bloku al. Piłsudskiego 69. Zwężenie do jednego pasa w każdym kierunku niewykorzystywanej dziś zbyt intensywnie jezdni będzie się wiązało z wprowadzeniem na tym odcinku „strefy 30”, czyli ograniczenia prędkości do 30 km/h. Nie do końca chyba jednak projektanci i urzędnicy pokładają wiarę w przestrzeganie przepisów przez olsztyńskich kierowców, bo na wszelki wypadek postanowili zabezpieczyć rowerzystów, prowadząc drogi dla nich po obu stronach ulicy poza jezdnią.

Pierwszy przystanek w alei Piłsudskiego – dziś noszący nazwę Stadion Stomil – znajdzie się w obecnej lokalizacji na wysokości IV LO i pływalni Aquasfera. Będzie to wspólny przystanek autobusowo-tramwajowy, co spowoduje, że będzie długi – w sumie 70-metrowy. Na szczęście tym razem zaplanowano już przejścia na obu końcach peronów, dzięki czemu wygodniej będzie się na nie dostać. Przed skrzyżowaniem z Dworcową zaplanowano zjazd z trambuspasa dla autobusów, które będą skręcały w tę ulicę. Oznacza to, że ostatni odcinek przed skrzyżowaniem będą one pokonywały razem z samochodami, a nie wydzielonym pasem. Szkoda, że nie zdecydowano się na rozwiązanie podobne jak na skrzyżowaniu Wilczyńskiego i Krasickiego, gdzie ślepy tor oczekujący na rozbudowę będzie jednocześnie pasem dla autobusów, kończącym się po mniej więcej 100 metrach, ale już za przystankiem i przede wszystkim autobusy będą mogły pokonać skrzyżowanie po wydzielonym dla siebie pasie. Na placu Inwalidów Wojennych zaplanowano co prawda rozjazd, ale fragment torowiska na pasie zieleni między jezdniami ulicy Dworcowej ma być bardzo krótki i kończyć się tuż za przejściem dla pieszych. Poza brakiem odcinka trambuspasa i tym samym szybszego pokonywania skrzyżowania przez autobusy skręcające w Dworcową takie rozwiązanie ma jeszcze jeden feler: zbyt krótki odcinek toru uniemożliwi bowiem tzw. trójkątowanie, czyli zmianę kierunku jazdy przez wjazd na boczny tor i wycofanie na poprzednią trasę, ale już w kierunku przeciwnym. Takie rozwiązanie stosuje się w niektórych miastach liniowo na przystankach końcowych – tak zawracały np. tramwaje linii 1 w Grudziądzu przy dworcu kolejowym, tak kończą trasę w węgierskim Segedynie linie 3F (krańcówka Fonógyári út) i 4 (Kecskés).

Rondo na placu Inwalidów Wojennych

Rondo na placu Inwalidów Wojennych (4 stycznia 2017) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Największa zmiana zajść ma jednak na placu Inwalidów Wojennych – tu zniknąć ma rondo na skrzyżowaniu alei Piłsudskiego i ulicy Dworcowej. Pomysł ten pojawił się już poprzednio, ale mieliśmy nadzieję, że planiści i urzędnicy z niego zrezygnują. Niestety, duch po raz drugi (oby tym razem skutecznie!) emerytowanego wicedyrektora miejskiego Zarządu Dróg, Zieleni i Transportu unosi się wciąż nad projektem rozbudowy sieci tramwajowej. Próbujący przedstawiać się w ostatnich tygodniach swojej pracy jako obrońca kierowców jest ich – oraz wszystkich innych uczestników ruchu – największym wrogiem. Człowiek uwieczniony w kryminale Zygmunta Miłoszewskiego „Gniew” jako inżynier Smaczek sadził w Olsztynie sygnalizatory jak drzewka – taki też jest pomysł na przebudowę placu Inwalidów Wojennych. Zamiast ronda – konstrukcyjnie niezbyt udanego, bo pozwala pokonać je praktycznie bez ograniczania prędkości – miałoby tu powstać tradycyjne skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną. By nie rozwijać tu zbytnio wątku pobocznego, przypomnimy tylko o tym, co stało się na Zatorzu i Podleśnej po zlikwidowaniu ronda na placu Powstańców Warszawy i zastąpienia go zwykłym skrzyżowaniem ze światłami. Dziś pokonuje się to miejsce wielokrotnie dłużej.

Na odcinku między Dworcową a Obiegową zachowano po dwa pasy ruchu dla samochodów, by jakoś skanalizować ruch z tej drugiej ulicy. Wpuszczenie jej do centrum w takich rozmiarach (2×2) nie było chyba najlepiej przemyślaną decyzją, trzeba teraz radzić sobie z jej skutkami. Obiegowa planowana od lat 60. ubiegłego wieku miała być małą obwodnicą śródmieścia i biec dalej po estakadzie przez park Kusocińskiego (kiedyś Czynu Partyjnego), aż do ulicy Kętrzyńskiego. Z tych planów chyba na szczęście już zrezygnowano, ale mała obwodnica śródmieścia utworzyła się sama – z Obiegowej przez fragment alei Piłsudskiego i dalej Dworcową. Na szczęście okazało się to do pogodzenia z torowiskiem, które na dodatek będzie pasem dla autobusów. Wszystkiego jednak zmieścić się nie da, więc na odcinku od Dworcowej do Obiegowej oszczędności miejsca dotkną rowerzystów – droga dla nich poprowadzona zostanie tylko po jednej stronie ulicy, przy hali Urania. Za to na dalszym odcinku, gdzie ponownie będzie po jednym pasie dla samochodów, zmieści się także pas dla rowerów, który połączy się z już istniejącym. W ten sposób pas rowerowy ciągnąć się będzie od Obiegowej aż do Dąbrowszczaków. Projektanci i urzędnicy wsłuchali się w głosy mieszkańców, którzy narzekali, że tam, gdzie torowisko przebiega środkiem jezdni, niedozwolone jest skręcanie w lewo i zawracanie. Stąd w alei Piłsudskiego aż pięć miejsc do zawracania – oprócz dwóch już wspomnianych kolejne pojawią się w pobliżu placu Inwalidów Wojennych (po stronie zachodniej), przy hali Urania oraz na wysokości ulicy Kościńskiego.

Solaris Urbino 12 III #108 na linii 128 przed skrzyżowaniem alei Piłsudskiego z Kościuszki

Solaris Urbino 12 III #108 na linii 128 przed skrzyżowaniem alei Piłsudskiego z Kościuszki (21 maja 2016) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Przystanki tramwajowe w alei Piłsudskiego znajdą się tam, gdzie dziś autobusowe. O tym przy stadionie Stomilu już pisaliśmy, kolejne zostaną zbudowane w pobliżu hali Urania i przed planetarium. Oba będą długie, 70-metrowe, na obu zatrzymywać się będą tramwaje i autobusy, na oba dostaniemy się przejściami dla pieszych na obu końcach peronów.

Na skrzyżowaniu alei Piłsudskiego z ulicą Kościuszki powstanie pełny rozjazd umożliwiający jazdę tramwajem we wszystkich relacjach. Ponieważ będzie to najbardziej obciążony węzeł tramwajowy w mieście, zdecydowano się na nowe w Olsztynie rozwiązanie – osobny tor do skrętu. Według zaleceń naukowców z Politechniki Warszawskiej zawartych w opracowaniu „Podstawy projektowania linii i węzłów tramwajowych” po takie rozwiązanie należy sięgać, jeśli przez skrzyżowanie przejeżdża 45 tramwajów na godzinę. W Olsztynie nie ma na to oczywiście szans, ale i tak zapadła decyzja, żeby tramwaje skręcające od strony planetarium do dworca dostały swój osobny tor. Zacznie się on zaraz za skrzyżowaniem z ulicą Głowackiego. Dzięki temu zniknie ryzyko ewentualnego blokowania jednego wozu przez drugi – tramwaj jadący do Wysokiej Bramy (ewentualnie skręcający w kierunku placu Wakara, choć takiej linii nie będzie) będzie mógł czekać obok pociągu skręcającego w kierunku Dworca Głównego. Dzięki takiemu rozwiązaniu najpierw ruszy ten tramwaj, który wcześniej dostanie sygnał wolnego przejazdu, a nie ten, który stoi pierwszy w kolejce.

Osobne tory dla różnych kierunków na ulicy Targowej w Warszawie, przy Dworcu Wileńskim

Osobne tory dla różnych kierunków na ulicy Targowej w Warszawie, przy Dworcu Wileńskim © OlsztyńskieTramwaje.pl

Projekty przynoszą też parę innych interesujących informacji. Niektóre to ciekawostki jak choćby zaplanowanie przy budowie linii tramwajowej specjalnych miejsc dla… radiowozów. Zatoki i miejsca postojowe dla pojazdów policji mają powstać m.in. przy ulicy Krasickiego (aż w trzech miejscach) i alei Piłsudskiego. Inne są już bardziej istotne – dowiadujemy się na przykład, z jaką prędkością będzie poruszał się tramwaj po nowej trasie. Od krańcówki na Pieczewie tramwaj pojedzie ulicą Wilczyńskiego 40 km/h, po skręcie w Krasickiego i zjeździe na pobocze nieco zwolni, do 35 km/h. Szybka jazda czeka nas przy zjeździe z Jarot do dolnej części Nagórek, przy skrzyżowaniu z Barcza – 60 km/h, podjazd na Nagórki będzie jeszcze szybszy – tam tramwaj popędzi aż 70 km/h, od skrzyżowania z Wańkowicza do Murzynowskiego prędkość tramwaju wyniesie 50 km/h. Na estakadę tramwaj wjedzie z prędkością 45 km/h, samym wiaduktem nad ulicami Krasickiego i Synów Pułku pojedziemy 35 km/h, przy zjeździe z estakady znów przyśpieszenie do 45 km/h. Dalej ulicą Synów Pułku tramwaj pogna 60 km/h, Wyszyńskiego na początku pojedziemy 45 km/h, przy Żołnierskiej – 40 km/h, a od Żołnierskiej do al. Piłsudskiego znów bardzo szybko – 70 km/h. Skręt w al. Piłsudskiego nastąpi z szybkością 15 km/h, a dalej aż do Kościuszki ze zmienną prędkością od 35 do nawet 70 km/h.

Zmianą w stosunku do istniejącej części sieci jest zastosowanie rozjazdów (zwrotnic) głębokorowkowych, a nie wypłyconych, jak do tej pory. Niestety, nie przyniesie to ze sobą podniesienia prędkości, z jaką tramwaje będą pokonywać rozjazdy – nadal będzie to tylko 15 km/h, choć technologia poszła na tyle do przodu, że dziś istnieją zwrotnice umożliwiające przejazd przez nie na wprost z prędkością nawet 50 km/h. Jeszcze gorszą informacją jest brak w zaprezentowanych wersjach projektów weksli, czyli przejazdów pomiędzy sąsiadującymi torami, umożliwiających zarówno zmianę kierunku jazdy poza przystankiem końcowym – choćby przy konieczności skrócenia którejś z linii z jakiegoś powodu, jak i pozwalających na skierowanie tramwaju na tor w przeciwnym kierunku, na przykład w przypadku konieczności wprowadzenia na jakimś odcinku ruchu wahadłowego. Ratusz uspokaja, że to jeszcze nieostateczne wersje projektów i w opracowaniach już na potrzeby budowy (mają powstać wiosną tego roku) weksle mogą się pojawić. Niepokoi słowo „mogą” – oznacza to, że w najbliższych kilkunastu tygodniach należy lobbować i wywierać nacisk na magistrat, by weksle się jednak w Olsztynie pojawiły. O tym, że są potrzebne, kilka razy zdążyliśmy się już przekonać – ostatni raz wieczorem w czwartek 5 stycznia 2017, kiedy to przy alei Sikorskiego, w pobliżu skrzyżowania z ulicą Zaruskiego, pękła szyna na torze w kierunku Jarot. Miejsce – można by zażartować – symboliczne, bo to dokładnie tam, niemal rok temu, 1 stycznia 2016, pękła pierwsza szyna, tyle że wówczas zdarzyło się to na torze prowadzącym do centrum. Srogie mrozy, które właśnie zawitały do Olsztyna, już rok temu spowodowały, że szyny pękały jak parówki (co ciekawe: z jednym wyjątkiem wyłącznie na odcinku zbudowanym przez firmę Skanska). W takiej sytuacji, kiedy naprawa trwa kilka godzin, weksle byłyby fantastycznym rozwiązaniem dla utrzymania ruchu tramwajowego, który w trudnych zimowych warunkach pogodowych okazuje się być najbardziej przewidywalną i najlepszą opcją podróży po Olsztynie.





Projekt na Gwiazdkę?

30 11 2016

Okres, kiedy projektanci drugiego etapu budowy olsztyńskiej sieci tramwajowej, czyli gdańskie Biuro Projektów Budownictwa Komunalnego, wprowadza poprawki do pierwotnych projektów, liczymy już w miesiącach. Wydłuża się czas oczekiwania na docelowe projekty – mieliśmy je zobaczyć do końca września, później mówiło się o końcu października, teraz słyszymy, że poznamy je na Boże Narodzenie.

Solaris Tramino Olsztyn S111O #3007 przy ulicy Witosa (4 marca 2016)

Solaris Tramino Olsztyn S111O #3007 przy ulicy Witosa (4 marca 2016) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Opinie co do przyczyn takiego przedłużania się tego procesu są podzielone: znamy wersję mówiącą o tym, że miasto – mając jeszcze pewną rezerwę czasową – cyzeluje projekty, domagając się co i rusz „doprojektowania” tego czy innego rozwiązania, ale dotarły też do nas opinie, że propozycje przychodzące z Gdańska nie zachwycają i wymagają licznych poprawek. Jaka by nie była przyczyna, prace jeszcze trwają i zakończą się dopiero za parę tygodni. Nam udało się zdobyć trochę informacji o kształcie przyszłych tras.

Niestety w największym stopniu determinują go pieniądze. Jak już pisaliśmy na projekt tramwajowy trafić ma zaledwie połowa dofinansowania, jakie Olsztyn chce uzyskać z Unii Europejskiej – za resztę przebudowane mają być ulice Pieniężnego i Partyzantów oraz rozwinięta sieć dróg rowerowych. Drugi etap projektu tramwajowego ma kosztować ok. 200-210 mln zł, miasto ma nadzieję, że ponownie uda się uzyskać 85-procentowe dofinansowanie inwestycji. Najgorsze jest to, że taka kwota wystarczy jedynie na część planowanej rozbudowy, a konkretnie na budowę linii z Pieczewa ulicami Wilczyńskiego, Krasickiego, Synów Pułku, Wyszyńskiego i aleją Piłsudskiego do skrzyżowania z Kościuszki. Kolejne elementy całego projektu trafiają na listę rezerwową i choć jest szansa, że część z nich zrealizowana zostanie – a w przypadku niektórych jest to wręcz niezbędne – to jednak raczej nie możemy liczyć, że będą to elementy wszystkie. Miasto uszeregowało następne zadania według ich ważności i w miarę pojawiania się możliwości w takiej kolejności będzie rozszerzać o nie projekt.

Pierwszym rezerwowym jest rozbudowa zajezdni tramwajowej. Jej obecna pojemność – 18 wozów – zostanie wyczerpana już po pierwszym dokupieniu składów, a przetarg na pierwsze cztery nowe tramwaje powinien zostać ogłoszony całkiem niedługo. Zakup 16., 17., 18. i 19. pociągu dla Olsztyna będzie finansowany z tzw. projektów ekomobilności, a umowę w sprawie dotacji na nie miasto ma podpisać w połowie grudnia. Za kilka lat flota olsztyńskiego MPK ma liczyć 33 pojazdy – oprócz wspomnianych „ekomobilnych” cztery mają zostać zakupione w ramach tzw. zintegrowanych inwestycji terytorialnych, czyli po prostu funduszy na projekty aglomeracyjne, a dziesięć z pieniędzy na drugi etap projektu tramwajowego. Budowa nowej hali postojowej jest więc konieczna, bo dziś nikt już na szczęście nie rozważa – a przypominamy, że parę lat temu brano to całkowicie poważnie pod uwagę – żeby nowoczesne, naszpikowane elektroniką tramwaje nocowały na świeżym powietrzu. Jak jego świeżość wyraża się na Warmii zimowymi nocami w ujemnych stopniach Celsjusza przypominać chyba nikomu nie trzeba. Do tej pory zazwyczaj w budżetach programów operacyjnych, w tym najbardziej interesującego nas Rozwój Polski Wschodniej, zostawały jakieś oszczędności, więc nie jest nadmiernym optymizmem liczenie na to, że jednak o rozbudowę zajezdni olsztyński projekt uda się rozszerzyć. Prawda jest taka, że udać się musi – specjalnie wyjścia nie mamy.

Solaris Tramino Olsztyn S111O #3011 na końcu odcinka dwutorowego w alei Piłsudskiego (4 marca 2016)

Solaris Tramino Olsztyn S111O #3011 na końcu odcinka dwutorowego w alei Piłsudskiego (4 marca 2016) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Kolejne miejsce na liście rozwiązań drugiego etapu czekających na większe fundusze jest rozbudowa krańcówki przy Wysokiej Bramie. Wiadomo, że po uruchomieniu trasy z Pieczewa pojadą nią dwie linie – jedna na Dworzec Główny, druga właśnie na Stare Miasto. Nawet jeśli ta kursująca pod Wysoką Bramę nie będzie miała tak wysokiej częstotliwości jak obecnie „jedynka”, czyli co kwadrans poza szczytem i co 7,5 minuty w szczycie, to i tak przy obecnym jednotorowym przystanku końcowym będzie to powodowało zatory. Już dziś, przy tylko jednej linii w godzinach szczytu zdarza się, że tramwaj jadący aleją Piłsudskiego musi czekać na wjazd w ulicę 11 Listopada, bo na tamtejszym torowisku wciąż znajduje się inny wóz. Przy dwukrotnym lub nawet nieco skromniejszym zwiększeniu liczby kursujących tędy tramwajów zatory staną się powszechne, a to z kolei oznaczałoby zrujnowanie rozkładów jazdy. By temu zapobiec należałoby bezwzględnie krańcówkę Wysoka Brama rozbudować i położyć drugi tor w ulicy 11 Listopada. To drugie – jak już pisaliśmy – nie powinno spowodować znaczących utrudnień, bo po skierowaniu ruchu w kierunku placu Roosevelta dwukierunkowo na całej długości ulicy Pieniężnego na 11 Listopada pozostał niewielki ruch lokalny, który mógłby odbywać się za tramwajem, po torowisku. Sam końcowy przystanek powinien – zgodnie z wcześniejszymi planami – znaleźć się na placu Jedności Słowiańskiej, w miejscu dzisiejszego przystanku autobusowego. Umożliwiłoby nie tylko jednoczesny postój dwóch tramwajów, ale i jeszcze wygodniejszą przesiadkę – literalnie drzwi w drzwi – do i z autobusów. Zniknąłby problem z wąskim peronem – dziś na 11 Listopada na jego część prowadzą schody, co utrudnia wchodzenie niepełnosprawnym, rodzicom z wózkami czy osobom starszym. Byłaby to jednocześnie okazja do zaprojektowania w tym miejscu oryginalnej wiaty przystankowej nawiązującej stylistycznie do architektury Starego Miasta. Mógłby też tam stanąć jako nawiązanie do historii słupek przystankowy będący kopią takiego, jaki można było zobaczyć w niektórych miejscach Olsztyna w latach 50. i 60. – prostopadłościennej konstrukcji z charakterystyczną literą T na kwadracie umieszczonym z każdej strony oraz kulą na szczycie. Zadowolony powinien być nawet konserwator zabytków.

Przystanek tramwajowy na moście św. Jana

Przystanek tramwajowy na moście św. Jana. Zdjęcie z książki Tomasza Śrutkowskiego „100 lat komunikacji miejskiej w Olsztynie 1907-2007”

Następnym w kolejności odcinkiem do realizacji byłoby torowisko w ulicy Wilczyńskiego od skrzyżowania z Krasickiego aż do Osiedla Generałów. To odcinek szczególnie istotny dla Jarot, bo połączenie obu głównych tras tramwajowych nie tylko domykałoby pętlę i dawało więcej możliwości układania linii, ale i poprawiłoby zdecydowanie komunikację w samej dzielnicy. Na dodatek z ułożeniem torowiska w ulicy wiązałaby się jej przebudowa, a ta planowana jest z myślą o mieszkańcach – wspólne przystanki autobusowo-tramwajowe ułatwiające przesiadki, pasy rowerowe, uspokojenie ruchu. Ten odcinek jest projektowany i już wiadomo, że na skrzyżowaniach istniejących, budowanych i planowanych tras, czyli u zbiegu Wilczyńskiego z Krasickiego oraz Wilczyńskiego z Płoskiego i aleją Sikorskiego powstaną pełne rozjazdy umożliwiające w przyszłości jazdę we wszystkich kierunkach i relacjach. Na Osiedlu Generałów przystanek końcowy znalazłby się w miejscu dzisiejszej pętli autobusowej, przy rondzie u zbiegu Wilczyńskiego, Popiełuszki i Hallera, ale system tramwaju dwukierunkowego daje ten luksus, że w miarę rozbudowy osiedli można będzie linię w łatwy sposób przedłużyć, choćby nawet o jeden przystanek.

W piłce nożnej czwarty rezerwowy nie ma szansy wejść na boisko – niestety, z rozbudową tramwaju może być bardzo podobnie. Przedłużenia linii tramwajowej wzdłuż alei Warszawskiej i ulicy Dybowskiego na razie się nawet nie projektuje, bo szanse na jego sfinansowanie wyglądają na dzień dzisiejszy na nikłe. Zbyt wczesne rozpoczęcie procedur mogłoby skutkować potem wygasaniem decyzji i koniecznością powtarzania całego procesu. To rozsądne, ale mimo wszystko szkoda, że póki co miasto nie decyduje się na rozpoczęcie przygotowań. Ujawnione dopiero co dane dotyczące napełnienia linii kursujących do Kortowa pokazują, jak duży potencjał i potrzeby kryją się w miasteczku akademickim Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. W kwietniu 2016 roku linie kursujące do lub obok kampusu UWM (3, 103, 109, 130, 136, 302, 303, 305, 309) przewoziły średnio dziennie ponad 30 tys. osób (dokładnie 30 505) – to ponad 23% wszystkich pasażerów olsztyńskiej komunikacji. Nawet kadłubowa tramwajowa „trójka” kursująca co pół godziny w dzień roboczy przyciąga ponad 2 tys. chętnych. Przedłużenie – co ważne, już w formie dwutorowej – linii tramwajowej w głąb terenów uniwersyteckich pozwoliłoby zastąpić część autobusów szybszym i sprawniejszym transportem szynowym, a uwolnione wozy przekazać do obsługi innych osiedli.

Na końcu listy do realizacji, czyli praktycznie bez szans na nią, znalazły się pomysły poprowadzenia tramwaju Dworcową od placu Inwalidów Wojennych do placu Ofiar Katynia i dalej do Dworca Głównego (czy prosto Dworcową, czy przez Kętrzyńskiego – nie wiadomo) oraz domknięcia pętli na południowych Jarotach przez przedłużenie torowiska od obecnej krańcówki Kanta ulicami Witosa i Krasickiego do skrzyżowania z Wilczyńskiego. Niewykluczone, że te propozycje w perspektywie najbliższych lat wyprzedzi na przykład rozbudzająca ostatnio gorące emocje budowa tramwaju na Zatorze i Podleśną, co zresztą byłoby bardzo racjonalną decyzją.

Ulica Dworcowa przy parku Kusocińskiego

Ulica Dworcowa przy parku Kusocińskiego – tu tramwaj nie pojawi się jeszcze długo, choć pas zieleni jakby pod torowisko stworzony © OlsztyńskieTramwaje.pl

Wróćmy jednak do tego, co powstanie jako pierwsze, czyli trasy z Pieczewa do Śródmieścia. Krańcówka tramwajowa na Pieczewie nie wchłonie obecnej pętli autobusowej, lecz powstanie obok niej. Końcowy przystanek tramwajów będzie przypominał ten, który dziś znajduje się u zbiegu ulic Witosa i Kanta – tu także powstaną cztery tory odstawcze z trzema peronami oraz budynek socjalny dla motorniczych. Dalej tory pobiegną środkiem ulicy, a pierwszy przystanek znajdzie się w miejscu dzisiejszego autobusowego – przy skrzyżowaniu z Gębika i Żurawskiego. Kolejny raz tramwaj zatrzyma się już na ulicy Krasickiego, tuż za skrętem z Wilczyńskiego. Na tym skrzyżowaniu – jak wspominaliśmy – podczas budowy zostanie zamontowany pełny rozjazd, by przy późniejszej rozbudowie sieci w ulicy Wilczyńskiego czy ewentualnie Krasickiego nie było potrzeby ponownego zamykania i przebudowy krzyżówki. Za przystankiem tramwaj – jak planowano – zjedzie z pasa zieleni między jezdniami na stronę zachodnią, gdzie rozpocznie się odcinek torowiska pokrytego trawą. Ostatni przystanek na Jarotach znajdzie się w lokalizacji dzisiejszego przystanku autobusowego Boenigka. W pobliżu – oddalona od bloków mieszkalnych – stanie pierwsza podstacja trakcyjna (a precyzyjnie: stacja prostownikowa) przy trasie z Pieczewa. W tej okolicy zacznie się też najprawdopodobniej zagłębianie torowiska, które na pewnym odcinku może pobiec w niewielkim wykopie. To posłużyć ma zniwelowaniu różnicy poziomów tak, by torowisko nie osiągnęło zbyt dużego nachylenia i nie wymagało przez to specjalnego taboru. Dzięki takim zabiegom nie będą potrzebne tramwaje o mocniejszych silnikach i hamulcach, a każdy z pojazdów szynowych MPK będzie mógł poruszać się każdym odcinkiem torowiska w mieście.

Następny przystanek tramwaju znajdzie się przy skrzyżowaniu z ulicą Barcza, gdzie wkrótce ma stanąć nowy blok mieszkalny. Mamy nadzieję, że zostanie on zbudowany w odpowiedniej odległości od torowiska i nie powtórzy się kuriozalna sytuacja ze skrzyżowania ulic Witosa i Płoskiego, gdzie koniecznie okazało się wyginanie torowiska i przesuwanie przystanku oraz zamiana go w wyspowy, bo deweloper zbudował swój blok tak blisko torów (nie chwaląc się tym zbytnio klientom przed sprzedażą mieszkań). Zła wiadomość jest taka, że według dzisiejszych planów w tym miejscu ma skończyć się zielone torowisko, a dalej tramwaj jechać ma już torach typowo kolejowych, na tzw. podsypce. Taki pomysł to efekt lobbingu służb miejskich, które chcą jak najbardziej obniżyć koszty utrzymania torowiska. Rzeczywiście, doświadczenie blisko roku z tramwajami w Olsztynie pokazuje, że torowisko położone na tłuczniu jest w praktyce bezobsługowe, podczas gdy króciutki odcinek trawy między torami na Witosa już kilkakrotnie stawał się bohaterem doniesień medialnych – czy to z powodu słabego rośnięcia trawy, czy wydeptywania na torowisku ścieżek, czy sprzątania trawiastego torowiska (głównie z niedopałków pozostawionych przez oczekujących na tramwaj, którzy nie są w stanie trafić z gaszonymi papierosami do kosza). Olsztyński klimat rzeczywiście jest dość surowy, ale opinia, że torowisko trawiaste jest przez trzy miesiące zielone, a przez dziewięć brązowe wydaje nam się jednak bardziej anegdotyczna niż rzeczywista. Oczywiście trudniej i drożej utrzymywać torowisko trawiaste, ale trzeba pamiętać, że w zamian dostajemy wytłumienie hałasu generowanego przez tramwaje o parę decybeli i to bez stawiania ścian ekranów akustycznych. Na miejscu mieszkańców Nagórek, zwłaszcza tych mieszkających w pobliżu planowanej linii, tuż po oficjalnym zaprezentowaniu projektów rozpocząłbym akcję lobbowania na rzecz zielonego torowiska wzdłuż Krasickiego.

Wizualizacja torowiska tramwajowego na skrzyżowaniu ulic Krasickiego i Synów Pułku (wariant 3)

Wizualizacja torowiska tramwajowego na skrzyżowaniu ulic Krasickiego i Synów Pułku w wariancie z estakadą – to wersja z wiosny 2016, dziś już wiadomo, że tory na obu tych ulicach pobiegną obok jezdni, więc to miejsce wyglądać będzie nieco inaczej.

Następna zmiana – choć już wcześniej zapowiadana – czeka na drugim końcu Nagórek. Po zatrzymaniu się najpierw przy Wańkowicza, a potem na nowym przystanku przy Murzynowskiego tramwaj wespnie się na estakadę, którą pokona skrzyżowanie ulic Krasickiego i Synów Pułku. Pomysł dobry, na którym wszyscy korzystają – kierowcy, bo nie pojawi się kolejna faza sygnalizacji świetlnej, a pamiętajmy, że tramwajowi należy się priorytet, ale także pasażerowie, którzy pojadą szybciej. Ze względów oszczędnościowych zrezygnowano z pomysłu przystanku na estakadzie, w miejscu dzisiejszego o nazwie Synów Pułku. Nie będzie to jednak aż tak dolegliwe, bo przystanek przy Murzynowskiego nie znajdzie się znów aż tak daleko. Dalej tramwaj pojedzie ulicami Synów Pułku i Wyszyńskiego – obok jezdni. Przystanki przy Pstrowskiego i Żołnierskiej (nowy) w porównaniu do pierwotnej wersji projektów nie zmieniły lokalizacji, z kolei dla lepszego obsłużenia przy pomocy tramwajów fabryki Michelin kolejny zostanie przysunięty jak najbliżej skrzyżowania z aleją Piłsudskiego i ulicą Leonharda. Mniej więcej tam, gdzie dziś znajduje się przystanek autobusowy, na wysokości stacji benzynowej wybudowana zostanie druga podstacja trakcyjna. Aleją Piłsudskiego tramwaj pojedzie środkiem z przystankami przy pływalni Aquasfera, w pobliżu hali Urania oraz przy planetarium. Z myślą o ruchu samochodowym w stosunku do pierwotnych planów wygospodarowano tu miejsce na dodatkowe prawoskręty (m.in. w ulicę Głowackiego), a na odcinku od Obiegowej do Dworcowej zachowano po dwa pasy ruchu w każdym kierunku, by ciąg ulic Obiegowa – al. Piłsudskiego – Dworcowa pozwalający ominąć śródmieście w relacji północ-południe nie zwężał się na odcinku, gdzie biegnie jednocześnie z torowiskiem. Nie wiemy, czy ostatecznie zdecydowano się na pozostawienie ronda na placu Inwalidów Wojennych. Budowany odcinek torowiska zakończy się na skrzyżowaniu z ulicą Kościuszki, gdzie powstanie rozjazd umożliwiający jazdę we wszystkich relacjach.





Torami za tory

21 10 2016

Choć tramwaje na Zatorze miałyby zacząć powstawać dopiero po 2020 roku, to ich koncepcja jest elementem trwającego właśnie etapu rozbudowy sieci. Może to i dobrze, bo przedstawione propozycje nadają się głównie do gruntownej zmiany.

Solaris Urbino 12 III #933 na linii 2 na przystanku Limanowskiego (14 września 2015)

Niech ktoś powie, że na tej autostradzie nie ma miejsca na tramwaj… Na zdjęciu: Solaris Urbino 12 III #933 na linii 2 na przystanku Limanowskiego (14 września 2015) © Olsztyńskie Tramwaje.pl

Trzy warianty tramwaju na Zatorze przygotowało gdańskie Biuro Projektów Budownictwa Komunalnego – tak przez nas krytykowane za pomysły na tramwaj z Jarot i Pieczewa do Dworca Głównego. Wydawałoby się więc, że pomysły planistów z BPBK nie powinny nas zaskoczyć, bo nie mieliśmy zbyt dużych nadziei. A jednak się udało – niestety, in minus. 11 października 2016 miasto ogłosiło początek konsultacji społecznych w sprawie tramwaju na Zatorze i przy tej okazji ujawniono propozycje poprowadzenia torowisk na Zatorzu i sąsiednich osiedlach. Napisaliśmy o trzech wariantach, ale tak naprawdę są tylko dwa – trzeci to propozycja budowy buspasów w ulicy Limanowskiego i alei Sybiraków. Budowy to dużo powiedziane – na Limanowskiego oznaczałoby to w zasadzie wymalowanie napisu „BUS” na prawym pasie, wyremontowana i poszerzona zostałaby tylko aleja Sybiraków. I tak naprawdę o to w tym całym teatrze chodzi. Magistrat od lat szuka pieniędzy na przebudowę tej ulicy, której stan rzeczywiście jest fatalny. Fatalne jest jednak także to, że próbuje się to zrobić pod płaszczykiem inwestowania w transport publiczny. Jak powszechnie wiadomo, okres gwarancyjny inwestycji dofinansowanych z pieniędzy unijnych trwa pięć lat. Przez ten czas nawet najdrobniejsze zmiany należy konsultować i zatwierdzać z instytucjami europejskimi. Później jednak wszystko jest niestety możliwe, więc jesteśmy sobie w stanie wyobrazić taką sytuację, że przez pięć lat mamy pasy dla autobusów, a po okresie gwarancyjnym ktoś nagle uznaje, że potrzebne już nie są i nagle dostajemy dwupasmówkę wprowadzającą ruch do miasta. Należy pamiętać, że nie wiemy, kto będzie rządził po owych pięciu latach od zakończenia inwestycji – lobby opętanych pragnieniem wepchnięcia jak największej liczby samochodów do centrum Olsztyna wciąż jest silne i kto wie, czy nie byłby to jego przedstawiciel.

W tym tkwi też przewaga tramwajów, że wymagają one trwałej infrastruktury, którą znacznie trudniej i dużo drożej zlikwidować jednym podpisem, więc dla mieszkańców są one rozwiązaniem dużo pewniejszym. Nie tylko z powodu czasów przejazdów, które zazwyczaj działają na korzyść tramwaju, ale także dzięki stałości i przewidywalności. Linia autobusowa dziś jest, a jutro może jej nie być, bo zmiana jej trasy czy likwidacja nie wymaga specjalnego zachodu, z tramwajem nie jest już tak łatwo. Bardzo często pasażerowie – czy to mieszkańcy, czy turyści – właśnie z tego powodu mając do wyboru autobus i tramwaj wybiorą ten drugi, bo prawdopodobieństwo, że jeździł tak jak ostatnio albo jak jest narysowane na mapie, jest dużo wyższe.

Volvo B7L V7000 #917 na linii 5 i Solaris Tramino Olsztyn S111O #3007 mijają się na skrzyżowaniu alei Piłsudskiego i ulicy Kościuszki (23 grudnia 2015)

Autobus czy tramwaj? Większość pasażerów, jeśli ma wybór, zdecyduje się na tę drugą opcję. Na zdjęciu: Volvo B7L V7000 #917 na linii 5 i Solaris Tramino Olsztyn S111O #3007 mijają się na skrzyżowaniu alei Piłsudskiego i ulicy Kościuszki (23 grudnia 2015) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Choć plany, by buspasy prowadziły praktycznie przez cały Olsztyn, są szlachetne – przedłużeniem buspasa na Zatorzu miałby być kolejny na Partyzantów, co dojazd do Śródmieścia rzeczywiście by przyśpieszyło – to jednak pozostajemy sceptyczni wobec szumnych zapowiedzi, wszak papier jest cierpliwy. Torowisko tramwajowe jest konkretem, a linia z Zatorza powiązana z resztą sieci dawałaby połączenie z wieloma punktami w mieście (Dworzec Główny, Śródmieście i Stare Miasto, Pojezierze, Kormoran, Nagórki, Jaroty, Pieczewo, Osiedle Generałów, Kortowo) bez konieczności przebudowy kolejnych ulic, bo tam tory już istnieją lub mają powstać, zanim tramwaj wjedzie na Zatorze.

Z propozycją buspasów jest jeszcze jeden i to zasadniczy problem. Proponuje się wytyczenie ich nie tam, gdzie są potrzebne mieszkańcom, ale tam, gdzie odbywa się ruch samochodowy. Tak się składa, że buspasy w alei Sybiraków najbardziej ucieszyłyby mieszkańców Dywit i gminy Dywity, bo ich sytuacja znacznie by się poprawiła. Choć w wariancie buspasowym w okolicach Jakubowa i tamtejszej pętli autobusowej nie powstaje parking Parkuj i jedź (mieszkańcy okolicznych ulic już powinni się przyzwyczajać, że ich chodniki staną się takim parkingiem P+R nieoficjalnie), to i tak z pewnością docenią udogodnienia w przemieszczaniu się do centrum Olsztyna. Już mają miejską taryfę biletową, tym łatwiej przesiądą się na miejskie autobusy. Gmina Dywity sprzeda więcej terenów pod budowę. Mieszkańcy Dobrego Miasta, Lidzbarka Warmińskiego, Ornety czy Bartoszyc wyjadą z miasta po nowym asfalcie. Tymczasem na Podleśnej i Zielonej Górce, gdzie powstały lub powstają nowe budynki, wciąż jedynym sposobem wydostania się za tory pozostanie cierpliwość w autobusach stojących w korkach na jednopasmowej Jagiellońskiej, by dotrzeć do buspasa na Limanowskiego. Olsztyn, jeśli chce zbierać pieniądze z podatków na inwestycje (albo egoistycznie: władze Olsztyna, jeśli chcą być ponownie wybrane), powinien zajmować się przede wszystkim interesem tych, którzy zamieszkują w granicach miasta. Tymczasem mieszkańcy „dogęszczających się” właśnie dwóch wspomnianych osiedli otrzymują wariantem buspasowym wiadomość od władz, że nawet w przyszłej dekadzie ich droga do pracy czy szkoły się nie skróci.

Ulica Jagiellońska w pobliżu przystanku Sawickiej, w tle Solaris Urbino 12 IV #A807 na linii 9 (27 czerwca 2016)

Ulica Jagiellońska w pobliżu przystanku Sawickiej, w tle Solaris Urbino 12 IV #A807 na linii 9 (27 czerwca 2016) © Olsztyńskie Tramwaje.pl

Ale może skoro poza wariantem buspasowym są dwa tramwajowe, to nie jest tak źle? Płonne nadzieje. Dla obu opcji wspólny jest początek – skrzyżowanie ulic Kościuszki i Kętrzyńskiego. Tu powstać ma rozjazd umożliwiający jazdę we wszystkich kierunkach. Wszystkich oznacza także ulicę Kętrzyńskiego w kierunku OZGrafu, czyli placu Ofiar Katynia. Choć w opracowaniu, które opisujemy o torach między Kościuszki a Dworcową mowy nie ma, a rysunki wręcz zaprzeczałyby ich istnieniu, to jednak ich powstanie wynika ze „Strategii rozwoju publicznego transportu zbiorowego w Olsztynie do 2027 roku” – dołączony do tego oficjalnego miejskiego dokumentu załącznik graficzny wyraźnie takie torowisko na mapie umieszcza. Zresztą na placu Ofiar Katynia, gdzie miejmy nadzieję sygnalizacja nie zastąpi ronda, także powstać ma pełny rozjazd, umożliwiający skręcanie we wszystkich relacjach. Do placu Bema od Kościuszki tramwaje na Zatorze w obu wariantach jechałyby środkiem ulicy Kętrzyńskiego i tu pierwsza nieprzyjemna niespodzianka – nie zaplanowano tu przystanku. Oznacza to, że jadący z Zatorza tramwaj – czy to do Dworca Głównego, czy w kierunku Śródmieścia – nie zatrzyma się przy tym skrzyżowaniu. W ten sposób dotykająca w Olsztynie na razie tylko autobusów plaga przystanków w jednym kierunku objęłaby również tramwaje. Odległość między przystankami wzrosłaby do gigantycznych rozmiarów – w zależności od wariantu i kierunku wynosiłaby od ok. 900 do nawet ponad 1100 metrów. Ponad kilometr w ściśle zabudowanej części miasta!

Plac Bema tramwaj przecinać miałby w obu wariantach nieco asymetrycznie przez wyspę centralną ronda i tu zaczynają się różnice. Zacznijmy więc od propozycji oznaczonej numerem drugim. W tym przypadku torowisko przebiegać miałoby nieco bliżej środka zieleńca w centrum ronda. Oznaczałoby to wycięcie rosnących tam wiekowych drzew (podobnie zresztą w wariancie pierwszym), więc może warto, by miejski ogrodnik zadbał już dziś o posadzenie nowych w innym miejscu zielonego terenu na środku placu – tak, byśmy do czasu wycinki w przyszłej dekadzie mieli w miejscu, które nie przeszkodzi w budowie torowiska, coś więcej niż rachityczne patyki. Na wiadukcie Powstańców Węgierskich 1956 Roku torowisko przebiegałoby środkiem, po jego obu stronach znalazłyby się po dwa pasy ruchu w każdą stronę, po stronie zachodniej umieszczony byłby ciąg pieszy-rowerowy, po wschodniej (od strony dworca) chodnik. Za wiaduktem – mimo że bardzo by się przydał – nie powstałby przystanek, ale za to zaczyna robić się oryginalnie. Torowisko w tym miejscu miałoby się bowiem… rozwidlać. Planiści wymyśli, że tramwaj do placu Powstańców Warszawy pojedzie trasą linii autobusowej 116 – jednokierunkowo ulicą Niedziałkowskiego i Jagiellońską, wracać miałby przez Jagiellońską i Żeromskiego. Otrzymalibyśmy w ten sposób kolejne odcinki jednotorowe w Olsztynie. I na Niedziałkowskiego, i na Żeromskiego torowisko znalazłoby się po lewej stronie jednokierunkowych ulic – na przystankach, które znalazłyby się w miejscu dzisiejszych, tramwaj otwierałby tu drzwi z lewej strony. Co ciekawe, w tych samych miejscach miałyby się zatrzymywać autobusy (pytanie, jakie linie, bo czy tramwaj wyczerpie tu popytu?), z których jednak ludzie wysiadaliby na prawo. Na skrzyżowaniu Jagiellońskiej z Niedziałkowskiego i Małeckiego oba tory łączyłyby się ponownie. Z Niedziałkowskiego tramwaj mógłby skręcać w Jagiellońską nie tylko w kierunku placu Powstańców Warszawy, ale także w lewo, w stronę Żeromskiego. To oznaczałoby powstanie pierwszej w Olsztynie pętli ulicznej, choć jej sensowność akurat w tym miejscu jest bardziej niż wątpliwa – po co tramwaj miałby zawracać ledwie wjechawszy na Zatorze, zwłaszcza że jako dwukierunkowy może zmienić kierunek jazdy praktycznie wszędzie?

Lohner T4 #8 na Herakhstraße w Gmunden

Tramwaj pojedzie i najwęższą ulicą, ale ruch samochodowy musi być tam niewielki. Jeśli torowisko znajduje się w jezdni i tworzą się tam korki, to odbieramy tramwajowi jego przewagę i atrakcyjność. Na zdjęciu: Lohner T4 #8 na Herakhstraße w Gmunden © Olsztyńskie Tramwaje.pl

Dalej jest nie lepiej. Mamy do tej pory w Olsztynie dwa krótkie odcinki, na których po torowisku odbywa się ruch samochodowy – niecałe 300 metrów na Żołnierskiej i nieco ponad 200 metrów na Kościuszki (na obu tylko w jednym kierunku). Nie tworzą się tam zatory, ale to ulice o znaczeniu lokalnym, na których po uruchomieniu tramwajów ruch znacząco zmalał. Tymczasem gdańscy projektanci proponują kolejne blisko 400 metrów takiego rozwiązania i to dwukierunkowo na ulicy, która jest jednym z komunikacyjnym kręgosłupów dzielnicy. Na taki pomysł mógł wpaść tylko ktoś, kto zupełnie nie zna Olsztyna i nie wie, jakie korki tworzą się tam przed światłami na placu Powstańców Warszawy. Poprowadzenie tam ruchu po torowisku oznaczałoby kilku-, a nawet kilkunastominutowe opóźnienia, co dla środka transportu, który miałby być podstawowym w dzielnicy i zachęcać do pozostawienia samochodu, oznacza wyrok śmierci.

Kolejny problem to lokalizacje przystanków. Zaplanowano je bardzo zachowawczo, w zasadzie umieszczając tam, gdzie dziś zatrzymują się autobusy. Zamiast wykorzystać fakt planowania nowego środka transportu, co samo w sobie jest małą rewolucją i okazją do zasadniczych zmian, powiela się te same błędy. Tramwaj według wariantu drugiego zatrzymywałby się przy skrzyżowaniu Jagiellońskiej z Niedziałkowskiego i Małeckiego (w każdym z kierunków za skrzyżowaniem), a następny raz po ponad 750 metrach przy skrzyżowaniu alei Sybiraków z Malborską. Tak, to nie pomyłka – projektanci z BPBK wymyślili, że zatorzański tramwaj powinien kursować do Jakubowa. Kolejny przystanek także znalazłby się tam, gdzie dziś – przed skrzyżowaniem dwóch alej: Sybiraków i Wojska Polskiego. Czterotorową krańcówkę planiści umieścili przy ulicy Parkowej, wewnątrz dzisiejszej pętli autobusowej. W tej propozycji ewidentnie brakuje przystanku w pobliżu placu Powstańców Warszawy, co pozwoliłoby objąć oddziaływaniem tramwaju jedno z centrów dzielnicy i obszar intensywnie zabudowany. Jeśli zastosujemy najczęściej przyjmowaną w badaniach strefę oddziaływania przystanku, czyli obszar, z którego ludzie gotowi są do niego dojść, jako 400-500 metrów, to liczba potencjalnych pasażerów zwiększa się o tysiące.

Pętla autobusowo-tramwajowa Jakubowo według projektu BPBK

Pętla autobusowo-tramwajowa Jakubowo według projektu BPBK

Dyskutowanie o wariancie do Jakubowa pozbawione jest jednak głębszego sensu i to mimo pewnych ciekawych rozwiązań bądź ich zalążków. Torowisko w alei Sybiraków miałoby pobiec środkiem jezdni, co wymusiłoby zwężenie przeskalowanych pasów ruchu, a zaplanowane tam przystanki wiedeńskie dodatkowo uspokoiłyby ruch na ulicy, która jest dziś przelotową, gdzie niewielu przestrzega ograniczeń prędkości. Szlachetne jest też zaplanowanie przy pętli w Jakubowie parkingu Parkuj i jedź przy ulicy Parkowej, ale liczba 17 miejsc parkingowych może raczej wzbudzać uśmiech politowania niż uznanie. Problem leży jednak gdzie indziej. Najbardziej logicznym zakończeniem linii biegnącej przez Zatorze jest nie Jakubowo, a Podleśna. Porównanie liczby linii autobusowych kursujących Jagiellońską i aleją Sybiraków, ich częstotliwości i napełnienia dowodzi tego nawet bez szczegółowych badań ruchu (które oczywiście przydałyby się do planowania sieci). W alei Sybiraków mieszkańcy nielicznych okolicznych bloków, uczniowie III LO czy kibice grającej w piątej klasie rozgrywkowej Warmii Olsztyn raczej tramwajów nie wypełnią i ekonomicznego sensu im nie zapewnią. Choć mamy ogromny sentyment do dawnych czasów i każde zdjęcie dwuosiowca z tablicą kierunkową „Stadion Leśny” wywołuje u nas wzruszenie, to jednak kierowanie tramwajów do Jakubowa dziś byłoby wyłącznie nostalgicznym kaprysem.

Pętla Jakubowo (12 kwietnia 2015, tuż przed rozebraniem wiaty typu gdańskiego)

Pętla Jakubowo (12 kwietnia 2015, tuż przed rozebraniem wiaty typu gdańskiego) © Olsztyńskie Tramwaje.pl

Może więc wariant pierwszy? Przebieg linii brzmi rozsądnie (Kętrzyńskiego – plac Bema – wiadukt Powstańców Węgierskich 1956 Roku – Limanowskiego – plac Powstańców Warszawy – Jagiellońska – pętla Osiedle Podleśna), diabeł jednak tkwi w szczegółach, a tu robi się już mniej przyjemnie. Pierwszym kontrowersyjnym pomysłem, który sprawia wrażenie mającego skompromitować koncepcję tramwaju, jest idea poprowadzenia go skrajem wiaduktu Powstańców Węgierskich. Dwa tory tramwaju miałyby pobiec po wschodniej stronie wiaduktu, czyli od strony Dworca Głównego, przy zachowaniu dwóch pasów dla samochodów w każdym kierunku, podobnie jak w wariancie drugim. Czemu jednak nagle okazuje się, że brakuje miejsca na chodnik i piesi mogliby przekraczać wiadukt tylko po jego zachodniej stronie? Torowisko w tym wariancie zajmuje dokładnie tyle samo miejsca co w drugim, ale nagle zmniejsza się powierzchnia dla pieszych? Nie jesteśmy zwolennikami teorii spiskowych, ale nie możemy się opędzić od wrażenia, że to działanie celowe, by zniechęcić mieszkańców do tego wariantu i tramwaju w ogóle. Pomysł wyrzucenia pieszych z jednej części wiaduktu mógł przyjść do głowy wyłącznie komuś, kto w Olsztynie nie mieszkał i nie wie, że ruch pieszych jest tu taki, że należałby raczej myśleć o poszerzaniu chodników niż ich likwidowaniu.

Także w tym wariancie nie zaplanowano przystanku w pobliżu skrzyżowania Limanowskiego z Kolejową, Żeromskiego i Zientary-Malewskiej, co jest ewidentnym błędem. Nie wspominając już o tym, że pobliska hala targowa Zatorzanka może być istotnym generatorem ruchu, to mieszkańcy okolic wspomnianego skrzyżowania od lat pozbawieni są dogodnego dostępu do komunikacji miejskiej – z autobusów korzystają tu tylko najbardziej zdeterminowani. Budowa linii tramwajowej daje szansę zmiany stanu rzeczy, a proponowany projekt tego nie wykorzystuje. Tramwaj miałby się więc na ulicy Limanowskiego zatrzymywać tylko raz, przy skrzyżowaniu z Paderewskiego – mniej więcej kilometr od poprzedniego przystanku w intensywnie zabudowanym terenie, przy ulicy o zwartej, pierzejowej zabudowie. Brzmi absurdalnie, prawda? Kolejne przystanki BPBK zaplanowało podobnie – na Jagiellońskiej znalazłyby się one przy skrzyżowaniach z Poprzeczną i Toruńską oraz Borową. Krańcówka znalazłaby się bardzo blisko tego ostatniego przystanku, na początkowym odcinku ulicy Wiosennej. Tu okolica zostałaby poważnie przekształcona – pod nową pętlę autobusowo-tramwajową trzeba by wyciąć spory kawałek lasu i zmienić przebieg początkowego odcinka wspomnianej Wiosennej. Powstać by tu miały cztery tory dla tramwajów, budynek socjalny dla motorniczych i kierowców, spora część z miejscami odstawczymi dla autobusów oraz parking Parkuj i jedź. Ten ostatni niestety śmiesznych dość rozmiarów, bo 24 miejsca P+R to wielkość raczej dla parkingu przy stacji kolejowej w niewielkim miasteczku, a nie przy węźle przesiadkowym w mieście 175-tysięcznym.

Pętla autobusowo-tramwajowa Osiedle Podleśna według projektu BPBK

Pętla autobusowo-tramwajowa Osiedle Podleśna według projektu BPBK

Na całej długości trasy od placu Bema do krańcówki przy Wiosennej torowisko miałoby biec obok jezdni. Na części ulicy Limanowskiego i całym przebiegu wzdłuż Jagiellońskiej tory zostałyby wbudowane w tzw. płyty prefabrykowane po to, by na torowisko wpuścić autobusy. Trambuspas miałby powstać przede wszystkim dlatego, że nie planuje się żadnych zmian w szerokości jezdni: na Limanowskiego pozostałyby po dwa pasy w każdą stronę, na Jagiellońskiej po jednym. Sytuacja autobusów nie ulegnie jednak znacznej poprawie, bo na najbardziej zakorkowanym odcinku – od Paderewskirgo do placu Bema – będą one stały w korkach razem z pozostałymi pojazdami. Zamiast zaplanować trambuspas na całej długości i najlepiej na środku jezdni proponuje się rozwiązanie, które niczego nie rozwiązuje. Wszystko ze strachu przed ograniczeniem w jakikolwiek sposób ruchu samochodowego. Tymczasem ulica Limanowskiego i wiadukt Powstańców Węgierskich wymagają natychmiastowej jego redukcji, bo nie są do takiej liczby pojazdów przystosowane. Ponieważ linia tramwajowa na Zatorze miałaby zacząć powstawać najwcześniej za cztery lata, jest czas, by zaplanować rozwiązania dla wszystkich – pieszych, kierowców, pasażerów komunikacji miejskiej, mieszkańców. Nie uciekniemy przed budową kolejnego przejazdu nad torami na Zatorze, choć radni kilka lat temu wykreślili taki zapis z miejskich dokumentów planistycznych. Warto by się poważnie zastanowić, czy wprowadzenie tramwaju na Zatorze nie jest okazją do przeniesienia części ruchu samochodowego na nowy wiadukt znajdujący się gdzieś na wschód od Dworca Głównego. Rozbudowana sieć bocznic kolejowych znalezienia miejsca na taki przejazd nie ułatwia, ale na przykład przedłużenie ulicy Poprzecznej łukiem w kierunku Lubelskiej w pobliżu Magazynowej i Stalowej wydaje się wykonalne. Północna obwodnica Olsztyna pewnie jeszcze długo nie powstanie, więc nowy wiadukt – bez inwestycyjnych szaleństw: po jednym pasie w każdą stronę – jest całkiem rozsądnym rozwiązaniem. A wtedy możemy na Limanowskiego po jednym pasie przeznaczyć na pas dla tramwajów i autobusów, uspokajając ruch i jednocześnie poprawiając sytuację komunikacji miejskiej.

Niestety, projekt tramwaju przedstawiony do konsultacji nie jest tak kompleksowy i traktuje sytuację komunikacyjną na Zatorzu wąsko i krótkowzrocznie. Nie wspominając o tym, że pojawiają się w nim pomysły, które da się wytłumaczyć chyba tylko pomyłką albo niechlujnym projektowaniem. Przykładowo zjazd z trambuspasa przy pętli na Podleśnej wyrysowany jest tak, że autobusy miałyby jedynie możliwość zjazdu na pętlę, bez opcji jazdy dalej ulicą Jagiellońską w kierunku Wadąga. Kuriozalny jest też inny zapis mówiący o tym, że na Zatorzu mają być stosowane tylko dwa typy torowisk – kolejowe i z płyt prefabrykowanych. Oznacza to, że wzdłuż Jagiellońskiej i części Limanowskiego mielibyśmy betonowy pas, będący w zasadzie drugą jezdnią, a od Paderewskiego do placu Bema byłoby jeszcze gorzej – biegnące niemal pod oknami domów torowisko wysypane byłoby tłuczniem niczym tory kolejowe gdzieś w szczerym polu. Estetyka takiego rozwiązania w przedwojennej dzielnicy z harmonijną zabudową woła o pomstę do nieba. Tymczasem na Zatorzu aż prosi się o zastosowanie gdzie tylko się da zielonych torowisk. Trawa tłumi dźwięki, poprawia estetykę otoczenia i przede wszystkim pasuje do znajdującej się w dużej części pod opieką konserwatora zabytków dzielnicy. Naszym zdaniem więc tramwaj powinien pobiec w ulicy Limanowskiego środkiem jezdni, kosztem zwężenia pasów dla samochodów, a może nawet zmniejszenia ich liczby, a torowisko powinno jednocześnie służyć autobusom, co ułatwiłoby przesiadki na wspólnych przystankach (a nie jednym jak dziś!). Na Jagiellońskiej torowisko obok jezdni jest niezłym pomysłem, ale pod warunkiem, że będzie ono obsiane trawą.

Przystanek Limanowskiego

Przystanek Limanowskiego © Olsztyńskie Tramwaje.pl

Przede wszystkim jednak planowanie wprowadzenia tramwaju na Zatorze powinno być nie tylko narysowaniem kreski na mapie, lecz okazją do całościowego przemyślenia i zorganizowania od nowa układu sieci komunikacji miejskiej w całej dzielnicy, czyli na osiedlach Zatorze, Podleśna i Wojska Polskiego, uwzględniając także ruch podmiejski. Do tego przydatne byłoby zbadanie zwyczajów i zachowań transportowych pasażerów: skąd i dokąd jeżdżą najczęściej, w jakie dni i w jakich godzinach. Przebieg linii tramwajowej z pewnością by się nie zmienił – torowisko w Limanowskiego i Jagiellońskiej do granicy Lasu Miejskiego to szlak biegnący środkiem najintensywniej zabudowanej i zabudowywanej części dzielnicy, zdolny przyciągnąć największą liczbę pasażerów. Ale już układ linii autobusowych warto by rozrysować od nowa, choćby po to, by stworzyć połączenia wewnątrzdzielnicowe (do czasu utworzenia – też nieidealnej – linii 136 z Podleśnej w okolice alei Wojska Polskiego najłatwiej było dostać się przez… Śródmieście). Wystarczyłyby tu pewnie niezbyt wysokie częstotliwości i mniejsze autobusy, a takie linie mogłyby jednocześnie pełnić rolę dowozówek do tramwaju, do którego można by przesiadać się na wspólnych przystankach autobusowo-tramwajowych na Limanowskiego. Liniami midibusowymi można by też objąć nowe, dotąd nieobsługiwane komunikacją miejską obszary dzielnicy – niewielkie autobusy mogłyby kursować ulicami Bydgoską, Rataja czy Zientary-Malewskiej. Nie potrzeba do tego nawet tworzenia nowych pętli – można stworzyć linie okrężne z pętlami ulicznymi. Ulicę Jagiellońską między placem Powstańców Warszawy a granicą lasu, czyli pętlą Osiedle Podleśna, da się obsługiwać wyłącznie tramwajami. Nawet poszerzenie jezdni nie zlikwiduje tam korków, w których tkwiłyby autobusy, więc jeździłyby Jagiellońską np. tylko linie dowozowe do tramwaju z Zielonej Górki i Tracka, które z Poprzecznej skręcałyby do wspomnianej pętli Osiedle Podleśna. Tam też kończyłyby bieg autobusy podmiejskie ze Słup, Dywit, Wadąga, Kieźlin czy Różnowa, a pasażerowie przesiadaliby się na tramwaj.

Konsultacje w sprawie zatorzańskiego tramwaju potrwać mają do końca listopada 2016 roku. Przygotowane warianty sprawiają wrażenie, że mają do tramwaju zniechęcić i pozwolić na rozbudowę ulic, na których (tymczasowo?) pojawić miałby się buspasy. Nie należy jednak się poddawać i odpuszczać spotkań konsultacyjnych czy warsztatów, mimo że do ewentualnego rozpoczęcia budowy jeszcze lata. Nigdy nie jest za wcześnie zacząć wprowadzać poprawki, zwłaszcza że jest co robić. Są tacy, którzy najchętniej utrąciliby projekty tramwajowe w Olsztynie i gotowi są posunąć się w tym celu do donosów na własne miasto do instytucji państwowych czy europejskich – my rozwój Olsztyna widzimy inaczej i wyznajemy zasadę, że zawsze i do upadłego warto przekonywać i proponować dobre rozwiązania zamiast uprawiać destrukcję.





Ile linii po rozbudowie sieci

26 07 2016

Wiedzą o tym głównie ci, którzy przeczytali „Strategię rozwoju publicznego transportu zbiorowego w Olsztynie do 2027 roku”: istnieje propozycja układu linii tramwajowych i autobusowych po zakończeniu przygotowywanego właśnie drugiego etapu budowy olsztyńskiej sieci tramwajowej. Przyjrzyjmy się jej pokrótce.

Tramwajem aż do Szyman?

Tramwajem aż do Szyman? © OlsztyńskieTramwaje.pl

Co prawda już dziś wiemy, że zaproponowany układ trzeba będzie zmodyfikować, bo nie wszystkie planowane odcinki zostaną wybudowane jednocześnie (istnieje też groźba, że część w ogóle nie powstanie), ale warto przeanalizować propozycje dla docelowego kształtu sieci. We wspomnianym dokumencie proponuje się, by powstało sześć lub siedem linii tramwajowych, zaszłyby też pewne zmiany w układzie linii autobusowych. (Pogrubioną czcionką nowe linie lub nowe przebiegi fragmentów tras.)

  • linia tramwajowa 1
    Trasa: PIECZEWO – Wilczyńskiego – al. Sikorskiego – Obiegowa – Żołnierska – Kościuszki – al. Piłsudskiego – 11 Listopada – WYSOKA BRAMA
  • linia tramwajowa 2
    Trasa: KANTA – Witosa – Płoskiego – al. Sikorskiego – Obiegowa – Żołnierska – Kościuszki – DWORZEC GŁÓWNY
  • linia tramwajowa 3
    Trasa: DWORZEC GŁÓWNY – Kościuszki – Żołnierska – Obiegowa – al. Sikorskiego – Tuwima – al. Warszawska – Dybowskiego – UNIWERSYTET-CENTRUM KONFERENCYJNE
  • linia tramwajowa 4
    Trasa: TĘCZOWY LAS – Płoskiego – Wilczyńskiego – Krasickiego – Synów Pułku – Wyszyńskiego – al. Piłsudskiego – Dworcowa – DWORZEC GŁÓWNY (w związku z planowaną rezygnacją z budowy odcinka do Tęczowego Lasu i budowy w zamian odnogi na Osiedle Generałów można przypuszczać, że tam właśnie rozpoczynałaby się trasa tej linii)
  • linia tramwajowa 5
    Trasa: PIECZEWO – Wilczyńskiego – Krasickiego – Synów Pułku – Wyszyńskiego – al. Piłsudskiego – 11 Listopada – WYSOKA BRAMA
  • linia tramwajowa 6
    Trasa: PIECZEWO – Wilczyńskiego – al. Sikorskiego – Tuwima – al. Warszawska – Dybowskiego – UNIWERSYTET CENTRUM KONFERENCYJNE
  • linia tramwajowa 7 (opcjonalna)
    Trasa: KANTA – Witosa – Płoskiego – al. Sikorskiego – Obiegowa – Żołnierska – Kościuszki – al. Piłsudskiego – Dworcowa – Towarowa – ZAJEZDNIA TRAMWAJOWA
  • linia autobusowa 101
    Trasa: DWORZEC GŁÓWNY – Partyzantów – Kajki (z powrotem: pl. Pułaskiego – Kajki) – Kopernika – al. Piłsudskiego – 11 Listopada – pl. Jedności Słowiańskiej – Pieniężnego (z powrotem: Pieniężnego – al. Piłsudskiego) – Szrajbera – Mochnackiego – Grunwaldzka – Bałtycka – Wczasowa – Hozjusza – REDYKAJNY
  • linia autobusowa 103
    Trasa: DWORZEC GŁÓWNY – Dworcowa – Pstrowskiego – al. Niepodległości – Śliwy – al. Warszawska – Dybowskiego – Słoneczna – STARY DWÓR
    (w dni powszednie: Słoneczna – al. Warszawska – Kalinowskiego – Szostkiewicza – Wawrzyczka – BRZEZINY)
  • linia autobusowa 105
    Trasa: OSIEDLE MAZURSKIE – Pstrowskiego – Wyszyńskiego – al. Piłsudskiego – 11 Listopada – pl. Jedności Słowiańskiej – Pieniężnego (z powrotem: Pieniężnego – al. Piłsudskiego) – Szrajbera – Śliwy – Polna – Barczewskiego – Gotowca – GOTOWCA
  • linia autobusowa 106
    Trasa: GUTKOWO – Słowicza – Bałtycka (z powrotem: Bałtycka – Łukasiewicza – Słowicza) – ArtyleryjskaPartyzantów – 1 Maja – al. Piłsudskiego – Dworcowa – SKŁADOWA (wybrane kursy przedłużone: Towarowa – Budowlana – Lubelska – CEMENTOWA)
  • linia autobusowa 107
    Trasa: JAKUBOWO – Parkowa – al. Wojska Polskiego – al. Sybiraków – Limanowskiego – Partyzantów – Dworcowa – Żołnierska – Kościuszki – al. Piłsudskiego – 11 Listopada – pl. Jedności Słowiańskiej – Pieniężnego (z powrotem: Pieniężnego – al. Piłsudskiego) – Szrajbera – Mochnackiego – Grunwaldzka – Szarych Szeregów – Bałtycka – al. Schumana – Sielska – Kłosowa – Zbożowa – DAJTKI (wybrane kursy: Sielska – Perkoza – ŁUPSTYCH)
  • linia autobusowa 108
    Trasa: DWORZEC GŁÓWNY – Partyzantów – Limanowskiego – Jagiellońska – Wadąg – Słupy – Nowe Różnowo – Różnowo – Dywity – al. Wojska Polskiego – Wadąska – Cmentarz Dywity – Wadąska – Kieźliny – Wadąg – Jagiellońska – Limanowskiego – Partyzantów – DWORZEC GŁÓWNY [linia jednokierunkowa, okrężna] (w opracowaniu jako 402, ze starym przebiegiem do pętli REYMONTA)
  • linia autobusowa 109
    Trasa: OSIEDLE PODLEŚNA – Jagiellońska – Limanowskiego – Partyzantów – Kajki (z powrotem: pl. Pułaskiego – Kajki) – Kopernika – al. Piłsudskiego – 11 Listopada – pl. Jedności Słowiańskiej – Pieniężnego (z powrotem: Pieniężnego – al. Piłsudskiego) – Szrajbera – Śliwy – al. Warszawska – Dybowskiego – Słoneczna – SŁONECZNY STOK
  • linia autobusowa 110
    Trasa: POLMOZBYT (wybrane kursy z wybiegiem: Rejewskiego – Trylińskiego – OLSZTYŃSKI PARK NAUKOWO-TECHNOLOGICZNY – Trylińskiego – Rejewskiego) – al. Piłsudskiego – Leonharda – Kołobrzeska – Głowackiego – al. Piłsudskiego – 1 Maja – Partyzantów – al. Wojska Polskiego – Parkowa – JAKUBOWO (wybrane kursy z wybiegiem: al. Wojska Polskiego – Oficerska – Fałata – DOM KOMBATANTA – Oficerska – Parkowa)
  • linia autobusowa 111
    Trasa: NAGÓRKI – Wańkowicza – al. Sikorskiego – Synów Pułku – Wyszyńskiego – Żołnierska – Kościuszki – al. Piłsudskiego – 11 Listopada – pl. Jedności Słowiańskiej – Pieniężnego (z powrotem: Pieniężnego – al. Piłsudskiego) – Szrajbera – Mochnackiego – Grunwaldzka – Szarych Szeregów – Bałtycka – GUTKOWO
  • linia autobusowa 112
    Trasa: DWORZEC GŁÓWNY – Partyzantów – Limanowskiego – Jagiellońska – Wadąg – Kieźliny – Wadąska – Cmentarz Dywity – Wadąska – al. Wojska Polskiego – Dywity – Różnowo – Nowe Różnowo – Słupy – Wadąg – Jagiellońska – Limanowskiego – Partyzantów – DWORZEC GŁÓWNY [linia jednokierunkowa, okrężna] (w opracowaniu jako 401, ze starym przebiegiem do pętli REYMONTA)
  • linia autobusowa 113
    Trasa: NAGÓRKI – Wańkowicza – Krasickiego – Synów Pułku – Wyszyńskiego – al. Piłsudskiego – 11 Listopada – pl. Jedności Słowiańskiej – Pieniężnego (z powrotem: Pieniężnego – al. Piłsudskiego) – Szrajbera – Śliwy – al. Warszawska – Armii Krajowej – Sielska – Kłosowa – Zbożowa – DAJTKI
  • linia autobusowa 116
    Trasa: TRACK – Tracka – (wybrane kursy z wybiegiem: Zientary-Malewskiej – Jesienna – INDYKPOL – Jesienna – Zientary-Malewskiej) – Zientary-Malewskiej – Poprzeczna – Cicha – Zientary-Malewskiej – Paderewskiego – Limanowskiego – Jagiellońska – Żeromskiego – Limanowskiego (z powrotem: Limanowskiego – Niedziałkowskiego – Jagiellońska – Reymonta – Zientary-Malewskiej – Cicha) – Partyzantów – 1 Maja – 11 Listopada – pl. Jedności Słowiańskiej – Pieniężnego (z powrotem: Pieniężnego – 1 Maja) – Szrajbera – al. Niepodległości – Kościuszki – Żołnierska – Wyszyńskiego – Pstrowskiego – OSIEDLE MAZURSKIE (wybrane kursy przedłużone: Pstrowskiego – Szczęsne – KLEWKI)
  • linia autobusowa 117
    Trasa: OSIEDLE GENERAŁÓW – Wilczyńskiego – Krasickiego – Synów Pułku – Wyszyńskiego – Żołnierska – Obiegowa – al. Piłsudskiego – 1 Maja – Partyzantów – al. Wojska Polskiego – Parkowa – JAKUBOWO (wybrane kursy: al. Wojska Polskiego – Wadąska – CMENTARZ DYWITY-BRAMA WSCHODNIA)
  • linia autobusowa 120
    Trasa: PIECZEWO – Wilczyńskiego – Krasickiego – Synów Pułku – Pstrowskiego – Dworcowa – Kołobrzeska – Leonharda – Towarowa – Dworcowa – Lubelska – CEMENTOWA
  • linia autobusowa 121
    Linia do likwidacji.
  • linia autobusowa 126
    Trasa: OSIEDLE GENERAŁÓW – Wilczyńskiego – al. Sikorskiego – Wańkowicza – Krasickiego – Synów Pułku – Wyszyńskiego – al. Piłsudskiego – Dworcowa – Partyzantów – Limanowskiego – Jagiellońska – JAGIELLOŃSKA-OGRODY
  • linia autobusowa 127
    Trasa: WITOSA – Krasickiego – Wilczyńskiego – al. Sikorskiego – Pstrowskiego – al. Niepodległości – Mochnackiego – Grunwaldzka – Szarych Szeregów – Bałtycka – Wczasowa – Hozjusza – REDYKAJNY
  • linia autobusowa 128
    Trasa: BRZEZINY – Wawrzyczka – Tuwima – Iwaszkiewicza – al. Obrońców Tobruku – al. Warszawska – Śliwy – Szrajbera – Pieniężnego (z powrotem: al. Piłsudskiego – 11 Listopada – pl. Jedności Słowiańskiej – Pieniężnego) – al. Piłsudskiego – Dworcowa – DWORZEC GŁÓWNY (wybrane kursy: Lubelska – CEMENTOWA)
  • linia autobusowa 130
    Linia do likwidacji.
  • linia autobusowa 131
    Trasa: PIECZEWO – Wilczyńskiego – al. Sikorskiego – Synów Pułku – Wyszyńskiego – Żołnierska – Dworcowa – Partyzantów – Limanowskiego – Jagiellońska – Poprzeczna – Zientary-Malewskiej – Jesienna – INDYKPOL
  • linia autobusowa 136
    Trasa: BARTĄSKA-RONDO – Bartąska – Wilczyńskiego – al. Sikorskiego – Tuwima – al. Warszawska – Śliwy – Szrajbera – Pieniężnego (z powrotem: 1 Maja – 11 Listopada – pl. Jedności Słowiańskiej – Pieniężnego) – 1 Maja – Partyzantów – al. Wojska Polskiego – Jagiellońska – JAGIELLOŃSKA-SZPITAL
  • linia autobusowa 141
    Brak w opracowaniu (linia powstała później).
  • linia autobusowa 201
    Trasa: KUTRZEBY – Kleeberga – Hallera – Wilczyńskiego – Płoskiego – TĘCZOWY LAS [linia jednokierunkowa]
  • linia autobusowa 202
    Linia do likwidacji.
  • linia autobusowa  203
    Trasa: ANDERSA – al. Sikorskiego – Wilczyńskiego – Kutrzeby – Kleeberga – Hallera – Wilczyńskiego – OSIEDLE GENERAŁÓW [linia jednokierunkowa]
  • linia autobusowa 204
    Linia do likwidacji.
  • linia autobusowa 205
    Trasa: TĘCZOWY LAS – Płoskiego – Witosa – Krasickiego – Wańkowicza – Orłowicza – Synów Pułku – al. Sikorskiego – GALERIA WARMIŃSKA (z powrotem: al. Sikorskiego – Wańkowicza)
  • linia autobusowa 302
    DAJTKI – Zbożowa – Kłosowa – Sielska – Armii Krajowej – al. Warszawska – Dybowskiego – Słoneczna – STARY DWÓR
  • linia autobusowa 303
    Linia do likwidacji.
  • linia autobusowa 304
    Trasa: DWORZEC GŁÓWNY – Dworcowa – Towarowa – Budowlana – Lubelska – Klebark Mały – WÓJTOWO-LESZCZYNOWA (w opracowaniu jako 404)
  • linia autobusowa 305
    Linia do likwidacji.
  • linia autobusowa 307
    Brak w opracowaniu.
  • linia autobusowa 309
    Trasa: JAKUBOWO – Parkowa – al. Wojska Polskiego – al. Sybiraków – Limanowskiego – Partyzantów – 1 Maja – 11 Listopada – pl. Jedności Słowiańskiej – Pieniężnego (z powrotem: Pieniężnego – 1 Maja) – Szrajbera – Śliwy – al. Warszawska – Dybowskiego – Słoneczna – STARY DWÓR
  • linia autobusowa nocna N01
    Trasa: DWORZEC GŁÓWNY – Dworcowa – Żołnierska – Kościuszki – al. Piłsudskiego – 11 Li-stopada – pl. Jedności Słowiańskiej – Pieniężnego – Szrajbera – Śliwy – al. Warszawska – Tuwima – al. Sikorskiego – Wańkowicza – Krasickiego – Wilczyńskiego – PIECZEWO – Wilczyńskiego – Krasickiego – Witosa – WITOSA – Witosa – Krasickiego – Wilczyńskiego – OSIEDLE GENERAŁÓW – Wilczyńskiego – al. Sikorskiego – Tuwima – al. Warszawska – Śliwy – Szrajbera – Pieniężnego – al. Piłsudskiego – Kościuszki – Żołnierska – Dworcowa – DWORZEC GŁÓWNY [linia jednokierunkowa, okrężna]
  • linia autobusowa nocna N02
    Trasa: DWORZEC GŁÓWNY – Partyzantów – 1 Maja – 11 Listopada – pl. Jedności Słowiańskiej – Pieniężnego – Szrajbera – Mochnackiego – Grunwaldzka – Bałtycka – GUTKOWO – Bałtycka – Grunwaldzka – Mochnackiego – Śliwy – al. Warszawska – Dybowskiego – Słoneczna – SŁONECZNY STOK – Słoneczna – Dybowskiego – al. Warszawska – Armii Krajowej – Sielska – DAJTKI – Zbożowa – Kłosowa – Sielska – Armii Krajowej – al. Warszawska – Śliwy – Szrajbera – Pieniężnego – 1 Maja – al. Wojska Polskiego – al. Sybiraków – Limanowskiego – Partyzantów – DWORZEC GŁÓWNY [linia jednokierunkowa, okrężna]
Planowany kształt olsztyńskiej sieci komunikacji miejskiej (linie miejskie) w 2020 roku

Planowany kształt olsztyńskiej sieci komunikacji miejskiej (linie miejskie) w 2020 roku Źródło: „Strategia rozwoju publicznego transportu zbiorowego w Olsztynie do 2027 roku”

Zaczynając od końca: zmiany w układzie linii autobusowych są raczej kosmetyczne i wynikają z przebiegu nowych linii tramwajowych. Po pojawieniu się tramwaju w ulicy Wilczyńskiego zniknęłaby z niej linia 126, która poprawiłaby obsługę Nagórek, przez które przejeżdżałaby ulicą Wańkowicza. Tramwaj na Pieczewie skasowałby tam linię 113, która zostałaby skrócona do pętli Nagórki. Zniknęłyby naturalnie pieczewskie linie dojazdowe do tramwaju – poranna 202 i popołudniowa 204. Linię 121, która przestałaby kursować, zastąpiłaby częściowo linia 120 skierowana przez osiedle Pojezierze do dzielnic przemysłowych. 120 można będzie wycofać ze Śródmieścia, bo jej dzisiejszą trasę praktycznie zdublowałby tramwaj. Gdyby linię tramwajową przedłużono w głąb Kortowa, można by zaoferować pasażerom bezpośredni dojazd właśnie tramwajem do większości terenów miasteczka akademickiego Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego zarówno z osiedli południowych, jak i Dworca Głównego. To oznaczałoby likwidację niepotrzebnych już wówczas „studenckich” linii 130, 303 i 305.

Jeśli chodzi o linie tramwajowe, to dwie z trzech dziś istniejących zmieniłyby trasy. O ile w przypadku „trójki” byłoby to tylko jej naturalne wydłużenie w głąb Kortowa, o tyle „jedynka” pojechałaby już znacząco inaczej – zamiast na południowe Jaroty, do krańcówki Kanta skierowana zostałaby przez ulicę Wilczyńskiego na Pieczewo. Przez środek Jarot, czyli wspomnianą ulicą Wilczyńskiego, pojechałyby jeszcze dwie linie. „Czwórka” ruszająca z Tęczowego Lasu (po proponowanych zmianach i planowanej rezygnacji z krańcówki przy ulicy Płoskiego punktem początkowym byłoby pewnie Osiedle Generałów) jechałaby do Dworca Głównego przez Nagórki, Kormoran i Pojezierze, a „szóstka” z Pieczewa miałaby kursować do Kortowa II przedłużoną odnogą uniwersytecką. „Piątka” także jechałaby ulicą Wilczyńskiego, ale tylko kawałek – z pętli Pieczewo do ulicy Krasickiego – a dalej przez Nagórki i Kormoran, by aleją Piłsudskiego dotrzeć do Wysokiej Bramy. Ewentualna „siódemka” miałaby powstać, gdyby potwierdził się jej ekonomiczny sens. Wydaje się to wątpliwe, bo ta linia wygląda trochę jak nagroda pocieszenia dla mieszkańców południowych Jarot za zabranie im często kursującej „jedynki” – jej przebieg omijający Śródmieście i Dworzec Główny raczej zbyt wielu pasażerów by nie przyciągnął. Tu warto zauważyć, że bardzo przydałyby się przy planowaniu tras badania ruchu, a precyzyjniej – zachowań komunikacyjnych olsztyniaków. Posługując się danymi o zapełnieniu obecnych linii oraz mając wiedzę o punktach, które generują ruch, przyciągają pasażerów (i trochę intuicji), można linie zaproponować, ale przepytanie mieszkańców miasta, gdzie i jak jeżdżą (nie, gdzie chcą jeździć, bo ważne są fakty, a nie deklaracje), pozwoliłoby to zrobić lepiej. Warto by w budżecie – niekoniecznie projektu tramwajowego – na takie badanie pieniądze zarezerwować. Dziesięciokrotnie większa od Olsztyna Warszawa na Warszawskie Badanie Ruchu zrealizowane w 2015 roku wydała 1 806 870 zł – zrealizowanie takiej akcji w Olsztynie nie byłoby oczywiście aż 10 razy tańsze, bo pewne koszty stałe nie zmniejszają się proporcjonalnie, ale jednak nie jest to kwota poza zasięgiem miejskiego budżetu.

Zastanawiają nieco identyczne przystanki końcowe dla obu linii z Pieczewa – nawet przy różnej trasie. Z jednej strony to wyjątkowa wygoda, bo do Śródmieścia mieszkańcy tego osiedla dojeżdżaliby oboma tramwajami, z drugiej jednak bezpośredniego połączenia do centrum i na Stare Miasto pozbawieni byliby mieszkańcy południowych Jarot czy Osiedla Generałów (gdy powstanie tam torowisko). Mieszkańcy Pieczewa musieliby zaś się przesiadać jadąc na Dworzec Główny. Być może warto byłoby jedną z linii relacji Pieczewo-Wysoka Brama skierować do dworca – tę, która do Śródmieścia dojeżdżałaby dłużej (przypuszczam, że byłaby to „piątka”), bo i tak pasażerowie w większości przypadków decydowaliby się na linię jadącą do centrum krócej. W zamian w zwolnione (choć w obecnym stanie to sformułowanie teoretyczne) miejsce na krańcówce przy Wysokiej Bramie można by skierować „dwójkę” lub „czwórkę” – najlepiej tę z nich, która przewoziłaby więcej pasażerów. Oczywiście każdy chciałby mieć połączenie bezpośrednie w jak największą liczbę miejsc, ale pamiętać trzeba o ekonomii. Wraz z rozrostem sieci coraz częściej konieczna będzie przesiadka – kluczowe, by była ona wygodna, a czas oczekiwania krótki.

Solaris Tramino Olsztyn S111O #3007 na ulicy Witosa (21 maja 2016)

Mieszkańcy południowych Jarot mieliby po rozbudowie sieci stracić „jedynkę”, czyli linię z największą częstotliwością. Na zdjęciu: Solaris Tramino Olsztyn S111O #3007 na ulicy Witosa (21 maja 2016) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Sam przebieg linii to zaledwie połowa informacji, jakie są niezbędne do oceny propozycji takiego układu. Drugiej, czyli informacji o częstotliwości kursowania, niestety nie mamy. Możemy co najwyżej pospekulować, że kręgosłupami sieci były obie linie o tych samych przystankach końcowych, czyli jadące – różnymi trasami – z Pieczewa do Wysokiej Bramy „jedynka” i „piątka”. Można by przyjąć, że obie kursowałyby według rozkładu dzisiejszej „jedynki”, czyli w dni powszednie co kwadrans poza szczytem i co 7,5 minuty w godzinach największego zainteresowania pasażerów. W ten sposób na swoich trasach już one same, nawet bez nakładania się z innymi liniami poruszającymi się tymi samymi odcinkami, zapewniałyby przyzwoitą częstotliwość kursowania. A zważywszy fakt, że na znakomitej większości sieci kursować będzie więcej niż jedna linia, uzyskujemy już bardzo przyjazny pasażerom rozkład. „Dwójka” i „czwórka”, które uzupełniałyby linie podstawowe na długich odcinkach ich tras, zapewne kursowałyby co 15 minut w szczycie i poza nim. Kortowskie „trójka” i „czwórka” najprawdopodobniej miałyby półgodzinną częstotliwość i rozkłady skorelowane tak, by tramwaj z kampusu UWM odjeżdżał co kwadrans. W godzinach szczytu częstotliwość obu linii rosłaby zapewne – przypuszczamy – do kwadransa, przy czym godziny szczytu „akademickiego” najpewniej nieco różniłyby się od ogólnomiejskiego.

Tu, przy okazji tematu częstotliwości kursowania przypomnimy pomysł, który już raz podrzucaliśmy. Wpływa on bardzo pozytywnie na wizerunek komunikacji miejskiej i postrzeganie jej przez pasażerów i jest do zastosowania w Olsztynie nawet już dziś, zarówno w przypadku linii tramwajowych i autobusowych. Mowa o wspólnych tabliczkach rozkładowych dla dwóch (lub nawet więcej) linii poruszających się tą samą trasą.

Tabliczka zintegrowanego rozkładu jazdy dwóch linii - 91 i 291 - w Budapeszcie

Tabliczka zintegrowanego rozkładu jazdy dwóch linii – 91 i 291 – w Budapeszcie. Tak naprawdę każda z tych linii kursuje co 20 minut (co 15 minut w szczycie), ale dzięki synchronizacji rozkładów, na wspólnym odcinku stanowiącym ok. 3/4 tras obu linii realna częstotliwość wynosi 10 minut (7,5 minuty w szczycie) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Połączenie na wspólnych odcinkach godzin odjazdów różnych linii na jednej tabliczce rozkładowej pozwala „oszukać” pasażera. Oszukać w cudzysłowie, bo przecież jest mu wszystko jedno, jaką linią pojedzie, wszak i tak wsiądzie w pierwszy pasujący mu autobus czy tramwaj. Dlaczego więc nie uzmysłowić temuż pasażerowi, że w zasadzie to komunikacja miejska kursuje częściej niż mu się na pierwszy rzut oka wydaje? Mało kto zastanawia się, jaka jest łączna częstotliwość autobusów czy tramwajów na danym odcinku – w tych kategoriach myślą niemal wyłącznie projektanci rozkładów. Warto tę wiedzę popularyzować, bo efekt psychologiczny, kiedy widzimy na jednym rozkładzie częściej kursujące autobusy czy tramwaje, jest potężny. Już teraz jest wiele miejsc w Olsztynie, gdzie można to rozwiązanie zastosować: linie 117 i 126 w kierunku Osiedla Generałów od przystanku Pstrowskiego, 113 i 120 w kierunku Pieczewa od przystanku Synów Pułku, 1 i 2 w kierunku Kanta od przystanku Skwer Wakara, 2 i 3 w kierunku Dworca Głównego od przystanku Dywizjonu 303 – żeby wymienić tylko najbardziej oczywiste przykłady. Jak to wyglądałoby w rzeczywistości? Sprawdźmy.

Przystanek: Pstrowskiego

Linia 117 Linia 126 Rozkład zintegrowany 117/126
14: 02, 18, 33, 48 14: 02, 10, 24, 39, 54 14: 02, 02, 10, 18, 24, 33, 39, 48, 54
15: 02, 18, 33, 48 15: 09, 24, 39, 54 15: 02, 09, 18, 24, 33, 39, 48, 54
16: 02, 18, 33, 48 16: 09, 24, 39, 54 16: 02, 09, 18, 24, 33, 39, 48, 54

Przystanek: Synów Pułku

Linia 113 Linia 120 Rozkład zintegrowany 113/120
14: 16, 31, 46 14: 09, 24, 39, 54 14: 09, 16, 24, 31, 39, 46, 54
15: 01, 16, 31, 46 15: 09, 24, 39, 54 15: 01, 09, 16, 24, 31, 39, 46, 54
16: 01, 16, 31, 45 16: 09, 24, 39, 54 16: 01, 09, 16, 24, 31, 39, 45, 54

Przystanek: Skwer Wakara

Linia 1 Linia 2 Rozkład zintegrowany 1/2
14: 08, 23, 30, 45, 53 14: 01, 16, 34, 49 14: 01, 08, 16, 23, 30, 34, 45, 49, 53
15: 00, 08, 15, 23, 38, 45, 53 15: 04, 19, 34, 49 15: 00, 04, 08, 15, 19, 23, 34, 38, 45, 49, 53
16: 08, 15, 23, 38, 53 16: 04, 19, 31, 46 16: 04, 08, 15, 19, 23, 31, 38, 46, 53

Przystanek: Dywizjonu 303

Linia 2 Linia 3 Rozkład zintegrowany 2/3
14: 06, 21, 41, 56 14: 16, 46 14: 06, 16, 21, 41, 46, 56
15: 11, 26, 41, 56 15: 16, 46 15: 11, 16, 26, 41, 46, 56
16: 11, 26, 38, 51 16: 16, 46 16: 11, 16, 26, 38, 46, 51

(wszystkie rozkłady: dni robocze w roku szkolnym)

Wygląda lepiej, nieprawdaż? Pozwala zdać sobie sprawę, że w zasadzie mamy nawet 9 autobusów czy 11 tramwajów na godzinę. Równie dobrze prezentuje się to poza godzinami szczytu, kiedy autobusy i tramwaje kursują rzadziej, a dzięki rozkładowi zintegrowanemu widzimy jasno, że jednak wcale nie tak rzadko. Miejsc, gdzie tabliczki z zintegrowanymi rozkładami mogłyby zawisnąć jest dużo więcej – kolejne przykłady to 107 i 113 na Dajtki, 106 i 111 do Gutkowa, 101 i 127 na Redykajny. Na miejscu Zarządu Dróg, Zieleni i Transportu wprowadziłbym to rozwiązanie jak najszybciej i chwaliłbym się, jak często kursują autobusy czy tramwaje. Komunikację miejską w Olsztynie mamy coraz lepszą, warto więc byłoby dobrze ją marketingowo sprzedawać i podkreślać to, co już udało się osiągnąć. W tym przypadku mamy się czym pochwalić, więc co nas powstrzymuje?





Plany coraz skromniejsze

20 07 2016

Potwierdziły się niestety informacje, że miasto drugi etap budowy sieci tramwajowej będzie zmuszone podzielić na podetapy i to najprawdopodobniej aż trzy. Na osłodę dostaliśmy pewne pomysły, które są lepsze niż to, co wcześniej zaproponowali projektanci. Najlepszy to rezygnacja z budowy odnogi do dzisiejszej pętli autobusowej Tęczowy Las i wprowadzenie w zamian do planów odnogi na Osiedle Generałów.

Solaris Tramino Olsztyn S111O #3009 na ulicy Kościuszki (27 czerwca 2016)

Solaris Tramino Olsztyn S111O #3009 na ulicy Kościuszki (27 czerwca 2016) – po wybudowaniu linii z Pieczewa na tym odcinku przybędzie kursujących tu linii i tramwajów © OlsztyńskieTramwaje.pl

W pierwszej kolejności ma powstać linia z Pieczewa przez Wilczyńskiego, Krasickiego, Synów Pułku, Wyszyńskiego i aleję Piłsudskiego do skrzyżowania z Kościuszki, gdzie tramwaje „wpinałyby się” do linii głównej. To postulowane nie tylko przez nas rozwiązanie umożliwi skierowanie tramwajów zarówno do Dworca Głównego, jak i do Wysokiej Bramy (gdy tylko uda się tam powiększyć krańcówkę, bo przy obecnym, jednotorowym układzie możliwości są niewielkie). Naszym zdaniem to kolejny dowód, że jeśli się cierpliwie i solidnie wyłuszcza własne argumenty, to ktoś tego w ratuszu słucha i ostatecznie zapadają dobre decyzje. Dlatego też będziemy namawiać, by – jeśli to tylko okaże się finansowo możliwe – nie odkładać budowy torowiska w ulicy Wilczyńskiego między Krasickiego a skrzyżowaniem z Płoskiego i aleją Sikorskiego. Na dziś zaplanowano to zadanie w drugim podetapie. Podejrzewamy, że to być może nieco asekurowanie się przed ewentualnymi protestami i chęć uniknięcia rozkopania głównej ulicy Jarot tuż przed wyborami samorządowymi. Prace przy linii z Pieczewa, która na zdecydowanej większości trasy pobiegnie obok jezdni, nie będą tak uciążliwe jak na Wilczyńskiego, która z pewnością nie uniknie zamknięcia, ale warto się zastanowić, czy powoli nie nadchodzi w Olsztynie ten moment, że budowanie linii tramwajowej – nawet przy związanych z tym utrudnieniach – będzie raczej przynosić popularność niż ją odbierać. Media wciąż jeszcze podchwytują tematy, które przedstawiają tramwaj jako czarnego luda, ale i ten zapał słabnie, a kolejne informacje, choćby o oszczędnościach i zysku dla środowiska, jakie przyniosło wprowadzenie tego środka komunikacji do Olsztyna, wytrącają kolejne argumenty z ręki przeciwnikom. Ci, którzy na komunikację miejską się przerzucili albo od zawsze z niej korzystają dostrzegają zmianę jakościową, jaka zaszła w niej w ostatnich latach. Najostrzejszymi krytykami są zaś ci, którzy nawet nie wiedzą, ile kosztują w Olsztynie bilety, bo miasto oglądają wyłącznie zza szyb samochodu.

Wracając do meritum: budować tramwaj na Wilczyńskiego należy i to jak najszybciej, zwłaszcza że elementem tej części projektu byłaby od razu budowa torowiska na Osiedle Generałów. Te pół kilometra torów to nie tylko dodatkowy przystanek końcowy, którego potrzebę sygnalizuje miasto, ale przede wszystkim kilka tysięcy potencjalnych pasażerów, którzy zyskaliby wygodny dojazd do kluczowych punktów w mieście. Zważywszy na to, że mieszkańcy tego osiedla wciąż wspominają bezpośredni autobus do Śródmieścia i na Dworzec Główny (istniejąca do końca 2015 roku linia 24), potencjał dla tramwaju jest tam bardzo duży, bo przecież po torach dojeżdża się we wspomniane miejsca dużo szybciej.

Pętla Osiedle Generałów

Pętla Osiedle Generałów © Olsztyńskie Tramwaje.pl

Dopiero w trzeciej kolejności miałby powstać odcinek wzdłuż ulicy Dworcowej między placami Inwalidów Wojennych i Ofiar Katynia. Tu jednak do czasu wybudowania torowiska stosunkowo najłatwiej zapewnić komunikację mieszkańcom przy pomocy autobusów – ulica Dworcowa nie korkuje się zbytnio, a nawet gdyby, zawsze można tam wytyczyć busapas – przypuszczam, że szczytowy w zupełności by wystarczył. Odłożenie na pewien czas budowy torowiska w ulicy Dworcowej wytrąca też argument zwolennikom likwidacji ronda na placu Inwalidów Wojennych. Tramwaj będzie je przez zapewne kilka lat wyłącznie przecinał na wprost – to najprostszy z możliwych układów, więc absolutnie nie ma tam potrzeby tworzenia nowego skrzyżowania z sygnalizacją świetlną. Jak pisaliśmy w czerwcu, ustawienie prostych sygnalizatorów (żółte migające, czerwone na czas przejazdu tramwaju) powinno zapewnić bezpieczeństwo, oczywiście z poprawką na inwencję polskiego kierowcy. Podczas układania torów przez rondo można poprawić jego geometrię tak, by wyspa centralna uniemożliwiała przejazd na wprost bez zmiany toru ruchu i zmniejszenia prędkości i to powinno wystarczyć.

Jednocześnie z torami na Dworcowej miałoby powstać wyczekiwane przedłużenie linii do Kortowa w głąb miasteczka akademickiego, do Centrum Konferencyjnego UWM. „W głąb” jest określeniem nieprecyzyjnym, bo jak na razie planów nie zmieniono i tramwaj miałby pojechać aleją Warszawską, a nie przez teren samego uniwersytetu, czyli tak zwane Stare Kortowo. Miejmy nadzieję, że do czasu budowy ktoś jeszcze raz pochyli się nad tą linią i na poważnie rozważy wprowadzenie tramwaju do Kortowa, a nie puszczenie go skrajem kampusu. Tak czy inaczej akurat przedłużenie linii kortowskiej jest wyjątkowo istotne dla sensowności jej istnienia, bo pozwoliłoby dowieźć większość studentów i wykładowców mieszkających w pobliżu tramwaju lub mających na niego wygodną przesiadkę do ich miejsc nauki i pracy po torach, a nie autobusami. Dotarcie tramwaju do Kortowa II uzasadniałoby utworzenie linii z Jarot czy Pieczewa do miasteczka Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, co z kolei pozwoliłoby zlikwidować niektóre linie autobusowe (130, 303, 305) i przesunąć pojazdy do obsługi innych osiedli. To wszystko powoduje, że rozbudowie torowiska odnogi uniwersyteckiej należałoby nadać priorytet wyższy niż kładzeniu torów na Dworcowej.

Przez moment wydawało się, że skutecznie pogrzebaliśmy już pomysł odnogi wzdłuż ulicy Leonharda do bramy fabryki Michelin przy skrzyżowaniu z ulicą Pana Tadeusza. Jak się jednak okazuje, niczym w filmie klasy B o wampirach ten uparcie odżywa. Co prawda miałby powstać jako ostatni, w ewentualnym czwartym podetapie, którego realizacja stoi pod gigantycznym znakiem zapytania, ale czy nie warto zamiast tego zaplanować jakiegoś bardziej przydatnego fragmentu, choćby wyprowadzenia torów ulicą Kętrzyńskiego w kierunku Zatorza. Nawet gdyby miał to być niewykorzystywany na razie w ruchu liniowym odcinek – na przykład do placu Bema – to i tak naszym zdaniem warto.

Solaris Tramino Olsztyn S111O #3009 na torach odstawczych za przystankiem końcowym Dworzec Główny (27 czerwca 2016)

Pierwszym elementem drugiego etapu projektu tramwajowego będzie zapewne zakup taboru, bo kilku wozów potrzebujemy już teraz, by przywrócić atrakcyjną dla pasażerów częstotliwość „trójki” kursującej z Dworca Głównego do Kortowa. Na zdjęciu: Solaris Tramino Olsztyn S111O #3009 na linii 3 na torach odstawczych za przystankiem końcowym Dworzec Główny (27 czerwca 2016) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Wszystkie te dywagacje mogą się jednak niestety okazać jedynie teoretyzowaniem, jeśli na całość drugiego etapu projektu tramwajowego nie wystarczy pieniędzy. A to niestety coraz bardziej prawdopodobny scenariusz, bo 120 mln zł dofinansowania unijnego, które Olsztyn może otrzymać na tramwaje w najbliższych latach, to już nie tak wiele, a trzeba będzie jeszcze tę kwotę uszczuplić o koszt zakupu kilku tramwajów. Oczywiście drugi etap projektu od początku zawierał plan zakupu taboru do obsługi nowych linii, ale okazało się, że trzeba dodatkowymi wozami wzmocnić te stare. Linia numer 3 do UWM kursuje w trybie „awaryjnym” – w dni powszednie co pół godziny, a w okresie wakacyjnym nawet co 40 minut. Dopiero doposażenie MPK Olsztyn w kolejne tramwaje pozwoli tę kuriozalną częstotliwość zwiększyć. A warto też pamiętać o sytuacjach losowych, kiedy po prostu niezbędna jest odpowiednia wozów rezerwowych – przykładem mogą być tu choćby ulewy z połowy lipca w Gdańsku, które unieruchomiły w mieście dwie dziesiątki tramwajów. Na szczęście nowy tabor nie będzie musiał być droższy ze względu na konieczność zastosowania mocniejszych silników do pokonywania wzniesień o nachyleniu większym niż 5% (takie możliwości mają jeżdżące obecnie Solarisy Tramino). Przy ulicy Krasickiego, gdzie różnice poziomów powodować mogłyby większe nachylenia teren pod torowisko zostanie zniwelowany na tyle, by także obecne pojazdy dały radę pokonać tę trasę i nie trzeba było zamawiać mocniejszych wozów. To da też przewoźnikowi, czyli MPK Olsztyn, większą swobodę w organizowaniu kursów, bo każdy tramwaj będzie mógł zastąpić każdy inny na każdej trasie.

Mimo wakacji trwają prace nad projektami przygotowanymi przez gdańskie Biuro Projektów Budownictwa Komunalnego. Przyjęto mądrą formułę regularnych spotkań i omawiania na nich poszczególnych rozwiązań ulica po ulicy, odcinek po odcinku. W „obiadach czwartkowych” biorą udział przedstawiciele miasta – odpowiadającej za projekt tramwajowy Jednostki Realizującej Projekt V, Wydziału Rozwoju Miasta oraz Zarządu Dróg, Zieleni i Transportu – a także członkowie Komisji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (to ciało doradcze, a precyzyjnie opiniodawcze, przy ZDZiT, które opiniuje m.in. stałą i tymczasową organizację ruchu na drogach publicznych w mieście – w jej skład wchodzą przedstawiciele policji, straży miejskiej, pracownicy ZDZiT, oficer rowerowy i reprezentanci taksówkarzy) oraz Obywatelskiej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, tworzonej przez mieszkańców i społeczników. To zdecydowanie lepsza formuła niż konsultacje społeczne, bo bardziej konstruktywna i nastawiona na wypracowanie kompromisowych rozwiązań. Wiemy, że zarówno przedstawiciele miasta, służb, jak i aktywistów mają sporo uwag do projektów, ale zazwyczaj udaje się wypracować wspólne stanowisko i magistrat poleca projektantom wprowadzanie kolejnych poprawek.

 





Więcej szczegółów, więcej problemów

7 06 2016

Miasto ujawniło w pierwszych dniach maja kolejną wersję projektów tras drugiego etapu rozwoju olsztyńskiej sieci tramwajowej. Określono ją jako „optymalną”, co jest w najlepszym przypadku kiepskim żartem. Wersja, nazwana wariantem czwartym, zawiera kilka ciekawych rozwiązań, ale znacznie więcej niesie ze sobą zagrożeń dla przyjaznego pasażerom kształtu przyszłych tras.

"Uwaga, tramwaj!"

© OlsztyńskieTramwaje.pl

Zacznijmy od tego, że miasto z obecnego budżetu unijnego na lata 2014-2020 na inwestycje transportowe spodziewa się dostać równowartość około 240 mln zł. Tylko połowa z tej kwoty zostanie przeznaczona na transport publiczny, za drugą połowę Olsztyn przebuduje ulice Partyzantów i Pieniężnego oraz wybuduje ścieżki rowerowe. Zaledwie 120 mln zł na rozbudowę sieci tramwajowej oznacza – co powiedziano oficjalnie – że budowa będzie realizowana etapami, co może oznaczać po prostu, że część tras nie powstanie. Gdyby rzeczywiście tak miało się stać i gdyby nie powstały trasy, które zaplanowano jako rezerwowe, będziemy przez lata zmagali się z problemami w komunikacji tramwajowej. Po prostu sieć zaprojektowana jako całościowy system będzie musiała funkcjonować w niepełnym kształcie – nie uciekając się do specjalnych metafor: trzy czwarte czy cztery piąte nigdy nie będą działały tak jak całość.

Przejdźmy jednak do konkretnych rozwiązań. Miasto upiera się budować nową krańcówkę Tęczowy Las przy ulicy Płoskiego. Racjonalność tej decyzji jest dla nas wątpliwa, zwłaszcza przy proponowanym układzie linii i pojemności krańcówki Kanta. Z różnych opcji wybrano ostatecznie chyba najlepszą – po zachodniej stronie ulicy Płoskiego. Oznacza to, że tramwaj nie będzie musiał przekraczać dwujezdniowej ulicy, na której ruch dziś jest może umiarkowany, ale z pewnością wzrośnie po tym, jak stanie się ona dojazdem do węzła obwodnicy Olsztyna (Olsztyn Jaroty – poszerzenie ulicy od granic Olsztyna do obwodnicy jest na etapie projektowania). Znajdująca się dziś po przeciwnej stronie ulicy pętla autobusowa zostałaby przeniesiona w pobliże krańcówki tramwajowej, co umożliwiłoby w tym miejscu przesiadki drzwi w drzwi. Tuż obok planowanych jest 30 miejsc parkingowych systemu Parkuj i jedź (P+R; Park & Ride). Nawet więcej, bo 40 kolejnych, miałoby się znaleźć w miejscu obecnej pętli autobusowej. I już prawie można by zacząć chwalić za pierwszy taki parking w Olsztynie, gdyby nie rozwiązania w projekcie zapisane. Diabeł – jak wiadomo – tkwi w szczegółach, a te praktycznie dyskwalifikują pomysł drugiego parkingu P+R. Otóż żeby dostać się z niego na krańcówkę tramwajowo-autobusową nie wystarczy po prostu przejść przez ulicę, co i tak jest – jak wiadomo z doświadczeń innych miast – czynnikiem zniechęcającym część ludzi. Przejścia na skrzyżowaniu ulic Płoskiego, Laszki i Dorantta zaplanowano bowiem tak, że jezdnię trzeba pokonać nie raz, ale aż trzy razy. Jeśli stanie tam sygnalizacja świetlna, to tylko najwięksi desperaci będą gotowi zostawić samochód, by na samym dojściu do przystanku komunikacji miejskiej stracić kilka minut. W taki właśnie sposób morduje się najlepsze nawet rozwiązania i zniechęca ludzi do rezygnacji z samochodu. Gdyby ktoś chciał przesiąść się tramwaj z roweru, to też mu się tego zadania nie ułatwia. Przy krańcówce powstanie – owszem – parking rowerowy Bike & Ride (B+R), ale legalnie dojechać będzie można do niego tylko od strony ulicy Płoskiego. Rowerzysta jadący równoległym do Płoskiego odcinkiem ulicy Dorantta, czyli od strony osiedli mieszkaniowych, będzie miał do wyboru albo objechanie całej krańcówki, albo nielegalną jazdę po chodniku.

Teren pod przyszłą pętlę autobusowo-tramwajową Tęczowy Las przy ulicy Płoskiego

Teren pod przyszłą krańcówkę autobusowo-tramwajową Tęczowy Las przy ulicy Płoskiego © OlsztyńskieTramwaje.pl

Krańcówka tramwajowa ma być czterotorowa, choć sam przystanek końcowy z peronami bocznymi znajdzie się nieco wcześniej, jeszcze na odcinku dwutorowym – cztery tory będą służy tylko jako odstawcze. To chyba inwestycja trochę na wyrost, zwłaszcza że bieg kończyć miałaby tylko jedna linia – 4 z Dworca Głównego przez Dworcową, Krasickiego i Wilczyńskiego. Dwutorowy przystanek końcowy powinien z powodzeniem wystarczyć, a jeśli tak, to wygodniej byłoby pasażerom, gdyby był to przystanek wyspowy jak na krańcówce Uniwersytet-Prawocheńskiego. Tuż za końcem torów odstawczych stanie budynek socjalny dla motorniczych. Jego umiejscowienie podobne jak na krańcówce przy Dworcu Głównym skutecznie zamknie możliwość ewentualnego dalszego przedłużenia linii. Owszem, tuż za końcem torów znajduje się zabudowana już posesja przy ulicy Dorantta 2. Jest to jednak jak na razie jedyny budynek w promieniu kilkudziesięciu metrów, więc możliwy do ominięcia zarówno od strony ulicy Płoskiego (choć miejsca tu niewiele), jak i z drugiej strony, przy równoległym do Płoskiego odcinku Dorantta. Zdajemy sobie sprawę, że mniej więcej sto metrów od planowanego zakończenia torowiska znajduje się granica administracyjna Olsztyna, a sąsiednim gminom za darmo linii tramwajowej budować nie będziemy. Ale nie można zamykać sobie tak bezrefleksyjnie opcji na przyszłość. Coraz intensywniej toczy się dyskusja o przyłączeniu „przygranicznych” terenów gminy Stawiguda, na których zresztą bardzo aktywnie działają deweloperzy budując kolejne nowe bloki. Gdyby to nastąpiło, to może wystąpić z czasem potrzeba obsłużenia nowych terenów komunikacją miejską – wówczas przedłużenie linii tramwajowej byłoby dobrym rozwiązaniem. Oczywiście rozlewanie się miasta (eksurbanizacja, urban sprawl) jest procesem złym i kosztownym, ale wygląda na to, że na razie w polskiej i olsztyńskiej rzeczywistości trudnym do zatrzymania, warto więc zostawiać sobie na taką ewentualność alternatywy i przede wszystkim rezerwy terenu. A gdyby granica Olsztyna w tej okolicy kiedyś przesunęła się na południe, to sieć tramwajową można by przedłużyć aż do węzła Jaroty na obwodnicy Olsztyna, gdzie mógłby się też znaleźć parking Parkuj i jedź z prawdziwego zdarzenia. To oczywiście kwestia odległej przyszłości, ale w takiej perspektywie należy myśleć o mieście. Gdańsk ma inwestycje w sieć tramwajową zaplanowane na 20-30 następnych lat, co pozwala rezerwować tereny pod przyszłe torowiska i uwzględniać je w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego.

Ulica Wilczyńskiego przy skrzyżowaniu z aleją Sikorskiego i ulicą Płoskiego

Ulica Wilczyńskiego przy skrzyżowaniu z aleją Sikorskiego i ulicą Płoskiego Fot. Paweł Bukowski

Niespodzianką i to pozytywną jest pojawienie się projekcie rozjazdu umożliwiającego w przyszłości budowę torowiska w ulicy Wilczyńskiego na zachód od skrzyżowania z aleją Sikorskiego i ulicą Płoskiego, w kierunku Osiedla Generałów. Ułożenie rozjazdu w czasie i tak koniecznego podłączania do obecnej linii głównej torowiska na Wilczyńskiego jest bardzo dobrym pomysłem. Kiedy w przyszłości – miejmy nadzieję, że jak najbliższej – powstawać będzie torowisko na Osiedle Generałów (na dziś to zaledwie 500 metrów toru podwójnego), jego podpięcie do całej sieci będzie mogło odbyć się dużo szybciej i praktycznie bez wstrzymywania ruchu. BPBK nie byłoby jednak sobą, gdyby czegoś nie zepsuło. Otóż w projekcie zaproponowano niepełny rozjazd – wjazd w kierunku Osiedla Generałów możliwy byłby tylko z kierunku wschodniego, z ulicy Wilczyńskiego. Oznacza to tyle, że ani z ulicy Płoskiego (tu potrzebne byłoby to tylko w sytuacjach awaryjnych), ani z alei Sikorskiego nie mógłby w kierunku Osiedla Generałów skręcić żaden tramwaj. Ogranicza to przede wszystkim dramatycznie możliwość elastycznego budowania siatki linii tramwajowych. Przy takim rozwiązaniu z Osiedla Generałów nie dałoby się puścić bezpośredniej linii np. do Kortowa czy jadącej najkrótszą drogą do centrum i Dworca Głównego przez Obiegową – trzeba by tam jechać linią „wycieczkową” przez Krasickiego. Po co zmuszać do przesiadek, kiedy można puścić linię bezpośrednią? To na pewno bardzo skusiłoby pasażerów. Skręt z alei Sikorskiego w stronę Osiedla Generałów byłby przydatny także z innego powodu. W sytuacjach awaryjnych na Płoskiego czy Witosa to tam można by kierować tramwaje. Do pętli Pieczewo daleko, a tu zaledwie półkilometrowy odcinek. Pamiętajmy, że na istniejącym już odcinku nie ma weksli umożliwiających zmianę kierunku jazdy, przez co zresztą nie wykorzystujemy jednej z największych zalet naszych tramwajów – ich dwukierunkowości. W razie awarii możliwe są dziś jedynie kursy wahadłowe. Taka odnoga nie dość, że potrzebna pasażerom, to byłaby również przydatna organizatorowi przewozów. Zresztą generalnie odnogę na Osiedle Generałów należałoby budować już teraz – zamiast odcinka do Tęczowego Lasu. Jeśli miasto mówi o potrzebie dodatkowej krańcówki, by pomieściły się wszystkie tramwaje (choć przy planowanym układzie linii to problem czysto hipotetyczny), to Osiedle Generałów jest opcją lepszą niż Tęczowy Las, bo nie będzie tylko pustawą krańcówką techniczną, lecz intensywnie wykorzystywanym przystankiem. Należy więc koniecznie wprowadzić do projektu poprawkę w postaci pełnego rozjazdu we wszystkich relacjach i starać się – może nawet już teraz, tak niewielkie zmiany wciąż są możliwe – doprowadzić do jak najszybszej realizacji tego odcinka.

Trasa linii zastępczej Z-1 na wyświetlaczu wewnętrznego systemu informacji pasażerskiej

Linia zastępcza Z-1 kursowała wahadłowo między Osiedlem Generałów a skrzyżowaniem alei Sikorskiego z ulicami Wilczyńskiego i Płoskiego latem 2015 roku podczas budowy linii tramwajowej. Miała tylko dwa przystanki – początkowy i końcowy – a czas przejazdu całej blisko półkilometrowej trasy wynosił minutę. Tę trasę powinien pokonywać tramwaj, który na Osiedlu Generałów na pewno znalazłby pasażerów © OlsztyńskieTramwaje.pl

Budowa linii tramwajowej jest szansą na pozytywne zmiany na ulicy Wilczyńskiego, która jest kręgosłupem Jarot, a jednocześnie ulicą zaniedbaną i funkcjonującą dla samochodów, a nie ludzi. Projekt przebudowy związanej z wprowadzeniem tu torowiska miał chyba w założeniu uczynić tę ulicę bardziej przyjazną, ale zabrakło determinacji albo umiejętności (albo jednego i drugiego). W efekcie projekt nie zadowoli nikogo – ani pieszych, ani rowerzystów, ani kierowców, ani pasażerów komunikacji miejskiej. Wiemy, że olsztyńska Obywatelska Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego przygotowała bardzo długą i szczegółową listę uwag do wszystkich projektów, zarówno pod kątem pieszych i rowerzystów, jak i kierowców, więc my zajmiemy się częścią związaną ściśle z komunikacją miejską.

Na trasie wzdłuż Wilczyńskiego zaplanowano sześć przystanków łącznie z końcowym w miejscu obecnej pętli autobusowej Pieczewo. Znajdą się one przy skrzyżowaniach z ulicami: Jarocką, Malewskiego i Janowicza, Boenigka i Kanta, Krasickiego, Żurawskiego i Gębika. Niestety, już tu widać, że priorytetem wcale nie była wygoda i bezpieczeństwo pasażerów. Wszystkie pary przystanków rozdzielono – te w przeciwnych kierunkach miałyby znajdować się po przeciwnych stronach skrzyżowań. Oznacza to tyle, że osoba przechodząca przez przejście dla pieszych przy przystanku nie trafi wyłącznie na ruszający lub hamujący tramwaj, ale może spotkać na pasach tramwaj odjeżdżający z przystanku, który właśnie przyśpiesza i w czasie przejazdu przez skrzyżowanie prędkości już nieco nabrał. Na Wilczyńskiego będziemy mieli trambuspasy i wspólne przystanki autobusowo-tramwajowe. Jeśli umieścimy przystanki po przeciwnych stronach skrzyżowania, przesiadka na tramwaj lub autobus jadący w przeciwnym kierunku – a to wbrew pozorom nie tak rzadka sytuacja – będzie wymagała od pasażera pokonania – uwaga! – trzech przejść dla pieszych. Tak zachęcamy do korzystania z komunikacji miejskiej? Gdyby perony przystankowe były naprzeciwko siebie jak na przystankach Centrum czy Skwer Wakara, przesiadka byłaby błyskawiczna. Jeszcze jest pora to zmienić i miejmy nadzieję, że tak się właśnie stanie. Zabawne, że przyczyną takiego a nie innego umiejscowienia przystanków była chęć zostawienia jak największej ilości miejsca dla samochodów, a i tak na jednym z kluczowych skrzyżowań na osiedlu – z ulicami Boenigka i Kanta – planowane są zakazy skrętu w lewo. Akurat tam, gdzie są rzeczywiście potrzebne. Zresztą cały projekt ulicy Wilczyńskiego udaje nowoczesny, ale tak naprawdę w dużej mierze przygotowano go pod kątem wygody samochodów, a nie ludzi. Przebudowa Wilczyńskiego na „śródmiejską” ulicę będzie niemożliwa, jeśli drogę dla rowerów zrobi się tylko po jednej stronie, nie zwiększy się liczby przejść dla pieszych i nie ograniczy prędkości. Z drugiej strony zniknie część miejsc parkingowych, a przy ulicy handlowej wypadałoby ich trochę zapewnić – w bocznych ulicach takich jak Hanowskiego, Janowicza czy Burskiego nie planuje się jednak ich wyznaczenia.

Wątpliwości budzi odsunięcie pierwszego przystanku na linii od skrzyżowania z aleją Sikorskiego i ulicą Płoskiego. Zawsze należy dążyć do tworzenia zespołów przystankowych, szczególnie w miejscach, gdzie łączą się i rozdzielają odnogi torowiska. Umożliwia to wygodne przesiadki w różnych relacjach. Przy układzie przystanków, jaki mamy w obecnym projekcie, przesiadka z tramwaju jadącego z kierunku Jarot i Pieczewa na autobus w kierunku Zacisza czy autobus lub tramwaj na południe, ulicą Płoskiego będzie wymagała albo długiego spaceru, albo jechania do kolejnego przystanku (Andersa) w przeciwnym kierunku. Gdyby projektanci korzystali na co dzień z komunikacji miejskiej, wiedzieliby, jak irytuje pasażerów zmuszanie ich do tracenia czasu przez takie głupie rozwiązania. Rozwiązaniem byłoby umieszczenie przystanku przy wspomnianym skrzyżowaniu i dodanie kolejnego między Jarocką a Hanowskiego – odległość do następnego jest na tyle duża, że uzasadnia taką decyzję, a jednocześnie poprawiamy dostępność tramwaju dla pasażerów.

Skrzyżowanie ulic Wilczyńskiego i Hanowskiego

Skrzyżowanie ulic Wilczyńskiego i Hanowskiego – dobre miejsce na przystanek Fot. Paweł Bukowski

Inny pomysł projektantów to przykład zarazy, która ostatnio pleni się także w Olsztynie. Coraz częściej pary przystanków w przeciwnych kierunkach nie znajdują się blisko siebie, lecz oddala się je na duże odległości albo wręcz tworzy się przystanki jednokierunkowe. Oznacza to mniej więcej tyle: w jedną stronę dojedziesz wygodnie, ale w drugą już każemy ci chodzić. Kolejny przykład planowania zza biurka przez ludzi, którzy najprawdopodobniej nie dojeżdżają codziennie do pracy autobusem czy tramwajem. Na skrzyżowaniu ulic Krasickiego i Wilczyńskiego docelowo tory mają znaleźć się na wszystkich wlotach. Przyjęto założenie, że tramwaj powinien zatrzymywać się za skrzyżowaniem. OK, przy sprawnie działającym systemie sterowania ruchem to nie problem, bo tramwaj powinien otrzymać odpowiednio wcześniej priorytet i przejechać skrzyżowanie bez zatrzymywania się. Dlaczego jednak tramwaj skręcający w Krasickiego w kierunku Nagórek za skrzyżowaniem przystanku mieć nie będzie, nie wiadomo. Zaplanowano mu kolejny, w obu kierunkach, nieco dalej – na wysokości skrzyżowania z Boenigka i Sobocińskiego. Oznacza to, że jadąc z centrum tramwaj zatrzyma się dwa razy na przestrzeni 200 metrów, ale już w przeciwnym kierunku, w środku gęsto zabudowanego osiedla mieszkaniowego przystanki będzie dzielić od siebie 700 metrów.

To skrzyżowanie ma jeszcze jeden projektowy feler. Po raz kolejny zaproponowano niepełny rozjazd. Według obecnej koncepcji w ulicę Krasickiego na południe, w kierunku dzisiejszej krańcówki Kanta będzie można wjechać tylko na wprost, z Krasickiego od strony Nagórek. Wprowadzając taki idiotyzm odcinamy sobie – jak w poprzednim wspomnianym tu przypadku – nie tylko możliwość bardziej elastycznego kształtowania tras linii (na przykład linia okrążająca Jaroty przez Płoskiego, Witosa, Krasickiego i Wilczyńskiego), ale także możliwość reagowania na sytuacje awaryjne. W przypadku zablokowania toru w środkowej części Wilczyńskiego tramwaj nie objedzie zatoru południem Jarot przez Krasickiego, Witosa i Płoskiego, lecz będzie musiał skręcić w Krasickiego na północ. Różnica w kosztach między takim rozjazdem a rozjazdem pełnym w skali projektu jest nikła, by nie powiedzieć żadna. Należy wszędzie planować pełne rozjazdy, uwzględniające wszystkie możliwe relacje – nawet, jeśli nie będą one wykorzystywane w ruchu liniowym, to mogą się przydać w przypadku nieprzewidzianych zdarzeń albo w przyszłości.

Pętla Pieczewo zaplanowana... w miejscu bloku

Pętla Pieczewo zaplanowana… w miejscu bloku

Osobną historią jest krańcówka Pieczewo. Wyrysowano ją kosztem sporego terenu zielonego – dzikiego skwerku przy istniejącej pętli autobusowej. Ale i to okazało się za mało, bo jak udowodnił olsztyński społecznik Borys Zadorecki, po nałożeniu projektu na mapę widać, że część krańcówki zaplanowano w miejscu… istniejącego bloku mieszkalnego przy ulicy Wilczyńskiego 3. Zażartowalibyśmy wrednie na temat zdalnego projektowania, ale w dobie map satelitarnych i zdjęć lotniczych nie powinno być to problemem. Na wzór gdański – i to w zasadzie jedyny pozytyw – zaprojektowano wspólną pętlę dla tramwajów i autobusów z przesiadkami drzwi w drzwi. Dalej jest już tylko gorzej. Parking dla rowerów B+R podobnie jak przy Tęczowym Lesie umiejscowiono tak, że nie ma do niego wygodnego dojazdu ze wszystkich stron – z drogi dla rowerów biegnącej po północnej stronie ulicy trzeba będzie skręcić pod kątem prostym, przeciąć ulicę, pas dla autobusów kończących trasę, cztery tory tramwajowe, ponownie pas dla autobusów, po czym skręcić z powrotem i dopiero dojedziemy do parkingu. Założymy się, że rowerzyści będą jeździli po chodniku? Dojazd do budynków Wilczyńskiego 2 znajdujących się na dzisiejszym końcu ulicy wytyczono w dziwny sposób z koniecznością dwukrotnego skrętu pod kątem 90 stopni, by przeciąć torowisko. Znów ktoś zapomniał, że we wszystkich planach ulica Wilczyńskiego nie będzie się kończyć tu, gdzie obecnie, lecz poprowadzi dalej, na nową część Pieczewa (Pieczewo II) na terenach byłego poligonu. Będzie to jeden z trzech dojazdów ze strony miasta na to osiedle, co oznacza, że ruch może być tu znaczący. Wygląda na to, że nikt tego nie wziął pod uwagę. To zresztą niestety nie jedyny dowód na to. Krańcówka tramwajowa ma być na Pieczewie czterotorowa. Nie będzie tu osobno przystanku i torów odstawczych – trzy perony, z których korzystać będą pasażerowie będą służyły jednocześnie do postoju tramwajów, podobnie jak jest dziś na krańcówce Kanta. Szkopuł jednak w tym, że dokładnie za końcem tych torów stanie budynek socjalny dla motorniczych. Stanie całkowicie blokując możliwość przedłużenia torowiska w kierunku mającego się budować osiedla. Nowa krańcówka pożre mnóstwo przestrzeni, więc naprawdę dałoby się wygospodarować miejsce na budynek gdzie indziej. Mógłby on stanąć obok, nie w osi torowiska – przykładem może być krańcówka w Kortowie, gdzie właśnie tak to rozwiązano. Taki projekt to dowód kompletnego braku wyobraźni albo niezaznajomienia się z dokumentami planistycznymi. Albo jedno i drugie.

Wyświetlacz wewnętrznego systemu informacji pasażerskiej w olsztyńskim Solarisie Urbino 18 IV

Wyświetlacz wewnętrznego systemu informacji pasażerskiej w olsztyńskim Solarisie Urbino 18 IV – za dwa-trzy lata to powinny być także przystanki tramwajowe © OlsztyńskieTramwaje.pl

Ulicą Krasickiego w kierunku północnym od Wilczyńskiego tramwaj pojedzie najpierw środkiem, pasem zieleni. Za przystankiem planowanym na wysokości skrzyżowania z ulicami Boenigka i Sobocińskiego tory przetną zachodnią jezdnię, by dalej pobiec obok ulicy. Tak tramwaj pojedzie aż do alei Piłsudskiego. Dzięki temu na Jarotach i Nagórkach pary przystanków znajdą się naprzeciwko siebie, a nie po przeciwnych stronach skrzyżowania. Z jednym wyjątkiem: skrzyżowania z ulicą Barcza (przystanek Carrefour). Dlaczego tak – nie wiadomo. Poza powodami, o których wspominaliśmy wcześniej, jest to decyzja niezrozumiała także z innego względu. Po północnej stronie skrzyżowania, gdzie stoją bloki mieszkalne, miejsca jest niewiele i przystanek trzeba będzie wciskać. Wątpliwy urok wąskich peronów zdążyliśmy już w Olsztynie poznać, po co więc po raz kolejny skazywać się na niewygodę, zwłaszcza że po drugiej, południowej stronie skrzyżowania miejsca jest pod dostatkiem?

Na Nagórkach powstanie też nowy przystanek – przy skrzyżowaniu ulicy Krasickiego z ulicą Murzynowskiego. To konieczność po rezygnacji z przeprowadzenia linii przez Nagórki, by mieszkańcom tego osiedla choć trochę ułatwić korzystanie z dobrodziejstw tramwaju.

Z planów nie zniknęła też całkowicie estakada przy skrzyżowaniu ulic Krasickiego i Synów Pułku – wśród ujawnionych projektów jest także podwariant z takim właśnie rozwiązaniem. Tak jak generalnie jesteśmy przeciwnikami budowli mocno ingerujących w krajobraz, tak w tym przypadku jest ona naszym zdaniem całkiem rozsądnym rozwiązaniem. Sprzyja temu rzeźba terenu, a bezkolizyjne pokonanie sporego skrzyżowania posłużyłoby i tramwajom, i samochodom. Należałoby tylko dopracować szczegóły i znajdujący się już na estakadzie przystanek Synów Pułku zaprojektować tak, by wejście na niego możliwe było nie tylko schodami, ale również przy pomocy pochylni (nie wind, które się psują, są zanieczyszczane albo niszczone, a takie właśnie rozwiązanie zaproponowano). Przystanek powinien znajdować się w poziomie skarpy nagórskiej – tak, by z osiedla wchodziło się na niego bez pokonywania różnicy poziomów.

MAN A11 #1100 na linii 26 (dziś 126) na ulicy Synów Pułku (22 grudnia 2015)

MAN A11 #1100 na linii 26 (dziś 126) na ulicy Synów Pułku (22 grudnia 2015) – dziś autobus tylko tędy przejeżdża, według planów w przyszłości miałby mieć w tym miejscu przystanek © OlsztyńskieTramwaje.pl

Nowy układ przystanków zaplanowano w zespole przystankowym Pstrowskiego. Jak można się domyślić: gorszy. Mimo sporej przestrzeni w północno-zachodnim narożniku skrzyżowania ulic Pstrowskiego, Wyszyńskiego i Synów Pułku nie zaplanowano tam pary przystanków, lecz postanowiono je rozrzucić na przeciwne strony wspomnianego skrzyżowania. Co więcej, dotyczyć to ma także przystanków autobusowych. Oznacza to ni mniej, nie więcej tyle, że autobusy dowożące mieszkańców osiedla Kormoran ze śródmieścia i Dworca Głównego wysadzałyby ich za skrzyżowaniem, już przy ulicy Synów Pułku, w miejscu, gdzie nie ma żadnych domów ani bloków mieszkalnych, a jedynie sklep i stacja benzynowa. Tam też ci sami mieszkańcy mieliby wsiadać do tramwaju jadąc w kierunku śródmieścia czy dworca (do autobusu w tym kierunku już zupełnie gdzie indziej). Zmuszałoby to pasażerów do dodatkowego pokonywania w drodze do tramwaju i z autobusu szerokiej, dwujezdniowej ulicy Pstrowskiego, co oczywiście wiąże się z oczekiwaniem na światłach. Powtórzymy: tak zachęcamy do korzystania z komunikacji miejskiej? Dziś przystanek autobusowy znajduje się blisko osiedla, jest wygodny dla mieszkańców, więc zamierzamy im trochę życie utrudnić? Właśnie takie, drobne wydawałoby się, decyzje na etapie projektowania wpływają potem na sukces lub porażkę danego przedsięwzięcia. Jest to szczególnie niezrozumiałe, skoro udało się przekonać miasto, by torowisko poprowadzono obok ulicy Wyszyńskiego, aby ułatwić dostęp do tramwaju, a takimi pomysłami chce się ten pozytywny efekt zniwelować.

MAN A23 #1113 na linii 117 na ulicy Wyszyńskiego (4 marca 2016)

MAN A23 #1113 na linii 117 na ulicy Wyszyńskiego (4 marca 2016) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Przy Wyszyńskiego miałby powstać nowy przystanek przy skrzyżowaniu z ulicami Żołnierską i Augustowską. Tu para przystanków tramwajowych znów została bezsensownie rozdzielona. Sprawia to wrażenie, jakby projektanci wciąż tkwili w latach 70. czy 80. poprzedniego wieku, kiedy planowano przystanki przed skrzyżowaniami, żeby tramwaj czekając na zielone nie stał bezproduktywnie, a zabierał w tym czasie pasażerów. Nie można jednak abstrahować od tego, że cała olsztyńska sieć jest objęta inteligentnym systemem sterowania ruchem (ITS), który nadaje tramwajom priorytet i przystanki można planować tam, gdzie są potrzebne, a nie tam, gdzie najłatwiej je umieścić. Kolejny feler: nowy przystanek autobusowy powstanie tylko w jednym kierunku. Mieszkańcy Osiedla Mazurskiego mają chodzić na autobus do centrum w okolice dawnego domu handlowego Rolnik, czyli do skrzyżowania ulic Pstrowskiego, Wyszyńskiego i Synów Pułku. Byłoby to zrozumiałe, gdyby wyznaczać punkt zbiórki po jakiejś ewakuacji, żeby można było ich policzyć, ale mówimy przecież o komunikacji miejskiej! Z kolejnym przystankiem rysownicy z Gdańska wyjątkowo nie eksperymentowali i pozostawili go w istniejącej lokalizacji, gdzie nosi dziś nazwę Piłsudskiego.

Następnie tramwaj skręcać ma w aleję Piłsudskiego i tu niestety też w projektach dzieją się oryginalne rzeczy. Po zaprezentowaniu pierwotnych planów mocno skrytykowaliśmy kuriozalny pomysł budowy odnogi wzdłuż ulicy Leonharda do jednej z bram fabryki Michelin przy skrzyżowaniu z ulicą Pana Tadeusza. Pisaliśmy wtedy i mówiliśmy na konsultacjach społecznych, że absolutnie wystarczy pracownikom fabryki opon przystanek przy skrzyżowaniu alei Piłsudskiego z ulicami Wyszyńskiego i Leonharda, należy go jedynie zaplanować przy samym skrzyżowaniu, bo dzisiejsza lokalizacja przystanku Stadion Stomil – jak sama nazwa wskazuje – znajduje się w pobliżu pasażu prowadzącego na stadion miejski. Co dostaliśmy w obecnej wersji projektu? Przystanek odsunięty jeszcze dalej, na wysokość pływalni Aquasfera. To, że prywatna linia do fabryki jest bez ekonomicznego sensu, nie oznacza, że pracownicy Michelin z tramwaju korzystać nie będą. Chyba że zrealizuje się proponowany pomysł, to rzeczywiście nie porzucą samochodów, a ci, którzy korzystali z autobusów, też pewnie przesiądą się na auta, bo w alei Piłsudskiego planowany jest wspólny pas autobusowo-tramwajowy i takiż przystanek, co oznacza, że autobus zatrzyma się tak samo daleko jak tramwaj. Nie wiem, czy pracownicy BPBK wiedzieli, co projektują, bo oficjalna nazwa projektu brzmi „Przedłużenie linii tramwajowej łączącej osiedle Jaroty i Pieczewo z fabryką Michelin i zintegrowanym węzłem przesiadkowym przy dworcu PKP/PKS wraz z rozbudową zajezdni tramwajowej z wyposażeniem”. „Łączącej”, a więc połączenie, a nie przejazd turystyczny bez zatrzymywania się. Jeśli już zdecydowaliśmy się poprowadzić linię w okolicach Michelina, to zróbmy to tak, aby ona jak najlepiej pracownikom tej fabryki posłużyła. Wygląda to w tej chwili, jakby w reakcji na powszechną krytykę pomysłu odnogi na Leonharda, ktoś powiedział „nie, to nie” i postanowił, że na złość zepsuje, co się da.

Aby to naprawić, należy umieścić przystanek w alei Piłsudskiego tuż przy wspominanym skrzyżowaniu z Wyszyńskiego i Leonharda i przed placem Inwalidów Wojennych utworzyć kolejny, na wysokości dzisiejszego jednokierunkowego przystanku autobusowego. Miejsca w obu lokalizacjach nie brakuje, a będzie o nie tym łatwiej, że jak wspomnieliśmy autobusy pojadą tu po torowisku, które zajmie część dotychczasowej przestrzeni dla samochodów. Tym zostanie po jednym pasie w każdym kierunku plus dodatkowe pasy do skrętów. Powinno z powodzeniem wystarczyć, zwłaszcza że ten odcinek alei Piłsudskiego należy do mniej obciążonych. Niestety, widać tendencję do tego, żeby i tu spróbować wprowadzić korki, bo do tego właśnie prowadzić będzie proponowana wciąż uparcie likwidacja ronda na placu Inwalidów Wojennych.

Z uporem godnym naprawdę lepszej sprawy lansuje się pozbycie się jednego z ostatnich dużych skrzyżowań w Olsztynie, na którym brak sygnalizacji świetlnej, dzięki czemu – oraz formie ronda – jest ono przejezdne w przewidywalnym czasie nawet w czasie największego natężenia ruchu. Zresztą ewentualne dłuższe kolejki tworzą się tu w zasadzie na jednym wlocie – ulicy Dworcowej z kierunku dworca. Zamiana ronda na zwykłe skrzyżowanie zdemokratyzuje to miejsce – stać będą wszyscy. Olsztyńscy drogowcy nie uczą się na własnych błędach – kiedy likwidowali rondo na placu Powstańców Warszawy, na świecie od wielu lat ronda już przywracano, bo ograniczają one liczbę wypadków i upłynniają ruch, dając też szansę na pokonanie skrzyżowania pojazdom z ulic podporządkowanych. Ówczesne kierownictwo zarządu dróg postawiło jednak na swoim i jaki mamy efekt dziś? W międzyczasie przybyło mieszkańców na osiedlach Podleśna i Zielona Górka, gdzie powstały nowe bloki, zwiększyła się więc liczba ludzi, którzy potrzebują z tych okolic się wydostać. Dziś graniczy to z cudem, bo korki na ulicy Jagiellońskiego w kierunku placu Powstańców Warszawy są ogromne i nie pomoże nawet przesiadka na komunikację miejską, bo autobusy utykają w nich tak samo, a opóźnienia stają się gigantyczne. Kiedy było tam rondo, takie problemy się nie zdarzały.

I nie ma co tłumaczyć konieczności likwidacji ronda budową linii tramwajowej, bo tramwaje na całym świecie przejeżdżają przez ronda w bardzo różnych konfiguracjach. Nierzadko układ torowy jest na nich o wiele bardziej skomplikowany niż na placu Inwalidów Wojennych, a jednak nikt pomysłu ich likwidacji nie rzuca. Rondo na skrzyżowaniu alei Piłsudskiego i ulicy Dworcowej należy jedynie przebudować w taki sposób, żeby nie można było przejechać go nie przestrzał, nie redukując w ogóle przekroczonej z reguły prędkości, co jest możliwe w jego dzisiejszym kształcie. Powinno ono wymuszać zwalnianie przez kierowców aut, co obniży statystyki stłuczek na nim (tym próbuje się tłumaczyć proponowaną zmianę). Żeby uwiecznieni w literaturze popularnej olsztyńscy drogowcy (kto nie wie, o co chodzi, polecamy lekturę kryminału Zygmunta Miłoszewskiego „Gniew” – świetna książka, a na dodatek rozgrywająca się w Olsztynie) ucieszyli swojego diabła, proponujemy postawić sygnalizatory, ale uproszczone: migające światłem żółtym, kiedy tramwaju nie ma i zapalające światło czerwone, gdy tramwaj ma wjechać na rondo. Poprawi to z pewnością bezpieczeństwo, szczególnie kierowców nieprzyzwyczajonych do miejskiego transportu szynowego na ulicach i zdejmie obowiązek myślenia, który tramwaj ma pierwszeństwo, a który nie (podpowiadamy: na klasycznym polskim rondzie tramwaj wjeżdżający na rondo musi ustąpić pierwszeństwa tym pojazdom, które już się na nim znajdują, a zjeżdżający pierwszeństwo ma).

Sygnalizator ostrzegawczy na przejściu przez torowisko (światło żółte pulsujące)

Sygnalizator ostrzegawczy na przejściu przez torowisko (światło żółte pulsujące) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Sygnalizator ostrzegawczy na przejściu przez torowisko (światło czerwone stałe podczas przejazdu tramwaju)

Sygnalizator ostrzegawczy na przejściu przez torowisko (światło czerwone stałe podczas przejazdu tramwaju) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Po skręcie w Dworcową tramwaj miałby mieć przystanek tuż za skrzyżowaniem. Gdyby zmienić – co wydaje się konieczne – układ przystanków w alei Piłsudskiego, ten przystanek można by akurat od skrzyżowania odsunąć o 100-200 metrów i umieścić go na wysokości przychodni lekarskiej oraz kawiarni (dawnego Horteksu). To wygoda dla mieszkańców, pacjentów i tych, którzy chcieliby skorzystać ze znajdującego się tuż obok parku Kusocińskiego. Kolejny przystanek znalazłby się tak jak dziś – przy skrzyżowaniu z Kołobrzeską, następny przy OZGrafie, czyli Olsztyńskich Zakładach Graficznych, przy rondzie na placu Ofiar Katynia. Nowością jest fakt, że zaczęłyby zatrzymywać się tu także autobusy (nareszcie!), bo w projektach wyrysowano zatoki przystankowe przy każdym wylocie z ronda.

Plac Ofiar Katynia to niestety kolejny przykład projektowej indolencji. Choć upadł pomysł, by w ogóle nie było tu rozjazdu i tramwaje mijały się skręcając na rondzie, to zaproponowano tu kolejny rozjazd niepełny. Tramwaj jadący Dworcową od strony osiedla Kormoran mógłby skręcić wyłącznie w Kętrzyńskiego lub w Towarową, w kierunku zajezdni. Nie wiemy, czy brak technicznej możliwości jazdy na wprost Dworcową w kierunku Dworca Głównego miałby wynikać na przykład z braku zaufania do motorniczych, czy przypadkiem nie pojadą najkrótszą trasą. Byłoby to jakieś wytłumaczenie – głupie, ale jakieś – bo logicznego i tak nie ma. Powtórzymy już po raz któryś w tym tekście: należy, gdzie to tylko możliwe i rozsądne – a jest tak w niemal wszystkim przypadkach – układać pełne rozjazdy tworząc większą liczbę możliwości układania tras zarówno liniowych, jak i awaryjnych. Nawet jeśli trzeba będzie puścić tramwaj do dworca ulicą Kętrzyńskiego, bo miasto nie odważy się poprawić fatalnego węzła na placu Konstytucji 3 Maja, to i tak warto mieć alternatywę, choćby dla zrobienia awaryjnej pętli ulicznej Kętrzyńskiego – Kościuszki – Dworcowa z nieużywanym w regularnym ruchu przystankiem na tej ostatniej. Na rozjeździe na placu Ofiar Katynia może przydać się nawet tak wydawało się niepotrzebna relacja jak skręt z Dworcowej od Dworca Głównego w Kętrzyńskiego (choć oczywiście dzisiejsza lokalizacja przystanku końcowego przy dworcu wiele utrudnia).

Kętrzyńskiego tramwaj pojechałby pasem zieleni między jezdniami – jest on dość szeroki – i przed skrzyżowaniem z Kościuszki miałby przystanek. Jadąc w przeciwnym kierunku zatrzymywałbym się na istniejącym przystanku wiedeńskim Kętrzyńskiego na Kościuszki, jeszcze przed skrętem. Na mapach projektowych niestety nie pojawił się zapowiadany po cichu pełny rozjazd, umożliwiający w przyszłości poprowadzenie tramwaju w kierunku placu Bema i dalej przez wiadukt Powstańców Węgierskich 1956 Roku na Zatorze. Nie rozumiemy, dlaczego. Nawet jeśli fragment torów tkwiłby nieużywany przez kilka lat, to i tak warto odpowiedni rozjazd zamontować, oszczędzając lub skracając czas ponownego zamknięcia skrzyżowania w przyszłości. Nie wiemy, czy taka decyzja wynika z braku koncepcji przebiegu torów na dość wąskim odcinku ulicy Kętrzyńskiego między Kościuszki a placem Bema, ale jeśli tak, to należałoby teraz przeprowadzić odpowiedni proces myślowy i odpowiednio do jego efektu fragment torów zbudować. Można było to (choć w kiepski sposób) zaplanować na Wilczyńskiego w kierunku Osiedla Generałów, którego – co jest błędem – nie ma na żadnej liście planowanych tras, to tym bardziej należy to zrobić w przypadku odcinka na Zatorze, który w oficjalnych miejskich dokumentach strategicznych figuruje.

Bardzo martwi w przedstawionych projektach niemal całkowity brak propozycji zmian węzła przy Dworcu Głównym. Należałoby posypać głowę popiołem, przyznać się do błędu i przebłagać Unię Europejską, by pozwoliła wprowadzić poprawki i przesunąć przystanek ze środka ronda na pas między jezdniami ulicy Lubelskiej, gdzie dziś znajdują się tory odstawcze. Zamiast tego proponuje się nam nagrodę pocieszenia – dodatkowe tory odstawcze. Zamiast obecnych czterech miałoby być ich sześć – dobudowano by po jednym torze zewnętrznym z każdej ze stron. Przebiegają tam jezdnie ulicy Lubelskiej, więc znów mielibyśmy wydać pieniądze tramwajowe na przebudowę drogi zamiast przeznaczyć je na poprawki samego węzła komunikacji miejskiej.

Przystanek końcowy Dworzec Główny na placu Konstytucji 3 Maja

Przystanek końcowy Dworzec Główny na placu Konstytucji 3 Maja – tu niestety chyba nic się nie zmieni © OlsztyńskieTramwaje.pl

Nie jest lepiej, jeśli chodzi o jeden z trzech odcinków, które trafiły na listę rezerwową. W przypadku torowiska, które miałoby połączyć krańcówkę Kanta przez ulice Witosa i Krasickiego z linią pieczewską po Wilczyńskiego i trasą w kierunku centrum po Krasickiego, lansowany jest pomysł, który początkowo miał być jedynie rezerwowym. Chodzi mianowicie o ominięcie krańcówki przy Kanta i wcześniejszy zjazd tramwajów na pas zieleni między jezdniami ulicy Witosa. W takim układzie istniejący przystanek końcowy nie byłby w ogóle wykorzystywany dla linii przelotowych i miałby powstać nowy przystanek po przeciwnej stronie skrzyżowania. Załóżmy teraz, że przez to miejsce przebiegają dwie linie – jedna zaczynająca trasę na Kanta, druga przelotowa, obie jadące w kierunku centrum miasta. Dodajmy jeszcze, że nie wiadomo, w którym kierunku jedzie linia przelotowa, bo może ruszać na przykład z Tęczowego Lasu. Co ma w takiej sytuacji zrobić pasażer, któremu pasują oba tramwaje? Stać na rogu skrzyżowania i liczyć, że dobiegnie do tego tramwaju, który odjedzie pierwszy? Nikt tak nie robi, a już zwłaszcza osoby starsze czy poruszające się wolniej z powodów zdrowotnych – one na pewno ścigać się z tramwajem nie będą. W takim wypadku pasażer decyduje się zazwyczaj wsiąść do tramwaju stojącego na przystanku początkowym. Jeśli nie uwierzy informacji pasażerskiej na wyświetlaczach, może być tak, że w czasie oczekiwania na odjazd tramwaj innej linii mu odjedzie. Taka organizacja podróży ma kogokolwiek skłonić do rezygnacji z samochodu i korzystania z komunikacji miejskiej? Napisalibyśmy „wolne żarty”, gdyby nie fakt, że to zupełnie nieśmieszne.

Dobra praktyka w olsztyńskiej komunikacji: wyświetlanie czasu pozostałego do odjazdu z przystanku początkowego

Dobra praktyka w olsztyńskiej komunikacji: wyświetlanie czasu pozostałego do odjazdu z przystanku początkowego © OlsztyńskieTramwaje.pl

Tymczasem w przypadku przebudowy dwóch najbliższych ulicy torów końcowych na przelotowe pasażer musiałby przejść tylko między peronami albo wręcz dwoma torami przy tym samym peronie. W ten sposób mógłby wybrać tramwaj odjeżdżający wcześniej, zwłaszcza że wdrożono już w Olsztynie dobrą praktykę, by autobus czy tramwaj mający odjechać z przystanku początkowego prezentował na wyświetlaczach czas pozostały do odjazdu. Przyczyną tego uporu jest najprawdopodobniej lęk przed koniecznością wyburzenia budynku usługowo-handlowego na rogu Kanta i Witosa. Nie wiemy, czy rzeczywiście nie ma technicznej możliwości takiego odgięcia torów i ich przejścia na skrzyżowaniu na pas zieleni między jezdniami w taki sposób, by budynek dało się oszczędzić. Ale jeśli naprawdę tego się zrobić nie da, to nieważne jest, że ktoś boi się (?) negocjować z właścicielem nieruchomości, zaproponować mu odszkodowanie czy – gdy nie da się inaczej – wywłaszczyć, bo wybór rozwiązania, które zaproponowano, będzie karygodnym marnotrawstwem. Tramwaj ma służyć dziennie tysiącom ludzi i skazywanie tych tysięcy na niewygodę, która zresztą może ich do komunikacji miejskiej zniechęcić, jest fatalnym błędem. Fatalnym, bo wpływającym na ekonomiczne wyniki całego przedsięwzięcia i fatalnym, bo dającym oręż przeciwnikom transportu zbiorowego, którzy choć są w stanie zaproponować tylko smog, będą w ten sposób zyskiwać zwolenników.

Skrzyżowanie ulic Witosa i Kanta, w tle krańcówka tramwajowa Kanta

Skrzyżowanie ulic Witosa i Kanta, w tle krańcówka tramwajowa Kanta – czy rzeczywiście tramwaj nie zmieści się obok istniejącego budynku przy przejeździe na pas zieleni między jezdniami ulicy Witosa? Fot. Paweł Bukowski

Nieźle wygląda za to projekt odcinka, który – powtarzamy do znudzenia, a mamy nadzieję, że do realizacji – powinien trafić na listę podstawową, zwłaszcza że zaplanowany układ linii uwzględnia jego powstanie w pierwszej kolejności, wraz z drugą linią główną z Jarot i Pieczewa do Dworca Głównego. Torowisko w alei Piłsudskiego między Dworcową a Kościuszki jest nawet ważniejsze niż odcinek w ulicy Dworcowej i jeśli nie ma innej możliwości, powinno go zastąpić na liście skierowanych do realizacji w pierwszej części drugiego etapu budowy sieci. Jak już pisaliśmy, centrum miasta jest ważniejszym celem podróży i generatorem ruchu niż Dworzec Główny, dlatego to ten odcinek powinien być priorytetowy. Przyciągnie on więcej pasażerów, a na Dworcowej potrzeby – w oczekiwaniu na budowę torowiska – da się zaspokoić autobusami.

Na tym odcinku zaplanowano – dość logicznie – dwa przystanki. Jeden – Hala Urania – przesunięty nieco bliżej ulicy Obiegowej, przed samą halę; drugi – Planetarium – znajdujący się w dzisiejszej lokalizacji. Samochody miałyby dla siebie po jednym pasie w każdym kierunku z wyjątkiem okolic skrzyżowań, gdzie powstałyby osobne pasy do skrętu. Autobusy przeniosłyby się na torowisko tramwajowe i oba przystanki na tym odcinku byłyby wspólnym PAT-ami, czyli przystankami autobusowo-tramwajowym, doskonale ułatwiającymi przesiadki. Na skrzyżowaniu z Kościuszki oczywiście nastąpiłaby wymiana rozjazdu na pełny, umożliwiający jazdę we wszystkich kierunkach.

Aleja Piłsudskiego w okolicach planetarium

Aleja Piłsudskiego w okolicach planetarium © OlsztyńskieTramwaje.pl

Przedłużenie linii kortowskiej do Kortowa II byłoby w całości dwutorowe i biegłoby obok jezdni – po zachodniej stronie alei Warszawskiej i południowej stronie ulicy Dybowskiego. To logiczne i wygodne – torowisko znajdzie się tam, gdzie większość potencjalnych pasażerów, którzy w drodze z i do tramwaju nawet nie będą musieli przechodzić przez ulicę. W alei Warszawskiej, gdzie znajdzie się jeden przystanek – Uniwersytet-Stadion – w dzisiejszej lokalizacji, po drugiej stronie jest w pobliżu zaledwie jeden budynek – Centrum Akwakultury i Inżynierii Ekologicznej, więc praktycznie wszyscy studenci i wykładowcy będą mieli tramwaj po „właściwej” stronie. Przy krańcówce Uniwersytet-Centrum Konferencyjne jest podobnie – większość gmachów uniwersyteckich znajduje się po stronie torowiska. Przystanek końcowy zaplanowano jako dwutorowy i – jako jedyny w całej olsztyńskiej sieci – bez budynku socjalnego dla motorniczych. Po dłuższym czasie spędzonym z projektami BPBK nie możemy wykluczyć błędu (tak ślicznie zamykałby perspektywę torów), ale nie chcemy być złośliwi, więc pierwsze co przyszło nam na myśl, że to przygotowanie do ewentualnego przedłużania linii. Czy do Starego Dworu, czy krócej, czy przez Dybowskiego i Słoneczną (po drodze akademiki i nowe budynki uniwersyteckie), czy krótszą drogą przez Obitza – te decyzje będzie można podjąć po rozmowach z władzami Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. UWM powinno przedstawić swoje plany inwestycyjne – nawet bardzo długoterminowe – a wtedy miasto powinno tak zaplanować przebieg linii, by jak najlepiej służył on uniwersytetowi, bo tylko w ten sposób tramwaje zapełnią się pasażerami, co oczywiście wpłynie na przychody. A im mniejsza dotacja na nierentowne linie – pamiętajmy, że do komunikacji miejskiej zawsze trzeba będzie dopłacać, bo to nie biznes, a usługa dla ludności – tym więcej można wydać na nowy tabor, dodatkowe kursy czy kolejne linie.

Aleja Warszawska

Aleja Warszawska © OlsztyńskieTramwaje.pl

Zbliżając się powoli do końca naszej analizy, musimy wspomnieć jeszcze o dwóch aspektach – bardzo ważnych, jeśli nie kluczowych. Bez uwzględnienia poprawek ich dotyczących otrzymamy kolejne fatalne rozwiązania, a gdyby tak zliczyć te wymienione przez nas do tej pory, to kto wie, czy nie osiągnęliśmy już masy krytycznej.

Nie uwierzylibyśmy, gdybyśmy nie zobaczyli, ale na 28 nowych peronów przystankowych na budowanych trasach (mowa wyłącznie o tych odcinkach, gdzie torowisko znajdzie się w jezdni, a więc w alei Piłsudskiego, ulicach Dworcowej, Kętrzyńskiego, Wilczyńskiego i części Krasickiego) 27 zaplanowano wyłącznie z jednym przejściem przez tory i jezdnię. To elementarny błąd – tym bardziej, że wystarczyło przyjrzeć się już istniejącym w Olsztynie odcinkom. Proszę sobie wyobrazić, że na przystanek Centrum można wejść tylko z jednej strony. Już nie mówimy o tym, jak niebezpieczny tłok panowałby na za wąskich – jak się pół roku użytkowania okazuje – peronach, ale ile czasu zajmowałoby wejście na nie w godzinach szczytu i ile drogi trzeba by nadłożyć, żeby na nie wejść (odpowiedź znamy – 66 metrów, bo tyle długości mają tu perony). Podobnie na przystanku Skwer Wakara, gdzie od ulicy Reja trzeba by iść aż do alei Piłsudskiego czy na przykład przy Dworcu Głównym, gdyby wejście było możliwe tylko z jednej strony ronda. Taką bieganinę chcą nam zafundować projektanci, po raz kolejny podporządkowując pasażerów wygodzie kierowców. O ile w przypadku Dworcowej, Krasickiego i Kętrzyńskiego można dyskutować, bo mamy tam po dwie dość szerokie jezdnie po dwa pasy każda, o tyle w przypadku pięciu par przystanków na Wilczyńskiego i jednej (oby zmieniono to na dwie) w alei Piłsudskiego znajdą się one na ulicach, gdzie ruch odbywać się będzie po jednym pasie w każdym kierunku, powinno być to oczywiste. Do każdego z tych przystanków powinna prowadzić para przejść dla pieszych – na jego początku i końcu. Na Wilczyńskiego, gdzie ruch ma być uspokajany, a autobusy pojadą trambuspasem, można by się pokusić o przejścia wyniesione jak przy przystanku Centrum w alei Piłsudskiego.

Druga rzecz, której na projektach BPBK nie widać, to weksle, czyli połączenia między torami umożliwiające tramwajowi ich zmianę w razie awarii innego pojazdu czy uszkodzenia torowiska. Styczniowe przygody z pękającymi szynami przekonały miejmy nadzieję wszystkich, że takie rozwiązanie jest niezbędne. Umieszczone w rozsądnych odległościach od siebie pary weksli pozwalają korzystać z całej sieci nawet przy wyłączeniu pojedynczych odcinków torów. Przeciwnicy tego rozwiązania mówią o spowalnianiu tramwajów, ale nie odpowiadają na argumenty, że produkuje się już rozjazdy pozwalające przez nie z prędkością nawet 50 km/h, a umieszczenie weksli tuż przy przystankach, gdzie tramwaje już wytracają prędkość albo dopiero jej nabierają, spowoduje, że owe rzekome straty będą iluzoryczne. Miejmy nadzieję, że weksle pojawią się w projekcie budowlanym, podobnie jak zielone torowiska, które można by wprowadzić praktycznie wszędzie, gdzie torowisko przebiega poza jezdnią. Ten element znacznie podnosi estetykę sieci tramwajowej, a co więcej – redukuje nawet o 1-2 dB poziom hałasu, co jest różnicą niebagatelną.

Para weksli przy stacji Gumpendorfer Straße na trasie metra U6 w Wiedniu

Para weksli przy stacji Gumpendorfer Straße na trasie metra U6 w Wiedniu © OlsztyńskieTramwaje.pl

Niepokojące są też docierające do nas sygnały, że mimo zgłoszenia przez miasto projektantom kilkudziesięciu poprawek (być może są wśród nich te proponowane przez nas) ich wprowadzanie idzie BPBK bardzo opornie. Według niepotwierdzonych informacji jak na razie magistrat otrzymał dotychczasowe projekty… z dorysowaną organizacją ruchu. Przydatne, ale nie kluczowe. Jeśli rzeczywiście tak jest, to martwimy się jeszcze bardziej.





Tramwaj do drogi wiązany

25 04 2016

Zgodnie z przewidywaniami dyskusje o ewentualnych zmianach przebiegu nowych tras tramwajowych w żaden sposób nie wpływają na decyzje miasta, któremu zależy przede wszystkim na wykorzystaniu dofinansowania unijnego na budowę torowisk w jak największym stopniu na prace drogowe. Tramwaje pojadą więc niemal dokładnie tymi ulicami, którymi pierwotnie planowano. Niemal, bo z jedną zmianą wymuszoną przez nieprzemyślany kształt przystanku końcowego przy Dworcu Głównym.

Solaris Tramino Olsztyn S111O #3003 odjeżdża z przystanku końcowego Dworzec Główny w kierunku torów odstawczych (8 lutego 2016)

Solaris Tramino Olsztyn S111O #3003 odjeżdża z przystanku końcowego Dworzec Główny w kierunku torów odstawczych (8 lutego 2016) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Mimo przygotowania projektów odcinków alternatywnych, w tym prowadzących choć fragmentami niezależnie od ulic, nie zdecydowano się ostatecznie na poprowadzenie torowisk żadnym z nich. Bez specjalnych dyskusji odpadła opcja przejazdu tramwaju przez ulicę Żołnierską i Dworcową zamiast Leonharda i al. Piłsudskiego – szkoda, że nie trafi do analiz, ale prawdą jest też, że trasa, która będzie realizowana, ma również swoje zalety i akurat w tym przypadku ewentualna strata jest najmniejsza. Dużo więcej kontrowersji towarzyszyło wyborowi trasy przez Nagórki. Po konsultacjach społecznych 1 i 2 marca miasto zleciło projektantom z gdańskiego Biura Projektów Budownictwa Komunalnego przygotowanie wariantu trasy prowadzącego przez osiedle. Ci taki wykonali – z przebiegiem chyba najlepszym z możliwych w danych uwarunkowaniach, czyli przez ulicę Barcza i pasaż między ulicami Orłowicza i Murzynowskiego do ulicy Synów Pułku (bardziej szczegółowo pisaliśmy o tej trasie w poprzednim wpisie). To wywołało wręcz amok części mieszkańców Nagórek. Rozpoczął się medialny atak na tę propozycję, do którego używano nawet najbardziej absurdalnych argumentów. Rada osiedla, która jeszcze kilka tygodni temu domagała się przywrócenia dawnej linii autobusowej 2 (w nowym systemie byłoby to 102), argumentując, że jadąca tą samą trasą, ale z większą częstotliwością linia 126 jest niewystarczająca, bo jej przystanki przy ulicy Krasickiego znajdują się za daleko, teraz nagle uznała, że te same przystanki w przypadku tramwaju będą świetnie spełniały swoją rolę i mieszkańcy będą tam do tramwaju chodzić. W jednej z dyskusji, w której braliśmy udział – w Radiu Olsztyn – przewodnicząca rady stwierdziła wręcz, że społeczeństwo mamy teraz coraz bardziej dbające o zdrowie i wysportowane, więc nawet starsi ludzie są teraz w lepszej formie i bez problemu na przystanek dojdą. Ratuszowi, który popierał trasę przez Krasickiego, takie działania były w to graj, więc oficjalnie wstrzymał się z decyzją, rzekomo uzależniając ją od stanowiska mieszkańców. Zwołano dodatkowe spotkanie mieszkańców osiedla na 14 kwietnia – można się było spodziewać, że przyjdą na nie głównie przeciwnicy trasy przez osiedle (uczucia negatywne zawsze motywują bardziej). Tak też się stało. Spotkanie zamieniło się w zasadzie w awanturę. Przedstawiciele miasta nie przedstawili zalet i wad obu wariantów, lecz tylko ich przebieg. Próbujących to zrobić społeczników z Forum Rozwoju Olsztyna czy przedstawiciela Zarządu Dróg, Zieleni i Transportu po prostu zakrzyczano. Merytoryczny poziom dyskusji był ujemny – niech najlepszym dowodem będzie grożenie przedstawicielom miasta… pozwem zbiorowym za nerwice w przypadku poprowadzenia tramwaju przez osiedle. Zarządzono głosowanie, w którym zaledwie 9 osób z ok. 100 obecnych poparło poprowadzenie torowiska przez ulicę Barcza, co miasto oczywiście skwapliwie wykorzystało uzasadniając tym kilka dni później wybór trasy przez Krasickiego. O reprezentatywności tego „głosu mieszkańców” niech świadczy fakt, że na zebraniu pojawiła się setka z… 12 tysięcy ludzi mieszkających na Nagórkach. Zawsze można powiedzieć, że nieobecni nie mają racji, ale bywają wiarygodniejsze sondy internetowe. Najzabawniejsze – choć to śmiech przez łzy – że spora część protestujących, którzy deklarowali chodzenie do tramwaju na Krasickiego, podobną odległość do szkoły na Turowskiego, gdzie odbywało się spotkanie, zdecydowała się jednak pokonać samochodami.

Ten przypadek pokazuje – a dokładniej: pokaże w pełni po zrealizowaniu inwestycji – ciemną stronę i słabości konsultacji społecznych, a także fatalne skutki fetyszyzowania głosu ludu. Oczywiście w tym przypadku został on wykorzystany przez miasto instrumentalnie dla osiągnięcia zamierzonego celu – wyboru wariantu przez Krasickiego – ale nie zmienia to faktu, że – jak to powtarzamy tu niestety dość często – wiedza nawet tysiąca ignorantów nie sumuje się do wiedzy jednego fachowca. Mieszkańcom nie przedstawiono rzeczywistych informacji o wadach i zaletach poszczególnych rozwiązań, niektórzy nie chcieli w ogóle o nich słuchać, gdy społecznicy podejmowali takie próby i efekt mamy, jaki mamy. Cieszyć się mogą tylko mieszkańcy Jarot i Pieczewa, bo będą jeździli tramwajem pewnie trochę szybszym, a na pewno luźniejszym, bo z Nagórek spora część potencjalnych pasażerów po prostu do niego nie dotrze.

"Moskiewska" jezdnia, czyli 2x2 bez pasu rozdziału, i wszędzie parkujące samochody - tak dziś wygląda ulica Wilczyńskiego

„Moskiewska” jezdnia, czyli 2×2 bez pasu rozdziału, i wszędzie parkujące samochody – tak dziś wygląda ulica Wilczyńskiego Fot. Paweł Bukowski

Wiadomo już w ogólnym zarysie, jak przebiegną torowiska, dowiedzieliśmy się też, jak będą one ułożone względem jezdni. W ulicy Wilczyńskiego tramwaj pojedzie jej środkiem. Powstanie tam wspólny pas i przystanki autobusowo-tramwajowe. Nie wiadomo jeszcze, który z dwóch proponowanych wariantów wybierze miasto. Od tego zależy liczba miejsc parkingowych oraz stworzenie lub nie osobnego pasa dla rowerów – oczywiście pierwsze kosztem drugiego. Brak pasa dla rowerów praktycznie zamknie tę ulicę dla rowerzystów, bo przy zwężeniu do jednego pasa w każdym kierunku kierowcy będą brutalnie spychać tych nielicznych odważnych, którzy odważą się tam wjechać na dwóch, a nie czterech kołach. Miejmy więc nadzieję, że zwycięży opcja, która ulicę będącą kręgosłupem osiedla, przybliży ludziom nie połowicznie, lecz w zdecydowanie większym stopniu. A do podróży w skali osiedla lub dwóch rower jest wręcz stworzony.

Na dobre rozwiązanie zdecydowało się miasto w przypadku ulic Krasickiego, Synów Pułku i Wyszyńskiego. Mimo że nie zmieniamy zdania, iż władze Olsztyna próbują upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i tramwaj jest dla nich bardziej środkiem do pozyskania pieniędzy na remonty dróg niż sposobem na ułatwienie życia mieszkańcom, to trzeba przyznać, że magistrat poskromił swój apetyt i zdecydował się w przypadku wspomnianych ulic na rozwiązanie lepsze ze względu na pasażerów niż kierowców. Tory na wymienionym odcinku znajdą się bowiem obok jezdni. To spowoduje, że wyremontowana będzie tylko jej połowa, ale za to powstanie i na długie lata pozostanie rozwiązanie wygodniejsze dla pasażerów – tramwaj będzie jechał po stronie, gdzie mieszka więcej ludzi (Kormoran) albo wręcz po jedynej, gdzie są jakiekolwiek zabudowania (Nagórki). Większość pasażerów będzie więc uniezależniona od ruchu samochodowego, nie będą musieli czekać na światłach, żeby dojść do tramwaju, bo ten będzie bezpośrednio przy osiedlu. Każdy, komu uciekł tramwaj czy autobus przez konieczność odstania swojego na czerwonym, rozumie, jaka to różnica i zysk czasowy.

Solaris Urbino 12 III #106 skręca z ulicy Wyszyńskiego w aleję Piłsudskiego (29 lutego 2016)

Solaris Urbino 12 III #106 skręca z ulicy Wyszyńskiego w aleję Piłsudskiego (29 lutego 2016) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Szczęśliwie zrezygnowano z najbardziej poronionego pomysłu tego etapu, czyli odnogi wzdłuż ulicy Leonharda do jednego z wjazdów na teren fabryki Michelin, na wysokości ulicy Pana Tadeusza. O ekonomicznym bezsensie tej koncepcji pisaliśmy wcześniej, więc powtarzać się nie będziemy – dobrze, że realnie policzono możliwe do zdobycia pieniądze i stwierdzono, że byłby to zbytek. Zresztą mógłby zaszkodzić całemu projektowi, bo przypominamy, że Unia Europejska bardzo dokładnie analizuje projekty, na które ma dołożyć pieniędzy, i tego typu pomyłki punktuje. Ujemnie.

Aleją Piłsudskiego od skrzyżowania z Leonharda i Wyszyńskiego do placu Inwalidów Wojennych tramwaj pojedzie środkiem ulicy. Tu także nie wiadomo, czy na całej długości odcinka po torowisku będą poruszały się autobusy, czy wszystkie przystanki będą miały wspólne z tramwajami, ile tych przystanków będzie (jeden czy dwa) i gdzie się znajdą. Nieznane są też rozwiązania dla rowerzystów – w grę wchodzą albo ścieżka po stronie stadionu przy zachowaniu dwupasmowej jezdni, albo pasy rowerowe po obu stronach ulicy zwężonej do jednego pasa w każdym kierunku. Najbardziej zaskakuje jednak decyzja o likwidacji ronda na placu Inwalidów Wojennych – ma je zastąpić skrzyżowanie ze światłami. Jedno z ostatnich w Olsztynie skrzyżowań dużych ulic pozbawionych sygnalizacji świetlnej ma zniknąć. To oczywiście fatalna decyzja. Brak świateł powoduje, że przejazd przez to skrzyżowanie, choć w godzinach szczytu zajmuje nieco czasu, jest jednak w miarę płynny. Zamiana ronda na klasyczne skrzyżowanie ze światłami zakorkuje je dokumentnie. Argumentem drogowców będzie pewnie fakt, że to miejsce, w którym zdarza się najwięcej stłuczek w mieście. To jednak nie wina ronda, a jego konstrukcji. To wyspa centralna nieograniczająca widoczności i ukształtowanie jezdni pozwalające przejechać rondo na wprost praktycznie bez redukowania prędkości powodują, że tak wiele tu wypadków. Przebudowa ronda według nowoczesnych zasad projektowania zmniejszyłaby wypadkowość, nie redukując tak kochanej przez kierowców i drogowców przepustowości. Zamiana ronda w zwykłe skrzyżowanie, która stworzy kolejny niemal nieprzejezdny w godzinach szczytu punkt na mapie miasta, zostanie oczywiście zrzucona przez większość nieświadomych tego kierowców na tramwaje, co wzmoże tylko agresję wobec tego środka transportu. Całkowicie niesłusznie, ale kto się tym będzie przejmował?

Dworcową tramwaj pojedzie środkiem – to nie zaskoczenie, bo tak przewidywały wszystkie warianty. Niespodzianka pojawia się dalej. Od początku wiadomo, że pomysł z przystankiem końcowym przy Dworcu Głównym na środku ronda na placu Konstytucji 3 Maja jest pomysłem złym, który implikuje poważne konsekwencje dla dalszej rozbudowy sieci. Właśnie teraz się z nimi zmagamy. Żadna z propozycji przystanku końcowego w tym węźle dla linii nadjeżdżających od strony ulicy Dworcowej nie jest dobra. Zasadą w przypadku inwestycji dofinansowywanych z funduszy unijnych jest niedokonywanie żadnych zmian i przebudów przez pięć lat od zakończenia inwestycji. To nieco blokuje przebudowę krańcówki przy Dworcu Głównym na zapewniającą wygodne przesiadki. Oczywiście można by wystąpić o zgodę na zmiany przy okazji rozbudowy, ale najwyraźniej się na to nie zdecydowano, skoro wszystkie trzy warianty przygotowane pierwotnie przez projektantów z BPBK zakładały rozdzielne przystanki końcowe dla linii przyjeżdżających z kierunku ulic Kościuszki i Dworcowej. (Kliknij, by zobaczyć mapę pierwotnych wariantów.) Później powstała propozycja utworzenia wspólnego przystanku w miejscu dzisiejszych torów odstawczych, na początku ulicy Lubelskiej. Opcja to o tyle ciekawa, że oznaczałaby połączenie w jedną dwóch dzisiejszych jezdni wspomnianej Lubelskiej, a pasażerowie tramwajów do dworców kolejowego i autobusowego dochodziliby bez przechodzenia przez jezdnię. (Kliknij, by zobaczyć schemat tego rozwiązania.) Okazuje się jednak, że miasto chyba samo nie wierzy w możliwość takiego rozwiązania, bo do dalszego projektowania skierowano jeszcze inną opcję: od ronda na placu Ofiar Katynia, przy Olsztyńskich Zakładach Graficznych tramwaj do Dworca Głównego nie jechałby najprostszą drogą, czyli prosto ulicą Dworcową, lecz skręcałby w ulicę Kętrzyńskiego – to nieplanowany wcześniej odcinek torowiska – a następnie w ulicę Kościuszki, by nią dojechać jak dzisiejsze linie 2 i 3 na istniejący przystanek końcowy na środku ronda. Wydłuży to oczywiście (i niestety) czas dojazdu tramwajów z kierunku Dworcowej, choć rozwiąże problem osobnych przystanków i niewygodnych przesiadek przy dworcu. Wspólny przystanek pozwoli wybierać wcześniej odjeżdżający tramwaj bez biegania na inny peron. Jak jednak o pół kilometra dłuższa trasa i konieczność skrętu na światłach na ruchliwym skrzyżowaniu Kościuszki i Kętrzyńskiego wpłynie na czas przejazdu?

Hipotetyczna mijanka na placu Ofiar Katynia

Hipotetyczna „mijanka” na placu Ofiar Katynia – żółte linie pokazują bardzo schematycznie, jak mogłoby pobiec torowisko z Dworcowej w Kętrzyńskiego. Oby na takim schemacie się skończyło © OlsztyńskieTramwaje.pl

Co więcej, istnieje zagrożenie, że to nie koniec złych wiadomości. Budowa rozjazdu na placu Ofiar Katynia – a musiałby to być rozjazd niemal pełny, bo obsługujący trzy z czterech relacji (bez Kętrzyńskiego – Dworcowa w kierunku dworca) – wymusiłaby odcięcie na jakiś czas zajezdni tramwajowej od reszty sieci. Nocowanie tramwajów poza zajezdnią jest do rozwiązania – radzą sobie z tym inne miasta. Wozy mogą stać – oczywiście chronione – na przystankach końcowych. Mamy na nich w Olsztynie w sumie aż 11 torów, co przy 15 wozach praktycznie rozwiązuje ten akurat problem (pozostałe mogłyby na przykład nocować przy peronie przystanku końcowego Dworzec Główny czy na torze wzdłuż ulicy 11 Listopada). Niestety, to nie wszystko. Tramwaje trzeba codziennie myć, dokonywać przeglądów technicznych, naprawiać – to wszystko można zrobić tylko w zajezdni. Odcięcie jej możliwe jest więc tylko na krótki czas. Naturalnie nie pierwsi stajemy przed takim problemem – jedynym chyba rozwiązaniem jest taka organizacja prac, by wspomniany rozjazd ułożyć jak najszybciej i błyskawicznie przyłączyć zajezdnię ponownie do sieci. Okazuje się jednak, że jest rozważane inne rozwiązanie. Otóż na rondzie przy OZGrafie rozjazdu może w ogóle nie być! Tory miałyby poprowadzić łukiem z Dworcowej (ze strony południowej) w Kętrzyńskiego i nie miałyby w ogóle punktu stycznego z torem technicznym do zajezdni. Taka „mijanka” byłaby z pewnością rozwiązaniem wyjątkowo oryginalnym, ale jednocześnie absolutnie kuriozalnym. Zdecydowania się na tak niefunkcjonalną opcję nie tłumaczą nawet utrudnienia, jakie wiążą się z budową skrzyżowania torów. Lepiej już na, powiedzmy, dwa tygodnie – w tyle można ułożyć najbardziej skomplikowany rozjazd, nawet z przestawieniem słupów trakcyjnych – jeśli nie będzie innego wyjścia, wyłączyć tramwaje z ruchu zastępując je tymczasową komunikacją autobusową (a można to zaplanować na przykład w czasie wakacji) niż budować trwałe, złe rozwiązanie, którego skutki odczuwalne byłyby przez lata. Mamy nadzieję, że to opcja, która szybko zostanie wykluczona.

Dobrą informacją – choć to drobiazg – jest za to ta, że najprawdopodobniej przy układaniu rozjazdu na skrzyżowaniu Kościuszki i Kętrzyńskiego powstałby od razu zaczątek linii na Zatorze. Choć ta nie zostanie z pewnością zbudowana przez rokiem 2020 i trudno mówić o choćby przybliżonej dacie, to rozjazd – jak przypuszczamy: ze wszystkich kierunków – w stronę placu Bema oszczędziłby sporo pracy w przyszłości. W warstwie psychicznej byłby zaś z pewnością motywacją, by o – zdecydowanie potrzebnej – linii na Zatorze i Podleśną intensywnie myśleć.

Solbus SM12 LNG na pętli Tęczowy Las

Wygląda na to, że pętla Tęczowy Las jeszcze przez jakiś czas pozostanie wyłącznie autobusową © OlsztyńskieTramwaje.pl

Pierwsze kalkulacje wskazują, że niestety planowanego dofinansowania i środków własnych może nie wystarczyć na realizację wszystkich odcinków zaplanowanych jako podstawowe. Skreślenie odnogi do Michelin da niewiele, bo i tak w pierwotnych założeniach jej nie było. Wygląda więc, że trzeba będzie pożegnać się z 300-metrowym odcinkiem do pętli Tęczowy Las. Strata to głównie ze względu na mający tam powstać pierwszy w Olsztynie parking przesiadkowy Parkuj i jedź – choć zaledwie na 80 samochodów, byłby to dobry początek. Ci, którzy gotowi są dojść do pętli Tęczowy Las, do tramwaju też pewnie dotrą, bo odległość do przystanku Płoskiego jest już nieznaczna. Inna sprawa, że zdecydowana większość potencjalnych pasażerów mieszka już poza granicą miasta, więc czemu Olsztyn miałby fundować im lepszą infrastrukturę, nie mając grosza z ich podatków. Może gmina Stawiguda dorzuci się do budowy torowiska, skoro terenów Olsztynowi oddać nie chce?

Oszczędności szukać trzeba będzie też gdzie indziej, ale wiemy, że miasto myśli nad tym, jak zrobić to najmniej boleśnie. Trwa sprawdzanie, na które elementy projektu tramwajowego można uzyskać finansowanie z innych źródeł i tym samym wyłączyć je z niego, by więcej pieniędzy trafiło na same tramwaje i ich infrastrukturę. Najprawdopodobniej uda się zastosować tę metodę w odniesieniu do oświetlenia tras tramwajowych – być może także w przypadku innych elementów.

Mimo wyboru tras wiele istotnych elementów pozostaje niewiadomą. Nie znamy na przykład wciąż lokalizacji przystanków, a to jedna z kluczowych dla projektu informacji. Ich propozycje wraz z kolejnymi szczegółami powinny się pojawić w następnych wersjach projektów, jakie mają być gotowe jeszcze w kwietniu. Będą to wariantowe propozycje wybranych już tras, które później trafią do analiz na potrzeby studium wykonalności drugiego etapu projektu tramwajowego.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.





Rozbudowa sieci tramwajowej – gdzie i jak

12 04 2016

Projektanci z gdańskiego Biura Projektów Budownictwa Komunalnego przedstawili propozycje odcinków linii tramwajowych, jakie miałyby zostać zbudowane w drugim etapie rozwoju olsztyńskiej sieci. Niestety, nie skorzystali z możliwości przygotowania prawdziwych wariantów i przedstawili po trzy wersje tych samych odcinków. Zmuszeni przez miasto opracowali później także opcje uwzględniające część uwag mieszkańców.

Ulica Barcza przy pętli autobusowej Nagórki

Ulica Barcza przy pętli autobusowej Nagórki – tędy mogłoby pobiec torowisko © OlsztyńskieTramwaje.pl

Zgodnie z założeniami przetargu na opracowanie projektu rozbudowy sieci dwa z trzech zaproponowanych wariantów miały przebiegać dokładnie trasą określoną w wymaganiach, w kwestii trzeciego pozostawiano projektantom pewną dowolność, dopuszczając przygotowanie wariantu alternatywnego, czyli przebiegającego inną trasą. Ta wytyczona przez miasto to ulice Krasickiego, Synów Pułku, Wyszyńskiego, aleja Piłsudskiego i ulica Dworcowa, bo założeniem było połączenie Jarot z Dworcem Głównym przez okolice fabryki Michelin. Możliwości innego przebiegu fragmentów – bo nikt nie mówi o trasie całkowicie innej – było co najmniej kilka, czego dowodzą kolejne warianty, powstałe po konsultacjach społecznych i przedstawione pod koniec marca. Projektanci z nich jednak nie skorzystali, a nawet więcej: dyrektor BPBK posunął się nawet do stwierdzenia, że po prostu wybrano trasę optymalną i dlatego nie warto było się pochylać na innymi możliwymi przebiegami torowiska. Nie jedyne to tak oryginalne stwierdzenie, ale o tym nieco później.

Zanim zagłębimy się w techniczne szczegóły poszczególnych propozycji, zacznijmy od rozważenia tego, co – i czy słusznie – zostało umieszczone na liście podstawowej, a co jest propozycją rezerwową. Nieznacznie zmieniał się początkowy przebieg tej trasy, bo najpierw za podstawowe zadanie uznano połączenie obecnej krańcówki Kanta z Dworcem Głównym i zamknięcie tramwajowego ringu, później jednak za dużo ważniejszą – zresztą słusznie – uznano linię na Pieczewo wzdłuż ulicy Wilczyńskiego, ale szukanie oszczędności spowodowało, że pełnej pętli nie będzie, a w zasadzie nie będzie to pętla prosta, którą można by wykorzystywać w ruchu liniowym. Na listę rezerwową został bowiem przesunięty liczący niecały kilometr odcinek między dzisiejszym przystankiem końcowym przy Kanta a skrzyżowaniem ulic Krasickiego i Wilczyńskiego. Ta wyrwa w ringu implikuje kolejne decyzje. Gdyby wspomniany odcinek nie powstał, a trzeba się z tym niestety poważnie liczyć, znika możliwość utworzenia linii obwodowej lub dodatkowych przystanków końcowych w postaci torów odstawczych przy którymś przystanku na trasie. Czterotorowa krańcówka Kanta jest dość duża, ale miasto obawiając się, że po rozbudowie sieci może okazać się niewystarczająca po podwojeniu liczby linii (planowanych jest utworzenie w sumie sześciu, a być może nawet siedmiu wobec dzisiejszych trzech) do planu podstawowego wpisało dodatkowy przystanek końcowy przy dzisiejszej pętli autobusowej Tęczowy Las. Obawy to nieuzasadnione, bo po planowanych zmianach z krańcówki Kanta zniknęłaby linia 1, czyli ta z dwóch kończących tam trasę, która ma wyższą częstotliwość. Przepełnienie więc temu przystankowi końcowemu na pewno nie grozi. Wybudowanie odcinka do pętli Tęczowy Las wymaga położenia zaledwie ok. 300 metrów torowiska wzdłuż ulicy Płoskiego. To główna argumentacja dla jego budowy, bo ta długość – a w zasadzie krótkość – nie poprawi w znaczący sposób obsługi ani osiedli powstających w pobliżu granicy miasta z gminą Stawiguda (w tym także po jej drugiej stronie), ani południowych Jarot, ani Zacisza. Czy warto w takim razie „gubić” setki metrów, które złożone razem być może bardziej potrzebne byłyby gdzie indziej?

Wątpliwości nie budzi sens wpisania jako podstawowej linii na Pieczewo. Dziesiątki tysięcy potencjalnych pasażerów, którzy już mieszkają w tym regionie miasta, powinny wystarczyć do zapewnienia rentowności tego odcinka, zwłaszcza że przebiegnie on ulicą Wilczyńskiego, będącą kręgosłupem dzielnicy, którą torowisko należało puścić już w pierwszym etapie. Wówczas jednak decydowały inne względy niż racjonalna analiza ekonomiczna i miasto licząc zapewne na sfinansowanie dokończenia budowy ulicy Witosa z pieniędzy na projekt tramwajowy (co się ostatecznie nie stało) wybrało przebieg torowiska tą właśnie ulicą. Paradoksalnie nie była to taka zła decyzja, bo przyczyniła się z pewnością do rozwoju i wzrostu atrakcyjności południowej części Jarot, choć jestem przekonany, że nie była to świadoma decyzja planistyczna i najważniejsza motywacja dla jej podjęcia. Linia na Pieczewo ma także potencjał rozwojowy, bo torowisko można będzie budować dalej wzdłuż planowanego przedłużenia ulicy Wilczyńskiego na tzw. Pieczewo II, czyli osiedle, które ma powstać na terenie byłego poligonu wojskowego. Na razie jest tam urocza dzicz, ale zacznie się to powoli zmieniać: już dziś mamy pierwszą jaskółkę w postaci utwardzonego, asfaltowego połączenia ulicy Krasickiego z ulicą Pstrowskiego (powstałego notabene jako objazd w czasie budowy pierwszego etapu sieci tramwajowego i pozostawionego dla wygody mieszkańców), a w niedalekiej przyszłości ruszy tam budowa nowego przebiegu ulicy Pstrowskiego, będącego przyszłym dojazdem do południowej obwodnicy Olsztyna. Ta ulica ma stać się osią nowego osiedla, które od 2007 roku ma już uchwalony plan zagospodarowania przestrzennego. Nie ma co prawda w nim rezerwy terenu pod torowiska tramwajowe, ale wciąż jest czas to naprawić, o co niniejszym do radnych i władz miasta apelujemy. W ostateczności tory i tak się najprawdopodobniej zmieścić by udało, bo rezerwy terenu pod pasy drogowe są niemal autostradowe, ale warto to uporządkować formalnie. Tereny zaplanowane pod budownictwo wielorodzinne z realną perspektywą poprowadzenia tam linii tramwajowej zawsze można sprzedać deweloperowi drożej, a to dla budżetu Olsztyna czysty zysk. Linię na nowe Pieczewo można na dodatek przedłużać tak bardzo, że w razie potrzeby mogłoby powstać nawet trzecie połączenie dzielnic południowych z miastem – wzdłuż Pstrowskiego aż do skrzyżowania z ulicami Synów Pułku i Wyszyńskiego. Inną sprawą jest, czy wobec perspektyw wyludniania się Olsztyna nowa dzielnica mieszkaniowa zacznie powstawać, ale po pierwsze – głód mieszkań w Polsce jeszcze przez pokolenia będzie niezaspokojony, a po drugie – warto być po prostu przygotowanym.

Ulica Wilczyńskiego przy pętli Pieczewo

Ulica Wilczyńskiego przy pętli Pieczewo © OlsztyńskieTramwaje.pl

Rezerwowe poza wspomnianym kawałkiem torowiska w ulicach Krasickiego i Witosa miałby być też dwa inne odcinki. Pierwszy z nich to wydłużenie odnogi „uniwersyteckiej” do tzw. Kortowa II, czyli w pobliże centrum konferencyjnego i budynków Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego przy ulicy Dybowskiego. To inwestycja bardzo oczekiwana, bo obecna linia wzdłuż ulicy Tuwima dociera tylko do skraju najstarszej części miasteczka akademickiego UWM, które w ostatnich kilkunastu latach znacząco się rozrosło. Przedłużenie – już dwutorowe – nadałoby ekonomiczny sens tej części sieci, bo obecny jej kształt ma wszelkie znamiona tymczasowości. Tego, że jest to dziś najsłabsze ogniwo olsztyńskiej sieci, dowodzi choćby fakt, że gdy w związku z koniecznością korekty zbyt optymistycznych rozkładów jazdy, zabrakło tramwajów i trzeba było gdzieś rozrzedzić ich kursowanie, Zarząd Dróg, Zieleni i Transportu bez wahania zdecydował się na taki krok w przypadku linii 3 jeżdżącej właśnie do kampusu uniwersytetu (swoją drogą, sukcesu tramwaju dowodzi, że mimo fatalnej, półgodzinnej częstotliwości kursowania tej linii są chętni do jeżdżenia nią). Wprowadzenie tramwaju w nową część Kortowa pozwoliłoby zastąpić nimi część linii autobusowych, które teraz pełnią główną rolę w obsłudze uczelni. Sens miałoby wówczas uruchomienie linii z dzielnic południowych do miasteczka uniwersyteckiego – w „Strategii rozwoju publicznego transportu zbiorowego w Olsztynie do 2027 roku” taką linię przewidziano: kursowałaby z Pieczewa jako numer 6. O skierowaniu tego odcinka na listę rezerwową zdecydowało najprawdopodobniej to, że po prostu coś trzeba było na nią zepchnąć, a charakteryzująca się dużą sezonowością (nawet godzinową) popytu linia do uczelni była najprostszym wyborem. Nie bez znaczenia jest też – mówiąc najdelikatniej – mało entuzjastyczne stanowisko władz UWM, które co prawda może nie promują takich pomysłów jak monorail na estakadach (była taka koncepcja w 2014 roku, ale jej ślady są wstydliwie usuwane z internetu), ale miłością do tramwajów bynajmniej nie pałają.

Większy problem jest z drugim odcinkiem rezerwowym. Łącznik – bo tak jest nazywany – w alei Piłsudskiego między ulicami Kościuszki i Dworcową ma większe znaczenie niż mogłoby się to początkowo wydawać. Wbrew pozorom nie będzie to głównie połączenie zapewniające ewentualne ominięcie zatoru na którejś z dwóch linii głównych sieci (zachodniej lub wschodniej). Połączenia poprzeczne tworzy się nierzadko z takiego właśnie powodu, ale w tym przypadku nie to jest kluczowe. Dużo ważniejsza jest inna rola tego odcinka. Trzeba przyznać uczciwie, że Dworzec Główny mimo wszystko nie jest tak dużym generatorem ruchu i raczej mało prawdopodobne, by mieszkańcy osiedli mieszkaniowych, przez które przebiegnie linia, codziennie chcieli do niego dojeżdżać. Punktami, które skupiają większy ruch mieszkańców, są oczywiście Śródmieście i w pewnym stopniu Stare Miasto. Większego ruchu można więc oczekiwać na trasie Pieczewo/Jaroty/Nagórki/Kormoran – Śródmieście niż Pieczewo/Jaroty/Nagórki/Kormoran – Dworzec Główny. Łącznik w alei Piłsudskiego umożliwi stworzenie linii, która taką potrzebę podróży zaspokoi. Zresztą jest ona przewidziana we wspomnianej tu już strategii transportu publicznego jako linia 5 – z Pieczewa do Wysokiej Bramy. Dlatego warto by za wszelką cenę starać się, by akurat ta trasa została przesunięta do grupy podstawowych, które na pewno zostaną zrealizowane i to w pierwszej kolejności.

MAN NL263-A21 #958 w alei Piłsudskiego przed halą Urania (6 kwietnia 2012)

MAN NL263-A21 #958 na linii 20 (dziś 120) w alei Piłsudskiego przed halą Urania (6 kwietnia 2012) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Jeśli chodzi o szczegółowe rozwiązania techniczne, to żaden z przedstawionych wariantów nie jest idealny, ale też każdy zawiera pomysły godne uwagi. Gdyby skompilować najlepsze rozwiązania z nich wszystkich – a to zapowiedziała podczas konsultacji społecznych wiceprezydent miasta Halina Zaborowska-Boruch – to możemy otrzymać całkiem nieźle zaprojektowaną nową część sieci. Oczywiście, są też dobre pomysły i praktyki, których w przedstawionych projektach nie zastosowano, ale spróbujemy je tu podsunąć z nadzieją, że zostaną wykorzystane.

Zacznijmy od południa. Pętla Tęczowy Las, której sensowność budowania w pierwszej kolejności podaliśmy w wątpliwość, w wersjach przygotowanych przez BPBK broni się w zasadzie jednym: w jednym z wariantów zaplanowano przy nim pierwszy w Olsztynie parking Parkuj i jedź (Park & Ride, P+R). Co prawda niewielki, bo czym jest 80 miejsc w stosunku do liczby mieszkańców, którzy osiedli się ostatnio w okolicy – choć bloki tuż za granicą miasta leżą w strefie pieszego dojścia do przystanku – ale to dobry początek. Miejsce zostało wskazane już w analizie z 2011 roku, jest jednym z lepszych w Olsztynie na taki cel (tuż przy granicy miasta, ale przy węźle przesiadkowym), więc to raczej nie budzi wątpliwości. Parking zaplanowano w miejscu obecnej pętli autobusowej, która zmieniłaby się w autobusowo-tramwajową i miałaby inny układ (prostopadły do ulicy Płoskiego). Pod węzeł potrzeba będzie mniej więcej dwukrotnie więcej terenu niż zajmuje obecna pętla – miasto będzie musiało go dokupić. Odpowiedź na pytanie, dlaczego nie zaplanowano parkingu po drugiej, zachodniej stronie ulicy Płoskiego, gdzie w jednym z wariantów miałoby się kończyć torowisko, a miejsca jest więcej, jest prosta – pieniądze. Tam ani kawałek ziemi nie należy do miasta, więc koszt wykupu gruntu byłby wyższy. Zbudowanie parkingu bliżej skrzyżowania ulic Płoskiego, Witosa i Bukowskiego też stało się od czasu przygotowania analizy na temat parkingów P+R niemożliwe, bo w ciągu ostatnich pięciu lat zbudowano tam… dwa sklepy wielkopowierzchniowe – dyskont i supermarket.

Projekt krańcówki tramwajowej Tęczowy Las - wariant z parkingiem Parkuj i jedź

Projekt krańcówki tramwajowej Tęczowy Las – wariant z parkingiem Parkuj i jedź

Wracając jednak do samej krańcówki tramwajowej: we wszystkich wariantach jest ona czterotorowa, czyli bardzo rozbudowana. W dwóch znajduje się w miejscu obecnej pętli autobusowej, po wschodniej stronie ulicy Płoskiego, w trzecim – po zachodniej, równolegle do ulicy. W jednej z opcji jest wspomniany parking P+R, w innej parking Bike & Ride, czyli parking dla rowerów, jaki mamy już przy krańcówce Kanta. Czemu w wersji z Parkuj i jedź nie ma parkingu dla rowerów, choć ten zajmuje niewiele miejsca, które według map jest? Pozostanie to jedną z wielu tajemnic projektantów. Podobnie jak odpowiedź na pytanie, dlaczego tylko w jednym z wariantów zaplanowano rozjazd umożliwiając skręt z kierunku Tęczowego Lasu w ulicę Witosa (w obu kierunkach) – w innych do nowej krańcówki można dojechać tylko z ulicy Płoskiego z kierunku centrum. My zawsze będziemy wspierać budowę maksymalnej liczby możliwych rozjazdów, bo to daje możliwość bardziej elastycznego budowania sieci i połączeń. Rozjazd z kierunku nowej krańcówki w ulicę Witosa dziś może się wydawać mało potrzebny, ale po przedłużeniu linii od krańcówki Witosa i domknięciu tramwajowego ringu stanie się wręcz niezbędny.

Projekt przedłużenia linii w ulicy Witosa z ominięciem krańcówki Kanta

Projekt przedłużenia linii w ulicy Witosa z ominięciem krańcówki Kanta

Skoro wspominamy o dzisiejszym przystanku końcowym Kanta, to trzeba napisać o kuriozalnej propozycji, jaka się pojawiła w związku z planami przedłużenia kończącej się tam dziś linii w kierunku wschodnim. Bezpośrednio naprzeciwko dzisiejszych torów końcowych, po drugiej stronie ulicy Kanta znajduje się budynek usługowy, w którym mieści się m.in. pub. Nie ma fizycznej możliwości ominięcia tego budynku, więc przy przedłużaniu torowiska konieczne byłoby jego wyburzenie. To oczywiście wzburzyło przedsiębiorców prowadzących tam działalność. Dołączyli się do nich inni z dwóch czy trzech kolejnych budynków, przed którymi bezpośrednio znalazłoby się torowisko i wjazd na ich posesję (dostęp do drogi publicznej muszą mieć zagwarantowany) odbywałby się najprawdopodobniej przez torowisko. Miałoby to rzekomo utrudnić im prowadzenie biznesu. Przypomina to jako żywo XIX-wieczne lęki przed koleją – jeśli ktoś dziś uważa, że jego klienci go porzucą, bo będą musieli przejechać przez dwa tory tramwajowe, to wiele to mówi o prowadzonym przez niego biznesie.

Pod wpływem takich głosów miasto zleciło więc projektantom przygotowanie wariantu alternatywnego. Ci zadanie wykonali i efekt nas trochę przeraża. Zaproponowano, by tramwaje jadące dalej w kierunku wschodnim, w stronę ulicy Krasickiego, zjeżdżały jeszcze przed dzisiejszą krańcówką na pas między jezdniami (co wymagałoby zresztą zwężenia jednej z nich i likwidacji lewoskrętu z Witosa w Kanta na północ) i zatrzymywałyby się na przystanku za skrzyżowaniem. Oznacza to jedną z dwóch rzeczy. Albo miejsce to stałoby się kompletnie niefunkcjonalne dla pasażerów, którzy musieliby biegać między dwoma przystankami, bo różne linie odjeżdżałyby z różnych miejsc, albo dzisiejsza krańcówka musiałaby przestać funkcjonować – mielibyśmy tylko przystanek przelotowy, a cztery istniejące tory rdzewiałyby sobie puste. Każde z tych rozwiązań jest fatalne, nie wspominając już o tym, że jego zastosowanie wymusza przeniesienie torowiska w pas między jezdniami, co uważamy za mniej funkcjonalne, bo wydłuża wszystkim pasażerom czas dojścia do przystanku. Paranoicznymi lękami przed torowiskiem zajmować się nie będziemy, natomiast budynek do wyburzenia jest rzeczywiście kwestią, nad którą trzeba się pochylić. Naszym zdaniem miasto powinno zapłacić właścicielom budynku uczciwe odszkodowanie i nawet zaproponować ze swoich zasobów do zakupu działkę w porównywalnym miejscu, jeśli to możliwe – z jakąś bonifikatą. Oczywiście nie ma gwarancji, że ugodę uda się zawrzeć – wtedy trzeba sięgnąć po wywłaszczenie. Bo kiedy stawiamy na szali biznes jednej czy kilku osób i wygodę kilku czy kilkunastu tysięcy pasażerów korzystających w tym miejscu z tramwaju, wybór powinien być jasny. Zastanawiające, że kiedy burzy się budynki pod drogi, powszechnie się temu przyklaskuje, kiedy to samo ma nastąpić pod torowisko tramwaju, który przewozi tysiące ludzi, nagle staje się to rzekomym problemem. Ale nie zakładamy wersji negatywnej – wierzymy, że miastu i właścicielom uda się dogadać, jeśli tylko będzie wola z obu stron.

Okolice przystanku końcowego Kanta (4 marca 2016)

Okolice przystanku końcowego Kanta (4 marca 2016) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Jednym z kluczowych pytań dotyczących drugiego etapu budowy olsztyńskiej sieci tramwajowej jest torowisko w ulicy Wilczyńskiego. Nie sama trasa, bo ta jest oczywista – od alei Sikorskiego do pętli Pieczewo – ale jej kształt i przekształcenia, jakim ulegnie przy tej okazji ulica Wilczyńskiego. Zaproponowane warianty zakładają przebieg linii obok jezdni, po jej północnej stronie (wariant I) albo w jezdni, z wykorzystaniem torowiska jako pasa tramwajowo-autobusowego (warianty II i III). Różnią się także lokalizacjami przystanków. W wariancie z torowiskiem poza jezdnią tramwaj stawałby przy Jarockiej, Hanowskiego, Malewskiego, Boenigka i Krasickiego. W pierwszej z wersji z torowiskiem w jezdni (wariant II) przystanki znalazłyby się przy alei Sikorskiego oraz ulicach Hanowskiego, Boenigka i Burskiego (bez przystanku przy skrzyżowaniu z Krasickiego), w drugiej (wariant III) – przy alei Sikorskiego (w kierunku Pieczewa) i Jarockiej (w kierunku alei Sikorskiego) oraz Malewskiego, Krasickiego i Boenigka. Wspólna dla wszystkich wariantów jest lokalizacja przystanków na odcinku pieczewskim – w miejscu obecnego przy Żurawskiego i końcowy tam, gdzie dziś znajduje się pętla Pieczewo. Nam najbardziej podoba się oczywiście opcja, w której przystanków jest najwięcej – wzdłuż całej ulicy Wilczyńskiego byłoby ich siedem (Jarocka, Hanowskiego, Malewskiego, Boenigka, Krasickiego, Żurawskiego, krańcówka Pieczewo). Częstsze przystanki to dłuższy czas przejazdu, ale na tyle niewiele, że jest to różnica do zignorowania w zamian za bliskie i wygodne dojście dla większej liczby pasażerów. Tramwaj w ulicy Wilczyńskiego tramwajem szybkim – w inżynierskim tego słowa znaczeniu, czyli bezkolizyjnym, na wydzielonym, wyizolowanym torowisku – nigdy nie będzie, więc można postawić na atut bliskości do tych, którzy będą nim na co dzień podróżować.

Pytaniem pozostaje, gdzie powinno znaleźć się torowisko – obok jezdni czy w niej. Zasadniczo jesteśmy zwolennikami torowisk z jezdni wydzielonych z dwóch zasadniczych powodów. Pierwszy to taki, że w takim wypadku część pasażerów ma do tramwaju dostęp absolutnie bezkolizyjny. Nie czeka na żadnych światłach, nie przepuszcza żadnych samochodów, tylko co najwyżej przechodzi przez torowisko i może jechać. W przypadku torowiska między jezdniami lub na środku ulicy czekają wszyscy. Może bardziej demokratycznie, ale bezsensownie. Lepiej niech część – najlepiej jak największa – ma bezproblemowy dostęp do przystanku, a ci, którzy czekać muszą, nie będą czekali wcale dłużej niż w przypadku przystanku między jezdniami. Drugi powód jest taki, że tramwaj może jechać szybciej, bo ma mniej punktów kolizyjnych z ruchem drogowym – przykładowo na klasycznym skrzyżowaniu z czterema wlotami przecina tylko jeden. Jadąc środkiem skrzyżowania musi liczyć się z większą liczbą – jak się to brzydko określa – relacji.

Ulica Wilczyńskiego

Ulica Wilczyńskiego Fot. Paweł Bukowski

Po rozmowach z mieszkańcami i fachowcami widzimy, że akurat w przypadku ulicy Wilczyńskiego jest jednak wielu zwolenników puszczenia tramwaju środkiem. Argumenty, które padają, to przede wszystkim wygodne przesiadki i ucywilizowanie ruchu samochodowego na tej ulicy. Rozwiązanie, które mamy na przystankach Centrum i Skwer Wakara, czyli wspólne przystanki autobusowo-tramwajowe (PAT), przyjęło się błyskawicznie i nic dziwnego, bo jest ono szalenie wygodne. Nas tylko zastanawia, na jakie linie będziemy się przesiadać z tramwaju na Wilczyńskiego, skoro zarówno niemal całe Jaroty i Pieczewo, jak i większość najważniejszych – znów slang transportowy – generatorów ruchu w mieście zostanie obsłużonych komunikacją tramwajową. W południowych dzielnicach mieszkalnych bez tramwaju pozostaną tylko Osiedle Generałów i Zacisze – miejmy nadzieję, że tylko czasowo. Po rozbudowie sieci tramwajowej liczba linii kursujących po Jarotach i Pieczewie z pewnością się zmniejszy. Ale przyznajemy, że dobry przystanek autobusowo-tramwajowy nie jest zły, nawet gdy ma on tylko potencjał do przesiadek, a nie realną możliwość. Drugi argument to wymuszenie dzięki umieszczeniu torowiska w jezdni przebudowy ulicy. Projektanci (albo jak ktoś słusznie skomentował podczas konsultacji społecznych: raczej rysownicy) z Gdańska jedynie przy takim rozwiązaniu zaproponowali bowiem rewitalizację ulicy. Przy torowisku biegnącym obok jezdni praktycznie oprócz skrzyżowań jezdnia pozostałaby nietknięta, a to dlatego, że BPBK nie zaprojektowało linii poza jezdnią, dlatego że to wygodne rozwiązanie, o nie. Jak (przypadkiem?) przyznali się twórcy projektów podczas jednego ze spotkań, chodziło o przygotowanie wariantu… jak najtańszego. A zatem nie wygoda dla mieszkańców rozwiązań, które tworzy się na dziesięciolecia, tylko tabelki księgowe. Straconego czasu pasażerów oczywiście się nie uwzględnia w kalkulacjach. Warianty z torowiskiem pośrodku Wilczyńskiego zakładają pozostawienie generalnie po jednym pasie ruchu w każdym kierunku, z dodatkowymi pasami skrętu w obrębie skrzyżowań. W jednej z opcji brak jakichkolwiek rozwiązań dla rowerzystów, w drugiej zaproponowano pasy dla rowerów w obu kierunkach. Co ważne dla właścicieli sklepów i zakładów usługowych być może nawet wzrośnie liczba miejsc parkingowych, więc ci, którzy doceniają wyłącznie klientów w samochodach, powinni być zadowoleni. Jak widać po spotkaniach konsultacyjnych, raczej nie będą, bo najwyraźniej nie zapoznali się z projektami. Miasto powinno takie obawy rozwiewać – próbę mediacji podjął jeden z radnych, mamy nadzieję, że akcja informacyjna się rozwinie i tych, których można przekonać, przekonać się da. A pozostałych… Cóż, warto tu przypomnieć, że w XIX wieku grupa „kupców” wywalczyła skutecznie odsunięcie linii kolejowej od niedalekiego od Olsztyna Pasymia. Dziś mamy wiek XXI i każdy, kto musiał dojechać pociągiem do Pasymia, zemści im z pewnością musząc pokonywać kilometry z dworca znajdującego się za miastem. Analogia oczywista – transportu szynowego bali się kiepscy sklepikarze kiedyś, boją się i dziś. Dobrzy dostrzegą w nim szansę na zdobycie nowych klientów. Centrum handlowe Manhattan przeżywa właśnie drugą młodość dzięki położeniu przy linii tramwajowej i możliwości bezpośredniego dojazdu do niego z osiedli, które parę miesięcy temu były poza zasięgiem.

Naszym zdaniem warto by jednak zastanowić się na połączeniem wariantów i tory puścić obok ulicy, którą należałoby przebudować na bardziej przyjazną ludziom, a nie samochodom. Wytyczenie pasów dla rowerów, zwężenie pasów (co zmusza do redukcji prędkości) i przebudowanie Wilczyńskiego na standard jednopasowy z pasami skrętu jest możliwe nawet wtedy, gdy tramwaj jedzie obok ulicy. Potrzeba jedynie dobrej woli.

Pętla Pieczewo

Pętla Pieczewo © OlsztyńskieTramwaje.pl

Osobną kwestią jest kształt przystanku końcowego Pieczewo. W każdym z wariantów proponuje się inny jej kształt, łączy je w zasadzie tylko fakt, że w każdym jest to krańcówka czterotorowa. Dwa z wariantów (te zakładające torowisko biegnące środkiem jezdni) przewidują jej umieszczenie tuż za dzisiejszą pętlą autobusową, w pasie zieleni między dwoma jezdniami ulicy Wilczyńskiego (dziś w tym miejscu jednojezdniowej). Jeden z nich zakłada nawet przesiadki drzwi w drzwi między tramwajem i autobusem, choć prawdę mówiąc nie za bardzo wiemy, kto i dokąd jadąc w dzisiejszym układzie komunikacyjnym miałby się przesiadać z autobusu na tramwaj lub odwrotnie na ślepo zakończonym odcinku sieci, skoro siłą rzeczy będzie można to zrobić bliżej cywilizacji. Ale nie narzekajmy – może to zadziałać przy przedłużeniu ulicy w przyszłości, a może jest tylko daniem możliwości wyboru środka komunikacji w ostatniej chwili, choć w dobrze skonstruowanym układzie nie powinno to być możliwe, bo w takim linie tramwajowe i autobusowe się nie dublują. Kuriozalny jest za to wariant, w którym tory idą poza jezdnią, po jej północnej stronie. W nim krańcówka z niewiadomych przyczyn umieszczona jest ukośnie, wzdłuż części dzisiejszej pętli autobusowej. Pomijając fakt, że nic nie uzasadnia dostosowywania się do istniejącej pętli, skoro jest możliwość skonstruowania od nowa całego węzła, to tory przecinają dzisiejszą ulicę i nagle po kilometrach biegu po północnej stronie Wilczyńskiego kończą się po jej stronie południowej. Przy tym wszystkim krańcówka miałaby się znaleźć na dzikim skwerku, który jest jedną z enklaw zieleni w okolicy (nie liczymy lasu na wschód od osiedla), mimo że nie ma zupełnie potrzeby ingerowania w teren w sumie rekreacyjny. Co więcej, w projekcie przez tory nie ma przejazdu w kierunku wschodnim, torowisko kończy bieg ulicy, co oznacza dwie rzeczy: brak możliwości dojazdu do istniejących budynków Wilczyńskiego 2 i brak możliwości przedłużenia ulicy na nowe Pieczewo, co nawet zapisane w miejscowych planach zagospodarowania. O ile drugie być może za lata, kiedy ulica będzie wydłużana, będzie do rozwiązania, o tyle dostawy żywności mostem powietrznym dla mieszkańców kilku odciętych w ten sposób bloków raczej nie wchodzą w grę.

Solaris Urbino 18 III #1064 na ulicy Krasickiego

Solaris Urbino 18 III #1064 na linii 126 na skrzyżowaniu ulic Krasickiego i Wańkowicza (29 lutego 2016) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Podstawowy odcinek linii biegnącej z Jarot i Pieczewa zaplanowano wzdłuż ulicy Krasickiego. W przypadku tej trasy głównym problemem wydawało się być ukształtowanie terenu. Przez pewien czas była nawet mowa o tym, że być może torowisko pobiegnie inną trasą ze względu na problemy z wyprodukowaniem odpowiedniego taboru. Kiedy jednak okazało się, że problemem nie jest wyprodukowanie tramwaju, który pokonałby wzniesienia na Krasickiego (można o tym przeczytać m.in. w naszym wywiadzie z przedstawicielem Solarisa), koncepcja powróciła. Oczywiście, jeśli nie zostaną zastosowane specjalne rozwiązania inżynieryjne i trzeba będzie zamówić tramwaj o specjalnych parametrach, skomplikuje to sytuację przewoźnikowi, czyli MPK Olsztyn, bo pojazdy nie będą w pełni zastępowalne, ale linia powstanie i tak. Najlepszym rozwiązaniem byłoby takie wymodelowanie trasy, by jednak jej nachylenie nie przekraczało 6%, co pozwoliłoby na korzystanie z niej także kursującym już po Olsztynie Solarisom Tramino. Można to osiągnąć na różne sposoby – należałoby odpowiednio wcześniej przed skrzyżowaniem z ulicą Barcza, gdzie torowisko znalazłoby się najniżej, zacząć zagłębiać je w wykopie, w jednym z wariantów przewidziano też estakady, o czym za chwilę.

Projektanci przygotowali – jak w przypadku całej trasy – trzy warianty przebiegu torowiska. W pierwszym tramwaj jechałby po zachodniej stronie ulicy Krasickiego, po stronie Nagórek, w pozostałych dwóch tory znalazłyby się w pasie zieleni między jezdniami. Tak jak na Wilczyńskiego opcja z torowiskiem przy jezdni oznacza kosmetyczne zmiany w przebiegu ulicy, w pozostałych dwóch konieczne byłyby większe korekty. Dwa warianty „jezdniowe” różnią się przede wszystkim rozwiązaniami inżynieryjnymi – jeden to klasyczne torowisko w poziomie drogi, drugi przewiduje dwie estakady dla zniwelowania różnicy poziomów trasy. Pierwsza z nich – patrząc od południa – miałaby znaleźć się nad skrzyżowaniem ulic Krasickiego i Barcza. Na niej umieszczony miałby być przystanek tramwajowy w obu kierunkach. Pasażerowie mogliby się na niego dostać schodami lub windami. To oczywiście obniża jego dostępność, bo z polskiego doświadczenia wiemy, że windy w najlepszym przypadku zamieniają się w publiczne toalety, a najgorszym – i wcale nie tak rzadkim – przestając działać na tygodnie lub miesiące. Osoba starsza, niepełnosprawna czy rodzic z dzieckiem mogą w takim wypadku udać się na „najbliższy czynny taras widokowy we Wrocławiu”, czyli w tym przypadku na przystanki przy Jeziołowicza lub Wańkowicza. Hipotetycznie, bo w większości przypadków oznacza to rezygnację z podróży. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem są w takim przypadku pochylnie, ale planiści w projekcie nie znaleźli na nie miejsca. Druga estakada miałaby pozwolić na bezkolizyjne ominięcie skrzyżowania ulic Krasickiego i Synów Pułku. Miałaby się zaczynać za skrzyżowaniem ulic Krasickiego i Murzynowskiego, przy którym powstałby nowy przystanek, i kończyć się na Synów Pułku, na wysokości drogi dojazdowej do ogrodów działkowych „Dolinka”. Pomysł chwalebny, bo początek i koniec estakady znajdowałyby się na podobnym poziomie i pozwoliłaby ona uniknąć zjazdu do skrzyżowania Krasickiego z Synów Pułku, a następnie podjazdu. Tyle że… wystarczyłoby nie trzymać się drogi i ułożyć torowisko na skarpie bliżej domów Osiedla Mazurskiego i kwestia różnicy poziomów nam znika bez umajenia krajobrazu betonową kolumnadą.

Przystanek Synów Pułku

Przystanek Synów Pułku © OlsztyńskieTramwaje.pl

Projekty z estakadami wyglądają jak przeznaczone na odstrzał, głównie pewnie z powodu kosztów, choć ważniejsze powinny być ochrona krajobrazu i sensowność takiego rozwiązania. Gorzej, że projektanci ewidentnie promują rozwiązanie z torowiskiem między jezdniami – w przypadku Nagórek absolutnie bezsensowne, a dla pasażerów wręcz wrogie. Szef biura projektowego, które przygotowało koncepcje, co prawda zarzekał się podczas jednego ze spotkań konsultacyjnych, że jest zwolennikiem komunikacji zbiorowej, ale jednocześnie przyznał, że najczęściej podróżuje samochodem. I to niestety widać, choćby w jego innych wypowiedziach. Zapytany – w dobrej wierze – przez jednego z mieszkańców, który wariant by rekomendował, odpowiedział, że któryś z torowiskiem między jezdniami. To oczywisty absurd. Po co kazać pasażerom przekraczać jezdnię przy podróżach w obu kierunkach – po wschodniej stronie jezdni ulicy Krasickiego jest skarpa i żadnych zabudowań na niemal całym odcinku – skoro w przypadku torowiska po stronie Nagórek podróżujący tramwajem są całkowicie niezależni? Czy chodzi o oddanie hołdu samochodom i pokazanie, kto jest ważniejszy? Bo racjonalnego powodu nie ma żadnego. Tramwaj po zachodniej stronie Krasickiego to wygoda dla pasażerów, ale po raz kolejny wychodzą prawdziwe intencje – miasto tak naprawdę nie jest przekonane do nowoczesnych trendów, polegających na postawieniu na transport publiczny. Tramwaj po raz kolejny – jak w przypadku pierwszego etapu – jest sposobem na zdobycie pieniędzy na remonty i budowę dróg. Nieprzypadkowo linie w drugim etapie zaplanowano wzdłuż ulic od lat nieremontowanych – tramwaj ma być skarbonką, sposobem na wyciągnięcie pieniędzy na ich odnowienie. Taka krótkowzroczność będzie mieć wyłącznie fatalne skutki. Drogi i tak zostałyby odnowione prędzej czy później, a na kilkadziesiąt lat utrudni się dziesiątkom tysięcy ludzi codzienne podróżowanie, co z kolei może się przełożyć na niezadowolenie i argumenty przeciwko tramwajowi. Świetny środek transportu można w ten sposób zepsuć i za ileś lat, po dojściu do władzy w mieście jakiegoś populisty mogą pojawić się zakusy, żeby znów tramwaje zlikwidować, bo nie służą mieszkańcom tak, jak powinny. Ale wtedy już będziemy dusić się od smogu, stojąc w korkach nawet na najmniejszych ulicach…

Ulica Wyszyńskiego

Ulica Wyszyńskiego © OlsztyńskieTramwaje.pl

Kolejnym dowodem na prodrogową, a nie protransportową politykę władz Olsztyna jest propozycja poprowadzenia tramwaju ulicą Wyszyńskiego na całej jej długości. I może nie tyle samego poprowadzenia, bo na taki przebieg są pewne argumenty, o czym za chwilę, ale planowany sposób umieszczenia torowiska. Znów z trzech wariantów podstawowych dwa prowadzą środkiem jezdni tylko po to, żeby – zniszczoną, przyznajemy – ulicę wyremontować. Wariant z torowiskiem po stronie zachodniej, czyli po stronie osiedla Kormoran, zakłada – jak w przypadku wcześniejszych odcinków – minimalne ingerencje w istniejącą jezdnię. Jest on naszym zdaniem lepszy, bo znów: większość potencjalnych pasażerów mieszka po tej właśnie stronie ulicy, po drugiej znajdują się domki jednorodzinne Kolonii Mazurskiej (dla niewtajemniczonych – to dawna potoczna nazwa Osiedla Mazurskiego),  sklepy i hurtownie oraz niewielkie osiedle. Jest jednak nawet lepszy pomysł. Wzdłuż całej ulicy Wyszyńskiego, równolegle do niej biegnie droga wewnętrzna, zwana nieoficjalnie ulicą Parkingową. Między ulicą Wyszyńskiego a nią znajdują się – a jakże – parkingi i pojedyncze budynki, zaś dopiero za nią zaczyna się właściwe osiedle. Ruch na tej uliczce jest stosunkowo niewielki, więc poprowadzenie nią torowiska nie spowodowałoby znaczących utrudnień (nie mówiąc o tym, o ile mniej uciążliwa byłaby budowa). Tramwaj znalazłby się znacząco bliżej dużych grup potencjalnych pasażerów, byłby szybszy, bo uwolniony od regularnego ruchu ulicznego. Same zalety, ale potrzeba odwagi, by się na takie rozwiązanie zdecydować. Z drugiej strony to wyłącznie kwestia decyzji – nie ma powodu, by podjęcie jej było trudniejsze w Olsztynie niż we Francji czy Niemczech, gdzie tak się linie tramwajowe dziś buduje.

Droga wewnętrzna wzdłuż ulicy Wyszyńskiego, nazywana nieoficjalnie ulicą Parkingową

Droga wewnętrzna wzdłuż ulicy Wyszyńskiego, nazywana nieoficjalnie ulicą Parkingową © OlsztyńskieTramwaje.pl

Po konsultacjach i wnioskach społeczników (w tym naszym) projektanci przygotowali opcję poprowadzenia tramwaju przez osiedle Kormoran inną trasą – od skrzyżowania Wyszyńskiego, Żołnierskiej i Augustowskiej miałby on pojechać Żołnierską do Dworcowej i dalej już tą ulicą aż do Dworca Głównego. Pierwotne założenie – przypomnijmy – zakłada przebieg torowiska ulicą Wyszyńskiego na całej długości, następnie aleją Piłsudskiego i dopiero od placu Inwalidów Wojennych Dworcową do dworca. Naszym zdaniem ta opcja ma poważne zalety. Po pierwsze: tramwaj przejeżdżałby nie obrzeżem, lecz przez środek dużego osiedla, jakim jest Kormoran. W literaturze branżowej przyjmuje się, że strefa oddziaływania przystanku, czyli odległość, jaką ludzie są gotowi pokonać, by skorzystać z tramwaju, wynosi 400-500 metrów. W przypadku takiej trasy wspomniana strefa objęłaby praktycznie całe osiedle. Po drugie: kwestia tak zwanych generatorów ruchu. Miasto jako przyczynę poprowadzenia trasy przez Wyszyńskiego i aleję Piłsudskiego wymienia fakt, że jest tam więcej instytucji, które przyciągają potencjalnych pasażerów – fabryka Michelin, stadion miejski (w zasadzie stadion klubu piłkarskiego Stomil), pływalnia Aquasfera, IV LO. Do fabryki ruch jest praktycznie trzy razy dziennie, kiedy następują zmiany, liceum to niewielka skala, bo jaka część uczniów będzie mieszkać akurat przy trasie tramwaju, Aquasfera – zgoda, ale czy to tak duża grupa pasażerów, wreszcie stadion – przepraszam, ale mecz piłkarski co dwa tygodnie gromadzący 2-3 tysiące ludzi to nie jest powód dla budowania linii tramwajowej. Tymczasem przy przebiegu przez Żołnierską i Dworcową mamy generator jeden, ale za to potężny – Szpital Dziecięcy z kompleksem przychodni. Dodatkowo w zasięgu kilkuminutowego spaceru z przystanku jest drugi szpital – Wojewódzki. Dla pasażerów „linii wschodniej” pewnie byłaby to atrakcyjna oferta dojazdu zamiast przesiadki na tramwaj kursujący Obiegową. Warto taką opcję poważnie rozważyć. Co prawda z danych Zarządu Dróg, Zieleni i Transportu wynika, że z przystanków na proponowanym odcinku przez Wyszyńskiego i aleję Piłsudskiego korzysta o mniej więcej jedną czwartą więcej pasażerów niż z tych wzdłuż ewentualnej trasy przez Żołnierską i Dworcową, ale należy pamiętać, że w tym drugim przypadku nie ma żadnej linii, która jechałaby obiema tymi ulicami i można by ją porównać do trasy tramwaju, a także, że zespoły przystanków są tu tylko dwa, podczas gdy na pierwszym odcinku o jeden więcej.

Przystanek Dom Kultury Agora na ulicy Żołnierskiej

Przystanek Dom Kultury Agora na ulicy Żołnierskiej © OlsztyńskieTramwaje.pl

Zwolennicy tramwaju przez Wyszyńskiego i aleję Piłsudskiego argumentują, że linia przez Żołnierską i Dworcową łączyłaby duże osiedla mieszkaniowe z dużymi osiedlami mieszkaniowymi, a w takich relacjach ludzie wcale tak często nie podróżują, bo jednak najczęstszym schematem podróży jest dom-praca-dom, a nie dom-rodzina/znajomi- dom. Przy Wyszyńskiego i alei Piłsudskiego miałoby być więcej generatorów ruchu niebędących miejscami zamieszkania, lecz pracy, handlu czy rozrywki. Do pewnego stopnia można się z tym zgodzić, ale tylko w wypadku, gdy patrzymy krótkoterminowo. Jeśli uwzględniamy powstanie łącznika w alei Piłsudskiego między ulicą Kościuszki a placem Inwalidów Wojennych, sytuacja zmienia się diametralnie. Wtedy opcja prowadząca przez środek osiedla Kormoran daje nam lepsze wykorzystanie tramwaju mogącego przewieźć pasażerów do głównych generatorów ruchu w mieście, czyli Śródmieścia i Starego Miasta. We wspominanej tu już strategii rozwoju transportu publicznego w Olsztynie do roku 2027 taka linia zresztą jest zaplanowana – „piątka” miałaby łączyć Pieczewo z Wysoką Bramą właśnie poprzez torowisko w środkowej części alei Piłsudskiego. Na Dworzec Główny większość pasażerów podróżować będzie z rzadka, do centrum miasta jednak zdecydowanie częściej. Gdy tych pasażerów będzie więcej, tramwaj będzie miał też większy sens.

Ulica Dworcowa

Ulica Dworcowa © OlsztyńskieTramwaje.pl

Jeśli chodzi o lokalizację torowiska, to w przypadku ulicy Dworcowej nie budzi ona kontrowersji – tu akurat chyba wszyscy zgadzają się, że najlepszym rozwiązaniem są tory w pasie zieleni między jezdniami. Jest on wystarczająco szeroki, gęstość zaludnienia po obu stronach ulicy jest równomierna, a najstarsze odcinki ulicy, gdzie zachowano tradycyjny układ pierzejowy (na osiedlu Pojezierze – między placem Ofiar Katynia a parkiem Kusocińskiego) zamiast modernistycznych dzikich pól, powodują, że jest to opcja najmniej uciążliwa dla mieszkańców. Ulicą Żołnierską między Wyszyńskiego a Dworcową tramwaj – według projektu przygotowanego przez BPBK po pierwszych spotkaniach konsultacyjnych – miałby jechać obok jezdni, po jej południowej stronie (tam, gdzie Szkoła Podstawowa nr 22). To także rozwiązanie słuszne – Żołnierska wciąż jest ulicą z ruchem więcej niż lokalnym, więc nie ma sensu niepotrzebnie mieszać ruchu tramwajowego z samochodowym. Tramwajowi separacja od aut na pewno posłuży. Podobnego argumentu należałoby użyć, gdyby tramwaj pojechał jednak aleją Piłsudskiego od Wyszyńskiego do placu Inwalidów Wojennych. Tu także ewentualne umieszczenie torowiska w jezdni, co przewidują dwa z trzech projektów, może być uzasadnione głównie chęcią wyciągnięcia na remont tejże jezdni pieniędzy z funduszy na transport publiczny. Opcja z torowiskiem obok ulicy zakłada jego ułożenie po stronie północnej, czyli tam, gdzie stadion, pływalnia, park, ale nie tam, gdzie większość pasażerów. Po południowej stronie znajduje się ogromny kwartał zabudowy – jego mieszkańcy mogliby wsiadać i wysiadać z tramwaju, nie oglądając się na to, czy jadą samochody, czy nie, ale grupa projektantów z Gdańska postanowiła im tę możliwość odebrać w imię… no właśnie: w imię czego? Miejmy nadzieję, że jeszcze zostanie to zmienione.

MAN A23 #1114 na przystanku Michelin-Biuro (29 lutego 2016)

MAN A23 #1114 na linii 141 na przystanku Michelin-Biuro (29 lutego 2016) © OlsztyńskieTramwaje.pl

I dochodzimy do gwoździa programu, prawdziwej crème de la crème projektu „rysowników” z BPBK. Przez nikogo niezapowiadany pojawił się bowiem w planach nowy odcinek – 450 metrów toru wzdłuż ulicy Leonharda. Według różnych wariantów raz jest jedno-, raz dwutorowy, raz idzie środkiem ulicy, raz jej bokiem (po stronie stadionu Stomilu), wspólną cechą jest jego zakończenie dwutorową krańcówką przed lub za skrzyżowaniem z ulicą Pana Tadeusza. Z naszych informacji wynika, że koncepcja tego fragmentu sieci, który nie wynika z żadnych wcześniejszych zapisów czy założeń, została wprowadzona po naciskach firmy Michelin, której fabryka opon znajduje się tuż obok. Przedstawiciele francuskiej firmy uczestniczyli w spotkaniach zespołów przygotowujących założenia drugiego etapu budowy sieci tramwajowej – to właśnie wtedy mieli okazję złożyć zapotrzebowanie na „prywatną” linię do swojej fabryki. Już to jest małym skandalem, bo choć rozumiemy, że Michelin jest bodajże drugim po Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim pracodawcą w mieście, to jednak mieszkańców Olsztyna jest dużo więcej, a ich przedstawiciele – choćby w postaci organizacji pozarządowych – w takich spotkaniach udziału okazji brać nie mieli. Skandalem większym jest, że Wielki Brat z Clermond-Ferrand, który już raz – przypomnijmy – mocno lobbował w sprawie konkretnego rozwiązania i istniało realne zagrożenie, że w Olsztynie zamiast klasycznego tramwaju pojawi się hybryda (choć właściwsze było by raczej określenie „chimera”) w postaci translohra, nadal uważa, że ma prawo wpływać na życie miasta. Miasta, w którego życie specjalnie się nie angażuje – Michelin, w przeciwieństwie choćby do Indykpolu, nie sponsoruje miejscowych zespołów sportowych, nie wspiera w widoczny sposób olsztyńskiej kultury czy innego rodzaju instytucji. Intensywnie szukaliśmy informacji o tym w internecie, w tym na stronie internetowej firmy: poza wsparciem dla Szpitala Dziecięcego i akcji treningowej dla szkół w województwie – nie Olsztynie – nie znaleźliśmy przykładów. Olsztyn jest dla Michelin lokalizacją jak każda inna na świecie – gdy rachunek ekonomiczny tak zdecyduje, może przenieść produkcję do innego miasta czy kraju (niedawno taki los spotkał fabrykę koncernu w Budapeszcie). I teraz takiej firmie miasto miałoby zafundować z własnych funduszy odcinek sieci tramwajowej, którego ekonomiczny sens jest żaden, a wręcz byłby on tylko generatorem kosztów?

Rzadko używamy mocnych słów, ale tym razem musimy: pomysł tego odcinka jest idiotyczny. Linia wzdłuż Leonharda miałaby 450 metrów i prowadziłaby do dzisiejszego przystanku Michelin-Brama nr 6. Od niedawna kursuje do tego przystanku specjalna linia dowozowa dla pracowników fabryki, z rozkładem dostosowanych do godzin rozpoczęcia i zakończenia zmian – nosi numer 141. Przygotowując się do konsultacji społecznych w sprawie rozbudowy sieci postanowiliśmy sprawdzić, jakim zainteresowaniem się ona cieszy, bo pozwoliłoby oszacować popularność linii tramwajowej, która jechałaby do tego samego przystanku końcowego. W dzień powszedni (29 lutego 2016) wybraliśmy się na ulicę Leonharda przed godziną 14, kiedy autobus powinien przywieźć pracowników Michelin jadących do pracy na drugą zmianę. I 141 rzeczywiście ich przywiozło. Dziewięciu. Pięć osób wysiadło na przystanku Michelin-Biuro, cztery pojechały do końcowego Michelin-Brama nr 6. W przegubowym MAN-ie, który ich przywiózł, mogliby zmieniać miejsce co przystanek, a i tak nie udałoby się usiąść na wszystkich. Czy dla takiego popytu Olsztyn ma budować linię tramwajową do fabryki opon? Byłby to niebezpieczny precedens, bo co większe rodziny wielodzietne też mogłyby zażądać dociągnięcia torowisk do ich domów. Według słów przedstawiciela Michelin podczas konsultacji, w fabryce pracuje ponad 4 tysiące osób, do tego należy doliczyć praktykantów, kooperantów, kontrahentów. Nawet zakładając, że tysiąc z tych ludzi mieszka na Pieczewie, Jarotach czy Nagórkach i że nikt z nich nie ma samochodu albo wszyscy decydują się z niego zrezygnować, to i tak otrzymujemy liczbę, którą możemy w pełni obsłużyć kilkoma autobusami przegubowymi, które na dodatek mogą mieć bardziej elastyczną trasę i rozkład. Nie ma co wymyślać koła na nowo – takie rozwiązanie już w Olsztynie funkcjonuje. Linia 131 powstała we współpracy z firmą Indykpol i dowozi pracowników do jej fabryki przy ulicy Jesiennej na Karolinie. Przez kilka godzin nie ma żadnego kursu, a kiedy pracownicy jadą na kolejną zmianę, podstawia się im dwa przegubowce jeden za drugim i wszyscy są zadowoleni. Już nie wspominamy, że Indykpol do funkcjonowania linii 131 dopłaca…

Scania OmniLink CL9 #950 na przystanku D.H. Śliwa

Linia 131 (dawniej 31) to linia do obsługi dużego zakładu przemysłowego –  fabryki Indykpolu. Powstała we współpracy z tą firmą, jest przez nią współfinansowana i w zupełności zaspokaja potrzeby – nikt nie chce budować do Indykpolu linii tramwajowej… Na zdjęciu: Scania OmniLink CL9 #950 na linii 31 na przystanku D.H. Śliwa © OlsztyńskieTramwaje.pl

Tramwaj to infrastruktura trwała – torowisko, sieć, sygnalizacje – którą trzeba konserwować i utrzymywać. Jaki jest ekonomiczny sens tego dla odcinka, na którym tramwaj wykonywałby najprawdopodobniej po kilka kursów dziennie? Nie trzeba kupować krowy, żeby napić się mleka, zwłaszcza kiedy pił będzie nie ten, kto za krowę zapłaci. Zresztą dojazd tramwajem do fabryki będzie – linia pobiegnie najprawdopodobniej ulicą Wyszyńskiego i aleją Piłsudskiego, a przystanek tramwajowy znajdzie się przy samym skrzyżowaniu tych dwóch ulic z ulicą Leonharda, a więc bliżej niż dziś zatrzymują się autobusy, z których korzystają pracownicy Michelin. Na terenie koncernu – bardzo rozległym – funkcjonuje wewnętrzna komunikacja. Firma nie chce się zgodzić ze względów bezpieczeństwa, by opuszczała ona teren fabryki i dojeżdżała np. do najbliższych przystanków komunikacji miejskiej. Jej święte prawo, rozumiemy procedury, ale dlaczego ma to oznaczać, że to miasto ma fundować bardzo drogą zabawkę w postaci „prywatnej” linii pod samą bramę zakładu? Są przykłady dyktowania miastom dróg rozwoju przez wielkie koncerny, ale chyba nie zależy nam, by być drugim Detroit? Nie przekonuje nas nawet zaskakujący sojusznik francuskiego producenta opon – miejska (!) spółka MPK Olsztyn. Operator tramwajów w odnodze wzdłuż Leonharda widzi zaczątek drugiego dojazdu do zajezdni tramwajowej, od strony ulicy Kołobrzeskiej. Wraz z rozbudową sieci rosnąć będzie także zajezdnia – powstaną tam nowe hale (postojowa, serwisowa, pogotowia technicznego, torowego i sieciowego, myjnia) i budynki. Jednak budowa – kolejnego – ponadkilometrowego odcinka, który byłby jedynie torem technicznym, byłaby już marnotrawstwem. Infrastrukturę, której – mam nadzieję – nie wybudujemy na Leonharda, można wykorzystać o wiele rozsądniej i bardziej opłacalnie. Zamiast 450 metrów toru do ulicy Pana Tadeusza połóżmy ich o 50 metrów więcej w ulicy Wilczyńskiego na zachód od skrzyżowania z aleją Sikorskiego i ulicą Płoskiego, czyli mówiąc prościej – wybudujmy linię na Osiedle Generałów. Sam półkilometrowy odcinek do dzisiejszej pętli autobusowej o tej nazwie będzie generował potężne potoki pasażerów przez cały dzień, a dzięki wybranej przez Olsztyn technologii tramwajów dwukierunkowych linię w miarę rozwoju osiedla i potrzeb będzie można dość prosto przedłużać. Woźmy ludzi, nie powietrze.

Ulica Oczapowskiego

Ulica Oczapowskiego © OlsztyńskieTramwaje.pl

Do postulatu o wożeniu ludzi należałoby jeszcze dodać, że tak, aby im było jak najwygodniej i jak najbezpieczniej. Tu pojawia się kwestia proponowanego przedłużenia odnogi do Kortowa. Wszystkie trzy projekty przewidują identyczny jego przebieg – aleją Warszawską i ulicą Dybowskiego do przystanku Uniwersytet-Centrum Konferencyjne. Różnice dotyczą przebiegu dwutorowego już na całej długości torowiska – tym razem jednak dwa warianty zakładają tory obok ulicy (oczywiście po stronie Kortowa), a jeden w pasie między jezdniami. W wariancie, gdzie torowisko znajduje się w pasie zieleni, zaplanowano wspólny przystanek autobusowo-tramwajowy Uniwersytet-Stadion – autobusy zjeżdżałyby tam na torowisko, by ułatwić przesiadki. W pozostałych opcjach przystanek autobusowy pozostałby w dotychczasowej lokalizacji, a tramwajowy znalazłby się po stronie miasteczka akademickiego. Żadna z tych opcji nie eliminuje całkowicie zagrożenia, jakim jest przekraczanie w tym miejscu alei Warszawskiej – na tym odcinku wyjątkowo niebezpiecznej, bo wprowadzone po śmiertelnych wypadkach na przejściu dla pieszych przy wspomnianym przystanku ograniczenie prędkości do 50 km/h jest przez kierowców powszechnie ignorowane. A tymczasem jest sposób, by ten problem wyeliminować i – co więcej – przy okazji podnieść walory użytkowe i atrakcyjność linii kortowskiej. Wystarczy poprowadzić torowisko nie leżącą poza obszarem kampusu uniwersyteckiego aleją Warszawską, lecz przez samo miasteczko akademickie – ulicami Prawocheńskiego, Oczapowskiego i Dybowskiego. Pierwotnie planowano nawet zakończenie istniejącego już odcinka po drugiej stronie alei Warszawskiej, już na terenie Kortowa, przy ulicy Prawocheńskiego. Tak się nie stało, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by przy rozbudowie tak właśnie poprowadzić tory.

Tramwaj w kampusie Uniwersytetu w Heidelbergu

Tramwaj w kampusie Uniwersytetu w Heidelbergu

Nie będziemy po raz kolejny przywoływać wypowiedzi jednego z najważniejszych ludzi na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim o tramwaju, bo ani to zabawne, ani mądre. Nie należy się przejmować opiniami, że tramwaj się do kampusów uniwersyteckich nie nadaje, bo wiadomo, że jest dokładnie odwrotnie. Uniwersytet w Heidelbergu istniejący od – bagatela – 1386 roku porozumiał się z władzami miasta i w mieście nad Neckarem powstanie specjalny, dodatkowy, 2,5-kilometrowy odcinek prowadzący przez kampus uczelni. Nie jest to najprostsza trasa, lecz dodatkowa pętla, ale władzom uniwersytetu zależało, by tereny uczelni skomunikować nie tylko z miastem, ale i między sobą. Zdecydowano się na tramwaj jako środek transportu cichy, wygodny, ekologiczny – lepszy od autobusów, bo – jak pisze Universität Heidelberg w swoim komunikacie – oferuje większy komfort. Doświadczenia innych miast pokazują, że doprowadzi to do dalszego wzrostu liczby pasażerów – stwierdza uczelnia i wspólnie z magistratem stara się o pieniądze na jak najszybszą realizację projektu z budżetu Badenii-Wirtembergii. Tak samo w Olsztynie tramwaj mógłby spełniać rolę wewnętrznej komunikacji na bardzo rozległym powierzchniowo terenie UWM. Uczelnia stara się walczyć z zamienianiem kampusu w wielki parking, więc wprowadzenie zakazu zatrzymywania na ulicach, którymi pojechałby tramwaj, tylko wsparłoby jej działania. Także argument, że ulice Kortowa są za wąskie na tramwaj, nie znajduje odbicia w rzeczywistości. Dwutorowe torowisko w jezdni, bez słupów w międzytorzu i ogrodzeń, to zaledwie siedem metrów szerokości – tyle wygospodarować się da na pewno. Najtrudniejszy technicznie punkt na takiej trasie czyli skrzyżowanie ulic Prawocheńskiego i Oczapowskiego z zabytkową aulą Gotowca na rogu jest do pokonania przez tramwaj, przy odpowiednim poprowadzeniu torowiska po północnej stronie Prawocheńskiego. W ostateczności można zastosować na krótkim odcinku splot dwóch torów – bez układania rozjazdów pozwala on na poprowadzenie ruchu w obu kierunkach (oczywiście możliwy jest przejazd jednocześnie tylko jednego tramwaju). Takie rozwiązanie zastosowano ostatnio np. przy budowie linii tramwajowej przechodzącej pod mostem Małgorzaty (Margit híd) po stronie Budy w Budapeszcie. Tramwaj jadący przez kampus to także możliwość utworzenia nowego przystanku na ulicy Oczapowskiego – przed budynkami tzw. nowej zootechniki i Instytutu Rybactwa Śródlądowego. Kolejne znalazłyby się na Oczapowskiego przy stadionie AZS i na Dybowskiego przy centrum konferencyjnym uniwersytetu (dwutorowa krańcówka – tu identycznie, jak w wariantach przez aleję Warszawską). Ten odcinek jest najprawdopodobniej ostatni w kolejności do realizacji, więc jest czas na zmianę decyzji i przygotowanie projektu dla takiego przebiegu linii.

Dwa tory w jednym - splot rozwiązaniem bez rozjazdu na wąskie odcinki (na zdjęciu: Bem rakpart przy Margít híd w Budapeszcie)

Dwa tory w jednym – taki splot jest rozwiązaniem na niedużej długości, wąskie odcinki, gdzie tramwaje nie mogą się minąć, ale jednocześnie chcemy uniknąć rozjazdów i budowy tradycyjnej mijanki (na zdjęciu: Bem rakpart przy Margít híd w Budapeszcie) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Przy okazji rozbudowy sieci należałoby też rozważyć jeszcze jedną rzecz, bo może się ona okazać dolegliwa i kłopotliwa jednocześnie. Wiadomo, że najbardziej obciążonym odcinkiem w olsztyńskiej sieci jest i będzie odnoga prowadząca do Wysokiej Bramy. To tu kierowane są i będą linie o najwyższej częstotliwości, bo też i Śródmieście, i Stare Miasto są punktami budzącymi największe zainteresowanie pasażerów. Kiedy do dzisiejszej linii 1, która w godzinach szczytu kursuje co 7,5 minuty, dodana zostanie linia 5 z Pieczewa o zapewne równie wysokiej częstotliwości pojawi się problem z pojemnością krańcówki przy Wysokiej Bramie. Jest ona, jak wiadomo, jednotorowa, bo odwołana już wojewódzka konserwator zabytków Barbara Zalewska skutecznie zablokowała plany budowy dwutorowego przystanku końcowego na placu Jedności Słowiańskiej. Rozwiązanie tego problemu wydaje się jedno – do czasu budowy wspomnianej krańcówki należy wybudować drugi tor na ulicy 11 Listopada i wykorzystywać go jako odstawczy lub rezerwowy. Ulica dla ruchu wykorzystywana jest w stopniu znikomym – oprócz tramwajów korzystają z niej praktycznie głównie autobusy komunikacji miejskiej. Im tymczasowo należałoby wygospodarować miejsce do omijania stojącego na drugim torze składu (np. kosztem dzisiejszej zatoki postojowej), a ulicę 11 Listopada dla pozostałego ruchu zamknąć. Ruch lokalny z powodzeniem obsłuży ulica Wyzwolenia, a my zyskamy prawie deptak.

Solaris Tramino Olsztyn S111O #3000 na linii 1 na przystanku końcowym Wysoka Brama i mijający go Solaris Urbino 18 #1061 (2 stycznia 2016)

Solaris Tramino Olsztyn S111O #3000 na linii 1 na przystanku końcowym Wysoka Brama i mijający go Solaris Urbino 18 #1061 na linii 113 (2 stycznia 2016) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Do rozwiązanie pozostaje też kwestia węzła przesiadkowego przy Dworcu Głównym. Żaden z trzech pierwotnych wariantów połączenia linii jadących Dworcową z liniami z Kościuszki, które przygotowało BPBK, nie rozwiązuje problemu, lecz go nasila. Wiadomo od początku – my pisaliśmy o tym kilkukrotnie (już w lipcu 2012, w grudniu 2012 i w lipcu 2014) – że pomysł umieszczenia przystanku końcowego na środku ronda jest zły. Teraz przyszedł czas, żeby przekonać się o krótkowzroczności zrealizowanego rozwiązania – stworzenie wspólnego przystanku dla samych tylko linii tramwajowych okazuje się nie lada wyzwaniem, a co dopiero powiązanie tego układu z siecią autobusową. Niestety, do błędu lokalizacji dzisiejszego przystanku tramwajowego doszły inne wynikające z przyjęcia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego przygotowanego pod właściciela PKS Olsztyn, który miał wybudować w miejscu obecnego dworca kolejowo-autobusowego centrum handlowe. Dziś w to ostatnie wierzy już tylko „Gazeta Olsztyńska”, co jakiś czas „docierając” do kolejnej wizualizacji spółki deweloperskiej Retail Provider. Zapisy wspomnianego planu transport publiczny potraktowały po macoszemu i na przykład o przesiadkach drzwi w drzwi w zasadzie możemy zapomnieć. W projektach powstałych na potrzeby drugiego etapu budowy sieci znalazły się rozwiązania kuriozalne: tramwaj miałby wysadzać pasażerów albo jeszcze na pasie zieleni między jezdniami ulicy Dworcowej, albo na nowych torach końcowych wzdłuż ulicy Lubelskiej, ale nie obok istniejących odstawczych, lecz na oddzielonych od nich jezdnią, w dzisiejszym ogródku restauracji McDonald’s, albo na innych torach końcowych, na zieleńcu przed mieszczącym m.in. znaną księgarnię wieżowcem przy placu Konstytucji 3 Maja 3. Każda z tych opcji oznaczałaby dla pasażerów bieganie między przystankami połączone z kilkukrotnym pokonywaniem jezdni.

Propozycja układu węzła przesiadkowego Dworzec Główny (kwiecień 2016)

Propozycja układu węzła przesiadkowego Dworzec Główny (kwiecień 2016)

W wersji po poprawkach jest nieco lepiej, bo powstaje – w miejscu dzisiejszych torów odstawczych, czyli tam, gdzie należało to zrobić od początku – dwuperonowy przystanek, wspólny dla linii ruszających w Kościuszki lub Dworcową. Plusem jest, że jego lokalizacja pozwala w przyszłości na ewentualne puszczenie torowiska także w ulicę Partyzantów. Co prawda planowana w kolejnym, trzecim już etapie budowy sieci (2021-2027) linia na Zatorze miałaby prowadzić od placu Ofiar Katynia przy OZGrafie przez ulicę Kętrzyńskiego, plac Bema, wiadukt Powstańców Węgierskich, ulice Limanowskiego i Jagiellońską w okolice dzisiejszej pętli Osiedle Podleśna, ale nie należy sobie zamykać drogi dla trasy w tym kierunku właśnie od Dworca Głównego przez Partyzantów. (Koncepcję linii na Zatorze projektanci z BPBK mają przedstawić później, ale jeszcze w 2016 roku.) Zaproponowany układ wymusza rozbiórkę istniejącego przystanku tramwajowego, likwidację ronda i – jak wynika z projektu – wyburzenie nowiutkiego budynku socjalnego dla motorniczych. Takie są koszty braku myślenia w dłuższej perspektywie. Coś jednak zrobić trzeba, bo węzeł przesiadkowy ma być węzłem, a nie supłem. Póki co jest z tym słabo, czego najbardziej wymownym przykładem jest fakt, że według przedstawionego projektu do autobusu komunikacji miejskiej przy Dworcu Głównym będzie można tylko wsiąść (na dwóch przystankach), ale przyjechać na dworzec już się nie da, bo na projekcie brak przystanków dla wysiadających.

Widok z ulicy Pstrowskiego w stronę Pieczewa

Widok z ulicy Pstrowskiego w stronę Pieczewa – w tym miejscu, według jednego z projektów, miałby znaleźć się przystanek tramwajowy © OlsztyńskieTramwaje.pl

Po burzliwych konsultacjach społecznych, które odbyły się 1 i 2 marca (ich przebieg zmilczymy) i apelach, miasto zdecydowało się wymóc na projektantach przygotowanie kolejnych wariantów, uwzględniających częściowo postulaty mieszkańców. O proponowanym rozwiązaniu dla Dworca Głównego piszemy wyżej, trasę przez Żołnierską i Dworcową także omówiliśmy. Pozostałe dwa rozwiązania to warianty dotyczące tramwajowej obsługi Nagórek. Pierwszy z nich zakłada, że tramwaj jadący ulicą Krasickiego w pasie zieleni między jezdniami (czyli znów szukanie pieniędzy na remont ulicy) na łuku za skrzyżowaniem z ulicą Wańkowicza odbijałby w kierunku Osiedla Mazurskiego (tu po kilkudziesięciu metrach znalazłby się przystanek), a następnie za ostatnimi budynkami ulicy Elbląskiej podążałby w kierunku ulicy Pstrowskiego. Przed wjazdem na nią znalazłby się kolejny przystanek, a potem już pasem zieleni między jezdniami ulicy Pstrowskiego tramwaj jechałby w kierunku ulicy Wyszyńskiego, w którą by skręcał. Jako argument za tą trasą podawane jest objęcie obsługą tramwajową Osiedla Mazurskiego i lepszy dojazd w sezonie letnim w pobliże jeziora Skanda. Szkopuł w tym, że Kolonia Mazurska to osiedle domów jednorodzinnych, więc siłą rzeczy zdecydowanie mniej potencjalnych pasażerów. Ich liczba na pewno nie zrekompensowałaby utraty wielu pasażerów na Nagórkach, o które tramwaj praktycznie by się tylko otarł. Przystanek po zjeździe z Krasickiego znajdowałby się na tyle daleko od Nagórek, że tylko najwięksi zwolennicy tramwajów korzystaliby z niego, a i z Osiedla Mazurskiego, do którego dojścia z tego przystanku na projekcie nie ma, niewiele osób dałoby się ściągnąć. Naszym zdaniem to koncepcja, którą w książce o historii olsztyńskich tramwajów, jaka z pewnością kiedyś powstanie, będzie się wspominać jako swoiste kuriozum i niezrealizowaną ciekawostkę.

Miejsce ewentualnego przebiegu torowiska - pasaż między ulicami Orłowicza i Murzynowskiego © OlsztyńskieTramwaje.pl

Miejsce ewentualnego przebiegu torowiska – pasaż między ulicami Orłowicza i Murzynowskiego © OlsztyńskieTramwaje.pl

Za to drugi wariant dla Nagórek jest na skalę możliwości naprawdę bardzo atrakcyjny. Osiedle to ma wyjątkowo niewdzięczne położenie fizjograficzne – jest swoistym morenowym płaskowyżem, na który z każdej strony trzeba się wspinać. Według pierwotnego planu tramwaj miałby się wspiąć jedynie na zbocze nagórskiego wzgórza, czyli pojechać ulicą Krasickiego. Nie będziemy już powtarzać, jak fatalny to pomysł. Pojawiła się na szczęście propozycja, która przy układzie północ-południe jest w zasadzie optymalna. Tramwaj jadący ulicą Krasickiego za przystankiem Carrefour skręcałby na zachód w ulicę Barcza – torowisko miałoby biec poza jezdnią, po jej południowej, a później zachodniej stronie. Pierwszy przystanek znajdowałby się na wysokości bloku Barcza 43 i parkingu sklepu Lidl. Następnie tramwaj piąłby się w górę Nagórek, by zatrzymać się na kolejnych przystankach – na wysokości budynku Barcza 16 oraz przy pętli autobusowej Nagórki. Tuż za nią torowisko przecinałoby ulicę Wańkowicza i wchodziło w pasaż prowadzący na północ – tu znalazłyby sie kolejne dwa przystanki: przy pawilonie handlowym Murzynowskiego 24 oraz na wysokości bloku Murzynowskiego 8. Dalej tramwaj wyjeżdżałby na ulicę Synów Pułku. W projekcie tego nie ma, ale akurat w tym miejscu, czyli wyjścia ze skarpy Nagórek, sens miałaby estakada, która nie dość, że niwelowałaby różnicę poziomów, to jeszcze pozwoliłaby ominąć ruchliwe skrzyżowanie Krasickiego z Synów Pułku. Jej brak musiałby oznaczać wykop i sukcesywne zagłębianie linii tramwajowej – akurat w tym wypadku estakada byłaby mniejszą ingerencją w krajobraz i lepszym rozwiązaniem.

Miejsce ewentualnego przebiegu torowiska - pasaż między ulicami Orłowicza i Murzynowskiego

Miejsce ewentualnego przebiegu torowiska – pasaż między ulicami Orłowicza i Murzynowskiego © OlsztyńskieTramwaje.pl

Po zaprezentowaniu tej propozycji rozgorzała dyskusja (co akurat dobrym pomysłom służy). Pojawili się przeciwnicy takiego przebiegu trasy – głównie mieszkający w jej pobliżu – zarzucający, że tramwaje jeździłyby zbyt blisko bloków, a nawet przedszkola czy ośrodka opiekuńczego. Argument hałasu – tak nadużywany przy budowie pierwszego etapu – wybrzmiewa teraz dużo rzadziej i słabiej, bo doświadczenie pokazało, że olsztyński Solaris Tramino jest tak cichy, jak zapowiadano. Jednocześnie jest całkiem sporo zwolenników tej opcji. (W naszej sondzie internetowej ten wariant za najlepszy uznało ponad 63% głosujących.) Ma ona bardzo wiele zalet. Kiedy spojrzymy na zdjęcie satelitarne, doskonale widać, że linia w tym kształcie przecina Nagórki niemal dokładnie na pół. Z najdalszych bloków osiedla do najbliższego przystanku byłoby góra 500 metrów, co jest odległością, która jeszcze skłania do skorzystania z komunikacji miejskiej. Z północnej części osiedla, pomiędzy Wańkowicza a Synów Pułku, gdzie linia biegłaby pieszym pasażem, dojście do przystanku nie wymagałoby pokonania żadnej ulicy o ruchu większym niż lokalny, osiedlowy. Należałoby zastrzec w warunkach przetargu dla wykonawcy, że torowisko na Nagórkach jest torowiskiem trawiastym – tzw. zielone torowiska to zawsze parę decybeli mniej dla okolicznych mieszkańców. Linia według tego projektu jest linią dojeżdżającą do ludzi, a nie zmuszającą ich do biegania na obrzeże osiedla i pokonywania ruchliwej, dwujezdniowej ulicy.

Mamy nadzieję, że koncepcja trasy przez Barcza oraz pasaż pieszy ostatecznie zwycięży i zostanie zrealizowana, ale nie będzie o to łatwo. Kiedy okazało się, że taki pomysł budzi żywe zainteresowanie mieszkańców i nie jest odrzucany ad hoc, miasto przestraszyło się, że być może rzeczywiście trzeba będzie tak zbudować tramwaj, a wtedy nici z pokrycia pieniędzmi na transport publiczny remontu ulicy Krasickiego. Determinacja, z jaką magistrat walczy o puszczenie tramwaju ulicą Krasickiego, dowodzi, że tak naprawdę jest on tylko pretekstem do poprawiania sytuacji nie pasażerów, a kierowców samochodów. To ewidentne działanie na szkodę mieszkańców, bo o ile fundusze na drogi zdobyć można z różnych źródeł i programów, o tyle innych pieniędzy na transport publiczny nikt nam nie da. Jeśli miasto nie zmieni podejścia i postawi na swoim, to na dziesiątki lat utrudnimy życie pasażerom i automatycznie zmniejszymy ich liczbę, co przełoży się na mniejsze wpływy do budżetu. Może tak warto pomyśleć? Tymczasem na osiedlowych zebraniach przedstawiciele miasta straszą gigantycznymi kosztami wariantu przez osiedle – mówią o 20 milionach złotych więcej, choć nie potrafią podać kosztów poszczególnych wariantów oraz ich składowych. Nawet jeśli to prawdziwa kwota (choć należą się nam konkretne wyliczenia, zanim decyzja zostanie podjęta) 20 milionów przy projekcie wartym pewnie około 300 milionów to wielkość do przełknięcia, zwłaszcza jeśli niesie ze sobą znacząco większy komfort i użyteczność, a tak jest w tym przypadku. Konieczność takich walk to nie tylko olsztyńska przypadłość – w Warszawie mieszkańcy Bemowa muszą właśnie wojować z ratuszem o lepszą lokalizację stacji metra Górce. Tamtejszy Urząd Miasta poszedł na łatwiznę (taniochę?) i przesunął stację spod skrzyżowania ulic Powstańców Śląskich i Górczewskiej, żeby nie rozgrzebywać parę lat temu remontowanego miejsca oraz nie musieć przebudowywać kolektora ściekowego. Pada też argument, że przesunięcie stacji… ułatwi ruch w czasie budowy. Przez to na dziesiątki lat mieszkańcy mają mieć utrudnione przesiadki na tramwaje i autobusy – a to nie pierwszy raz w stolicy taki problem. W Olsztynie wiceprezydent miasta mówi, że „wybudowanie linii tramwajowej wzdłuż ul. Barcza to konieczność budowy estakady, która tak naprawdę z inżynierskiego punktu widzenia nie ma uzasadnienia. [Czy to zdanie nie wydaje się Wam, drodzy Czytelnicy, wewnętrzne sprzeczne?] To podrożyłoby planowaną inwestycję co najmniej o kilkanaście milionów złotych, może nawet o 20 mln zł.” Tyle tylko, że w przedstawionym projekcie żadnej estakady nie ma! Bogusław Szwedowicz przyznaje też, że forsowana przez miasto trasa przez Krasickiego „może spowodować konieczność wydłużenia drogi do przystanków, ale jest bardziej realna do wykonania” i jest „rozwiązaniem bezpieczniejszym finansowo”. Straszy też wycinkami drzew i koniecznością postawienia świateł w miejscu, gdzie tramwaj przetnie ulicę Wańkowicza, co „spowolniłoby w zdecydowany sposób ruch na tym osiedlu i dodatkowo podzieliłoby je na dwie części”. Na Witosa tramwaj nie przecina osiedla na dwie części, na Kościuszki nie przecina, a na Nagórkach przetnie? Przeciętą tramwajem aleję Piłsudskiego w końcu można pokonać bez konieczności nadrabiania pół kilometra z braku przejść dla pieszych. Ulicę 11 Listopada tramwaj tak przeciął, że zamiast trzech pasów samochodowych mamy półdeptak, z którego zniknęły światła, a przejście mimo to stało się bezpieczniejsze.

Najgorsze jest w tej sytuacji to, że decydenci plotą androny – świadomie lub nie, nie ma to znaczenia – a ostatecznie i tak to oni podejmą decyzję w sprawie trasy tramwaju, w którym zobaczyć można ich od święta. Aktywność społeczników i mieszkańców pójdzie na marne i okaże się, że miesiące ich starań i wysiłków skazane były od początku na porażkę, bo i tak nikt wcześniej podjętej zmieniać nie zamierzał. A odpowiedzialności za zepsucie projektu tramwaju, co będzie się nam w Olsztynie mściło przez dziesięciolecia, nie poniesie nikt.