Od 8 marca budowa sieci tramwajowej trwa już niemal na wszystkich odcinkach – ekipy budowlane weszły właśnie na kilka newralgicznych ulic w śródmieściu i już pierwszego dnia ochoczo przystąpiły do pracy. Jeśli takie tempo się utrzyma, to dotrzymanie jesiennych terminów zakończenia budowy wydaje się jak najbardziej realne.
Na ulicy Kościuszki ekipy Torpolu już od samego rana rozpoczęły zrywanie asfaltu. O godzinie 10 były to pojedyncze pasy nawierzchni (o tej porze robiliśmy zdjęcia), do wieczora robotnicy zerwali już wierzchnią warstwę na odcinku między ulicą Kętrzyńskiego a placem Pułaskiego. Pozostała część ulicy w kierunku alei Piłsudskiego została wygrodzona (z wyjątkiem przejazdów poprzecznych) i najprawdopodobniej w kolejnych dniach także tam ruszą pełną parą prace budowlane. Na skończenie całego swojego odcinka, który obejmuje także tor techniczny do zajezdni wzdłuż Dworcowej i Towarowej oraz torowisko w ulicy Żołnierskiej, Torpol ma czas do 24 października 2015 roku.
Na trasie przyszłej odnogi do Wysokiej Bramy, za którą odpowiada hiszpańska Balzola, pierwszego dnia trwało wygradzanie placu budowy. Tu w całości została zamknięta ulica 11 Listopada, gdzie znajdzie się odcinek jednotorowy i tymczasowa krańcówka linii (przy skrzyżowaniu z ulicami Skłodowskiej-Curie, Nowowiejskiego, Staromiejską i placem Jedności Słowiańskiej). Odcinek alei Piłsudskiego, którym pobiegną dwa tory, będące jednocześnie buspasami, jest przejezdny dla komunikacji miejskiej i taksówek, a na krótkim odcinku (Kopernika – Kościuszki) dla wszystkich samochodów. Tu na razie zamykane będą naprzemiennie pojedyncze jezdnie – już teraz po części odcinka między Kopernika a placem Jana Pawła II autobusy poruszają się jezdnią północną, a po części – południową. Zgodnie z umową budowa tego odcinka sieci ma zakończyć się do 16 października 2015 roku.
8 marca rozpocznie się kolejny etap budowy linii tramwajowej i to strategiczny – ruszą prace w Śródmieściu. Utrudnień będzie sporo, ale wygląda na to, że ci, którzy przesiądą się na autobus, odczują je najmniej, bo na czas robót komunikacja miejska uzyska absolutny priorytet.
W Dzień Kobiet dla ruchu samochodowego zamknięta zostanie ulica Kościuszki między Kętrzyńskiego a aleją Piłsudskiego, gdzie prace przy budowie torowiska rozpocznie Torpol. Tego samego dnia rozpoczną się roboty przy odnodze do Wysokiej Bramy – hiszpańska Balzola zamknie ulicę 11 Listopada oraz jedną jezdnię alei Piłsudskiego między placem Jana Pawła II a ulicą Kościuszki (na zmianę będą zamykane jezdnia północna i południowa). W związku z tym zostaną wprowadzone ograniczenia dla prywatnych samochodów. Przez skrzyżowanie pod ratuszem (pl. Jana Pawła II) przejadą one tylko w kierunku północnym – z ulicy Pieniężnego w ulicę 1 Maja. Ta pierwsza stanie się dwukierunkowa na całej swojej długości (ostatnio było tak w latach 70. XX wieku). Z trzech jej pasów środkowy przeznaczony będzie dla samochodów jadących w stronę ratusza, prawy (patrząc w kierunku pl. Jana Pawła II) będzie buspasem, lewy – od placu Jedności Słowiańskiej do mostu św. Jakuba przeznaczony będzie dla wszystkich pojazdów, w górnym, dotychczas jednokierunkowym odcinku pojadą nim tylko autobusy komunikacji miejskiej jadące od ratusza w dół, do mostu na Łynie. Samochody prywatne jadące ulicą 1 Maja na południe będą musiały ominąć skrzyżowanie pod ratuszem objazdem – ulicami Ratuszową i Skłodowskiej-Curie, na których zostanie odwrócony kierunek ruchu do placu Jedności Słowiańskiej i dalej ulicy Pieniężnego. Przy okazji uda się zrealizować pomysł, o który wielu dopomina się od lat – powstanie przystanek w połowie długości ulicy Pieniężnego. Między przystankami Centrum i Plac Roosevelta jest blisko kilometr – taka odległość w centrum miasta to kuriozum, bo przy racjonalnym planowaniu w śródmieściu zawsze przystanki umieszcza się gęściej, by zwiększyć dostępność komunikacji miejskiej i zachęcić do korzystania z niej. Przystanki powstaną w obu kierunkach, przy skrzyżowaniu z ulicą 22 Stycznia i placem Jedności Słowiańskiej. Ponieważ autobusy będą zatrzymywały się na buspasach, nie spowolnią ruchu i można umieścić je w dowolnym miejscu. W kierunku południowym przystanek, który zastąpi na czas objazdów ten przy Wysokiej Bramie, znajdzie się na wysokości budynku dawnego Telegrafu, w kierunku północnym jeszcze nie zdecydowano – przed Telegrafem lub Pocztą Główną.
Odcinek alei Piłsudskiego, po którym jeszcze w tym roku pojedzie tramwaj, nie będzie zamykany całkowicie. Między placem Jana Pawła II a ulicą Kopernika przez czas budowy w obu kierunkach będą kursować (i zatrzymywać się) autobusy. Pozostałe pojazdy będą mogły się poruszać odcinkiem na wschód od ulicy Kopernika. Ta ostatnia być może odzyska na czas budowy tramwajów wlot na rondo na placu Bema zamknięty pod koniec lat 90. XX wieku. Stanie się tak, by mogła częściowo zastąpić ulicę Kościuszki, na której układane będą tory. Kościuszki między placem Konstytucji 3 Maja przy Dworcu Głównym a aleją Piłsudskiego zostanie zamknięta niemal całkowicie – pozostawione zostaną przejazdy poprzeczne ulicami Kętrzyńskiego, Mickiewicza i z Mazurskiej w Kołobrzeską. Jezdnia placu Pułaskiego łącząca Kopernika z Kościuszki stanie się dwukierunkowa i będzie umożliwiała dojazd do centrum handlowego Manhattan oraz posesji między placem Pułaskiego i Kętrzyńskiego.
Jednocześnie trwają prace na południowych odcinkach sieci. Tam także zapowiadają się w perspektywie tygodni wielkie zamknięcia – skrzyżowań Pstrowskiego z Obiegową i aleją Sikorskiego oraz alej Sikorskiego i Obrońców Tobruku (zniknie wówczas tymczasowy objazd przez Kasprzaka) – na czas układania torów na samych krzyżówkach. Przez cały ten czas utrzymany będzie jednak na tych odcinkach ruch autobusów, więc komunikacja miejska pozostanie alternatywą. Dzięki budowie tramwajów zyskujemy w Olsztynie pierwsze obszary i ulice, na których dopuszczony jest ruch tylko komunikacji miejskiej. Eksperyment wymuszony, ale warty kontynuowania. Tym bardziej, że w ostatecznym rozrachunku sytuacja kierowców w Olsztynie – wbrew narzekaniom – wcale się nie pogorszy: za utratę jednego pasa na alei Piłsudskiego między placem Jana Pawła II a Kościuszki (ok. 500-550 m) otrzymają w zamian 1,1 km czteropasmowej Obiegowej i długi odcinek ulicy Kościuszki oraz najprawdopodobniej wyremontowaną na całej długości (wniosek o dofinansowanie czeka w urzędzie marszałkowskim) aleję Sikorskiego. Zarząd Dróg, Zieleni i Transportu najprawdopodobniej nie bada (wielka szkoda), jak zmieniła się frekwencja w jadących wzdłuż trasy budowanego tramwaju autobusach, które nie muszą korzystać z objazdów. Byłaby to bardzo ciekawa informacja i odpowiedź na pytanie, czy olsztyniacy są w stanie wybierać racjonalnie (krótszy czas dojazdu do centrum) czy też, żeby przyciągnąć ich do komunikacji miejskiej, potrzebna jest inna marchewka.
Tramwaj jako młodszego brata wiele z koleją łączy, ale i trochę dzieli. Korzystając z zimowego spowolnienia na budowie sieci zastanówmy się, jak to pokrewieństwo będzie wyglądało w przypadku Olsztyna.
Od zakończenia I wojny światowej na ziemiach polskich torowiska kolejowe i tramwajowe buduje się już jednolicie według europejskich standardów. Wcześniej zależało to od zaboru, w którym leżało dane miasto. W zaborze rosyjskim, co w przypadku polskich tramwajów oznacza Warszawę (na wschód od Wisły, nie licząc miast nad nią samą leżących, mamy w Polsce jedną sieć tramwajową – w Elblągu – a i ta, jak wiadomo, jest poniemiecka) torowiska budowano według standardu wschodniego, czyli z rozstawem szyn 1525 mm. W pozostałych miastach było to i jest albo standardowe kolejowe 1435 mm, albo wąskotorowe 1000 mm. W Polsce akurat innych rozstawów szyn w przypadku tramwajów nie mamy, co w przypadku bardziej rozwiniętych tramwajowo krajów się zdarza – np. w niemieckim Brunszwiku, dla którego tramwaje właśnie wyprodukował Solaris (bliźniacza konstrukcja w stosunku do tej, która trafi do Olsztyna), wozy jeżdżą po szynach o szerokości 1100 mm. W Olsztynie w latach 1907-1965 mieliśmy sieć wąskotorową, metrową – takie do dziś zachowały się w Bydgoszczy, Elblągu, Grudziądzu, Łodzi i Toruniu. W pozostałych dziewięciu z 14 miast i aglomeracji, które w Polsce posiadają tramwaje, obowiązuje wspomniana kolejowa szerokość 1435 mm (Warszawa całkowicie przekuła swoje rosyjskie tory na europejski standard dopiero po II wojnie światowej – ten proces zakończono w 1948 roku).
Różnice między tramwajem a koleją występują w kwestii zasilania. Co prawda i tramwaje, i pociągi elektryczne w Polsce napędzane są prądem stałym, ale w przypadku kolei o napięciu 3000 woltów, w przypadku tramwajów (i trolejbusów zresztą także) – 600 woltów. Podobne różnice występują i w innych krajach, ale nie jest to przeszkoda w integrowaniu systemów kolejowych i tramwajowych.
Od lat budowane są tramwaje dwusystemowe, które bez problemu przełączają się z „miejskich” 600 V na 3000 czy 25 000 woltów, kiedy wjeżdżają na tory kolejowe. Najbardziej znanym przykładem takiego rozwiązania jest tramwaj regionalny kursujący po torach w okolicach niemieckiego Kassel, pozostałe tramwaje dwusystemowe kursują także w Niemczech i we francuskiej Miluzie.
Różnią się także szyny tramwaju i kolei – tramwaj pojedzie jednak i po szynie kolejowej, i po tramwajowej. Tak właśnie będzie w Olsztynie – przy budowie sieci zostaną zastosowane oba rodzaje szyn. Szynę kolejową znają wszyscy – prosty profil dwuteownika, czyli podwójnej litery T, u dołu szersza stopka szyny, wyżej przewężenie zwane szyjką i na górze element, po którym toczą się koła, czyli główka szyny. Szyna tramwajowa wygląda nieco inaczej. Zamiast prostej główki ma rowek, w którym porusza się obręcz koła (stąd też nazywanie tego typu szyn rowkowymi) i przypomina nieco literę Y. Taka konstrukcja pozwala na układanie szyn w jezdni czy chodniku, a nie wyłącznie wyniesionych na podkładach jak to jest w przypadku szyny typu kolejowego. Przy budowie pierwszych sieci tramwajowych stosowano jeszcze inny rodzaj szyn – szyny blokowe także posiadały rowek, który jednak wyżłobiony był po prostu w prostopadłościennym bloku szyny. Szyny rowkowe oprócz tego, że pozwalają wbudowywać torowiska w jezdnie mają też jeszcze jedną przydatną cechę – zapewniają lepsze boczne trzymanie obręczy koła.
W przypadku sieci tramwajowych szyny kolejowe stosuje się wyłącznie na odcinkach, gdzie torowisko ułożone jest na sposób kolejowy – na tzw. podsypce i podkładach. Spełnienie tego warunku to jednak nie wszystko – po szynach kolejowych tramwaje jeżdżą głównie na długich, prostych odcinkach. Słabsze trzymanie boczne odgrywa wówczas mniejszą rolę, liczą się mniejsze opory. Odcinki toru kolejowego w sieciach tramwajowych układa się zazwyczaj na odcinkach, gdzie tramwaje mają osiągać najwyższe prędkości – nie inaczej będzie i w Olsztynie. Tego typu szyny ułożone już zostały wzdłuż ulicy Witosa na odcinku między końcowym przystankiem na Jarotach a przystankiem przy skrzyżowaniu z ulicą Janowicza. Pojawią się także przy alei Sikorskiego – między Wilczyńskiego a Andersa, między wjazdem na parking przy Berlinga a Minakowskiego, na odcinku wzdłuż hipermarketu Real oraz między Tuwima a Dywizjonu 303. Z szyn kolejowych powstanie też duża część toru technicznego do zajezdni – na Dworcowej między placami Konstytucji 3 Maja i Ofiar Katynia i na Towarowej od placu Ofiar Katynia do Składowej. Oczywiście na wszystkich przejazdach przez tory (skrzyżowania i dojazdy do posesji) i przejściach przez nie na wspomnianych odcinkach ułożone zostaną szyny tramwajowe. Klasyczne szyny rowkowe znajdą się też na wszystkich przystankach oraz pozostałych niewymienionych wyżej odcinkach, czyli m.in. na całej odnodze do Kortowa wzdłuż ulicy Tuwima, na odcinku do Wysokiej Bramy wzdłuż alei Piłsudskiego i 11 Listopada, w całym Śródmieściu (Żołnierska i Kościuszki) oraz na Obiegowej i Płoskiego, gdzie tory biegną łukiem, a tramwaje muszą pokonać spore nachylenia terenu.
Okres świąteczny wstrzymał prace na budowie linii tramwajowej – na szczęście to tylko przerwa bożonarodzeniowo-noworoczna, a nie trzymiesięczne zawieszenie prac (zwyczajowo prace na polskich budowach zamierają między 15 grudnia a 15 marca, który to okres uznaje się za zimowy).
Przy ulicy Witosa mamy już pierwszy dwutorowy odcinek (13 grudnia 2014) Fot. Paweł Bukowski
Przed mrozami, które przerwały prace torowe, ekipy Skanskiej zdążyły ułożyć pierwszy dwutorowy odcinek sieci. Oba tory pojawiły się na Jarotach, wzdłuż ulicy Witosa między przystankiem końcowym a skrzyżowaniem z ulicą Myszki Miki. Obok wytyczono też już pas pod przyszły chodnik i ścieżkę rowerową (do tej pory ich nie było). Na kolejne odcinki musimy jednak poczekać co najmniej do połowy stycznia – ostatni długotrwały okres niskich temperatur zmroził ziemię na tyle głęboko, że potrzebnych będzie kilka, a może nawet kilkanaście dni z plusową temperaturą, by można było wrócić do prac przy kładzeniu torów. Jak dowiedzieliśmy się w ratuszu, przerwa na budowach nie potrwa – jak obawiali się niektórzy – trzy miesiące, lecz jedynie do momentu, kiedy temperatury i brak opadów pozwolą prace kontynuować. Wymagania pogodowe dla prac torowych są wyższe niż dla drogowych, więc pewnie prędzej zobaczymy lanie asfaltu niż nowe tory. W międzyczasie jednak trwają mniej widoczne prace – ostatnio na przykład przepięto sieć gazową przy ulicy Towarowej, co pozwoli pełną parą ruszyć z budową torowiska, kiedy pogoda się poprawi. Miasto na 17 stycznia 2015 zapowiedziało uruchomienie połowy jednej jezdni ulicy Obiegowej: samochody będą mogły pojechać jednym pasem od alei Piłsudskiego do ulicy Pstrowskiego – na razie jednokierunkowo – w kierunku Nagórek i Jarot.
Budowa linii tramwajowej przy ulicy Witosa (13 grudnia 2014) Fot. Paweł Bukowski
Budowa linii tramwajowej przy ulicy Witosa (13 grudnia 2014) Fot. Paweł Bukowski
Budowa linii tramwajowej przy ulicy Witosa (13 grudnia 2014) Fot. Paweł Bukowski
Zima jest wciąż łagodna jak przed rokiem, więc prace przy budowie torowisk postępują całkiem sprawnie. Na jednotorowej odnodze do Kortowa, budowanej przez Skanską, pojawiły się już pierwsze podkłady, a w Śródmieściu ruszyła budowa torowiska w ulicy Kościuszki, za które odpowiada Torpol.
Na „linii uniwersyteckiej” najbardziej zaawansowany jest odcinek między końcowym przystankiem przy skrzyżowaniu ulicy Tuwima z aleją Warszawską i ulicą Prawocheńskiego a ulicą Iwaszkiewicza. Między przyszłą krańcówką a pierwszym przystankiem przy Iwaszkiewicza, czyli na wysokości basenu uniwersyteckiego i sklepu Lidl wysypano już tłuczeń i ułożono podkłady. Wytyczono też krawężnikami chodnik i ścieżkę rowerową, które niestety ze względu na brak miejsca na części tego odcinka będą wspólnym tzw. ciągiem pieszo-rowerowym. To pokazuje, jak mało perspektywiczne było planowanie ulicy Tuwima: wybudowany latem 2008 roku Lidl można jeszcze jakoś usprawiedliwić, ale basen uniwersytecki otwarto 21 lutego 2012 – jego budowa rozpoczęła się już po ustaleniu przebiegu tras tramwajowych. Czy nie można było budynku o kilka, a nawet kilkanaście metrów przesunąć w stronę starego przebiegu ulicy Tuwima (czyli dawnej Mlecznej)? Pozwoliłoby to nie tylko na zmieszczenie chodnika i drogi dla rowerów, ale także drugiego toru, który w przypadku – koniecznego i planowanego – przedłużania linii w głąb miasteczka akademickiego aż do Starego Dworu stanie się bardzo potrzebny.
Na dalszych odcinkach ulicy Tuwima gotowe są wykopy pod torowisko, w tym także pod planowaną mijankę między ulicą Iwaszkiewicza a mostem na Łynie. Most – a w zasadzie mosty – są właśnie przebudowywane. Północny most drogowy jest wzmacniany, by mógł unieść torowisko, które pojawi się w miejscu chodnika i ścieżki rowerowej. Piesi i rowerzyści korzystać będą za to z mostu w ciągu starego, szutrowego jeszcze przebiegu ulicy Tuwima. Tam starą konstrukcję zdemontowano i zastąpi ją nowy most. U zbiegu Tuwima z aleją Sikorskiego, gdzie linia z Kortowa będzie łączyć się z linią główną, splantowano już część terenu dawnych sadów, na którym znajdą się rozjazdy i przystanki.
Za trzecim razem udało się rozpocząć budowę torowiska w ulicy Kościuszki. Pierwsze dwie próby powstrzymały wybory samorządowe, co zważywszy na histerię wywołaną przez niektóre olsztyńskie media po zamknięciu najmniej uczęszczanego odcinka ulicy Kościuszki, można jak najbardziej zrozumieć. 8 grudnia zamknięto fragment między ulicą Kętrzyńskiego a placem Konstytucji 3 Maja – nie pełniący roli tranzytowej, zazwyczaj świecący pustkami. Według niektórych – żenujących – artykułów spowodować to miało rzekomo drogową katastrofę w tej części miasta. Dowodem tego miały być zdjęcia korka w ulicy Partyzantów – tyle tylko, że identyczne można zrobić każdego dnia. Prasa zaczęła też wylewać krokodyle łzy nad losem przedsiębiorców z zamkniętego odcinka ulicy, którzy żalili się, że o tym, iż ulicą Kościuszki pojedzie tramwaj, dowiedzieli się dopiero w momencie rozpoczęcia prac budowlanych. Przyjmując te stwierdzenia za prawdziwe, to zważywszy na to, że trasa została wybrana latem 2009 roku, czyli 5,5 roku temu, pozostanie dla mnie niewytłumaczalnym fenomenem, w jaki sposób „przedsiębiorcy” wykazujący się takim brakiem zainteresowania i kontaktu z otaczającą ich rzeczywistością są w stanie utrzymać się w biznesie. W ciągu trzech dni od rozpoczęcia robót zerwano nawierzchnię na połowie szerokości jezdni na całym odcinku, w tym także poniemiecką kostkę brukową leżącą pod asfaltem. Ten solidny materiał ma – jak zapowiadają drogowcy – nie przepaść, lecz być wykorzystywany przy innych pracach drogowych w mieście, np. przy budowie zatok przystankowych. Ulica Kościuszki przed położeniem na niej torów przejdzie gruntowny remont łącznie z instalacjami podziemnymi – miejmy nadzieję, że nie ma tam zbyt wielu niespodzianek niezaznaczonych na planach.
Sprzyjająca aura nie wpłynie jednak na wcześniejsze zakończenie prac na budowach. Jak powiedział 9 grudnia w Radiu Olsztyn prezydent Piotr Grzymowicz, przyśpieszenia prac nie będzie, bo za ich ukończenie przed terminem miasto musiałoby dodatkowo zapłacić. Jednocześnie prezydent po raz kolejny powiedział o połowie października 2015 roku jako o terminie uruchomienia tramwajów w ruchu liniowym. Nam podoba się symboliczna data 20 listopada 2015, czyli pół wieku od likwidacji tramwajów w Olsztynie, i absolutnie jesteśmy w stanie przyjąć ten miesiąc „opóźnienia”. Oby tylko nie trzeba było szukać kolejnych dat jak choćby 15 grudnia 2015, czyli 108. rocznica uruchomienia tramwajów w Olsztynie, albo późniejszych.
Na razie w Olsztynie nie ma zimy, są mrozy, co spowolniło część prac na trasie linii tramwajowej. Na szczęście dotyczy to głównie zadań drogowych, więc niskie temperatury budowy nie zatrzymały. I mamy od 1 grudnia pierwszy gotowy fragment toru – na ulicy Płoskiego.
Pierwszy gotowy odcinek torowiska w Olsztynie przy ulicy Płoskiego Fot. Paweł Bukowski
Olsztyńska „Gazeta Wyborcza” napisała, że ujemne temperatury zatrzymały wylewanie asfaltu na ulicy Obiegowej oraz budowę ostatniego odcinka ulicy Bukowskiego, przy której co prawda torowiska nie ma, ale powstaje ona z funduszy projektu tramwajowego jako jeden z objazdów budowy (koncepcja nieco naciągana, ale w słusznej sprawie i ulica południowej części Olsztyna potrzebna, więc nie narzekamy). Prace torowe w dużej części jednak od temperatury tak zależne nie są, więc stąd na przykład pierwsze podkłady na jednotorowej odnodze do Kortowa – ekipy Skanskiej ułożyły je wzdłuż ulicy Tuwima między przystankiem końcowym przy alei Warszawskiej a ulicą Iwaszkiewicza. Poza tym na wielu odcinkach wciąż trwają jeszcze przebudowy instalacji podziemnych – często generalne i odbywające się na takiej głębokości, że mróz robotom niestraszny. Dlatego ekipy Torpolu pracują na ulicy Dworcowej i placu Konstytucji 3 Maja, a w poniedziałek 8 grudnia wejdą na odcinek linii głównej w ulicy Kościuszki. Zostanie ona zamknięta między placem Konstytucji 3 Maja a ulicą Kętrzyńskiego i praktycznie zbudowana od nowa, od wymiany stuletniej sieci kanalizacyjnej poczynając. Jak słusznie zauważył jeden z naszych czytelników: to kolejna rzecz fundowana przez tramwaje – kapitalny remont ulicy, który i tak był konieczny, a powstałe po jego zakończeniu torowisko (z przystankiem wiedeńskim, czyli uspokojeniem ruchu) będzie w zasadzie bonusem dla okolicznych mieszkańców.
Budowa hali postojowej w zajezdni tramwajowej przy Towarowej i Kołobrzeskiej (2 grudnia 2014) – gdy dobrze się przyjrzeć, widać, że w jednej części hali leżą już gotowe tory Fot. Jarosław Piotr Skórski
Szybko postępują też prace w zajezdni tramwajowej. Konsorcjum Budimeksu i KZN Rail ułożyło już tory odstawcze we wnętrzu powstającej hali postojowej. Trwa budowa budynków socjalnych i administracyjnych, niemal gotowa jest konstrukcja dachu hal, które pomieszczą tory odstawcze, myjnię i część warsztatową.
Miasto zdecydowało za to, że dopiero na wiosnę rozpoczną się prace przy odnodze na Stare Miasto, czyli wzdłuż alei Piłsudskiego i ulicy 11 Listopada, gdzie prace ma prowadzić hiszpańska Balzola. Powodem są obawy gazowników i ciepłowników przed ewentualnymi uszkodzeniami sieci w czasie zimy, co dla okolicznych mieszkańców mogłoby się skończyć nieprzyjemnie. Trochę to dziwne – wszak zaledwie dekadę temu aleja Piłsudskiego na odcinku, gdzie pojedzie tramwaj, była gruntownie przebudowywana przy okazji budowy centrum handlowego Alfa (dziś Aura), więc dokumentacja sieci powinna być bardzo aktualna i dokładna. Można podejrzewać, że znów główną rolę odgrywa czynnik psychologiczny: rozkopanie głównej ulicy miasta na wiele miesięcy, w tym zimowych, gdy plac budowy może ziać pustką, byłoby przez część ludzi źle odebrane. Nie ma co rozpaczać – to odcinek o długości niecałego kilometra, w większości dobrze opisany na mapach geodezyjnych ze wspomnianego wyżej powodu, więc kilka miesięcy na jego budowę powinno w zupełności wystarczyć.
Dokładnie w 49. rocznicę ostatniego kursu olsztyńskiego tramwaju – 20 listopada 2014 – na przyszłym torowisku przy ulicy Płoskiego pojawiły się pierwsze szyny. Pięknie symboliczne – będzie jeszcze bardziej, jeśli na półwiecze likwidacji, czyli 20 listopada 2015, uda się tramwaje uruchomić.
Na razie nie wybiegajmy jednak w przyszłość, a cieszmy się teraźniejszością. Według zapowiedzi wykonawcy do końca listopada odcinek wzdłuż Płoskiego powinien być gotowy. Mowa o torowisku, bo słupy trakcyjne staną najprawdopodobniej dopiero na wiosnę. Dziś szyny jeszcze leżą na podkładach, ale od poniedziałku 24 listopada powinny być już do nich mocowane, jak usłyszeliśmy na budowie. Fragment torowiska przy Płoskiego stanowi ok. 1/6 odcinka południowego budowanego przez Skanską i nieco poniżej 10% całej sieci. Według informacji TVP Olsztyn na wspomnianym dwutorowym odcinku położonych zostanie 3000 z 18 000 szyn, jakie na swoje odcinki – czyli fragment dwutorowej linii głównej od krańcówki na Jarotach do skrzyżowania alei Sikorskiego z ulicami Pstrowskiego i Obiegową oraz jednotorową odnogę do Kortowa wzdłuż Tuwima – zamówiła Skanska.
15 listopada ekipy budowlane Skanskiej położyły pierwsze podkłady pod powstające torowisko dla olsztyńskich tramwajów. Znalazły się one przy ulicy Płoskiego, w pobliżu skrzyżowania z ulicą Wilczyńskiego i aleją Sikorskiego.
Same szyny wykuwane są w hucie na Śląsku i podobno pierwsza ich partia jest już co najmniej w transporcie. Być może dotarły już na teren zajezdni, gdzie też niedługo powinien zacząć powstawać już układ torowy. Piszemy w trybie przypuszczającym, bo plac budowy zajezdni tramwajowej otacza szczelne blaszane ogrodzenie i podejrzenie czegokolwiek najłatwiejszym zadaniem nie jest. Na szczęście widać to, co nad ziemią i ogrodzeniem, czyli powstającą halę postojową, która jest już na etapie konstrukcji dachu. Wracając jednak do ulicy Płoskiego: jest to najbardziej zaawansowany obecnie plac budowy. Niemal na całej długości ok. 870-metrowego odcinka wzdłuż tej ulicy gotowa jest podbudowa pod torowisko, którego granice są wyznaczone krawężnikami, a między nimi ubity i wyrównany tłuczeń, który właśnie doczekał się pierwszych kilkudziesięciu betonowych podkładów.
Zbliżony stan zaawansowania budowy torowiska widać na ulicy Obiegowej w pobliżu skrzyżowania z Żołnierską, gdzie 11 listopada oddano do użytku wiadukt tej drugiej ulicy nad pierwszą. Za to im bliżej śródmieścia, tym bardziej nic się nie dzieje. Już dwa razy miały rozpocząć się prace na ulicy Kościuszki między placem Konstytucji 3 Maja a skrzyżowaniem z Kętrzyńskiego, ale ratusz już dwukrotnie odwoływał zapowiadane zamknięcie ulicy (drugi raz po godzinie i dwóch minutach od informacji o robotach). Najprawdopodobniej to ostrożność okresu wyborczego, więc raczej do drugiej tury wyborów na prezydenta miasta (30 listopada 2014) zamknięć w centrum spodziewać się nie należy. Trwają prace przy alei Sikorskiego na większości jej długości, ale tu do budowy stricte tramwajowej jeszcze trochę czasu pozostało, bo przy okazji powstawania torowiska aleja przechodzi w zasadzie generalny remont z wymianą instalacji podziemnych włącznie. Najbardziej widocznym elementem związanym z tramwajami jest usypany na skrzyżowaniu z ulicą Tuwima nasyp – to tu odgałęziać się będzie odnoga do Kortowa i widać już miejsce, gdzie znajdzie się torowisko i przystanek, za którym dwa tory zmienią się w jeden.
Za wiele rzeczy można decydujących o kształcie olsztyńskiego projektu tramwajowego chwalić, ale jedną rzecz trzeba im ewidentnie zapisać na minus – zakaz budowy torowisk trawiastych. Przyglądając się trendom w Europie Zachodniej, która je w kwestii tramwajów wyznacza, można by się spodziewać czegoś dokładnie odwrotnego – nakazu siania trawy między torami, gdzie to tylko możliwe.
Trawę można siać praktycznie wszędzie. Rzadko uwarunkowania techniczne uniemożliwiają budowę zielonego torowiska, największy problem (w Polsce) jest natury mentalnej – po prostu trzeba mieć odwagę podjąć taką decyzję. Odwaga to zresztą niewłaściwe słowo, bo cóż kontrowersyjnego jest w posianiu trawy na torach? W Polsce panuje do tego rozwiązania niezrozumiała awersja, na Zachodzie staje się ono wręcz standardem przy remontach torowisk i budowie nowych. Buduje się torowiska trawiaste tam, gdzie tylko jest taka możliwość. Nadają się do tego odcinki śródmiejskie, gdzie jest to dodatkowa powierzchnia zielona. W centrach miast opanowanych przez beton nawet siedmio- czy dziesięciometrowy pas zieleni jest na wagę złota. Miasto zyskuje także estetycznie – wiadomo, że ludzie najlepiej czują się w otoczeniu jak najbardziej zbliżonym do naturalnego. Jeśli tylko nie ma potrzeby budowania torowiska, po którym mają się też poruszać pojazdy kołowe (np. wspólnego pasa tramwajowo-autobusowego), to zawsze warto posiać trawę zamiast układać płyty czy sypać tłuczeń. Zresztą torowisko typu kolejowego, z tak zwaną podsypką, jest w Polsce jakimś przedziwnym fetyszem. O ile można zrozumieć, że na kolei stosuje się je powszechnie ze względu na koszty – mimo postępującej z roku na rok likwidacji kolejnych odcinków długość linii kolejowych wciąż jeszcze liczy się w dziesiątkach tysięcy kilometrów – to w przypadku budowy kilku czy kilkunastu kilometrów toru tramwajowego nie jest to różnica, która rujnowałaby budżet miejskiego inwestora. Na przedmieściach, gdzie po torowisku nie będą spacerować piesi czy kursować autobusy, też nie ma potrzeby budowania żwirowiska.
W Polsce też z roku na rok rośnie liczba i długość torowisk obsianych trawą. Część z nich powstała – można by powiedzieć – spontanicznie, lata temu. Nie budowano ich wówczas świadomie, lecz trochę przypadkiem – po prostu natura starała się odzyskać teren i trawa porastała teren między szynami. Tak najprawdopodobniej powstały torowiska trawiaste na ulicy Chełmińskiej w Grudziądzu czy na leśnym odcinku trasy na Stogi w Gdańsku, czyli na ulicy Nowotnej. Zielone jest zielone – dobre i to.
Tymczasem w specyfikacji olsztyńskiej sieci tramwajowej wpisano zakaz stosowania torowisk trawiastych. Ten kuriozalny zapis kilka lat temu tłumaczony był kosztami, więc postanowiliśmy sprawdzić, jak to jest naprawdę. Zapytaliśmy operatorów tramwajowych z dwóch największych miast Polski o koszty, wady i zalety torowisk trawiastych. Warszawa i Kraków stosują takie rozwiązania świadomie od mniej więcej dekady, więc odpowiednie doświadczenie i wiedzę posiadają. Niestety, pod Wawelem byli chyba tak zajęci budowaniem kolejnych odcinków sieci tramwajowej, że nie znaleźli czasu na odpowiedź. Na szczęście Tramwaje Warszawskie i stołeczny Zarząd Transportu Miejskiego potraktowały naszą prośbę poważnie, za co niniejszym dziękujemy.
Pierwszy odcinek torowiska trawiastego powstał w Warszawie w 2005 roku. Kilkusetmetrowy fragment budowanej wówczas linii na Nowe Bemowo postanowiono obsiać trawą. Część odcinka ulicy Powstańców Śląskich, na której między szynami pojawiła się murawa, biegnie wśród bloków – budowa torowiska trawiastego miała przede wszystkim posłużyć mieszkańcom i to wcale nie z powodów estetycznych (choć dziś po niemal dekadzie nadal można chwalić ten odcinek właśnie za estetykę), ale z powodu hałasu. Posianie trawy miało być sposobem na wyciszenie torowiska, które znajduje się między dwoma jezdniami szerokiej i już i tak potwornie głośnej ulicy. Ciekawostką jest fakt, że torowisko trawiaste na Powstańców Śląskich było także miejscem testowania innej nowinki – tramwaju z napędem akumulatorowym, jaki zbudowali na bazie Konstala 116N naukowcy z Instytutu Elektrotechniki. Konstrukcja okazała się jednak zbyt droga (konieczność częstych i kosztownych wymian akumulatorów) i skończyło się na prototypie, który zresztą jako tradycyjny tramwaj można dziś na stołecznych torach jeszcze zobaczyć.
Pomysł z „utrawieniem” torowiska się spodobał i stopniowo, przy remontach lub budowie nowych odcinków, pojawiają się w Warszawie kolejne fragmenty torów obsianych trawą – ostatnio na przykład przy przebudowie żoliborskiej ulicy Stołecznej, noszącej obecnie miano Popiełuszki. Na koniec 2013 roku było ich 10,2 km toru pojedynczego, co przy eksploatowanych przez Tramwaje Warszawskie 242,6 km toru pojedynczego oznacza 4,2% ogółu torów. Wydawać się może, że to niewiele, ale nie wiem, czy któreś miasto w Polsce jest w stanie pochwalić się wyższym wynikiem.
Michał Powałka, rzecznik Tramwajów Warszawskich, wymienia zalety i wady torowisk trawiastych z punktu widzenia operatora sieci.
Główne zalety torowisk bezpodsypkowych z zabudową trawiastą to ograniczenie drgań i hałasu powstającego od przejeżdżającego wagonu oraz fakt, że odpowiednio pielęgnowane torowisko z zabudową trawiastą pozytywnie wpływa na estetykę przestrzeni miejskiej. Wady to konieczność pielęgnacji zieleni (odchwaszczanie, koszenie, podlewanie). Pewnym problemem organizacyjnym jest np. koszenie trawy w torowisku. W dzień jest to utrudnione ze względu na kursowanie tramwajów, w nocy powoduje hałas. W okresach letnich, w trakcie długotrwałych upałów pojawia się problem z wysychaniem trawy. Podlewanie w godzinach nocnych tak dużych obszarów bywa niewystarczające.
Oczywiście zbudować torowisko trawiaste trzeba też umieć i nie można tego robić na chybcika, czego najlepszy przykład mieliśmy w tym roku w Szczecinie. Podczas modernizacji torowiska w alei Piastów wykonawca – Grupa ZUE – zgodnie z projektem obsiał je trawą. Ponieważ warstwa humusu była dość płytka – zaledwie 5 cm – trawa powinna się solidnie ukorzenić, żeby odpowiednio wyrosnąć. Niestety, Tramwaje Szczecińskie, gdy tylko dostały fragment wyremontowanego torowiska, tak się tym faktem ucieszyły, że zaczęły tam jeździć z maksymalną możliwą na nowych torach prędkością, czyli 40-50 km/h. Szkopuł w tym, że wykonawca przestrzegał, że w początkowym okresie nie należy przekraczać 20 km/h. Dlaczego? Ano dlatego, że tramwaje pędzące pięćdziesiątką po prostu… wywiewały nasiona z torowiska i trawa choćby chciała urosnąć nie miała jak.
Wygląda też na to, że tory na trawie wcale nie są droższe w utrzymaniu od torowiska kolejowego. Znów Michał Powałka z Tramwajów Warszawskich:
Trudno jest tak bezpośrednio porównywać różne konstrukcje torowisk, ponieważ każda z nich ma inną specyfikę i zastosowanie. Torowiska trawiaste są wykonywane jako bezpodsypkowe, a więc odchodzą koszty okresowego podbiciem takiego toru. Pojawiają się za to te związane z utrzymaniem trawy.
Torowisko trawiaste kosi się średnio raz w miesiącu, podlewa zaś w zależności od potrzeb. Zazwyczaj dwa razy w roku należy zastosować oprysk trawy środkiem chwastobójczym i to w zasadzie cała pielęgnacja. Są oczywiście sytuacje nadzwyczajne – czasem trzeba trawnik na torach rekultywować, bo wjechał na niego inny pojazd (czyli samochód) i zniszczył murawę.
Najważniejsze jest jednak nastawienie i serce nam urosło, kiedy czytaliśmy odpowiedź stołecznego Zarządu Transportu Miejskiego na pytanie, dlaczego w stolicy pojawią się coraz to nowe torowiska trawiaste.
Do mówienia o wyższości torowisk trawiastych nad tradycyjnymi upoważniają dwa fakty. Przede wszystkim są zdecydowanie bardziej przyjazne mieszkańcom budynków znajdujących się w sąsiedztwie torowisk. Torowiska obsiane trawą – w porównaniu do betonowych lub wypełnionych tłuczniem – pozwalają zmniejszyć poziom hałasu emitowanego przez tramwaje. Po drugie – zieleni w mieście nigdy dość. Prawdopodobnie trudno byłoby znaleźć wśród warszawiaków osobę, która jako atrakcyjniejsze wskazałaby szare i wybetonowane, a nie zielone i trawiaste elementy przestrzeni miejskiej.
Wizualizacja linii tramwajowej na skrzyżowaniu ulic Płoskiego, Witosa i Bukowskiego
Żeby nie kończyć minorowo: okazuje się, że zakaz budowy torowisk trawiastych w Olsztynie jednak nie jest tak kategoryczny. Trawa na torach jednak się pojawi, choć w zasadzie symbolicznie – zielone będzie torowisko na kilkunastometrowym odcinku wzdłuż ulicy Witosa, między ulicą Płoskiego a przystankiem znajdującym się u wylotu ulicy Jarockiej. Miejmy nadzieję, że nie jest to odcinek na potrzeby PR-owskie, lecz testowy i po uruchomieniu tramwajów i przekonaniu się, że takie rozwiązanie się sprawdza, władze miasta zdecydują się zazielenić kolejne odcinki torów.
Choć formalnie trwają już bądź nawet zostały zakończone wszystkie przetargi na zakres robót po wypowiedzianej Hiszpanom z FCC Construcción umowie, to trudno oprzeć się wrażeniu, że tracimy cenny czas i budowa linii tramwajowej w Olsztynie niebezpiecznie zbliża się do granicy, za którą zacznie się nabieranie opóźnień.
Kontrakt po Hiszpanach podzielono na sześć części. Cztery z nich obejmują budowę torowisk, jedna to kontrakt na przygotowanie zajezdni autobusowej na Nagórkach, jedna obejmuje zaprojektowanie i wybudowanie zajezdni tramwajowej w bazie MPK przy Kołobrzeskiej. Jeden z kontraktów torowych obejmuje też budowę ulicy Obiegowej wraz z wiaduktem pod Żołnierską. Na dziś, czyli niecałe półtora roku przed symboliczną datą 20 listopada 2015, która byłaby świetnym terminem na uruchomienie tramwajów, umowy z wykonawcami podpisane są tylko w dwóch przypadkach. Ulicę Obiegową z biegnącym wzdłuż niej torowiskiem zbuduje firma Strabag, która 9 maja 2014 podpisała umowę i już rozpoczęła prace, a zajezdnię tramwajową przy Kołobrzeskiej (choć powinniśmy chyba pisać: przy Towarowej) zaprojektuje i wybuduje konsorcjum warszawskiego Budimeksu i krakowskiego KZN Rail. Tu trwają już pierwsze prace rozbiórkowe, startu prac pełną parą można spodziewać się w sierpniu.
W przypadku pozostałych czterech zleceń trwają lub właśnie zakończyły się przetargi. Najbardziej zaawansowany jest przetarg na budowę tymczasowej zajezdni autobusowej przy alei Sikorskiego. Oferty złożyło w nim dwóch oferentów, jedna z nich zmieściła się w kwocie przeznaczonej na ten przetarg przez miasto (7 mln zł), więc zwycięzcą przetargu została Skanska, która zaoferowała wykonanie zadania za 5,97 mln zł. 30 czerwca 2014 Szwedzi – choć to także trochę firma olsztyńska, bo Skanska przejęła swego czasu tutejsze przedsiębiorstwa budowlane PUDiZ i WMPD – podpisali umowę na budowę zajezdni na 42 autobusy, w tym osiem przegubowych. Jest to jednak najmniejsze i stosunkowo najprostsze zlecenie w całym projekcie – wszak w miejscu przyszłej zajezdni już istnieje parking.
Skanska – a w zasadzie konsorcjum polskiej i czeskiej spółki tej grupy – jest także faworytem w przetargu na budowę najdłuższego, południowego odcinka sieci. Złożyła ona najkorzystniejszą ofertę – gotowa jest wybudować tę część linii tramwajowej za 149,8 mln zł. Pozostałe trzy oferty opiewały na 172 mln zł (konsorcjum Strabag, Strabag Rail i Viamont DSP), 188,3 mln zł (konsorcjum spółek hiszpańskiej grupy Balzola) i 207,9 mln zł (Torpol z grupy Polimex-Mostostal). Co prawda tuż przed otwarciem kopert miasto zadeklarowało, że na ten przetarg przeznacza 144,9 mln zł, więc żadna z ofert się w kosztorysie nie zmieściła, ale niewielka rozbieżność między budżetem przetargu a najniższą ofertą pozwala przypuszczać, że Olsztyn nie zdecyduje się na powtarzanie wyboru wykonawcy, lecz dogada się ze Skanską. Byłoby to najrozsądniejsze rozwiązanie, zwłaszcza że z już rozstrzygniętych przetargów są pewne oszczędności, które na ten cel można przeznaczyć. To zlecenie będzie obejmowało budowę fragmentu dwutorowej linii głównej od jej krańca na Jarotach do skrzyżowania alei Sikorskiego z ulicami Pstrowskiego i Obiegową oraz jednotorowej odnogi do Kortowa. Wykonawca będzie miał dodatkowo za zadanie wytyczyć i przygotować na czas budowy objazdy, które ułatwią dotarcie z Jarot do centrum miasta podczas utrudnień na alei Sikorskiego. Objazdy będą dwa. Pierwszy poprowadzi z Osiedla Generałów ulicą Maczka, jej bezimiennym przedłużeniem polną drogą, a następnie ulicami Szostkiewicza i Kalinowskiego na Brzezinach do alei Warszawskiej. Ten objazd będzie jednokierunkowy – wyłącznie z Osiedla Generałów do alei Warszawskiej. Drugi – już w obu kierunkach – poprowadzi przez dawny poligon na Pieczewie. Wytyczona w dużej części po nawierzchni z betonowych płyt poprowadzi od ulicy Krasickiego (na planach miasta z lat 90. ten w rzeczywistości bezimienny, początkowy fragment drogi przez poligon oznaczany był jako ulica Pieczewska) przez las, okolice masztu radiowo-telewizyjnego, by połączyć się z ulicą Pstrowskiego na Osiedlu Mazurskim tuż za pętlą autobusową (na tym skrzyżowaniu powstanie sygnalizacja świetlna). Oba objazdy mają być wytyczone jeszcze w lipcu, by jak najszybciej mogły rozpocząć się prace przy właściwej budowie.
Takie rozwiązanie, kiedy dwa geograficznie powiązane ze sobą zlecenia (odcinek południowy i leżąca przy nim zajezdnia autobusowa) trafiają do tego samego wykonawcy, to świetny układ zarówno dla samej firmy budowlanej, jak i miasta. Jedno, wspólne zaplecze budowy powinno ułatwić i skrócić prace nad oboma zadaniami. Z pewnością marzeniem miasta jest, by pozostałe dwa przetargi też udało się tak „spakietować” – połączenie budowy toru technicznego i północnej części linii głównej z odnogą na Stare Miasto na pewno usprawniłoby budowę i ograniczyło liczbę zleceniobiorców.
W przetargu na budowę północnej części linii głównej (od skrzyżowania Żołnierskiej i Obiegowej) wraz z torem technicznym do zajezdni wnioski o dopuszczenie do udziału w przetargu złożyło 13 firm i konsorcjów. Obecnie trwa maraton zadawania pytań do dokumentacji projektowej. Niestety, na stronach Biuletynu Informacji Publicznej wciąż nie pojawiła się informacja o terminie składania ofert, według naszych informacji ma to być termin lipcowy, ale i tak na rozpoczęcie prac w czasie wakacji raczej nie ma co liczyć. W przetargu na budowę linii na Stare Miasto chce wziąć udział dziewięciu oferentów – siedmiu z nich chce także budować krzyżujący się z nią północny odcinek linii podstawowej. Od momentu podpisania umowy będą oni mieli 280 dni na zrealizowanie całego zadania (oczywiście należy od tego odliczyć miesiące zimowe poza sezonem budowlanym). W tym przetargu jesteśmy jeszcze przed fazą pytań od potencjalnych wykonawców, bo najprawdopodobniej dopiero zaczynają się oni zapoznawać z projektami, które konsorcjum Progreg miało ukończyć do ostatniego dnia czerwca. Odcinek prowadzący do Wysokiej Bramy był ostatnim w fazie projektowej – na dziś wszystkie projekty powinny już być ukończone, ale ratusz nie upubliczni ich do zakończenia wszystkich przetargów. Projekty trafiły do dopuszczonych do udziału w przetargach firm, które na ich podstawie wycenią swoje usługi i złożą ofertę. Może to oznaczać, że szczegółowe projekty poznamy nie wcześniej niż w sierpniu, a być może nawet we wrześniu, kiedy najprawdopodobniej skończy się ostatni przetarg na odcinek do Wysokiej Bramy. Szkoda, że tak późno – na radykalne zmiany oczywiście nie będzie już czasu, ale rozsądne uwagi dotyczące szczegółów być może można by uwzględnić, a im wcześniej dotarłyby one do ratusza, tym lepiej.
Wracając na moment do terminów: ciągnące się już pół roku przetargi budowlane oznaczają w praktyce zmarnowanie dużej części sezonu budowlanego. Rozumiemy procedury i zawiłości polskiego prawa zamówień publicznych, ale mimo wszystko szkoda tych czterech miesięcy, które minęły już od początku marca (taką datę początku sezonu sobie przyjmijmy). Nie wiemy, czy przyczyną są opóźnienia w projektowaniu – z naszych informacji wynika, że konsorcjum Progreg przekazywało projekty dość sprawnie, mimo że w wielu przypadkach musiało tworzyć je od nowa, bo to, co pozostawiła po sobie Ayesa Polska było – określmy to tak – nie najlepsze. Plusem tej sytuacji jest to, że w kilku przypadkach otrzymujemy lepsze, nowoczesne rozwiązania (przystanki wiedeńskie na Kościuszki czy nową aleję Piłsudskiego), minusem – że niebezpiecznie zbliżamy się do tego, by inwestycja nie zakończyła się do końca 2015 roku, a to może oznaczać utratę dofinansowania unijnego i w konsekwencji potężnego zadłużenia miasta. Oczywiście Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju i Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości najpewniej nie będą tak rygorystyczne i wykażą zrozumienie dla ewentualnych opóźnień spowodowanych przecież nie przez miasto, a niesolidnego wykonawcę, jakim okazało się FCC Construcción. Tylko po co ryzykować? Na dziś terminy realizacji zadań zawarte w umowach mieszczą się jeszcze w 2015 roku – realna byłaby nawet symboliczna data uruchomienia tramwajów 20 listopada 2015, czyli dokładnie w pół wieku od ich likwidacji. Piękne i symboliczne byłoby reaktywowanie tramwajów tego dnia – wciąż wierzymy, że to się może udać – ale ważniejsze, by nic nie zagroziło finansowaniu projektu. Najdłuższe czasy budowy zapisane w umowach to 400 dni, czyli mówiąc w dużym uproszczeniu rok i półtora miesiąca. Do tego trzeba doliczyć zimową przerwę w pracach i czas na odbiory techniczne, testy taboru, zsynchronizowanie systemu sterowania ruchem… Jednym słowem: zegar tyka coraz głośniej.
Zgodnie z art. 25 ust. 1 pkt. 1 lit. b ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych zastrzegam, że dalsze rozpowszechnianie artykułów publikowanych w niniejszym serwisie lub ich fragmentów, w tym zdjęć, nagrań audio i wideo, jest zabronione.