Olsztyn nie kupi nowych tramwajów, nie planuje w przewidywalnej przyszłości rozbudowy sieci i rozwiązał ratuszową jednostkę odpowiedzialną za inwestycje tramwajowe – chyba można oficjalnie stwierdzić, że nadeszły złe czasy dla szynowego środka transportu w naszym mieście.

Dobranoc © OlsztyńskieTramwaje.pl
W ostatnich tygodniach 2024 roku trwał wyścig z czasem, by udało się podpisać umowę z wyłonionym w przetargu producentem wozów dla Olsztyna – firmą Saatz Polska. Był on związany ofertą przez 120 dni od rozstrzygnięcia, czyli do 10 grudnia 2024 roku. Warunki przetargu dopuszczały jednorazowe przedłużenie jej ważności o 60 dni za zgodą obu stron. Saatz zadeklarował, że gotów jest to zrobić, bo miasto czekało na rozstrzygnięcie konkursu ogłoszonego przez Centrum Unijnych Projektów Transportowych (CUPT). W jego ramach Ministerstwo Infrastruktury deklarowało dofinansowanie zakupu tramwajów dla polskich miast ze środków unijnych. Niestety, ponieważ fundusze na ten cel pochodzić będą z Krajowego Programu Odbudowy i Zwiększania Odporności (KPO), który z powodu działań poprzedniego rządu przez długi czas był zablokowany, rozstrzygnięcie konkursu się opóźniało, choć terminy goniły – pieniądze niezmiennie trzeba wykorzystać i rozliczyć do końca sierpnia 2026 roku. Na początku grudnia ogłoszono, że po raz kolejny termin rozdzielenia pieniędzy się przesunie – do 20 grudnia 2024 roku, czyli już po terminie związania ofertą Saatz Polska. Tym samym miasto zmuszone byłoby zaryzykować i podpisać umowę z dostawcą tramwajów bez gwarancji dofinansowania, a mówimy o kontrakcie na kwotę 110 687 700 zł. Olsztyn się na to nie zdecydował, mimo że znalezienie wykonawcy tramwajów w tak krótkim czasie nie było łatwe i oznacza to, że w najbliższych latach nowych wozów dla miasta nie będzie.
Olsztyn konkurował z większością polskich miast z sieciami tramwajowymi, a na dodatek warunki konkursu dopuszczały refinansowanie już zrealizowanych dostaw, co stawiało w uprzywilejowanej sytuacji samorządy, które już kupiły tramwaje w ostatnich latach, więc ryzyko nieotrzymania dotacji było wysokie. Ostatecznie konkurs taborowy ze środków KPO rozstrzygnięto dopiero w nowym roku – w pierwszej połowie stycznia 2025 roku – i okazało się, że obawy były uzasadnione, bo pieniądze otrzymały Wrocław, Poznań, Kraków i Bydgoszcz, a Olsztyn wraz ze Szczecinem i Toruniem znalazł się na czele listy rezerwowej (z niższą punktacją trafiły tam też Łódź i konurbacja górnośląsko-zagłębiowska). Niemniej jednak rezygnacja przez Olsztyn z prolongowania ważności oferty jeszcze przed rozstrzygnięciem konkursu CUPT to ewidentny znak, że miasto tylko szukało pretekstu do rezygnacji z zakupu nowych tramwajów. O dofinansowanie do kolejnych wozów należało walczyć do samego końca, bo nowy tabor jest Olsztynowi niezbędny, by po uruchomieniu trasy na Pieczewo i linii 4 i 5 móc dysponować odpowiednią rezerwą i móc myśleć o wzmacnianiu rozkładów, czego wymaga szczególnie „trójka” do Kortowa, albo uruchamianiu kolejnych linii.

Durmazlar Panorama DRP5H05 #3024 na linii 4 w kierunku Pieczewa i Solaris Tramino S111O #3011 na linii 5 w kierunku Wysokiej Bramy mijają się w pobliżu przystanku Piłsudskiego (18 sierpnia 2024) © OlsztyńskieTramwaje.pl
W przewidywalnej perspektywie Olsztyn nie planuje też rozbudowywać sieci, choć akurat tu przygotowywana już inwestycja – linia w ulicy Wilczyńskiego przez Jaroty do Osiedla Generałów – byłaby znacznie mniejsza w stosunku do poprzednich etapów, a więc łatwiejsza do sfinansowania, mniej uciążliwa podczas budowy i szybsza w realizacji. Ponadto byłby to chyba najefektywniejszy nowy odcinek olsztyńskiej sieci. Dwukilometrowe (lub nieco dłuższe, gdyby zdecydować się wydłużyć je na Osiedlu Generałów poza plac generał Zawackiej „Zo”, czyli rondo na skrzyżowaniu ulic Wilczyńskiego, Popiełuszki i Hallera) torowisko pozwoliłoby znaleźć się w strefie dostępności pasażerskiej tramwaju – przyjmuje się, że to 400-500 metrów od przystanku – kolejnym dziesiątkom tysięcy potencjalnych pasażerów. Transportem szynowym, czyli szybkim, objęte zostałyby kolejne duże osiedla. Pozwoliłoby to też na uwolnienie taboru autobusowego z mocno obciążonych linii (117 czy 126) i przekazanie go do obsługi innych osiedli, więc tramwaj na Wilczyńskiego poprawiłby sytuację pasażerów komunikacji miejskiej w całym Olsztynie. Utworzenie dodatkowego połączenia między dwiema południowymi odnogami sieci pozwoliłoby nie tylko na zorganizowanie nowych połączeń, ale byłoby też doskonałą alternatywą na czas remontów czy zdarzeń nadzwyczajnych – więcej powiązań między poszczególnymi częściami sieci to możliwość organizacji objazdów. Po wydłużeniu odnogi do Kortowa – dopiero wtedy ten pomysł zyska ekonomiczny sens – trasą przez Wilczyńskiego mogłaby pojechać wyczekiwana przez wielu nowa linia łącząca osiedla mieszkaniowe południowych dzielnic z kampusem Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.

Kozły oporowe na końcu torowiska w ulicy Wilczyńskiego (widok w kierunku Jarot), obok przejeżdżający Solaris Urbino 12 IV #A810 na linii 121 (19 maja 2024) © OlsztyńskieTramwaje.pl
Olsztyn potrzebuje nie tylko tego odcinka, ale całościowej wizji rozwoju transportu publicznego – zarówno w granicach miasta, jak i całej aglomeracji. W Polsce wciąż niestety nie udało się wypracować dobrze funkcjonujących mechanizmów prawnych funkcjonowania komunikacji tramwajowej obsługującej miasto i otaczające go gminy i miejscowości, czego smutnym przykładem jest trwająca w kryzysie sieć tramwajów podmiejskich w Łodzi i problemy z jej restytucją i rozwojem. Należy więc przyjąć, że tramwaje długo poza Olsztyn nie wyjadą i planować kształt ich docelowej sieci w istniejących granicach (choć akurat przedłużenie linii z Pieczewa do istniejącej pętli autobusowej przy ulicy Kruka w pobliżu węzła obwodnicy – to świetne miejsce na parking przesiadkowy – wymagałoby przejazdu przez dzisiejsze tereny gminy Purda, o które tak mało dyplomatycznie miasto zaczęło się ostatnio ubiegać). Planować jako jeden spójny system z komunikacją autobusową, planować na lata – w perspektywie 5, 10, 20, 30 lat z uwzględnieniem trendów demograficznych, czyli starzejącego się społeczeństwa i spadającej liczby mieszkańców – coraz mniej ludzi będzie w stanie podróżować własnym samochodem, a coraz więcej będzie potrzebowało sprawnej komunikacji publicznej. Planować należy też zacząć szybko, bo obecna strategia rozwoju transportu publicznego dla Olsztyna obejmuje okres tylko do 2027 roku. Tramwaje w Olsztynie wciąż mają potencjał rozwojowy, należy tylko rozsądnie zaplanować jego wykorzystanie, w synergii z autobusami, komunikacją rowerową, pieszą i indywidualną samochodową. Zarysowanie kierunków rozwoju sieci tramwajowej wymaga na pewno osobnego tekstu, ale by nie unikać odpowiedzi można wskazać miejsca, o których już wielokrotnie dyskutowano – to przede wszystkim duże osiedla mieszkaniowe – Kormoran, Pojezierze, Zatorze, rozwijająca się na nowo Podleśna, Podgrodzie i Mleczna – ale też inne generatory ruchu lub miejsca, które mogą lub mają takimi się stać: przede wszystkim nabrzeże Jeziora Krzywego w okolicy dawnej plaży miejskiej, dzisiejszego CRS Ukiel.

Solaris Urbino 18 IV #2023 na linii 307 na pętli Plaża Miejska (13 sierpnia 2018) © OlsztyńskieTramwaje.pl
Tymczasem Olsztyn zamiast bez przerwy pracować nad rozwojem sieci tramwajowej, by w zależności od stanu budżetu wolniej lub szybciej ją rozbudowywać, zlikwidował ratuszową jednostkę zarządzającą projektami tramwajowymi. Istniała ona od początku procesu przywracania komunikacji szynowej w naszym mieście, czyli przez blisko półtorej dekady. Przez ten czas miała dwóch szefów (po Zdzisławie Bukowskim przez wiele lat kierował nią Andrzej Karwowski) i przeprowadziła wiele znaczących projektów – budowę tras z Dworca Głównego i Starego Miasta na południowe Jaroty, do Kortowa i na Pieczewo, rozbudowę krańcówki przy Wysokiej Bramie, budowę i rozbudowę zajezdni, dwukrotny zakup tramwajów (od Solarisa i Durmazlara) oraz wszystkie prace drogowe, które towarzyszyły powrotowi komunikacji szynowej do Olsztyna. Zebrane przez ten czas doświadczenie jest bezcenne i powinno być nadal wykorzystywane przy przygotowywaniu kolejnych inwestycji tramwajowych przez wydzieloną do tego celu osobną jednostkę. Tymczasem nawet, jeśli ludzie zajmujący się do tej pory projektami tramwajowymi pozostaną w ratuszu, ich specjalistyczna wiedza nie będzie już wykorzystywana, bo po prostu nad żadnymi projektami związanymi z tramwajami w olsztyńskim magistracie pracować się już nie będzie. Kiedy przyjdzie opamiętanie, że rozwój tramwajów jest Olsztynowi niezbędny, zebranie ponownie odpowiedniego zespołu będzie bardzo trudne i kosztowne.

Bombardier Flexity Outlook Berlin na linii 50 na Bösebrücke nad stacją S-Bahn Bornholmer Strasse w Berlinie (26 września 2024) © OlsztyńskieTramwaje.pl
To nie jest tak, że Olsztyn będzie rozbudowywał sieć w nieskończoność – jesteśmy miastem takiej a innej wielkości i w którymś momencie zapotrzebowanie na uzasadnione ekonomicznie nowe odcinki torowisk zostanie zaspokojone i będzie można skupić się na utrzymaniu i remontach infrastruktury i taboru, wymianie posiadanych wozów na nowe czy wprowadzaniu nowych rozwiązań i usprawnień w istniejącym systemie. Tylko że ten moment jeszcze nie nadszedł i sporo pracy i inwestycji nas od niego dzieli. Padają argumenty o tym, że mieszkańcy muszą odpocząć od uciążliwości związanych z budową nowych torowisk, ale z niewiadomych i nielogicznych powodów nie stosuje się tej samej zasady do inwestycji drogowych. Dotarła niestety do Olsztyna samochodowa kontrreformacja, która sprowadza się do wstrzymania inwestycji w komunikację miejską – oprócz tramwajów dostaje się także autobusom – i przeznaczania dostępnych pieniędzy na budowę dróg, niestety w kształcie, który sytuację w mieście tylko pogorszy, a nie poprawi. Najlepszym tego zjawiska przykładem będzie przeskalowana ulica Nowobałtycka, przy pomocy której – wobec braku atrakcyjnej alternatywy w postaci sprawnego transportu publicznego – zachęcimy jeszcze więcej mieszkańców aglomeracji do przyjeżdżania do Olsztyna samochodem. Wobec tych wszystkich okoliczności wstrzymania rozwoju transportu tramwajowego i transportu publicznego w ogóle w naszym mieście nie da się określić inaczej niż słynnym cytatem z francuskiego dyplomaty Charlesa-Maurice`a de Talleyranda: to gorzej niż zbrodnia – to błąd.































































