Przetarg do powtórki

31 10 2017

Nie udało się wybrać dostawcy nowych tramwajów dla Olsztyna w pierwszym podejściu – przetarg został unieważniony z powodu przekroczenia budżetu. Jedyna złożona oferta – konsorcjum Stadlera i Solarisa – była o blisko 17 mln zł, czyli ponad jedną czwartą, wyższa niż na ten cel przewidziało miasto. Czeka nas więc ponowny przetarg.

Posiedzenie komisji przetargowej ws. taboru tramwajowego (22 sierpnia 2017)

Posiedzenie komisji przetargowej ws. taboru tramwajowego (22 sierpnia 2017) © OlsztyńskieTramwaje.pl

22 sierpnia w olsztyńskim ratuszu komisja przetargowa dokonała otwarcia kopert i okazało się, że wpłynęła zaledwie jedna oferta – od wspomnianego konsorcjum Stadlera i Solarisa. Druga koperta zawierała list od bydgoskiej Pesy, w której polski producent wyjaśniał, dlaczego nie zdecydował się na udział w olsztyńskim przetargu. Można zażartować, że składanie listów zamiast ofert staje się tutejszą specjalnością, bo przypomnijmy, że podczas pierwszego przetargu na tabor dla Olsztyna w roku 2011 podobną praktykę zastosowała czeska Škoda. Także i tym razem producent taboru miał zarzuty wobec reguł przetargu: dwa najważniejsze, jakie postawiła Pesa, to bardzo restrykcyjne zasady i wysokość kar umownych oraz bardzo rozbudowana umowa serwisowa, obligująca wykonawcę tramwajów do wielu świadczeń. Z naszych nieoficjalnych rozmów z innymi producentami wynika, że oni także uważają zwłaszcza zakres umowy serwisowej za bardzo szeroki, co z pewnością miało wpływ na ostateczną decyzję o udziale w przetargu lub cenie w przypadku Stadlera-Solarisa, który zdecydował się wystartować. Szwajcarsko-polskie konsorcjum gotowe było wykonać zamówienie podstawowe, czyli wyprodukować osiem tramwajów i zapewnić wymagane umową pakiety wyposażenia i szkoleniowo-obsługowy, za 80 833 791,90 zł. Tymczasem miasto planowało przeznaczyć na tę część zamówienia znacznie mniej, bo tylko 63 960 000 zł. Za część opcjonalną obejmującą produkcję dalszych 16 wozów (ich cena musiała być identyczna jak tych z zamówienia podstawowego – o wymaganiach przetargowych pisaliśmy w poprzednim wpisie) Stadler i Solaris chciały 147 403 200 zł, czyli w sumie za całe zamówienie 228 236 991,90 zł. Wobec tak dużej różnicy między dostępnymi środkami a jedyną ofertą – w przypadku podstawowej części zamówienia było to ponad 26% – po tygodniu olsztyński Urząd Miasta zdecydował o unieważnieniu przetargu.

Od tego czasu, przez ponad dwa miesiące, trwają przygotowania do ponownego jego rozpisania. To zresztą tylko jeden z trzech przetargów związanych z rozbudową sieci tramwajowej, które miały być ogłoszone w październiku – w drugim miasto poszukiwać będzie wykonawcy prac budowlanych nowego odcinka z Pieczewa do Śródmieścia, w trzecim trzeba będzie znaleźć firmę, która rozbuduje system inteligentnego sterowania ruchem (ITS) o nowe ulice i skrzyżowania, a także wyposaży nowe przystanki w tablice informacji pasażerskiej.

Pesa Twist 2012N #823 ("Jadzia") na linii 16 na przystanku Katowice Rynek w Katowicach (24 czerwca 2016)

Gdyby bydgoska Pesa zdecydowała się na udział w olsztyńskim przetargu, najprawdopodobniej zaoferowałaby tramwaj z rodziny Twist, jakie zobaczyć można m.in. w Częstochowie czy Katowicach. Na zdjęciu: Pesa Twist 2012N #823 („Jadzia”) na linii 16 na przystanku Katowice Rynek w Katowicach (24 czerwca 2016) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Z mniej i bardziej oficjalnych informacji, jakie do nas docierają, wynika, że prace przy nowej specyfikacji przetargowej taboru tramwajowego idą dwutorowo. Miasto stara się tak przeredagować umowę serwisową, by stała się ona bardziej do zaakceptowania dla producentów, a jednocześnie próbuje się znaleźć oszczędności w samej specyfikacji tramwaju. O ile pierwsze wydaje się jak najbardziej słuszne, bo dotychczasowe zapisy stawiały wykonawcy wysokie wymagania, jednocześnie zmuszając do przekazania części kompetencji operatorowi, czyli Miejskiemu Przedsiębiorstwu Komunikacyjnemu, o tyle drugie idzie – jak pokazują docierające z ratusza informacje – w dość niepokojącym kierunku. Licząc na obniżenie ceny urzędnicy ratusza skupili się na tym, by do udziału w przetargu zachęcić jak największą liczbę producentów. Temu miały służyć rozmowy na gdańskich targach Trako, pod tym kątem zmieniona ma być też specyfikacja techniczna. I właśnie tu zaczyna się problem, bo duże jest niebezpieczeństwo wylania dziecka z kąpielą, czyli skupienia się na tym, co jest wygodnie zaproponować producentom taboru zamiast tego, co ma służyć pasażerom.

Wiadomo, że część rozwiązań, których chciałoby miasto, wyklucza inne. Jeśli będziemy się upierali przy wózkach skrętnych, a jest to rozwiązanie dobre, bo powodujące mniejsze zużywanie się szyn poprzez mniejszy na nie nacisk kół, to wiadomo, że odbije się to w innych punktach. Wózki skrętne wymagają fizycznie więcej miejsca, co zmniejsza szerokość przejścia między siedzeniami wewnątrz pojazdu w miejscu, gdzie wózki są umieszczone. Trudno też w liczącym ok. 10 metrów członie z wózkiem zmieścić dwie pary podwójnych drzwi tak bardzo ułatwiających wsiadanie i wysiadanie z tramwaju, stąd dopuszczenie – powiemy: niestety – pojedynczych drzwi na końcach członów czołowych. Nie wiadomo jeszcze, jak te rozwiązania punktowane będą w powtórzonym przetargu: czy liczbę punktów za wózki skrętne będzie można zrównoważyć szerszym przejściem i wyłącznie podwójnymi drzwiami? Tak byłoby chyba najuczciwiej, ale podejrzewamy większe preferencje dla wózków, bo – jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy – po blisko dwóch latach kursów Solarisów Tramino zużycie torów jest na poziomie nieco wyższym od przewidywanego, więc miastu pewnie będzie zależeć na ulżeniu infrastrukturze torowej.

Solaris Tramino Olsztyn S111O #3001 przy ulicy Płoskiego (4 marca 2016)

Solaris Tramino Olsztyn S111O #3001 przy ulicy Płoskiego (4 marca 2016) © OlsztyńskieTramwaje.pl

Są propozycje zmian w specyfikacji, które kontrowersji nie budzą. Poszerzenie zakresu możliwych długości wozów jest rozwiązaniem rozsądnym. W pierwszym przetargu Olsztyn chciał kupić tramwaje o długości od 28 do 30 metrów. Część producentów ma opracowane modele o długościach spoza tego zakresu (np. 32 metry) i konieczność przeprojektowywania konstrukcji także pod tym względem oczywiście podnosi koszty. Danie tu większej dowolności firmom wytwarzającym tramwaje rzeczywiście mogłoby skusić do złożenia oferty kolejnego producenta. Jednak – jak wynika z informacji docierających z ratusza – ta tendencja idzie niebezpiecznie daleko, ponieważ miał pojawić się pomysł dopuszczenia do przetargu także konstrukcji o innej szerokości. Przypomnijmy: Olsztyn budując swoją sieć od nowa mógł sobie pozwolić na luksus wyboru szerokości tramwajów i jednym z priorytetów w poprzednim przetargu było, by pojazdy były jak najszersze. Dopuszczono wówczas zakres od 2,4 do stosowanego coraz częściej w Europie i na świecie 2,65 m. Tej ostatniej szerokości jednak nikt nie zaproponował – mająca w swoim portfolio modele o tej szerokości Škoda ostatecznie nie wzięła udziału w przetargu. Stanęło więc na 2,5 metra, które zaoferował zwycięski Solaris i do tej szerokości dostosowano całą infrastrukturę torową – odległości między torami, odstęp od słupów trakcyjnych, łuki, perony przystankowe. Zaprojektowano to w ten sposób, by przy większej niż standardowa (w Polsce tramwaje mają zazwyczaj 2,35-2,4 m) szerokości korzystanie z infrastruktury było jak najwygodniejsze dla pasażerów – dziś odległość między drzwiami wagonu a krawędzią peronu wynosi maksymalnie 6 cm. To odległość, która powoduje, że w szczelinie nie utknie koło wózka dziecięcego czy noga dziecka. Teraz – podobno – miasto chce dopuścić do przetargu konstrukcje nie tylko o szerokości 2,5 metra, ale także najpopularniejszej wśród polskich producentów 2,4 m. To oznacza zwiększenie odległości między krawędzią peronu a podłogą tramwaju blisko dwukrotnie, z 6 do aż 11 cm (10-centymetrowe zwężenie pudła musi być symetryczne – z każdej ze stron zabieramy po 5 cm). To już różnica zdecydowanie niewygodna, odczuwalna przy wsiadaniu i wysiadaniu z tramwaju nie tylko przez rodziców z dziećmi czy osoby starsze – skręcić nogę będzie łatwiej każdemu. Do tego dochodzi rzecz niebagatelna: szerokość wnętrza. Słychać czasem narzekania na to, że miejsca w olsztyńskich Tramino, zwłaszcza te umieszczone na wózkach, są za wąskie. To prawda, że najbardziej komfortowe nie są, ale każdy, kto przejechał się tramwajem w innym polskim mieście, zauważy, że w tramwajach innych marek jest z tym znacznie gorzej. Miejsca umieszczone skośnie albo wchodzące w prześwit przejścia to efekt węższego pudła tramwaju. Nasze Solarisy dzięki większej szerokości pozwalają na układ siedzeń 2+2 przy zachowaniu przejścia, którym da się poruszać. Zakup zwężonych tramwajów oznaczałby większy dyskomfort dla pasażerów, węższe przejścia między siedzeniami, których liczba też pewnie by spadła, bo niemożliwy byłby już układ z dwoma fotelami po obu stronach. To zdecydowana zmiana na gorsze w porównaniu z dzisiejszą ofertą. Raczej trudno będzie skutecznie namawiać do rezygnacji z samochodu mieszkańców Pieczewa, wschodnich Jarot czy Nagórek, tłumacząc im, że dostaną prawie tak samo wygodny tramwaj jak ci mieszkający w pobliżu już istniejącej linii.

Prototyp Moderusa Gamma LF 01 AC na pętli Strzyża PKM w Gdańsku

Prototyp Moderusa Gamma LF 01 AC na pętli Strzyża PKM w Gdańsku Fot. Artur Andrzej – praca własna (CC BY-SA 4.0)

Naiwnością jest też sądzić, że dopuszczenie węższych tramwajów spowoduje większe zainteresowanie producentów przetargiem. Wbrew pozorom stworzenie szerszej konstrukcji nie jest aż tak kosztowne, by spowodowało rezygnację z ubiegania się o kontrakt. Problemem jest raczej wielkość zamówienia – poprzednio kupowaliśmy 15 wozów, co przy trzech pojazdach miesięcznie (przyjmijmy taką maksymalną wydajność), daje pełne zatrudnienie fabryce przez blisko pół roku. Teraz gwarantujemy zakup zaledwie ośmiu tramwajów – na dodatek ich dostawy miałyby być rozbite na okres kilkunastu miesięcy. To zmusza wykonawcę do utrzymania mocy produkcyjnych przez dłuższy czas przy ich jednoczesnym niskim wykorzystaniu. To dla przedsiębiorstwa koszty, zmusza to też do szukania innych zamówień, które mogłyby być realizowane jednocześnie. Tu, a nie w szerokości pojazdu, leży jedna z przyczyn umiarkowanego zainteresowania producentów przetargiem.

Inna przyczyna to sytuacja na rynku. Niemal wszystkie z 15 miast lub aglomeracji tramwajowych w Polsce wymieniają tabor, korzystając z najprawdopodobniej już ostatniego tak hojnego dla Polski budżetu unijnego (na lata 2014-2020). Nowe tramwaje kupią nawet Gorzów Wielkopolski czy Grudziądz, które nie robiły tego od upadku komunizmu. Producenci nie narzekają na brak pracy i niektórym najwyraźniej nie chce się schylać po tak niewielkie zamówienie. Można spekulować, że na pewno ponownie ofertę złoży Solaris (w konsorcjum ze Stadlerem), bo będzie chciał dostarczyć kolejne tramwaje tam, gdzie już jest obecny – to byłaby sytuacja wygodna także dla Olsztyna i MPK, bo jednolity tabor to mniejsze koszty jego utrzymania. Dotychczasowy krajowy potentat, czyli Pesa, ma obecnie poważniejsze problemy i walczy, by utrzymać się na powierzchni, szuka inwestora. Na dodatek portfel zamówień ma już pełny – nie wiadomo, czy nie zrezygnuje z dostarczenia tramwajów Krakowowi, choć najpierw heroicznie walczyła o samo dopuszczenie do wygranego później przez siebie przetargu. Poznański Modertrans zdobył duże zamówienia dla Poznania i Wrocławia, co powinno zapewnić mu zajęcie na najbliższe lata. Czwarty z polskich producentów branży szynowej – Newag – chyba zrezygnował z prób wejścia na rynek tramwajowy i skupia się na produkcji dla kolei. Wielcy gracze tacy jak Siemens czy Alstom łączący właśnie siły z innym potentatem Bombardierem do miast wielkości Olsztyna nie zaglądają, bo ich interesują przetargi na kilkadziesiąt, a nie kilka wozów. Czeska Škoda przejęła jakiś czas temu fińskiego producenta bardzo zresztą udanych tramwajów Transtech, współpracuje z Chińczykami i powoli też wydaje się tracić zainteresowanie polskim rynkiem poza największymi miastami. Na dużo większe zainteresowanie powtórzonym przetargiem nie liczylibyśmy zbytnio, tym bardziej nie warto szukać oszczędności kosztem przyszłego komfortu pasażerów. W Olsztynie wyznaczyliśmy standardy dla taboru, których zazdroszczą nam wszyscy w Polsce – niemądre i niecelowe byłoby teraz z nich rezygnować lub je zaniżać. Trzeba  pogodzić się z faktem, że nowoczesny tramwaj kosztuje dziś więcej niż parę lat temu, gdy kilku graczy biło się o wejście na polski rynek i poszukać dodatkowych pieniędzy, by kupić pojazdy, które nie będą odstawały jakością od naszych limonkowo-srebrnych Tramino.





W Olsztynie pojedziemy Solarisami Tramino

22 08 2012

Potwierdziły się nasze przypuszczenia z 13 sierpnia – miasto nie rozpisało nowego przetargu na dostawę tramwajów, a zdecydowało się wybrać korzystniejszą ofertę z dwóch pozostających w grze. Mając do wyboru tramwaje Pesy i Solarisa Olsztyn zdecydował się na te drugie.

Solaris Tramino S109J dla Jeny

Solaris Tramino S109J dla Jeny – nieco starszy brat Tramino dla Olsztyna, którego wygląd jeszcze nie został ujawniony, ale możemy spodziewać się dużego pokrewieństwa ze znanymi już modelami © Solaris (www.solarisbus.pl)

Konsorcjum Newagu i Modertransu wykluczone z przetargu za niewpłacenie wadium nie złożyło od tej decyzji odwołania do Krajowej Izby Odwoławczej, a to oznaczało, że komisja przetargowa może zebrać się ponownie i wybrać spośród dwóch pozostałych ofert. Niespodzianki nie było, bo i być nie mogło. Podczas wcześniejszej oceny wyżej oceniono ofertę Solarisa, który osiągnął wówczas co prawda nieco słabszy wynik za wartość techniczną, ale pobił Pesę korzystniejszą ceną, który to parametr stanowił 65% oceny całkowitej. Jak nam powiedziano w ratuszu, oferty złożone w przetargu zachowywały ważność do 5 września 2012 roku, więc nie ma niebezpieczeństwa, że z formalnego powodu ich wygaśnięcia konieczne będzie rozpisanie nowego przetargu. Pozostaje więc poczekać, czy od nowych wyników przetargu nie odwoła się Pesa, potem na tzw. kontrolę uprzednią Urzędu Zamówień Publicznych i jeśli te etapy zakończą się pozytywnie, to będzie można podpisać umowę z Solarisem. Wiem, że pisaliśmy już bardzo podobne zdania w przypadku Newagu-Modertransu, ale wydaje się, że tym razem mamy do czynienia z poważnym producentem, który blisko 50 tramwajów już wyprodukował, realizuje zamówienia na kolejnych dwadzieścia dla niemieckich miast – Jeny i Brunszwiku i zaoferował pojazd o parametrach możliwych do zrealizowania, więc wydaje się, że tym razem szczęśliwy koniec jest dużo bardziej prawdopodobny.





Newag i Modertrans wykluczone, Pesa i Solaris na placu boju

13 08 2012

Dopiero co w poprzednim wpisie poinformowaliśmy, że nie ma przeszkód, by umowa na dostawę taboru z konsorcjum Newagu i Modertransu została przez władze Olsztyna podpisana, a tu sytuacja zmieniła się o 180 stopni. To właśnie przeszkoda formalna spowodowała wykluczenie z przetargu zwycięskiego konsorcjum.

Solaris Tramino dla Brunszwiku

Solaris Tramino dla Brunszwiku – co prawda cztero-, a nie trzyczłonowy i 36-, a nie 32-metrowy, ale może być to siostrzany model tego, który podpoznański producent zaproponował Olsztynowi © Solaris (www.solarisbus.pl)

Każdy uczestnik przetargu, by wziąć w nim udział, musiał wpłacić 2,5 mln złotych wadium. To spora kwota, więc firmy nie zawsze przelewają ją w gotówce, lecz składają gwarancje bankowe na wymaganą kwotę. Tak zrobiło też zwycięskie konsorcjum. Gwarancje nie są jednak bezterminowe – bank zazwyczaj wyznacza dzień, do którego pozostają one w mocy. Tak było również w przypadku Newagu i Modertransu – ich gwarancje wygasały 3 sierpnia. Olsztyn wezwał więc zwycięzców przetargu do przedłużenia gwarancji lub wniesienia nowego wadium, ale konsorcjum firm z Nowego Sącza i Poznania tego nie zrobiło. Miasto poczekało więc tydzień, do 10 sierpnia i ogłosiło, że tym samym Newag i Modertrans wykluczyły się z przetargu. Od tej decyzji przysługuje odwołanie do Krajowej Izby Odwoławczej, na złożenie którego jest 10 dni. Jeśli wykluczone konsorcjum odwołania nie złoży, to 21 sierpnia ma zebrać się ponownie komisja przetargowa i na nowo ocenić pozostałe oferty. Na nowo, bo zgodnie z zasadami przetargu najwyżej oceniona oferta musi otrzymać 100 punktów.

Przypomnijmy: na placu boju pozostają Solaris i Pesa. Kiedy jeszcze oceniano także ofertę Newagu i Modertransu, który otrzymał setkę, Solarisowi przyznano 91,28 punktu, a Pesie – 86,75 punktu. Przy ponownej ocenie nie należy się spodziewać rewolucji i kolejność raczej zostanie zachowana. W styczniu 2012 roku wyżej oceniono wartość techniczną tramwaju Pesy, ale ponieważ 65% oceny końcowej stanowiła cena, to ostatecznie lepsza okazała się propozycja Solarisa, który za 15 tramwajów chciał 120,6 mln zł przy 131,9 mln zł, których zażądała Pesa. Należy się oczywiście spodziewać odwołań bydgoskiego producenta – to zbyt duży kontrakt, by oddać go bez walki – ale wygląda na to, że koniec końców pojedziemy po olsztyńskich torach Solarisami Tramino.

Dlaczego zaś Newag i Modertrans nie wpłaciły wadium i wykluczyły się tym samym z przetargu? Oficjalnego stanowiska nie ma – sprawa wypłynęła w weekend, jest poniedziałek, więc ani Newag, ani Modertrans miały prawo jeszcze nie zareagować. I bardzo prawdopodobne, że takiej reakcji – podobnie jak odwołania do KIO – nie będzie, bo obu firmom będzie zależało, żeby sprawa jak najszybciej przycichła. Moja hipoteza jest taka, że oto znaleziono wygodną i dla Olsztyna, i dla konsorcjum drogę wyjścia z absurdalnej sytuacji, w jaką wpędziło wszystkich ostatnie rozstrzygnięcie KIO. Decyzja, która zmuszała Olsztyn do wyboru oferty absolutnie niemożliwej technicznie do zrealizowania i zdyskwalifikowania jej dopiero po wyprodukowaniu pierwszego pojazdu z powodu nieosiągnięcia zadeklarowanych przez wykonawcę parametrów technicznych, dla miasta mogła oznaczać wielomiesięczne opóźnienie w dostawie tramwajów, a dla producentów gigantyczne kary umowne, które mogłyby być może nawet zachwiać ich budżetami.

Olsztyn zabezpieczył się też na wypadek złożenia przez Newag i Modertrans odwołania do KIO. W wypowiedzi dla „Gazety Wyborczej Olsztyn” prezydent Piotr Grzymowicz zadeklarował, że możliwe jest unieważnienie przetargu i ogłoszenie go od nowa. To jednak wydłużyłoby znacznie całą procedurę, więc obstawiam, że miasto będzie jednak dążyło do ponownej oceny ofert Pesy i Solarisa oraz wyboru spomiędzy nich.

A w tym zamieszaniu umyka fakt, że Urząd Wojewódzki wydał 8 sierpnia pozwolenie na budowę pierwszego odcinka torowiska tramwajowego – 690 metrów wzdłuż ulicy Płoskiego. Oznacza to, że jeśli tego samego dnia przedstawiciele FCC Construcción odebrali tę decyzję, to 22 sierpnia będzie ona prawomocna i tego właśnie dnia oficjalnie będzie mogła rozpocząć się budowa olsztyńskiej sieci tramwajowej.





Tramwaj dla Olsztyna mamy zobaczyć jeszcze w sierpniu

27 07 2012

Koniec sierpnia przyniesie pewien przełom w kwestii tramwajów dla Olsztyna. Podpisana zostanie wreszcie umowa z dostawcą taboru – konsorcjum Newagu i Modertransu – i ujrzymy wizualizacje tramwaju, który w 2014 roku ma pojawić się na torach stolicy Warmii.

Trakcja tramwajowa na Kossuth tér w Debreczynie

Wkrótce także w Olsztynie tramwaj i jego infrastruktura staną się elementami miejskiego krajobrazu. Że mogą być elementami wzbogacającymi, dowodzi to zdjęcie z Debreczyna. Tam nikt nie bał się umieszczenia trakcji tramwajowej na Kossuth tér – głównym placu drugiego miasta Węgier – przy najważniejszym zabytku, czyli klasycystycznym Wielkim Kościele kalwińskim (Nagytemplom). Zdjęcie z dedykacją dla wszystkich nieuków marudzących o szpeceniu miasta przez trakcję tramwajową © OlsztyńskieTramwaje.pl

Urząd Zamówień Publicznych zakończył właśnie tzw. kontrolę uprzednią przetargu na tabor dla Olsztyna. Nieprawidłowości nie stwierdzono, więc nie ma już formalnych przeszkód, by zawrzeć umowę ze zwycięzcą. Stanie się to najprawdopodobniej za miesiąc. Przy tej okazji mają zostać pokazane publicznie wizualizacje tramwaju przygotowanego przez Newag i Modertrans dla Olsztyna. Według naszych informacji nie będzie on – jak przypuszczali niektórzy – kolejną wersją „dyżurnego” prototypu Modertransu, czyli Moderusa Gamma, lecz zupełnie inną konstrukcją.

W Urzędzie Wojewódzkim leży już pierwszy wniosek o pozwolenie na budowę linii tramwajowej wzdłuż ulicy Płoskiego (wydadzą je urzędnicy wojewody, bo ulica Płoskiego jest fragmentem drogi wojewódzkiej 598) i lada chwila powinno ono zostać wydane. Kolejne wnioski powinny trafiać do ratusza i wojewody już nieco szybciej – Hiszpanie z FCC Construcción ponoć coraz lepiej radzą sobie z polskimi procedurami. Jest szansa, że po wakacjach prace budowlane ruszą.





Jak odrzucano odwołania w sprawie tramwajów dla Olsztyna

17 07 2012

Krajowa Izba Odwoławcza wydała uzasadnienie swojej decyzji o odrzuceniu odwołań Pesy i Solarisa dotyczących przetargu na tramwaje dla Olsztyna. OlsztyńskieTramwaje.pl dotarły do tego dokumentu – prezentujemy najważniejsze zapisy wyroku. Niektóre z nich pokazują, że choć droga do podpisania umowy z konsorcjum Newagu i Modertransu już praktycznie otwarta, to kwestia przetargu może o sobie jeszcze przypomnieć, nawet za parę lat.

Škoda 15T ForCity

Škoda zrezygnowała z przetargu na dostarczenie tramwajów do Olsztyna jeszcze na etapie składania ofert (przesłała jedynie swoje foldery i list ze swoją opinią na temat przetargu), więc jej tramwaju 15T ForCity, kursującego dziś w Pradze i Rydze, na torach stolicy Warmii nie zobaczymy  © Škoda (www.forcitytram.cz)

O zarzutach pisaliśmy w jednym z wcześniejszych wpisów, więc teraz zajmiemy się tylko uzasadnieniem ich odrzucenia. KIO oddaliła zarzuty formalne dotyczące doświadczenia konsorcjum Newag-Modertrans i Solarisa. W pierwszym przypadku uznała, że nigdzie w dokumentacji przetargowej nie ma wymogu, żeby producent zrealizował jakieś zamówienie w całości (Modertrans w momencie składania oferty dostarczył MPK Poznań sześć z ośmiu zamówionych tramwajów) – mowa była jedynie o jednym zamówieniu na co najmniej dwa tramwaje wieloczłonowe. Poza tym okazało się, że Modertrans ma zawartą z MPK Poznań umowę ramową, a na dostawę każdego tramwaju podpisuje osobną umowę-zlecenie. Każde z takich zleceń można uznać za osobne zamówienie, więc wymagane doświadczenie formalnie Newag z Modertransem mają. W przypadku Solarisa KIO uznała, że deklaracja wsparcia i „udzielenia zasobów” podpoznańskiemu producentowi złożona przez niemiecką firmę Vossloh Kiepe GmbH jest po pierwsze ważna (zarzutem było, że podpisały ją osoby nieupoważnione), a po drugie wystarczająca i Niemcy wcale nie muszą być podwykonawcą, ani członkiem konsorcjum.

Biegli utrącili też zarzuty Pesy wobec Solarisa, że tramwaj tej drugiej firmy będzie za ciężki, nie będzie się mieścił w zakrętach (przekroczenie tzw. skrajni kinematycznej), a miejsca dla wózków muszą w nim znaleźć się w przejściu do drzwi lub na przegubie, co jest niedozwolone. W wielkim skrócie: biegli uznali, że Pesa poszła za daleko w swoich dywagacjach, nie przedstawiła na swoje zarzuty żadnych dowodów, a oskarżenia nie znajdują odzwierciedlenia w rzeczywistości – KIO więc odwołanie w tym punkcie także odrzuciła.

Uporano się z zarzutem Pesy, że tramwaj Solarisa nie może być tak cichy jak zadeklarował producent. Powołany przez KIO biegły z Instytutu Pojazdów Szynowych Politechniki Krakowskiej stwierdził, że poziom dźwięku 74 dB w przypadku tramwaju Solarisa jest możliwy do osiągnięcia. Potwierdziło to opracowanie Instytutu Pojazdów Politechniki Warszawskiej, zatytułowane „Możliwości techniczne redukcji poziomu hałasu generowanego przez tramwaj” i datowane na 30 stycznia 2012 roku, którego autorzy stwierdzają, że głośność współczesnych tramwajów zawiera się w przedziale 74-80 dB, a więc poziom 74 dB zadeklarowany przez Solarisa da się osiągnąć.

Solaris zadeklarował, że aby wyciszyć swój tramwaj, specjalnie skonstruuje system zawieszenia, wytłumi za pomocą wełny mineralnej i pianki głuszącej podwozie, wózki, ściany i dach, wyposaży wóz w smarowanie obrzeży kół i maksymalne ograniczy liczbę połączeń między nadwoziami oraz wózkami i nadwoziami, czyli miejsc, gdzie powstaje tarcie, a tym samym hałas.

Ze wspomnianego wyżej opracowania inżynierów z Politechniki Warszawskiej wynika, że współczesny tramwaj będzie emitował hałas o poziomie nie mniejszym niz 71 dB (przy pomiarze według rozporządzenia Ministerstwa Infrastruktury) przy przejeździe nawet po torach w bardzo dobrym stanie i przy zastosowaniu rozwiązań redukujących hałas samego tramwaju, możliwych przy obecnym stanie techniki. Kolejna opinia inżynierów mówi to samo: Zakład Usług Technicznych Rady Stołecznej Naczelnej Organizacji Technicznej stwierdził, że „przy aktualnym stanie współczesnej techniki nie jest możliwym uzyskanie poziomu hałasu (…) na poziomie mniejszym niż 70 dB”.

Solaris Urbino Electric

Pojazdy elektryczne – takie jak na przykład widoczny na zdjęciu autobus Solaris Urbino Electric – są ciche, ale poniżej pewnego poziomu hałasu zejść się po prostu nie da © OlsztyńskieTramwaje.pl

I tu zaczyna się najciekawsza część, bo przecież Newag i Modertrans zadeklarowały, że ich tramwaj osiągnie głośność na poziomie 65,9 dB, dzięki czemu zgarnęły maksimum punktów za ten parametr, co pomogło im wygrać przetarg. Otóż biegły z Politechniki Krakowskiej stwierdził, że ów deklarowany poziom dźwięku 65,5 dB odbiega od poziomów dźwięków emitowanych przez eksploatowane współcześnie tramwaje niskopodłogowe i jest nierealny do osiągnięcia przy zastosowaniu „pasywnych metod tłumienia hałasu”. (Definicji pasywnych, a zwłaszcza aktywnych metod tłumienia hałasu w postanowieniu KIO jednak nie znajdziemy.) Ale biegły postanowił się też zaasekurować i dodał, że jednocześnie nie jest wykluczone, że „w innych aplikacjach technicznych aktywne metody redukcji hałasu hipotetycznie mogłyby zapewnić osiągnięcie deklarowanego poziomu dźwięku”. Czym są owe inne aplikacje techniczne i aktywne metody tłumienia hałasu? O tym ani słowa. Gdyby ktoś z czytelników wiedział na ten temat więcej, liczę na głos w komentarzach.

Dalej już tylko zabawniej, choć lepiej powiedzieć, że i śmieszno, i straszno. Biegły stwierdza tak: „biorąc pod uwagę  względu logiki i racjonalnego rozumowania (…) jest ciągły postęp w tej dziedzinie i nie jest to niemożliwe, ale konieczne jest wówczas zastosowanie dużych środków finansowych” oraz ” taki system nie został zastosowany, ale potencjalnie może powstać”, bo przedmiotem zamówienia jest prototyp, pojazd, który dopiero zostanie zaprojektowany. Przy odrobinie złośliwości można by stwierdzić, że w ten sposób da się uzasadnić możliwość zaprojektowania dla Olsztyna tramwaju podróżującego w czasie, bo przecież w nauce też ciągły postęp i „przy zastosowaniu dużych środków finansowych”…

Newag i Modertrans podparły się jeszcze przygotowaną na ich zlecenie opinią Centrum Konsultingowo-Wdrożeniowego Inter-Eko mówiącą o tym, że w obecnym stanie techniki jednak jest możliwe skonstruowanie systemu składającego się z podtorza, torów oraz pojazdu, którego emisja dźwięku nie przekroczy 70 dB i że istnieje szereg czynników powodujących obniżenie poziomu hałasu. Dlaczego inżynierowie z politechnik uważają inaczej? Ja skłonny jestem wierzyć raczej naukowcom, a nie prywatnej firmie działającej na zlecenie najbardziej zainteresowanych tak właśnie brzmiącą opinią. Poza tym między 70 a 65,9 dB jest pewna różnica – poziom natężenia dźwięku jest skalą logarytmiczną i wzrost o 3 decybele oznacza, że to hałas będzie dwukrotnie większy.

Co na to Krajowa Izba Odwoławcza? Uznała, że „okoliczność ta [65,9 dB niemożliwe do osiągnięcia] w spośób niebudzący wątpliwości nie została udowodniona” i… odwołania odrzuciła, ofertę Newagu-Modertransu dopuszczając. Tym samym konsorcjum nowosądecko-poznańskie przetarg na dostarczenie tramwajów dla Olsztyna oficjalnie wygrało.

Na koniec w sentencji orzeczenia znalazły się jeszcze dwa kurioza. Pierwsze to stwierdzenie, że Olsztyn na etapie przetargu (składania ofert) nie wymagał dostarczenia dokumentów potwierdzających spełnienia postawionych przez siebie wymogów technicznych, więc nie może w tym momencie tego badać i kwestionować. Jednym słowem, parametry techniczne tramwaju należy teraz przyjąć na wiarę, zakładając szczerość i prawdomówność producentów.

Drugie kuriozum jest już potężną miną podrzuconą Olsztynowi. Otóż w wyroku stwierdza się, że miasto na etapie odbioru tramwajów zobowiązane będzie sprawdzić, czy parametr poziomu hałasu został przez Newag-Modertrans spełniony, „gdyż rzeczywiście w sytuacji, gdy temu parametrowi zamawiający nadał tak szczególną rangę, stanowi on istotny element umowy i jego niespełnienie winno skutkować nieważnością umowy”. Mówiąc krótko: jeśli nie otrzymamy najcichszego tramwaju na świecie, umowa z dostawcą jest nieważna. I co wtedy? Miasto będzie musiało pójść do sądu, który zdecyduje, co dalej. Na szczęście w umowie, która zostanie podpisana z Newagiem-Modertransem, znajdą się zapisy chroniące Olsztyn w przypadku utraty dotacji z winy dostawcy, ale chyba nikt nie chce takiego sądowego dreszczowca. Czekałoby nas wtedy szukanie w pośpiechu producenta, który na gwałt wyprodukuje 15 tramwajów, bo tory będą gotowe najprawdopodobniej w połowie 2014 roku. Przy obłożeniu producentów zamówieniami dla innych miast może się okazać, że będziemy musieli na olsztyńskie tramwaje długo poczekać. A rozliczyć się z dotacji unijnej trzeba szybko – zgodnie z wnioskiem do końca 2014 roku. W przypadku problemów – na przykład z dostawą tramwajów – możliwe jest przedłużenie tego terminu, ale i tak ostatnią fakturę trzeba zapłacić do końca 2015 roku. Czyżby szykowała się nam nerwowa końcówka inwestycji?





Tramwaje przyjadą z Nowego Sącza i Poznania

6 07 2012

Krajowa Izba Odwoławcza odrzuciła odwołania Solarisa i Pesy dotyczące przetargu na dostawę taboru tramwajowego dla Olsztyna. Oznacza to, że zniknęła najpoważniejsza formalna przeszkoda i miasto będzie mogło podpisać umowę ze zwycięzcą przetargu – konsorcjum firm Newag i Modertrans. Nastąpi to najprawdopodobniej w ciągu kilku tygodni. Wcześniej ze względu na wielkość zamówienia Urząd Zamówień Publicznych przeprowadzi tzw. kontrolę uprzednią.

Przystanek Meksyk w Krakowie

Z przetargiem na tabor był niezły Meksyk, ale to już – miejmy nadzieję – koniec kłopotów © OlsztyńskieTramwaje.pl

Warto przyjrzeć się temu, od czego odwoływali się Solaris i Pesa, bo nie tylko o poziom hałasu przyszłego tramwaju Newagu-Modertransu poszło. Podpoznański producent wobec przetargu miał mniej zarzutów. Podstawowym była wspomniana głośność pojazdu, który zaoferowali Olsztynowi producenci z Nowego Sącza i Poznania. Przypomnijmy: Newag z Modertransem zadeklarowały, że tramwaj, który trafi do Olsztyna (na razie jest on w fazie projektowej), osiągnie poziom hałasu na poziomie 65,9 dB mierzony przy prędkości 50 km/h w odległości 7,5 metra od torowiska na wysokości 1,2 metra od główki szyny (takie zasady wynikają z rozporządzenia Ministerstwa Infrastruktury). Polskie przepisy, czyli wspomniane rozporządzenie Ministerstwa Infrastruktury, wymagają, by poziom ten był nie wyższy niż 80 dB. Producentom zazwyczaj udaje się osiągnąć poziom niższy, ale zejście poniżej 70 dB jest już wyczynem i wymaga wielu zabiegów konstrukcyjnych, a niecałych 66 dB, które zadeklarowali Newag z Modertransem, nie udało się osiągnąć jeszcze nikomu. Dodajmy, że różnica trzech decybeli oznacza dwukrotnie wyższy poziom hałasu. Solaris zwracał w swoim odwołaniu uwagę, że zadeklarowany przez zwycięzców przetargu poziom hałasu jest niemal na poziomie wymaganym dla postoju – 64 dB, co – według firmy z podpoznańskiego Bolechowa – potwierdza, że głośność tramwaju Newagu-Modertransu na poziomie 65,9 dB jest niemożliwa do osiągnięcia.

Solaris kwestionował też doświadczenie zwycięskiego konsorcjum. W warunkach przetargu zapisano, że jego uczestnik musi się wykazać zrealizowaniem w ciągu ostatnich trzech lat przynajmniej jednego zamówienia na dostawę co najmniej dwóch fabrycznie nowych tramwajów wieloczłonowych. Modertrans dostarczył MPK Poznań niskopodłogowe Moderusy Beta – w momencie składania ofert odebranych było ich przez przewoźnika sześć, ale Solaris argumentował, że nie został spełniony warunek zrealizowania zamówienia, bo umowa obejmowała dostawę większej liczby pojazdów. Według Solarisa za spełniające wymóg doświadczenia można uznać tylko zamówienie zrealizowane w pełni, zakończone. Producent autobusów, trolejbusów i tramwajów z charakterystycznym jamnikiem domagał się odrzucenia oferty konsorcjum Newagu i Modertransu, wykluczenia tego oferenta z przetargu i wyboru kolejnej z ofert, czyli tej złożonej właśnie przez Solarisa.

Propozycja malowania tramwajów w barwy Olsztyna (limonkowy i zielony)

Nie wiemy, jak będzie wyglądał tramwaj dla Olsztyna, ale wiemy jak może być malowany. Zarząd Komunikacji Miejskiej przedstawił kilka projektów malowania pojazdów komunikacji miejskiej, zgodnego z gotowym do wdrożenia Systemem Informacji Miejskiej. Na ilustracji najciekawsza – naszym zdaniem – propozycja. © ZKM Olsztyn

Więcej zastrzeżeń do przetargu miała Pesa. Bydgoska firma podzieliła uwagi Solarisa co do deklarowanego przez Newag i Modertrans poziomu hałasu tramwaju oraz w kwestii doświadczenia zwycięskiego konsorcjum. Główny atak przypuściła jednak Pesa na drugiego ze swoich konkurentów. Solarisowi zarzuciła zarówno uchybienia techniczne, jak i formalne. Solaris nie mając w momencie składania ofert zrealizowanego w pełni zamówienia (był w trakcie dostaw Tramino dla MPK Poznań) zdecydował się udokumentować doświadczenie wchodząc w alians z inną firmą. Zdecydował się na niemiecką Vossloh Kiepe GmbH, producenta osprzętu elektrycznego i elektronicznego, który pracował m.in. dla Bombardiera przy produkcji 19 tramwajów Flexity Outlook C dla przewoźnika SWK Mobil GmbH z Krefeld. Vossloh na piśmie zadeklarował, że jest gotów udostępnić Solarisowi swoje zasoby i tu zastrzeżenia zgłosiła Pesa. Według niej w oświadczeniu tym nie ma mowy o udziale Vossloh w realizacji zamówienia, nie sprecyzowano, jakie zasoby i w jakim zakresie udostępni Solarisowi, a ponadto nie wiadomo, czy osoby, które podpisały dokument, mogły w ogóle reprezentować Vossloh.

Pesa doszła też do wniosku – na podstawie tych danych, które Solaris ujawnił – że tramwaj Solarisa nie będzie spełniał normy w zakresie skrajni kinematycznej przy największym wychyleniu pudła, czyli mówiąc mniej hermetycznym językiem: na najostrzejszych zakrętach człony tramwaju mogą za bardzo wystawać poza torowisko. W skrajnym przypadku mogłoby to oznaczać, że tramwaj zahaczy o słup trakcyjny czy wygrodzenie torowiska. Analizując dane o pojeździe Solarisa, Pesa stwierdziła też, że Tramino Olsztyn (taką przyjmijmy roboczą nazwę) byłoby najprawdopodobniej o 1,2 tony cięższe niż deklaruje producent, co z kolei miałoby powodować przekroczenie dopuszczalnych norm nacisku osi na tor (maksymalnie 100 kN). Bydgoszczanie uważają także, że pojazd Solarisa przy takiej, a nie innej konstrukcji wózków nie jest w stanie osiągnąć deklarowanego poziomu hałasu (74 dB).

Najoryginalniejszy zarzut Pesy wobec Solarisa dotyczy miejsc dla wózków inwalidzkich. Zgodnie ze specyfikacją powinno być ich dwa.  W Tramino Olsztyn ten warunek jest spełniony, ale Pesa, powołując się na swoje domniemania, zarzuca, że jedno z nich miałoby się znaleźć w drzwiach i utrudniać wsiadanie i wysiadanie pozostałym pasażerom (Pesa uważa to za niespełnienie wymogu sześciu par podwójnych drzwi, bo wózek blokuje strumień pasażerów), a drugie – na platformie obrotowej na pierwszym przegubie (co byłoby niebezpieczne ze względu brak możliwości stałego zamocowania wózka i brak… dostępu do okna i tym samym ograniczenie widoczności). Pesa domagała się odrzucenia ofert konkurentów i wykluczenia ich z przetargu – tym samym jej oferta stałaby się jedyną i Olsztyn musiałby ją wybrać.

Ponieważ wciąż nie ma pisemnego uzasadnienia decyzji o odrzuceniu roszczeń, nie wiemy, czy KIO w jakimś stopniu uwzględniła uwagi producentów, ale np. uznała je za niestotne. Wiadomo tylko, że summa summarum żadne z odwołań nie zostało uwzględnione. Solaris i Pesa mogą oczywiście odwołać się do sądu, ale nie wstrzymuje to już biegu postępowania przetargowego i Olsztyn – po kontroli przetargu przez Urząd Zamówień Publicznych – może wreszcie podpisać umowę z Newagiem i Modertransem.





Przetarg na tabor tramwajowy bliższy odblokowania

13 06 2012

Do Krajowej Izby Odwoławczej dotarła w końcu opinia ekspertów z Politechniki Krakowskiej w kwestii poziomu hałasu tramwaju zaproponowanego Olsztynowi przez Newag i Modertrans. Przypomnijmy, że także dzięki temu parametrowi technicznemu nowosądecko-poznańskie konsorcjum zwyciężyło w przetargu na dostawę taboru tramwajowego dla Olsztyna i to właśnie ten element zwycięskiej oferty został oprotestowany przez konkurentów – Pesę i Solarisa, stąd zresztą rozprawa przed KIO.

Pesa Swing na pętli Boernerowo w Warszawie

Czyżby w końcu można było ruszyć z wyborem dostawcy taboru dla Olsztyna? © OlsztyńskieTramwaje.pl

Jak dowiedziały się OlsztyńskieTramwaje.pl, opinie biegłych jeszcze nie dotarły do stron postępowania, bo dopiero dziś (13 czerwca) zostały do nich rozesłane. Zainteresowani będą mieli na zapoznanie się z oceną krakowskich specjalistów od transportu mniej więcej dwa tygodnie, bo rozprawa w sprawie olsztyńskiego przetargu odbędzie się najprawdopodobniej w ostatnim tygodniu czerwca. Jak powiedziała nam rzeczniczka KIO Małgorzata Stręciwilk, może, ale nie musi to być ostatnia rozprawa w sprawie.

Możliwe są trzy rozwiązania. Pierwsza: KIO zasadność protestów uznaje i przetarg zostaje powtórzony ze zmienioną, poprawioną specyfikacją przetargową. Druga: odwołania Pesy i Solarisa zostają odrzucone, Olsztyn podpisuje umowę z konsorcjum Newagu i Modertransu, rozpoczyna się produkcja prototypu, który potem będzie musiał przejść testy – najpewniej jeszcze nie w Olsztynie, gdzie budowa infrastruktury będzie jeszcze trwała. Trzeci scenariusz to brak decyzji KIO i najprawdopodobniej czekanie na kolejne opinie specjalistów. Najszybszą drogą do powstania olsztyńskiego tramwaju jest opcja druga, która pozwala przypuszczać, że terminy zostaną dotrzymane (przypomnijmy – zakończenie dostaw taboru zaplanowano na 14 sierpnia 2014). Scenariusz ponownego przetargu to już poważniejsze zagrożenie dla realizacji projektu w terminie. Najgorzej dla olsztyńskich tramwajów byłoby, gdyby sprawa pozostała nierozstrzygnięta przez kolejne miesiące. Nie podejrzewam, by Ministerstwo Rozwoju Regionalnego za niezawinione w sumie przez miasto opóźnienia odebrało Olsztynowi dofinansowanie projektu tramwajowego, ale kiedy chodzi o blisko 90 milionów euro, to warto być nawet przesadnie przejętym.

POSTSCRIPTUM

Czytelnicy w komentarzach słusznie zauważyli, że oprócz przedstawionych przeze mnie scenariuszy możliwe są również rozwiązania pośrednie jak np. uznanie przez KIO zasadności skargi, wykluczenie oferty Newagu-Modertransu i nakazanie Olsztynowi dokonania wyboru spośród propozycji pozostałych oferentów (czyli Pesy i Solarisa). Dziękuję za zwrócenie uwagi.





Tramwaj Newagu z bliska

27 03 2012

Po pierwszych, „szpiegowskich” zdjęciach prototypu tramwaju Newagu pora na kilka bliższych fotografii pojazdu firmy z Nowego Sącza, która wspólnie z poznańskim Modertransem zwyciężyła w przetargu na dostawę taboru dla Olsztyna. Umowa jeszcze nie została podpisana, bo trwa oczekiwanie na rozpatrzenie odwołań konkurentów przez Krajową Izbę Odwoławczą – w ciągu miesiąca biegli z Politechniki Krakowskiej powinni oszacować, czy wóz Newagu i Modertransu będzie spełniał zadeklarowane parametry techniczne – ale tramwajowi Newag 126N przyjrzeć się warto.

Newag 126N

Newag 126N © Newag

Newag nie ujawnia na razie żadnych danych technicznych swojego pojazdu, więc musimy się zadowolić zdjęciami. Jak już pisaliśmy w poprzednim wpisie, 126N w takiej wersji jak na zdjęciach nie trafi do Olsztyna, bo jest pojazdem przystosowanym do ruchu jednokierunkowego, który do zawracania potrzebuje pętli (w Olsztynie będą krańcówki). Odmienny od zamówionego przez Olsztyn jest układ drzwi – pięć par drzwi podwójnych i dwie pary pojedynczych. Tramwaje dla naszego miasta mają mieć sześć par drzwi podwójnych. Zastanawia, czy w przypadku modelu olsztyńskiego pierwsza i ostatnia para drzwi znajdą się na skosie pudła tramwaju. Takie umieszczenie drzwi jest mniej wygodne dla pasażerów – bo zwiększa się odległość między wejściem a krawędzią peronu – oraz dla motorniczego – bo pojawia się martwe pole przy ostatnich drzwiach (mogą je wyeliminować kamery).

Newag 126N

Newag 126N © Newag

Najbardziej rozpoznawalnym elementem tramwaju jest zazwyczaj jego czoło – Newag 126N pewnie będzie kojarzyć się przede wszystkim ze zderzakiem w formie półki, przywodzącym na myśl kursujące po Warszawie wysokopodłogowce 123N z Fabryki Pojazdów Szynowych H. Cegielski w Poznaniu. Charakterystyczne są też lusterka na długich wysięgnikach – długich, bo wymagają tego skosy czoła. Pantograf został umieszczony na pierwszym członie tramwaju, a nie – jak to zdarza się ostatnio najczęściej – na środkowym.

Newag 126N

Newag 126N © Newag





Pierwsze zdjęcia tramwaju Newagu

15 03 2012

Dzięki czujności i uprzejmości członków Galicyjskiego Stowarzyszenia Miłośników Komunikacji z Nowego Sącza możemy zaprezentować pierwsze zdjęcia prototypowego tramwaju wyprodukowanego przez zakłady Newag, które są członkiem konsorcjum mającego dostarczyć tramwaje Olsztynowi.

Prototyp tramwaju Newagu na bocznicy w Nowym Sączu

Prototyp tramwaju Newagu na bocznicy w Nowym Sączu (13 marca 2012) © Galicyjskie Stowarzyszenie Miłośników Komunikacji (www.gsmk.org.pl)

Prototyp zapowiadany był jeszcze na rok 2011, ale światło dzienne ujrzał dopiero teraz. Choć na zdjęciach widać, że nie jest to model przeznaczony dla Olsztyna (o tym, skąd to wiadomo – za chwilę), to jednak daje nam pierwsze wyobrażenie o tym, czego możemy spodziewać się na torach stolicy Warmii, jeśli wyniki przetargu pozostaną w mocy (o protestach pisaliśmy w poprzednim wpisie). Wcześniej projekty tramwaju nowosądeckiego producenta poznała tylko komisja przetargowa, ponieważ Newag zastrzegł je jako tajemnicę handlową – dzięki zdjęciom z Nowego Sącza mamy pojęcie, jakiego designu i rozwiązań technicznych możemy się spodziewać (choć zbyt wiele nie dojrzymy).

Widoczny na zdjęciach tramwaj z pewnością nie jest modelem dla Olsztyna. Na rynku mówi się, że Newag chce wystartować ze swoim tramwajem w przetargu na dostawy dla Szczecina, ostrzy sobie też ponoć zęby na aglomerację górnośląską, gdzie mocno wyeksploatowany tabor ma być wkrótce powoli zastępowany nowoczesnymi konstrukcjami. W dyskusjach na forach miłośników komunikacji miejskiej przeważają spekulacje, że tramwaj ze zdjęć pojedzie jako prototyp na testy właśnie na Śląsk.

A dlaczego model z fotografii to nie „olsztyński” Newag? Przede wszystkim to tramwaj jednokierunkowy, posiadający drzwi po jednej, prawej stronie nadwozia i tylko jedną kabinę motorniczego – po olsztyńskich torach kursować mają wyłącznie dwukierunkowce. Nowosądecki prototyp ze zdjęcia ma pięć par drzwi podwójnych (tzw. dwustrumieniowych) i dwie pary pojedynczych – tymczasem wedle deklaracji Newagu i Modertransu wozy dla Olsztyna będą miały po sześć par drzwi podwójnych (za tę szóstą parę przyznano konsorcjum w przetargu dodatkowe punkty). Pierwszy Newagowski tramwaj ma tzw. podcięte pudło, co oznacza, że boczne ściany nie są proste, lecz poniżej linii okien zaginają się w kierunku osi pojazdu. Pojazdy, które pojawią się nad Łyną, tego elementu mieć nie będą – ze względu na wygodę pasażerów. Proste ściany, bez podcięcia pudła to po prostu mniejsza szczelina między progiem tramwaju a przystankiem.

Za to z pewnością design olsztyńskiego tramwaju będzie bardzo podobny, przypuszczalnie także otrzymamy wozy trójczłonowe zbudowane na czterech wózkach. Jeśli będą one skrętne (nie podejmuję się wyrokować na podstawie zdjęcia), to konstrukcja będzie bardzo przypominała zaprezentowanego kilkanaście dni temu Twista zbudowanego przez Pesę dla Częstochowy. Prototyp nie szokuje innowacyjnym wyglądem, jest raczej typowy dla ostatnich lat – porównując go z konkurentami z olsztyńskiego przetargu można stwierdzić, że bardziej podobny jest do tramwajów Pesy niż Solarisa.

Prototyp tramwaju Newagu na bocznicy w Nowym Sączu

I nieco bliższe ujęcie pierwszego Newagowskiego tramwaju © Galicyjskie Stowarzyszenie Miłośników Komunikacji (www.gsmk.org.pl)

Dziękuję członkom Galicyjskiego Stowarzyszenia Miłośników Komunikacji z Nowego Sącza za udostępnienie zdjęć.





Głośny spór o hałas

13 02 2012

Walka o kontrakt na dostawę taboru tramwajowego dla Olsztyna trwa. Dziś Krajowa Izba Odwoławcza odroczyła bezterminowo rozprawę w sprawie odwołań złożonych przez konkurentów zwycięskiego konsorcjum Newagu i Modertransu, czyli bydgoską Pesę i podpoznańskiego Solarisa. Poszło o hałas.

Autobus przebrany za tramwaj

Ale jazda z przetargiem – chciałoby się rzec. Na prawdziwe tramwaje jeszcze sobie poczekamy, na razie Olsztyn może sobie sprawić co najwyżej takiego autobusowego przebierańca jak Łódź © OlsztyńskieTramwaje.pl

Konkurenci Newagu i Modertransu nie są w stanie uwierzyć, że tramwaj oferowany przez zwycięzców rzeczywiście będzie w stanie osiągnąć deklarowany niski poziom hałasu, za który ci zgarnęli w przetargu maksimum możliwych do zdobycia za ten parametr punktów. Według oferty zwycięski tramwaj miałby osiągać 65,9 decybela przy stałej prędkości 50 km/h (w odległości 7,5 metra od toru ułożonego na podkładach żelbetowych, mierzone na wysokości 1,2 metra od główki szyny) – Solaris zadeklarował 74 dB, Pesa parametrów swojego pojazdu nie ujawniła. Trzeba pamiętać, że skala hałasu – czy precyzyjniej: natężenia dźwięku – jest skalą logarytmiczną, co oznacza, że różnica 5 dB może być naprawdę znacząca dla ludzkiego ucha. Solaris zarzucił wybranemu projektowi, że zaniżenie poziomu hałasu to czyn nieuczciwej konkurencji, wpływający na wyniki przetargu. W mediach pojawiły się zarzuty, że tak cichego tramwaju nie są w stanie wyprodukować nawet czołowi europejscy producenci. To akurat niełatwo zweryfikować osobom spoza branży, bo – po pierwsze – wytwórcy nie za bardzo chwalą się w ofertach tym parametrem, a po drugie normy w poszczególnych krajach się różnią i tym samym trudno je ze sobą porównywać.

Stąd też decyzja KIO o konieczności powołania biegłego, który oceni, czy przyszły tramwaj Newagu i Modertransu może być tak cichy jak zapowiadają oferenci. To oczywiście przedłuży postępowanie odwoławcze. O ile? Nie wiadomo, bo rozprawa została odroczona bezterminowo. Na opinię biegłego poczekamy z pewnością kilka tygodni, może nawet ten czas liczyć trzeba będzie w miesiącach. Według harmonogramu dostawy tramwajów mają się rozpocząć 31 marca 2014, a zakończyć 14 sierpnia tego samego roku – czy obecne zamieszanie z odwołaniami nie zagrozi terminowemu dostarczeniu wozów do Olsztyna? Dwa lata do przyjazdu pierwszego tramwaju do stolicy Warmii oznaczają, że panikować jeszcze nie ma co, ale nie oznacza to, że możemy spać zupełnie spokojnie. O ile dla mieszkańców kilka tygodni opóźnienia startu sieci tramwajowej nie będzie ogromnym problemem, o tyle późniejsze zakończenie projektu dla miasta oznacza mniej czasu na jego rozliczenie, a opóźnienie w tej kwestii może mieć bardzo wymierne konsekwencje. Liczone w biletach Narodowego Banku Polskiego.